Wielkie litery

Katarzyna Wydra, Marcin Żyła

publikacja 10.08.2012 10:04

Aniołki „na szczęście” kosztują 5 złotych. Ale przy źródełku, z którego woda ma uzdrawiać, paulini umieścili napis: „nie święcimy przedmiotów »na szczęście«”.

Tygodnik Powszechny 32/2012 Tygodnik Powszechny 32/2012

 

Gośka urodziła się 32 lata temu – w cieniu Jasnej Góry. Dosłownie. Był pierwszy, słoneczny dzień lata, szósta rano. Dzwony obwieszczały właśnie odsłonięcie cudownego obrazu, a ona przychodziła na świat w szpitalu przy skrzyżowaniu ulic: Klasztornej, ks. Kordeckiego i św. Barbary – kilka kroków od sanktuarium. Dobry adres na początek życia, śmiali się w rodzinie.

Ale potem dostrzeżono tu dobre miejsce do czegoś więcej: po szpitalu nastał bank, po banku – siedziby różnych paulińskich organizacji, które mieszczą się w tym samym budynku do dziś. Dookoła rozciąga się pielgrzymi raj, menu pątnika: dewocjonalia w każdym rozmiarze i kolorze, religijne książki i bajki, Matki Boskie w trójwymiarze. Naklejki na drzwi: „Tu rządzi Dominik”, „Tu liczy się tylko zdanie Iwony”. Plastikowe karabiny-zabawki stoją oparte, lufami do góry, o święte obrazki.

W tle słychać maryjny hymn: „Jest zakątek na tej ziemi, gdzie powracać każdy chce”.

TWIERDZA

– Kiedy tu przyjeżdżam, po kilku minutach mam ochotę brać nogi za pas – mówi dziś Gośka. – Tutaj jest po prostu duszno. Trudno się schować przed upałem, hałasem, kolumnami pielgrzymów i setkami reprodukcji cudownego obrazu na brelokach do kluczy.

Na dwa tygodnie przed szczytem sezonu pielgrzymkowego Jasna Góra zaczyna się zapełniać. Na razie najwięcej ludzi jest w weekend, ale w sierpniu będzie i tak, że kolumny pielgrzymów będą stać na alei prowadzącej do klasztoru w równych odstępach, czekając na swoją kolej. Przed rokiem Częstochowska Organizacja Turystyczna wydała pierwszą w Polsce mapę dróg pielgrzymkowych z głębi kraju na Jasną Górę. Przypomina schemat lotnicznych korytarzy powietrznych, przecinających kraj wzdłuż i wszerz. Przygotowany razem z mapą informator wymienia 82 najważniejsze pielgrzymki, podaje czasy ich przejścia i punkty pośrednie.

Ale pielgrzymka, poza samą logistyką, jest przede wszystkim wielkim przeżyciem. Nie tylko religijnym. Także – narodowym.

Onieśmielają już same nazwy i tytuły. Te stare: Duchowa Stolica Polski, Fortalitium Marianum, Palladium Rzeczypospolitej, Hetmanka Oręża Polskiego, Królowa Polski. I nowe: Kaplica Pamięci Narodu, Jasnogórski Skarbiec Narodu, Ołtarz i Ambona Narodu, Miejsce Modlitwy Ludzi Pracy, Golgota Jasnogórska, Korony i Płaszcz Wdzięczności i Miłości, Cierpienia i Nadziei Narodu Polskiego. Wielkie litery, wota, drzewce chorągwi i tablice pamiątkowe – wmurowane, święcone, odnawiane i zawierzane – wypełnione są symbolami i bronią dostępu do Czarnej Madonny, jak niegdyś mury, bastiony, kortynty, raweliny, fosy, armaty. I Kmicic.

To wszystko sprawia, że Gośka – choć wierzy w Boga, a w swoim życiu odwiedziła już wiele maryjnych sanktuariów, nie tylko w Polsce – trudno znosi pobyt na Jasnej Górze. Woli iść do Częstochowy, ale w drugą stronę. Tam, na cmentarzu żydowskim, w urokliwym kościele św. Zygmunta po drugiej stronie alei Najświętszej Maryi Panny, albo choćby w pięknym, przedwojennym parku niedaleko klasztoru, znajduje trochę ciszy. Gdy spojrzy z tej perspektywy na wieżę Jasnej Góry, myśli: Bóg jest przecież wszędzie.

Widok jasnogórskiej twierdzy ożywia szkolne wiadomości i bohaterów z lekcji historii. Tych zresztą stale przybywa. Stanowisko nr 1 ścieżki dydaktycznej „Zło dobrem zwyciężaj” to pomnik kapelana „Solidarności” ks. Jerzego Popiełuszki; stanowisko nr 4 – pomnik Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego; na siódmym, mieszczącym się w kaplicy Matki Bożej, zobaczyć można przestrzelony przez kulę zamachowca pas Jana Pawła II. Na trasie znajdują się również: figura Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej ustawiona na miejscu pomnika cara Aleksandra II, długopis, którym Lech Wałęsa podpisywał porozumienia sierpniowe, oraz Ołtarz i Ambona Narodu. To właśnie stamtąd wolności – choć tym razem (swoich) mediów – bronił na początku lipca nowy konfrater braci paulinów, ojciec Tadeusz Rydzyk.

SKOK MATCE BOŻEJ

Za sprawą dorocznej pielgrzymki słuchaczy Radia Maryja na Jasną Górę na nowo odżyła dyskusja o politycznej roli tego miejsca. Do zgromadzonych przemawiał m.in. kielecki biskup Kazimierz Ryczan. „W Polsce demokracja przekształciła się już w oligarchię i kontroluje wszystkie dziedziny życia jeszcze bardziej niż demokracja komunistyczna – mówił. – Czy zauważyliście tego bożka, który stoi na straży władzy, któremu na imię demokracja?”. Słowa, które padły w sanktuarium, sprowokowały m.in. odpowiedź szefa Religii TV ks. Kazimierza Sowy, który martwił się: „Kiedyś na Jasną Górę jeździło się po to, żeby się pomodlić o niebo dla siebie lub dla innych, a dzisiaj się jedzie, żeby się modlić o biznesy albo o jakąś prywatną telewizję”.

200 tys. uczestników pielgrzymki czuło się jednak na terenie klasztoru jak u siebie w domu. Bo choć na Jasnej Górze zagospodarowani są wszyscy – od maturzystów po motocyklistów, choć swoje miejsce ma tu i Chrystus Król, i dzieci poczęte, zaś ścian na pamiątkowe tablice oraz miejsca dla nowych haseł i inicjatyw jeszcze długo nie zabraknie – to gospodarze miejsca, ojcowie paulini, coraz wyraźniej skłaniają się ku radiomaryjnemu sposobowi pojmowania wiary i religii. A przeor jasnogórskiego klasztoru, o. Roman Majewski, zapewnia pielgrzymujących: – Walczycie dla nas. Prawo bez prawdy staje się bezprawiem, na które my nie możemy się zgodzić. – Jasna Góra jest otwarta dla wszystkich – zapewnia o. Robert Jasiulewicz, który w klasztorze odpowiada za kontakty z prasą. – Trudno ją rozdzielić od polityki. Utarło się ostatnio, że Kościół nie powinien mieszać się do polityki. Ale to postulat niemożliwy do zrealizowania, bo każdego z nas dotyczą sprawy polityczne.



Czy więc może tu paść każde słowo?
– To nie Hyde Park. Chcemy, aby mówiono tu w duchu Ewangelii, dobra człowieka.

Czy mieści się w tym zrównywanie demokracji z komunizmem?
– Nie mnie oceniać, czy było to mocne stwierdzenie. Ufamy pasterzom, którzy tutaj przybywają, nawet jeżeli wypowiadają słowa, z którymi jakaś część społeczeństwa nie będzie się zgadzać – mówi o. Jasiulewicz.

Jednak badania socjologów (np. ostatnio Katarzyny Marciniak z UAM w Poznaniu) cytują opinie pielgrzymów od lat regularnie wędrujących na Jasną Górę, którzy coraz częściej się skarżą: wmanewrowano nas w coś, w czym wcale nie chcieliśmy uczestniczyć.

– Jasna Góra jest równocześnie metaforą polskiego losu i miejscem, gdzie doszło do zrównania historii Polski z historią wiary – uważa antropolog kultury prof. Wojciech Burszta, który pielgrzymki obserwuje od lat 80. – To symbol wielowartościowy, kryje się za nim dużo treści. Te religijne coraz częściej łączą się z patriotyzmem i nacjonalizmem. Przekleństwem Jasnej Góry staje się to, że jej przestrzeń jest wykorzystywana do interesów politycznych, niekiedy bardzo doraźnych.

Wystawę fotograficzną „Patriotyzm w sztuce wotywnej”, którą zorganizowano w przejściu z klasztoru do Domu Pielgrzyma, sponsorują kasy oszczędnościowo-kredytowe. Te same, które kilka tygodni temu były patronem dodatku do tygodnika „Niedziela” poświęconemu Epitafium Smoleńskiemu i odsłoniętemu w klasztorze 3 maja. W dodatku opublikowano w nim m.in. apel o poszukiwanie prawdy o przyczynach katastrofy i prośbę do Pana Boga o to, „aby wszyscy mogli ją zrozumieć”. Na planszach wystawy hasła: „Pielęgnując wartości”, „Naszą siłę czerpiemy z polskiej tradycji”, „SKOK Matce Bożej”. Nad alejką powiewają flagi 90 państw świata. Rosyjska jest powieszona na odwrót.

W NIESZCZĘŚCIU I NA SZCZĘŚCIE

Epitafium Smoleńskie zajęło jedną z lepszych lokalizacji – na dziedzińcu, zaraz przy wyjściu z kaplicy Matki Bożej. Nie da się go przeoczyć, bo ma słuszne rozmiary. Na Facebooku polubiło je 330 osób.

– Swoją drogą, jak można „polubić epitafium”? – zastanawia się Gośka, dodając, że płaskorzeźba poświęcona pamięci ofiar katastrofy jest jeszcze jednym elementem, który przyciąga na Jasną Górę. Choć to nie pierwszy tutaj akcent smoleński: fragmenty prezydenckiego tupolewa umieszczono wcześniej w nowych szatach Królowej Polski, „uszytych” m.in. z meteorytów. Suknie te nazywa się Wotami Narodu.

Do Jasnogórskiego Skarbca Narodu przekazano też ostatnio ubrania ofiar tragedii z 10 kwietnia 2010 r. – Nie rozumiem tego zbieractwa. Jest chyba jednak różnica między darami polskich monarchów, pamiątkami w rodzaju długopisu Lecha Wałęsy, a przedmiotami określanymi jako Wota Smoleńskie. Zawsze, obowiązkowo, opisywanymi wielkimi literami. To maryjno-ojczyźniany Disneyland. I jednak nienajlepszy adres dla pogłębiania życia duchowego – kwituje Gośka.

Przy ul. św. Barbary smutne i zatroskane oblicze Maryi na setkach breloków kołysze tymczasem wiatr. Na straganach aniołki „na szczęście” kosztują tam 5 złotych. 200 metrów dalej, przy źródełku, z którego woda – jak wierzy wielu pielgrzymów – ma moc uzdrawiającą, ojcowie paulini umieścili napis: „nie święcimy przedmiotów »na szczęście«”.

Magiczne elementy jasnogórskiej religijności – korowód cudów, kamieni milowych i postaci z brązu – tłumaczy prof. Burszta wiejskimi korzeniami naszego społeczeństwa: – Przez stulecia chłopi byli najbardziej osiadłą warstwą społeczeństwa. Jeśli pielgrzymowali, to najwyżej kilkadziesiąt kilometrów. Wizyta na Jasnej Górze wyzwalała eksplozję ludowego myślenia, związanego z magią, ahistorycznością i przekonaniem, że bycie tutaj jest jak dotknięcie świętości. Wystarczy raz – i już człowiek jest zbawiony.

DUSZPASTERSKI TAŚMOCIĄG

Przez większość czasu Jasna Góra funkcjonuje tylko w wyobraźni pielgrzymów. W rzeczywistości spędzają tu niewiele minut. Piesze pielgrzymki paulini witają na błoniach Szczytu Jasnogórskiego. Ludzie padają na twarz przed murami, za którymi wisi obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Potem przechodzą do kaplicy. Zwykle tylko na kilka minut, bo w sezonie kolejka chętnych do wejścia sięga aż do budynku Arsenału: wejście, uklęknięcie, krótka modlitwa – najczęściej milczenie i łzy.
– Człowiek wtedy wie, że nic nie musi mówić. Każdy na pewno chciałby być przed obrazem do samego wieczora – mówi o. Jasiulewicz.

Potem jeszcze Msza św. – w kaplicy lub, jeśli grupa jest liczna, na błoniach. Po niej pielgrzymi, zmęczeni, z plecakami z brudnymi, przemoczonymi ubraniami, idą już do swoich autokarów.

Czasu na zadumę jest więc mało. Na konfesjonałach w sanktuarium wiszą tabliczki: „Sakrament spowiedzi sprawowany jest w Wieczerniku”. To przykryte płóciennym dachem miejsce, gdzie do spowiedzi od rana ustawiają się kolejki. Paulini odbywają tam półtoragodzinne dyżury – w sezonie bywa, że i po trzy dziennie. Jest duszno i upalnie. Mimo to zdarza się, że ludzie spowiadają się tutaj pierwszy raz od lat.

O. Jasiulewicz: – To niełatwe spowiedzi. Czasem pielgrzymi dokonują w nich podsumowania życia. Są i tacy, którym w życiu niby wszystko wychodzi, a jednak przychodzi refleksja: to wszystko opiera się na grzechu. Co mam robić? Jak się zmienić? – pytają. Jeśli ktoś jest otwarty na zdziwienia, może cały czas chodzić z otwartą buzią. Tłum, który tędy przechodzi, może i wygląda na zwykły, ale gdy się weń wejdzie, porozmawia, słychać od ludzi: tu możemy przestać udawać, grać przed innymi. Tu nie jesteśmy aktorami.

 

Zdaniem gospodarzy klasztoru, ścisk i hałas, panujący tu w szczycie sezonu pielgrzymkowego, nie przeszkadza przeżyciom religijnym.
– Wejście na Jasną Górę to finał wielkiej wędrówki – mówi o. Jasiulewicz. – Ale w pielgrzymowaniu nie chodzi tylko o sam pobyt tutaj, ale o czas, gdy się do tego przygotowujemy. Chodziłem tu z Krakowa. Pamiętam, że choć połowa z nas miała wyższe wykształcenie, ludzie szli w dresach i adidasach, nikt nie uważał, że to nie wypada. Był wśród nas i bezdomny. Wszyscy mieli w plecakach kanapki i pelerynę. Bagaż, który daje wolność.

INTENCJE, PROŚBY, INTERESY

Ojciec Jasiulewicz powtarza, że nie zna wszystkich intencji, z którymi na Jasną Górę przychodzą ludzie, i nie jemu oceniać, czy są szczere.
– Zresztą, co to znaczy: nieszczera intencja? Ktoś może przecież prosić Matkę Bożą o to, żeby nie upadła jego firma. Albo o powodzenie w interesach. Czy to nieszczere? Człowiek chce utrzymać rodzinę, chce dać pracę ludziom.

A co, gdy ktoś chce utrzymać Rodzinę Radia Maryja? Ojcowie paulini odpowiadają, że do klasztoru pielgrzymują ludzie, którzy chcą, aby Kościół był obecny w życiu publicznym. I nie zawahają się, jak bp Ryczan, przed mocnymi słowami.

– Było to przemówienie skierowane przede wszystkim do uczestników pielgrzymki Radia Maryja i wynikało z troski o wartości – mówi dziś o. Jasiulewicz. – Popieram oczywiście ojca przeora, podobnie jak ks. biskupa. Dziś w Polsce można czasem odnieść wrażenie, że bycie chrześcijaninem stygmatyzuje. Odnoszę nieraz takie wrażenie, oglądając różne audycje. Zwykle nie jest to powiedziane wprost, ze zrozumiałych względów.

Rzecznik klasztoru przyznaje równocześnie, że uciekanie się do metafor wojennych nie jest właściwe.

– Jan Paweł II mówił, że każdy ma swoje Westerplatte, którego powinien bronić. My, na Jasnej Górze, szukamy tego Westerplatte. Bo pokusy są zawsze. Ale nie chodzi przecież o to, by tworzyć warowne, zamknięte na świat twierdze, które wszędzie wietrzą wroga.

Może nie oblężenie – ale na pewno odizolowanie Jasnej Góry od zwykłego, grzesznego świata, trwa jednak w myślach pana Wojciecha, 70-letniego częstochowianina, który, zapytany na głównej ulicy miasta o to, czy klasztor żyje życiem miasta, odpowiada: – To oczywiste, że dziś pielgrzymi przyjeżdżają autokarami i nie schodzą już z Jasnej Góry. Po co by zresztą mieli? Tam jest wszystko. Tam są tylko dobrzy ludzie. Za to tutaj... Gdy ojcowie paulini wybierają się do miasta, to zwykle dwójkami. Pewnie boją się ataku agresywnych ateistów, którzy mogliby ich pobić. Nie, to się jeszcze nie zdarzyło. Ale zawsze może.

Ojciec Jasiulewicz: – Jeżeli na tę samą pielgrzymkę przybywają politycy i jako honorowych gości zapraszamy ich do refektarza, to trudno, żeby ze sobą nie rozmawiali. Wyrwane z kontekstu, te spotkania tworzą wrażenie jakichś pokątnych ustaleń, porozumień zawieranych z dala od fleszów. Ale jeśli takie spotkania sprzyjają podejmowaniu dobrych dla ludzi decyzji – to bardzo dobrze. Niech rozmawiają. I podamy jeszcze deser, żeby mogli rozmawiać dłużej.

Prof. Burszta: – Politycznie zawłaszczona przestrzeń zniechęca zwłaszcza młodych, którzy na Jasną Górę przychodzą z prywatnymi intencjami. Oni szukają doznań wyłącznie religijnych. W czasach, które ludzie uważają za „płynne i niepewne”, klasztor pełni rolę tzw. miejsca pamięci. U francuskiego historyka Pierre’a Nory, który ukuł to określenie, miejscami pamięci są nie tylko budynki, ale i ludzie czy pomniki; wszystko, co ma rangę symbolu. Taka jest właśnie funkcja Jasnej Góry, która nie zmieni się w najbliższych latach – zbyt wiele polskich tęsknot i potrzeb zaczyna się tam kumulować.

Przed kwadransem na Szczycie Jasnogórskim skończyło się nabożeństwo. Dwóch mężczyzn ustawia w równych rzędach krzesła, które pielgrzymi pozostawili w różnych miejscach błoń – często pod drzewami, gdzie kryli się przed gorącem. Uporządkowanie dwóch tysięcy białych, ogrodowych krzeseł zabiera nawet trzy godziny.

Znienawidzona przez pana Wojciecha Unia Europejska na konserwację i remont budynków klasztornych wyłożyła w ostatnich latach ponad 25 mln zł. W toku kolejny projekt, tym razem drogowy, pod nazwą: „Poprawa dostępu do Jasnej Góry”.