Dzieci mediów

ks. Andrzej Zwoliński

publikacja 17.10.2012 22:45

Niewielu zauważyło, że w domach rodzinnych zabrakło książek na półkach. Dzieci nie siadają już wokół babci czy mamy, która z książką w ręce wprowadzała je w świat niezwykłej wyobraźni, o czym świadczyły wypieki na twarzach. Domy bez książek są puste i ubogie, bo zabrakło w nich „zaprzyjaźnionych” baśni, legend i opowiadań. Sprzymierzeńca w wychowaniu dzieci rodzice poszukują bardziej w telewizji i internecie, który oświetla mdłym światłem ekranu dziecięce twarze, niekiedy przez wiele godzin dziennie . Lektura wymaga ciszy, skupienia myśli, refleksji, a zabiegana codzienność na to nie pozwala – co innego telewizja czy komputer, który wpisał się w krzyk codziennego życia, sam stając się jedną z krzyczących jego tub. Ale czy warto było...?

Cywilizacja 39/2012 Cywilizacja 39/2012

 

Dziecko przed ekranem

W latach 70. XX w., a więc w stosunkowo niedługim czasie po upowszechnieniu się telewizji w Polsce, statystyczny Polak powyżej 16 roku życia, posiadający w domu telewizor, spędzał przed ekranem w okresie jesienno-zimowym (tj. szczególnie reprezentatywnym dla tego typu badań): w dni powszednie przeciętnie 1 godz. 57 min., w niedzielę i święta przeciętnie 4 godz. 16 min. (badania z 1974 r.). Oglądanie telewizji stawało się najbardziej rozpowszechnionym sposobem spędzania wolnego czasu. Z 15 zaproponowanych badanym wówczas różnych sposobów spędzenia wolnego czasu, wśród sześciu najczęściej wybieranych znalazły się: oglądanie telewizji, zajęcia związane z dzieckiem i domem, czytelnictwo prasy, słuchanie radia, pogawędki z rodziną i znajomymi oraz czytelnictwo książek[1]. W r. 1991 dla 80% badanych Polaków telewizja stanowiła jedyną rozrywkę i jedyne źródło informacji o świecie. Odbiorniki telewizyjne posiadało 99% Polaków, a programy w kolorze oglądało 77% ludności. Bardzo też szybko nastąpiła monopolizacja kreatora kultury: 30% Polaków nie czytało żadnych książek, a na wsi regularnie prasę czytało jedynie 5% ludności. 70% Polaków, posiadających wykształcenie podstawowe lub średnie, nie rozumiało 70% słów języka polskiego[2]. Współcześnie młode pokolenie coraz częściej prowadzi własne, odrębne „życie elektroniczne”, korzystając z telewizora ustawionego we własnym pokoju. Czytanie, spotkania towarzyskie, muzykowanie, rozmowy oznaczają dla nich prawie obce pojęcia[3].

Z badań OBOP (styczeń 1999), przeprowadzonych wśród młodych Polaków, wynikało, że 61% ankietowanych uważało, że o zachowaniu i obyczajach młodzieży decyduje przede wszystkim telewizja, 55% przypisywało tę rolę rówieśnikom, 37% filmom video, 31% tygodnikom dla nastolatków. Tylko 44% respondentów uważało za wychowawcę rodzinę, 27% sądziło, że na wychowanie dzieci ma wpływ szkoła, a jedynie 14% uznawało, że takie oddziaływanie posiada Kościół[4].

Badania amerykańskie potwierdzają, że dzieci spędzają z mediami (telewizja, komputery, filmy, gry, wideo, muzyka) średnio 6,5 godz. dziennie. Przez 26% tego czasu korzystają naraz z więcej niż jednego urządzenia – 8,5 godz. obcowania z mediami zostaje „ściśnięte” do 6,5 godz. Telewizję oglądają średnio przez 4,5 godz., zaś czytają średnio 45 min. (w tym podręczniki szkolne). Dzieci, które mają telewizor we własnym pokoju, oglądają telewizję średnio 1,5 godz. dłużej niż dzieci, które nie mają telewizora w pokoju[5].

W dużej mierze przekazanie wychowania telewizji jest dziełem samych rodziców, w znacznej większości również uzależnionych od niej. Na pytanie: „Co robisz razem z rodzicami?”, 95% dzieci odpowiada bez wahania: „Oglądam telewizję”. Z sondaży sopockiej Pracowni Badań Społecznych wynika, że w 60% polskich rodzin telewizora nie wyłącza się nawet podczas wspólnych posiłków. Dla 75% dzieci w wieku przedszkolnym oglądanie telewizji jest jedynym zajęciem kulturotwórczym[6].

Badania przeprowadzone w innych krajach przynoszą podobne wyniki. Amerykańskie dziecko, według badań N. Postmanna, amerykańskiego socjologa, posiada pierwsze doświadczenia z medium telewizyjnym już w wieku 18 miesięcy. Do 20 roku życia przeciętny Amerykanin ogląda w sumie około 1 mln reklam, czyli 1 tys. na tydzień. Nadmierna konsumpcja telewizji ma odpowiednio duży wpływ na myślenie i postępowanie poszczególnych jednostek. Telewizja, ze swoją ambicją informowania, pouczania, wychowywania i wpływania na młodych ludzi, zakwestionowała tradycyjne środki przekazu wiedzy i obyczajów. Stała się tym samym konkurentem dla klasycznego systemu wychowania i nawet zmierza do jego zastąpienia[7].

W następstwie nieprawidłowego odbioru telewizji i z powodu jej wielorakiego wpływu może u odbiorcy zostać ukształtowana postawa konsumizmu medialnego. Jest ona podobna do postawy uzależnienia od telewizji i często jest też etapem wstępnym do niej. Polega na konsumpcyjnym traktowaniu przez człowieka wartości niematerialnych. Nie podlegają one ocenie moralnej, lecz – jak każdy towar – konsumpcyjnej[8].

I tak np. pokazywanie okrucieństw, przemocy i zbrodni okazało się dobrym wyborem producentów. Tematyka ta spotkała się z pozytywnym przyjęciem i zainteresowaniem widzów. Dlatego gwałtownie wzrastała w filmach ilość scen przemocy i gwałtu. W Stanach Zjednoczonych tygodniowo pokazuje się w telewizji 500 morderstw, co oznacza wzrost tego typu scen o ponad 90% w ciągu 20 lat – pomiędzy 1952 a 1972 r. Odpowiedzialni za ten stan rzeczy uzasadniają go zawsze prosto wskazując na zainteresowania odbiorców. Nie przewiduje się żadnych skutków tego typu obrazów, a występują one bardzo szybko i są coraz bardziej niebezpieczne[9]. Amerykańskie dziecko przed osiągnięciem wieku szkolnego spędza przed telewizorem średnio 5 tys. godzin, będąc w tym czasie świadkiem przeszło 8 tys. morderstw. Oszacowano, że dziecko ma okazję zobaczenia przed 15 rokiem życia od 13 do 32 tys. morderstw. To nie pociąga za sobą bólu ani wyrzutów sumienia, śmierć uważana jest za atrakcję, nie traktuje się jej jako ostateczności, bo zabici bohaterowie ożywają w tym i w kolejnych filmach, według uznania scenarzystów i reżyserów. Śmierć straciła swą grozę, stała się łatwa, relatywa, odwracalna, bezbolesna, widowiskowa[10]. Amerykańskie stacje telewizyjne (kablowe, naziemne, satelitarne) emitują rocznie 400 mld scen przemocy i gwałtów. Stężoną dawkę „teletoksyn” oferują widzom niespotykane wcześniej gatunki filmowe, jak: splattery, slashery, horrory, thrillery, snufy, porno, reality shows itd. Jak zauważyli członkowie Francuskiej Najwyższej Rady Audiowizualnej, w filmach amerykańskich przemoc z zasady nie jest sankcjonowana, przestępcy nie trafiają do więzień, a agresja przez nich stosowana znajduje swe racjonalne uzasadnienie, gdyż posługują się nią tzw. bohaterowie pozytywni. Analizy wykazują, że jedynie w 15,5% przypadków zabójcy filmowi przeżywali poczucie winy, a w pozostałych byli raczej zadowoleni ze swych czynów lub nie demonstrowali żadnych uczuć[11]. Ponad 3 tys. badań prowadzonych w czasie ostatnich 30 lat w Stanach Zjednoczonych udowodniło, że brutalne programy cieszą się popularnością i wywierają znaczący wpływ na umysły odbiorców, którzy postrzegają świat jako miejsce niebezpieczne, gdzie jedynym sposobem przeżycia jest atakowanie innych[12].

 

 

W 1992 r. francuski „Le Point” zestawił liczbę scen przemocy i gwałtów emitowanych w ciągu jednego tygodnia w programach telewizji francuskiej. Bilans był następujący: 670 zabójstw, 15 gwałtów, 848 bójek, 419 strzelań lub eksplozji, 14 porwań, 11 napadów na bank, 8 samobójstw, 32 wzięcia zakładników, 27 scen tortur, 18 narkomanów, 9 wyrzuceń przez okno, 13 prób uduszenia, 11 scen wojennych, 11 striptizów, 20 daleko posuniętych scen erotycznych[13]. Z badań przeprowadzonych w Polsce (październik 1997 r.) wynikało, że w najczęściej oglądanych programach ogólnopolskich (TV1, TV2, Polsat, TVN) jeden obraz przemocy przypadał średnio na 2,4 min. „Co 145 sekund ktoś kogoś bił, mordował, kopał. Albo przeklinał, obrażał, poniżał, albo złościł się. Albo widać było człowieka zabitego lub rannego”[14].

Niezwykle niebezpieczne wydaje się występowanie scen przemocy w filmach adresowanych do dzieci. Nawet powszechnie uznawane za niegroźne rysunkowe bajki Disneya zawierają kilka razy większą dawkę agresji niż filmy fabularne dla dorosłych – stwierdził zespół badawczy powołany przez „Gazetę Wyborczą”. Na porządku dziennym są wypowiedzi bohaterów w rodzaju: „Bardzo cię nienawidzę”, „Kocham zgliszcza i zniszczenie”, „Wyrwę ci serce”, „Jesteś beznadziejnym kretynem”, „Czego się gapisz, ośle”. Wyrywanie wnętrzności, picie alkoholu, ordynarne wyzwiska, obdzieranie ze skóry, zabójstwa, ćwiartowanie zwłok, molestowanie seksualne – to także sceny z kreskówek dla dzieci[15].

Przekaz telewizyjny znacznie wzmocniony jest poprzez ekran komputera. Wśród propozycji dla dzieci popularnością cieszą się gry komputerowe różnego rodzaju. Stopniowo dołączano do nich realistyczne obrazy i sekwencje wideo oraz muzykę i efekty dźwiękowe[16]. Wiele gier komputerowych powszechnego użytku zawiera treści magiczne, niejednokrotnie np. z elementami symboliki satanistycznej. Istota gier RPG (Role Playing Game) polega na odgrywaniu wymyślonych ról w nierzeczywistym świecie stworzonym przez wyobraźnię graczy. Gry te symulują w tak wysokim stopniu realność, że odnotowano akty samobójstw i morderstw powodowanych faktem nieumiejętności rozdzielenia rzeczywistości świata od fikcji toczącej się gry[17].

W pismach dla młodych graczy komputerowych można ponadto przeczytać kontrowersyjne wypowiedzi ich redaktorów i komentatorów. W dyskusji nad sensem „zabawiania się” okrutnymi scenami przemocy i gwałtu, redaktorzy pisma „Gambler” w artykule o wymownym tytule Rzeźnia w twoim domu używali m.in. następujących sformułowań: „Nie uważam, żeby cenzurowanie gier miało jakiś większy sens. [...] Wycinanie z gry sprite’ów z urwanymi głowami i zmienianie palety barw ekranu w celu odbarwienia krwi jest takim samym chowaniem głowy w piasek, jak unikanie nauczania w szkołach o stosunkach męsko-damskich. [...] Czy nam się to podoba, czy nie, przemoc jest stałym elementem naszego życia”[18]. W obrębie gier komputerowych pojawiły się także gry i rozrywki pornograficzne (zestawy obrazów, puzzle do układania, gry erotyczne, cyberseks)[19].

Media w istocie tworzą świat pararelny do tradycyjnego. Są coraz bardziej poddane presji sieci (internet) i równocześnie powstają dzięki niej. A. i M. Kroker nazywają go „światem delirycznym”: „W epoce modernistycznej byliśmy specjalistami uwięzionymi w prywatnych tożsamościach. W epoce hipermoderny tożsamość staje się publiczna. Jest częścią Sieci – omotana i zagnieżdżona cyfrowo. Dziś hiperrealne i hipermedialne ciało przemieszcza się w sposób, który przewidział McLuhan: jest lżejsze niż astronauta i porusza się z zawrotną szybkością”[20].

Ta zawrotna szybkość – wbrew optymistycznym opiniom i zachętom ze strony informatyków – nie zawsze sprzyja rozwojowi człowieka, jego refleksji i mądrości prowadzącej do zadowolenia i poczucia dobrej samorealizacji.

Skutki ekranowego wychowania

W eseju amerykańskiego psychologa J. Condry’ego pod znamiennym tytułem Złodziejka czasu, niewierna służebnica, zamieszczonym w 1993 r. na łamach czasopisma „American’s Childhood”, zostały sformułowane wnioski z szeregu badań nad wpływem telewizji na współczesną młodzież. Do istotnych autor zaliczył:

1) „kradzież czasu” – przeciętne dziecko amerykańskie spędza przed telewizorem lub komputerem 40 godz. tygodniowo, zaś z kolegami lub rodziną tylko 32 godz. w tygodniu;

2) zmiana typu percepcji – już w 6 roku życia 90% amerykańskich dzieci ma nawyk oglądania telewizji, przeważnie są to filmy animowane, w których określone efekty dźwiękowe pomagają utrzymać uwagę; z czasem te same dzieci nie są w stanie skupić dłużej swojej uwagi na przekazie pozbawionym efektów dźwiękowych i szybkich cięć montażowych, co rodzi trudności z koncentracją przy lekturze i niezdolność do długofalowego wysiłku umysłowego związanego np. z nauką szkolną;

3) rozdwojenie systemu wartości – ocena moralna zależy głównie od tego, kto ów czyn popełnia – jeśli zabójstwa czy kradzieży dokonuje bohater, z którym widz sympatyzuje, wówczas postępowanie jest w pełni akceptowane, podobnie reagują również dorośli, potem doświadczenia ekranowe przenoszone są na życie i tutaj stosowane jest takie samo wartościowanie zachowań;

4) stworzenie niekorzystnego kontekstu dla działań wychowawczych, np. kampanie antynarkotykowe poniosły klęskę z powodu kontekstu ich umieszczania: w ciągu 36 godz. oglądania telewizji widz natknął się na 149 przesłań odnoszących się do narkotyków, z których 121 (81,2%) było pozytywnych, a tylko 22 (14,8%) negatywne; na jeden obraz telewizyjny walczących z narkotykami, przypadało sześć  aprobujących, np. w filmach, w wywiadach z szefami narkotykowych mafii itp.;

5) osłabienie metabolizmu – telewizja reklamami różnych, ładnie opakowanych produktów spożywczych zachęca do konsumpcji i pośrednio powoduje większą pasywność fizyczną, w konsekwencji np. otyłość i choroby, których jest ona przyczyną. Obecnie 16% Amerykanów pomiędzy 6 a 19 rokiem życia ma nadwagę[21].

 

 

Wszystkie badania nad efektem oglądania telewizji i analizy ich wyników potwierdzają tezę, że należy ona do tzw. „gorących środków przekazu” (termin McLuhana), czyli takich, które dostarczają informacji o „wysokim stopniu określenia”, angażując silnie jeden zmysł odbiorcy. „Gorący środek przekazu” przekazuje bardzo dużo z tego, co może być przekazane, nie zmusza odbiorcy do angażowania innych zmysłów i dyspozycji, ani do koncentracji uwagi i pracy inteligencji. Środek „zimny” przeciwnie – dostarcza względnie mało danych i przez to może wywołać u odbiorcy wysiłek uzupełnienia we własnym zakresie brakujących elementów. Przez to nie przynosi szybko skutków tak wyraźnych jak przekaz „gorący”, działa więc wolniej, bardziej w głąb psychiki i ma trwalsze skutki, wyraźniej przekształcając ludzką osobowość[22]. I choć wydaje się przy tym zestawieniu, że „przekaz gorący” jest powierzchniowy i nietrwały, to jednak należy zauważyć, że częstotliwość korzystania z niego może przynosić zmiany trwałe i głębokie.

Psychologia społeczna z niepokojem odnotowuje pojawienie się nowego zjawiska w grupie uzależnień, zwanego syndromem IAD (Internet Addiction Disorder) oraz współwystępującą z nim zazwyczaj tzw. „padaczkę ekranową”. Twierdzi się, że oglądanie telewizji może prowadzić do podobnego uzależnienia jak alkohol czy nikotyna. Owemu „uzależnieniu od monitora” ulega zazwyczaj około 20% użytkowników sieci, niezależnie od szerokości geograficznej, zamożności odbiorców, religii czy warunków życia. Syndrom IAD, po raz pierwszy zdefiniowany przez American Psychiatric Association – I. Goldberg i Instytut Psychofarmakologii w Nowym Jorku, charakteryzuje się wewnętrznym przymusem „bycia w sieci”. Ilość godzin spędzonych przed monitorem przekracza wówczas niekiedy 60 tygodniowo (może dojść nawet do około 120!)[23].

Do objawów telemanii należą m.in.: korzystanie z telewizji jako środka uspokajającego, oglądanie programów bez selekcji, niezdolność do ograniczenia czasu dla telewizji, odczuwanie relaksu podczas oglądania, a po zakończeniu emisji gorsze samopoczucie niż przed włączeniem telewizora. Wśród licznych symptomów uzależnienia wymienia się ponadto: przeznaczanie na odbiór konkretnego medium nadmiernej ilości czasu, kosztem podstawowych obowiązków, powstanie nowej mentalności „telewizyjnej” (poglądy, swoisty sposób myślenia, wzorce, nawyki myślowe, kształt umysłowości) odpowiadającej danemu medium, zmianę odbiorcy w automatycznego adoratora, a nawet fanatyka telewizji, który dziwi się, że nie wszyscy podzielają jego przyjazne uczucia do niej, a swój zachwyt wyraża werbalnie nazywając ją „własną”, „najlepszą”, „niezastąpioną”, przeżywa trudności z rozstaniem się z ukochanym medium, obcuje z nią nawet wtedy, gdy jest na urlopie na łonie przyrody. Inne to: stępienie wrażliwości na ludzką krzywdę i nieszczęście, łatwe uleganie treściom propagandowym i działaniom manipulatorskim upowszechnianym przez telewizję, brak krytycyzmu w stosunku do telewizji, a nawet wręcz infantylny sposób odbioru, odwrócenie uwagi jednostki obcującej jedynie z ułatwioną kulturą telewizyjną od kultury wysokiej, brak odczuwania potrzeby regularnych kontaktów z teatrem, operą, muzeum, sztuką itp.[24]

W zastraszającym tempie zmniejsza się samorzutna aktywność kulturalna młodego pokolenia, jak też żywy kontakt młodzieży z dziełami sztuki. Multimedia zamieniają uczestnika kultury masowej w przedmiot biernego oddziaływania[25].  Ludzie oglądający w nadmiarze telewizję nie są wolni. Są przywiązani do aktualnej chwili i w dłuższej perspektywie będą zaniedbywać relacje i kontakty międzyludzkie, wyobcowując się ze wspólnoty, skazując ostatecznie na samotność. Telewizja przywiązuje widza do siebie i przeszkadza mu w komunikacji z innymi. Proces ten przebiega bardzo wolno i jest prawie niedostrzegalny w swych mało znaczących różnych etapach. Rodzice powoli zaczynają więcej czasu poświęcać telewizji niż własnym dzieciom, a dzieci odnoszą się nawzajem do siebie biernie, rzadziej się bawią razem, mają mniej twórcze zainteresowania i przy najmniejszych trudnościach porzucają zabawę. Tak więc nie samo oglądanie telewizji jest problemem, lecz fakt poświęcania jej całego wolnego czasu, który można przeznaczyć na twórcze obcowanie z najbliższymi ludźmi, rozwijanie zainteresowań, poszerzenie wiedzy, kształcenie umiejętności[26].

Najbardziej niebezpiecznym skutkiem „uzależnienia ekranowego” jest pozostawanie jednostki w „sieci” licznych powiązań, pozornych i iluzorycznych „bliskości” z postaciami filmów i programów telewizyjnych. D. Horton i R. R. Wohl wprowadzili w 1956 r. do literatury socjologiocznej pojęcie interakcji paraspołecznej. Pojmują ją jako związek przyjaźni i zażyłości (intimacy) pomiędzy widzem a wizerunkiem osoby pojawiającej się w telewizji. Ten ekranowy wizerunek określają oni mianem „persony” – w sensie używanym przez C. G. Junga – maski, fasady, zewnętrznej części osobowości jednostki służącej jej do kontaktowania się z otoczeniem społecznym[27].

Rozwój interakcji paraspołecznych wyobcowuje jednostkę ze społeczności, w której ona żyje. Pojawiło się nawet nowe zjawisko, które w psychiatrii określa się jako zaburzenie osobowości typu borderline, czyli głębokie zaburzenie własnej tożsamości, które objawia się niepewnością celów, do których się dąży, wyznawanych wartości, nieumiejętnością określenia własnych preferencji, wyborów, trwałych sądów i przekonań. Do jej symptomów należy ponadto: nietolerowanie samotności (każdy epizod samotności wywołuje silne kryzysy emocjonalne), powracające i trudne do opanowania poczucie wewnętrznej pustki lub nudy, któremu towarzyszą stany depresyjne, nieumiejętność nawiązywania i rozwijania trwałych relacji międzyludzkich (przyjaźń, miłość), które są przeważnie bardzo intensywne, lecz krótkotrwałe, dokonywanie samouszkodzeń, przyjmowanie substancji psychoaktywnych, podejmowanie prób samobójczych, słaba kontrola własnej impulsywności; częste przeżywanie uczuć złości i wrogości wobec innych[28].

 

 

Uwzględniając wychowawczy wpływ telewizji i innych środków masowego przekazu, doniosłego znaczenia nabierają treści i idee, ukazujące się na ekranach telewizorów w domach. Świat tam kreowany, niestety, niewiele ma wspólnego ze światem rzeczywistym; telewizja lansuje bowiem świat ekskluzywny, ładny, wygodny, pełen różnych dobrych doznań i emocji. Jest to świat idealny, który nigdzie nie istnieje. Świat rzeczywisty – w kontekście telewizyjnego obrazu – jest nudny, szary i zbyt trudny. Stając przed wyborem człowiek młody wybiera ucieczkę od rzeczywistości ku kolorowemu kłamstwu. Podobnie dezinformująco działa prezentowanie świata w krzywym zwierciadle – kreowanie fałszywej rzeczywistości poprzez wyolbrzymianie patologii społecznych, nadmierne eksponowanie scen gwałtu, przemocy i seksualizmu, przy równoczesnym braku gruntownej analizy sytuacji społecznej i przekonujących przykładów zapobiegania zjawiskom negatywnym. Telewizja pełni w tych wypadkach funkcję dezinformacyjną, zniekształcając odbiór świata[29]. Z telewizją wiąże się też nieskoordynowany, chaotyczny przepływ informacji. Wykorzystanie elektronicznych technologii do społecznego przekazu przyczyniło się do osłabienia tradycyjnych mechanizmów weryfikacji informacji, nie tworząc przy tym nowych. W miarę zagęszczania źródeł przekazu odbiorcy zdobywają coraz więcej informacji, a więc mogą szerzej i pełniej zapoznawać się z odmiennymi kulturami, poglądami i postawami. Zwielokrotnienie źródeł informacji prowadzi jednak także do zakwestionowania własnych, dotychczas oczywistych poglądów i przeświadczeń. W przypadku dziecka, które nie ma wystarczających podstaw i możliwości krytycznego ugruntowania własnego obrazu świata, prowadzić to może do ideowego chaosu. Wyraża się on m.in. ucieczką w świat biernych doznań, barwnych miraży, marzeń, które mogą nadać wypaczony kierunek rozwojowi, dążeniom i celom dziecka[30].

Wraz z elektronicznymi przekaźnikami pojawiła się trudność w kształtowaniu procesu identyfikacji jednostek, związana z nadmierną ilością kontaktów i obrazów, które mogą być wzorem do naśladowania. Brak telewizji dawał dziecku okazję do zetknięcia się z zaledwie niewielką ilością obcych ludzi, reprezentującą rozmaite dziedziny życia, a nawet różne narodowości. W rezultacie spotykano niewiele osób, które można było naśladować lub na których chciano się wzorować. Ułatwiało to przekaz tradycyjnych wzorów kultury i zachowania[31].

W badaniu wpływu mass mediów na odbiorcę (zwłaszcza podświadomego) dużą rolę odgrywa mechanizm psychiczny nazywany „zespołem identyfikacji-projekcji”, znaczący zwłaszcza w odbiorze mediów audiowizualnych. Identyfikacja jest tym mechanizmem psychicznym, który oznacza funkcjonowanie schematów przystosowawczych, prowadzących do sytuacji, w jakiej cudze właściwości zachowania i reagowania jednostka przejmuje jako własne. Szczególnie skuteczna jest identyfikacja narcystyczna, czyli polegająca na tym, iż ktoś utożsamia się z tymi cechami drugiego człowieka (osoby znanej), których sam nie posiada. Projekcja polega na przypisywaniu innym osobom cech, ocen i tendencji, jakie dana jednostka powinna odnosić do siebie. W następstwie zmiany podmiotu (zamiast „ja kłamię” mówi się wówczas „oni wszyscy kłamią!”) jednostka doznaje uczucia zmniejszenia lęku i zwiększenia pewności siebie, a także ucieka przed poczuciem winy[32].

Przekaz telewizyjny, a zwłaszcza filmowy, może oddziaływać jak pewnego rodzaju hipnoza, jest jakby niepełnym snem. Widz odrywa się wówczas od otaczającej go rzeczywistości, a przyswaja bodźce filmowe, czyniąc je częścią własnych przeżyć. Różnica między snem prawdziwym a hipnotycznym polega na tym, iż w śnie prawdziwym napięcie uwagi jest zniesione, a w hipnozie wzmożone, jednak krytycyzm ulega zawieszeniu w stosunku do udzielanej sugestii. W podobny sposób oddziaływuje film, który: uruchamia intelekt na odpowiednie bodźce, działa na emocje, powtarza pewne treści, a także niemal hipnotycznie unieruchamia i skupia uwagę na ekranie[33]. O niemal hipnotycznym wpływie telewizji mówią dramatyczne i trudne do wytłumaczenia przypadki związane z jej odbiorem. 16 XII 1997 r. w japońskiej „dobranocce” nastąpiła emisja psychoaktywnych bodźców, co spowodowało ponad 700 przypadków hospitalizacji dzieci z objawami epilepsji o podobnym obrazie i nasileniu. Dzieci zaczęły się dziwnie zachowywać, kiedy na ekranie telewizora pojawił się jeden z bohaterów kreskówki – Picachu („Pokemon”). Wystarczyło pięć sekund czerwonego błysku jego oczu, by pierwsze trzylatki zaczęły spadać z foteli. Do szpitala z objawami epilepsji trafił również 58-letni dziadek jednego z dzieci, który oglądał dobranockę z wnuczkiem[34]. Siła sugestii treści przekazywanych przez telewizję jest związana m.in. z wiekiem odbiorcy. Dziecko 7–9-letnie przyjmuje treści filmu raczej jako absolutną prawdę, a swoje przeżycia filmowe odtwarza w zabawach i rysunkach. Starsze (10–12 lat) zaczynają szukać wzorów dla swej formującej się osobowości: utożsamiają się z bohaterem, przejmują jako swoje motywy jego postępowania. W dalszych latach wzrasta zdolność do syntezy wydarzeń, ale także emocjonalność przeżywania. O pełnej aktywności odbioru filmu można mówić dopiero w wieku 16–18 lat[35].

Pokolenie medialne, zwane „Generacją X” jako pierwsze zaangażowane w symbiotyczny związek z mediami, wyróżnia ufność w potęgę świata obrazowego i odpowiednia nieufność do słowa pisanego i drukowanego w książkach. Świat jest do pokazania, do zabawy, do zmieniania, a nie do „bezproduktywnej kontemplacji”[36]Homo medium to nowy typ człowieka, myślącego wyobrażeniami zmysłowymi, rozproszonego i przewrażliwionego, którego namiętności łączą się z emocjonalnymi obrazami. Nie potrafi on skupić się na lekturze, ani na modlitwie. Podświadomie dąży do zmiany wrażeń, tracąc często kontrolę nad sferą sensoryczną[37].

Homo videns (człowiek patrzący), który nie dochodzi do prawdy, ale odbiera tylko obrazy, wypiera homo sapiens (człowieka myślącego), który potrafi dekodować znaki, tworzyć abstrakcyjne pojęcia, sięgać ontologicznego i etycznego sedna sprawy. Intelekt, umożliwiający obiektywne poznanie prawdy i dobra, ustępuje miejsca inteligencji mediatycznej, skupiającej się na tym, co przedstawiają zmysły, czyli na przedmiocie świata fenomenicznego[38].

 

 

Wpływ włączonych ekranów na zdrowie użytkowników nie jest do końca wyjaśniony. Wiele dolegliwości i schorzeń wiąże się z wielogodzinnym przebywaniem przed monitorem. Należą do nich:

1) zawroty głowy, spowodowane przeciążeniem oczu, nieergonomicznym stanowiskiem pracy, częstym korzystaniem z okularów VR;

2) bóle głowy – skutek promieniowania elektromagnetycznego, przemęczenia oczu, złej pozycji podczas pracy;

3) syndrom Sicca – przemęczenie oczu;

4) zaburzenie widzenia;

5) podrażnienie błony śluzowej – reakcje na wysokie stężenie ozonu w powietrzu, wywołane m.in. przez drukarki laserowe;

6) zespół cieśni nadgarstka – następstwo nieprawidłowego ułożenia rąk podczas korzystania z klawiatury;

7) Repetive Strain-Injury System (RSI) – zespół urazów wywołanych jednostronnym, chronicznym przeciążeniem kończyn górnych na odcinku dłoń – bark;

8) dolegliwości kręgosłupa i pleców;

9) impotencja – przyczyny są niejasne, prawdopodobnie elektrostres;

10) zaburzenia krążenia – w kończynach dolnych i górnych;

11) usztywnienie mięśni na skutek przyjmowania niewłaściwej pozycji podczas pracy i złego ustawienia monitora komputera;

12) podrażnienie skóry – wywołane bombardowaniem skóry przez dodatnio naładowane cząsteczki kurzu odpychane przez monitor[39].

W telewizji, jak i w internecie, oprócz informacji potrzebnych i interesujących, pojawiają się także wypowiedzi kontrowersyjne, bulwersujące i kłamliwe oraz będące instruktażem szeroko rozumianego działania antyspołecznego. Należą do nich np. wypowiedzi neonazistowskie, pornograficzne, ogłoszenia o usługach prostytutek obojga płci, instruktaże wyrobu bomb, wskazówki jak wykoleić pociąg przy pomocy narzędzi znajdujących się w każdym domu, zachęcanie do udziału w grupach satanistycznych, negowanie istnienia w historii komór gazowych, propagowanie zasad „czystości rasowej”, pochwała nekrofilii, czarnych mszy i kanibalizmu, zbiory fotografii przedstawiających ofiary chorób, deformacji, morderstw, samobójstw, wojen. Obok kącika miłośników poezji ukazują się ogłoszenia satanistów, obok Czerwonego Krzyża – Hesbollah lub mafia rosyjska, a obok filatelistów – pedofile[40]. Działalność takich grup może być niezwykle niebezpieczna. W Niemczech policja zarejestrowała przypadki morderstw, do których doszło przez sugestie zamieszczone na stronie internetowej „Kościoła Szatana”. Można było na nich znaleźć np. informacje, jak usunąć zwłoki dzieci zamordowanych w celach rytualnych i szczegółowy instruktaż składania ofiar z ludzi i zwierząt[41]. Przy bardzo wielu zaletach przekazu telewizyjnego i internetu nie można zapominać o zagrożeniach, które się z nimi wiążą. Tylko wtedy też wychowawca zatroskany o dziecko może podjąć wysiłki, by zminimalizować negatywne skutki tego kontaktu.

Ekran wstępem do życia

Telewizja zaspokaja dwojakiego rodzaju potrzeby widza: potrzebę ucieczki od życia codziennego w świat fantazji oraz potrzebę orientacji w zdarzeniach i problemach świata realnego. W świat fantazji uciekają osoby, które pozostają w konflikcie z otoczeniem, nie posiadają bliskich sobie przyjaciół, są samotne. Nie mogąc znaleźć satysfakcji w relacjach międzyludzkich, uciekają od przygniatających je problemów w świat fantazji, czyli do przeżyć zastępczych, jakich dostarczają im środki audiowizualne. Za szkodliwe czynniki pojawiające się wówczas należy uznać: rozbudzenie wyobraźni w dziedzinach szkodliwych dla psychiki (przemoc, wybujały erotyzm), świat realny wydaje się mniej ciekawy od fikcji widowiskowej i stąd mniej wartościowy, informacje mogą być ilościowo i jakościowo niedostosowane do odbiorcy, ich ogrom budzi zniechęcenie, a zbyt niski poziom rozleniwia i obniża sprawność umysłową odbiorcy[42]. Proces dezinformacji jest szczególnie niebezpieczny dla dzieci, które powoli budują granicę między realnością a imaginacją, dopiero uczą się odróżniać rzeczywistość od fikcji. Telewizja znacznie utrudnia tę naukę, zniekształcając u dziecka percepcję realności. Dziecko napotyka naturalną trudność w rozróżnianiu teraźniejszości i przeszłości, fikcji i rzeczywistości, reagując na jedno i drugie z podobną wrażliwością i uwagą[43].

Wyjątkowym zagrożeniem dla dziecka jest poddanie się uzależnieniu ekranowemu. Aby uchronić się przed nim, niezmiernie ważne jest pozostawanie w przekonaniu, iż telewizja nie jest po to, by uzupełniać braki czegoś lub kogoś. Telewizja nie daje kultury, chociaż pomaga ją posiąść, nie daje mądrości, chociaż może do niej przybliżyć. Odpowiedzialny krytycyzm wobec jej propozycji, umiejętny dobór programów i właściwe korzystanie z nich mogą przynieść wiele dobra. Telewizja może wzbogacić życie społeczne, ubogacić kontakty w rodzinie i w środowisku, umacniać solidarność. Należy przy tym pamiętać, że nie może zastąpić osobistych refleksji, uczuć, kontaktów z innymi. Mając zdolność kształtowania gustów, emocji, systemu wartości, postaw – świadomie używana jako środek społecznego przekazu – może budować życie jednostek i społeczeństwa. Odbierana bezkrytycznie szybko zniewala, może burzyć niezauważalnie porządek życia jednostki, a w konsekwencji wszelkie układy, w które owa jednostka wchodzi, np. emocjonalne, rodzinne, społeczne itp., kreując świat sztuczny, daleki od życia prawdziwego[44].

 

 

Bardzo ważnym elementem profilaktyki jest postulat selekcji przyjmowanych treści. Mało jest użytkowników telewizji czy programów komputerowych, którzy dokonują selekcji. Zwłaszcza niebezpieczne jest to w przypadku dzieci i młodzieży. Dlatego rodzice i wychowawcy powinni podjąć wyzwanie zrozumienia i poznania treści, dostępnych podopiecznym, prowadzić z młodymi rozmowy na te tematy i kontrolować czas i sposób użytkowania komputera[45]. Szczególnie ważne jest, aby przypominać o możliwych nadużyciach prawnych, np. komputera do stworzenia sytuacji komputerowego mobbingu czy nękania za pomocą internetu – są to działania przestępcze, przed którymi chroni prawo[46].

Szczególnie niebezpieczne jest wykorzystywanie naiwności odbiorcy przy kształtowaniu jego postaw konsumpcyjnych. Dziecko jest pożądanym przez wielu klientem – w Polsce jest to grupa ponad 5 mln konsumentów. Stąd ogromne zainteresowanie mediami ze strony przedsiębiorców i marketingu. Rodzice często zbyt łatwo poddają swój zdrowy rozsądek wszelkiego rodzaju manipulatorom z grupy różnego typu marketingowców[47].

Nieuczciwą reklamą, w rozumieniu wielu badaczy, jest wykorzystanie techniki bezpośredniego odwoływania się do uczuć i emocji odbiorców. Po raz pierwszy na ten temat wypowiedział się laureat Nagrody Nobla, K. Lorentz. Odkrył on tzw. „fenomen dziecięcości” w zachowaniach międzyludzkich. Polega on na wyzwalaniu instynktownych zachowań chroniących małe istoty przed zniszczeniem przez osobniki dorosłe. Wywołuje w człowieku uczucie tzw. „rozckliwienia” i powoduje automatycznie pozytywne nastawienie do danej jednostki. Dlatego też w reklamach odżywek, pieluszek jednorazowych dla dzieci na widza patrzą niewinne oczy niemowląt[48].

Bardzo łatwo manipulować emocjami dzieci i młodzieży, które cechuje bezkrytycyzm, łatwowierność, nieumiejętność wartościowania i realnej oceny nadawanych przekazów. Młody konsument przywiązuje się silnie do kupowania, a gdy dorasta, nie może żyć bez zakupów. Dziecko pragnie być jak gwiazdor, a do tego potrzebuje ciągłej wymiany garderoby: dziesięciolatek ceni i rozpoznaje już ponad 300 marek, które oznaczają jego ulubione towary. Do podstawowych zagrożeń związanych z taką reklamą trzeba zaliczyć: niebezpieczne sugerowanie dzieciom, że należy im się określony towar i powinny się o niego ubiegać, możliwość „podkopywania” autorytetu rodziców, jeśli reklama sprawia wrażenie, że najbardziej troszczą się o swoje dzieci, gdy kupują im reklamowane produkty, zapominanie, że dzieci traktują reklamę dosłownie, dlatego produkty dla nich reklamowane powinny być prezentowane bardzo realistycznie[49]. Reklama potrafi sięgać po bardzo silne i kontrowersyjne czynniki emocjonalne. W części reklam posłużono się zdjęciami dzieci niedorozwiniętych, czy też kalekich. Umieszczone na reklamach produktów firm, wspierających np. walkę z AIDS, przyczyniły się do wydatnego wzrostu sprzedaży tychże produktów, w wielu krajach świata zabroniono jednak korzystania z tego typu „chwytów reklamowych”[50].

Zabawa jest dla małego dziecka tym, czym praca dla człowieka dorosłego, albo nauka dla dziecka w wieku szkolnym. Zabawa powinna więc być twórcza, pobudzać wyobraźnię i umysł dziecka, przygotowywać do spotkania ze światem dorosłych. Zabawa, a także zabawki, powinny być bezpieczne, odpowiednie do wieku dziecka, a także wspomagać jego prawidłowy rozwój intelektualny, fizyczny czy artystyczny. Estetyzm i naiwność zabaw proponowanych przez telewizję najczęściej sprowadza się do rozbudzenia w dziecku nawyku ponownego sięgania po media, niż szukania jego dobra[51].

Wśród postulatów wychowawczych, adresowanych do rodziców chcących uchronić swoje dzieci przed szkodliwym wpływem programów telewizyjnych czy gier komputerowych, wymienia się najczęściej: konieczność wiedzy rodziców na temat programów i gier, ich treści i formy; ustalenie jasnych zasad z jakich gier i programów dzieci mogą korzystać – dziecko powinno korzystać z nich tylko wówczas, gdy rodzice są obecni w domu; rodzice powinni bezwzględnie ograniczyć czas spędzony przy ekranie telewizji czy komputera dzieciom szkolnym do 1–2 godz. (przed ukończeniem 2 roku życia dzieci nie powinny oglądać telewizji czy włączonego ekranu komputera; dzieci przedszkolne – nie dłużej niż pół godziny dziennie); stosować konsekwentnie zasadę: najpierw obowiązki, potem telewizja czy komputer; częściej zapraszać koleżanki i kolegów dziecka do domu, uczyć je różnych form spędzania czasu wolnego oraz więcej czasu spędzać razem z dzieckiem[52].

Spotkanie z ekranem telewizora czy komputera jest całkowicie apersonalne: uczestniczy w nim wyłącznie człowiek i maszyna, a obecność drugiego człowieka staje się zbędna, przy czym komputer ulega personifikacji i zachowuje się niemal jak człowiek. Pośród innych rodzajów mediów tylko komputer umożliwia powstanie relacji interakcyjnych – osoba obsługująca komputer pozostaje cały czas aktywnym partnerem komputera – w przypadku telewizji ta interaktywność jest znacznie mniejsza. Dodatkowo dalszy rozwój komputerów zmierza do porozumiewania się z nimi za pomocą mowy ludzkiej, a nie – jak dotychczas – klawiatury[53]. Medialny świat dziecka, w sposób niedostrzegalny dla opiekunów czy rodziców, zastępuje dziecku kontakt z nimi, staje się alternatywnym domem, budując wokół niego trudno przenikliwy mur obcości wobec własnego otoczenia. Rodzi w ten sposób świat tragicznej samotności. Dziecko medialne jest bowiem przede wszystkim samotne – w czas kryzysu i poszukiwania bliskości z innymi milknie i staje się wyłączonym, obojętnym świadkiem tragicznych poszukiwań młodego człowieka.

ks. Andrzej Zwoliński - profesor dr hab., kierownik Katedry Katolickiej Nauki Społecznej na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, dyrektor Wydawnictwa Naukowego UP, ceniony rekolekcjonista, autor m.in.: Państwo a Europa (2001), Etyka bogacenia (2002), Słowo w relacjach społecznych (2003), Wojna. Wybrane zagadnienia (2003), Obraz w relacjach społecznych (2004), Duchy Afryki (2008), Encyklopedia końca świata (2009).

 


[1] Zob. F. Adamski, Siła, zakres i skutki oddziaływania środków masowego przekazu, w: Kościół a kultura masowa, oprac. F. Adamski, Kraków 1984, s. 69–71.
[2] Zob. M. Łuczak, W co się bawić, „Wprost” (1993) nr 7, s. 42–43.
[3] Por. P. Hahne, Siła manipulacji. Dziś toczy się walka o naszą wolność jutro, przekł. A. Niemyska, Warszawa 1997, s. 20–23.
[4] Zob. A. Filas, Teleedukacja, „Wprost” (1999) nr 3, s. 34–35.
[5] Zob. M. Meeker, Ojcowie, córki i ich problemy, „Fronda” (2010) nr 56, s. 41.
[6] Zob. tamże, s. 35. Por. sondaż OBOP na temat: Opinie o wpływie telewizji i innych instytucji na młodzież, Warszawa kwiecień 1998.
[7] Por. J. Szafraniec, Dzieci – teletoksyny i syndrom moral insanity, „Cywilizacja” (2006) nr 18, s. 105–111; M. K. Kominek, Bohater w kulturze europejskiej, tamże, s. 164–172.
[8] Zob. T. Zasępa, Wolność... przed telewizorem?, „Przegląd Uniwersytecki” (1997) nr 4, s. 19–20; D. Zalewski, Kościół czy hipermarket?, „Nasz Dziennik” 24–26 XII 1999.
[9] Zob. J. Pyżalski, Agresja elektroniczna dzieci i młodzież – różne wymiary zjawiska, „Dziecko Krzywdzone” (2009) nr 1, s. 12–26; M. Walrave, W. Heirman, Skutki cyberbullying – oskarżenie czy obrona technologii?, tamże, s. 27–46.
[10] Zob. tamże.
[11] J. Szafraniec, Wyluzowane media – wyluzowane dzieci –  wyluzowany świat, „Niedziela” (1997) nr 42, s. 10.
[12] J. Connel, TV – Televised Violence?, „Ann Arbor News” 20 VI 1993, s. 1. Por. R. Martin, Kościół katolicki przy końcu wieku, przekł. M. Kantor, Z. Łaszczyńska, Wrocław–Kraków 1996, s. 15–32.
[13] Zob. K. Czuba, Media i władza, Warszawa 1995, s. 83.
[14] M. Braun-Gałkowska, Wpływ telewizyjnych obrazów przemocy na psychikę dzieci, w: Dzieci i telewizja. Próba oceny oddziaływania, Warszawa 1995, s. 23.
[15] M. Klimkowski, Bajki Hitchcocka, „Wprost” (2001) nr 3, s. 61. Por. K. Śmiałkowski, Disney w odrocie, „Newsweek” (2002) nr 5, s. 96–99.
[16] Zob. H. Noga, Antywychowawcze aspekty gier komputerowych, „Paedagogia Christiana” (1999) nr 3, s. 129–140. Por. A. Brouwer, Dżojstik pod cenzurą, „Forum” (2008) nr 24, s. 30–33.
[17] Zob. M. Gajewski, Niebezpieczne gry komputerowe, „Wychowawca” (2002) nr 1, s. 16–17. Por. I. R. Berson, Cyberofiary: psychospołeczne konsekwencje wykorzystywania młodzieży za pośrednictwem Internetu, „Dziecko Krzywdzone” (2003) nr 2, s. 72–83; T. Kasprzak, Bezpieczna sieć – o profilaktyce zagrożeń dzieci w Internecie, tamże, s. 92–102.
[18] McSon, Rzeźnia w twoim domu, „Gambler” (1994) nr 8, s. 51–55.
[19] Zob. J. A. Kłys, Komputer i wychowanie, Szczecin 1995, s. 11–14; por. S. Łukasz, Magia gier komputerowych, Warszawa 1998; T. Zyss, J. Boroń, Świat gier komputerowych – nowe medium rozrywkowe i nowe zagrożenia, „Psychiatria Polska” (1996) nr 2, s. 255–266; P. Robinson, N. Tamosaitis, P. Spear, V. Soper, Cyberseks, Warszawa 1995.
[20] A i M. Kroker, Media Delirium, w: Digital Delirium, red. A i M. Kroker, Montreal 1997, s. 14.
[21] Zob. M. Konopko, Czy Karl Popper był wrogiem „społeczeństwa otwartego”?, „Fronda” (2001) nr 25–26, s. 90–96. Por. M. Stańczykowski, Ofiary fast foodów, „Dziś. Przegląd Społeczny” (2006) nr 1, s. 149–152; J. Nagórny, Dziecko wśród mediów, Częstochowa 2004.
[22] Zob. A. Wielowieyski, Przed trzecim przyspieszeniem. Szkice do zagadnień rozwoju społecznego, Warszawa 1968, s. 258–263. Por. D. Buckingham, Nowe media – nowe postacie dzieciństwa? Zmieniające się środowisko kulturowe dzieci w erze technologii cyfrowej, w: Wprowadzenie do badań nad dzieciństwem, przekł. M. Kościelniak, oprac. M. J. Kehily, Kraków 2008, s. 151–169.
[23] Zob. D. Zarębska-Piotrowska, Wokół problemu sekt, w: Człowiek a sekty. Nadużycia wobec praw i wolności człowieka, pod red. S. L. Stadniczeńko, J. Urbana, Opole 1998, s. 32–35.
[24] Por. W. Godzic, Oglądanie i inne przyjemności kultury popularnej, Kraków 1996.
[25] Pełnomocnik Rządu do Spraw Rodziny, Raport o sytuacji polskich rodzin, Warszawa lipiec 1998, [mszp.], s. 165–169. Por. Jan Paweł II, Orędzie na Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu, 1 V 1980.
[26] Zob. S. van Calster, Czy telewizja izoluje człowieka? Konsumpcja zamiast komunikacji, „Communio” 15 (1995) nr 6, s. 44–49.
[27] D. Horton, R. R. Wohl, Mass communication and para-social interaction: Observations on intimacy at a distance, „Psychiatry” (1956) nr 19, s. 215–229.
[28] Zob. C. Żechowski, Ciemne drogi wolności, „Więź” (2000) nr 6, s. 47–56.
[29] Zob. S. Juszczyk, Człowiek w świecie elektronicznych mediów – szanse i zagrożenia, „Prace Naukowe Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach” (2000) nr 1865, s. 87–93.
[30] Zob. Z. Sareło, Mass media –  źródła dezintegracji tożsamości osoby, „Communio” 15 (1995) nr 6, s. 39–43; T. Ruciński, Duchy z magicznej latarni, w: Mass-Media. Człowiek – Kościół – Kultura, Częstochowa 1989, s. 32–33.
[31] Zob. A. Toffler, Trzecia fala, przekł. E. Woydyłło, Warszawa 1997, s. 247–250.
[32] Zob. A. Helman, Psychologiczne podstawy recepcji przekazów audiowizualnych, w: Kościół a środki społecznego przekazu, red. J. Chrapek, Warszawa 1990, s. 106–111; S. Siek, Rozwój potrzeb psychicznych, mechanizmów obronnych i obrazu siebie, Warszawa 1984, s. 203–206.
[33] Zob. K. Czuba, Media i władza, s. 100–102.
[34] Zob. D. Zarębska-Piotrowska, Wokół problemu sekt, s. 18, 20; [b.a.], Niebezpieczne bajki, „Życie” 18 XII 1997.
[35] Zob. Z. G. Grzegorski, Ja, dziecko i TV. Poradnik dla rodziców i wychowawców, Poznań 2000, s. 8–11.
[36] Nazwa pochodzi od tytułu książki D. Couplanda Generation X, który z kolei odwołuje się do nazwy zespołu Billy’ego Idola. Por. D. Coupland, Pokolenie X: opowieści na czasy przyśpieszającej kultury, przeł. J. Rybicki, Warszawa 1998.
[37] Zob. M. Konopko, Czy Karl Popper był wrogiem „społeczeństwa otwartego”, s. 96–99.
[38] Zob. H. Wistuba, Rozwój osoby ludzkiej w powiązaniu ze środkami masowego oddziaływania, w: Kościół a kultura masowa, Kraków 1984, s. 31–33; M. Toso, Mass media dzisiaj w świetle nauki społecznej Kościoła, „Społeczeństwo” (2001) nr 2, s. 224–226.
[39] Zob. E. Dziekańska, Komputer a zdrowie, „Chip” (1997) nr 3, s. 28–34.
[40] Por. B. Drążkowska, Wykorzystanie komputera w edukacji chrześcijańskiej: możliwości i zagrożenia, „Paedagogia Christiana” (2001) nr 1, s. 143–145.
[41] Zob. N. Socha, Sieć diabła, „Wprost” 18 XI 2001, s. 71. Por. M. Toeplitz-Winiewska, Gry komputerowe a agresywność młodzieży, w: Przestępczość nieletnich, pod red. B. Gulli i M. Wysockiej-Pleczyk, Kraków 2009, s. 137–144; I. Ulfik-Jaworska, Komputerowi mordercy. Tendencje konstruktywne i destruktywne u graczy komputerowych, Lublin 2005.
[42] Zob. J. Kobylnicki, Wpływ telewizji na psychikę dziecka, w: Kościół a kultura masowa, s. 188–195.
[43] Zob. A. Gondek, Mały ekran... wielkie zło, „Zeszyt Instytutu Edukacji Narodowej” (1999) nr 6, s. 63–69.
[44] Zob. W. Pawłowski, Charakterystyka środków społecznego przekazu, w: Nowe perspektywy, nowe wyzwania, nowe zagrożenia, Kraków 1999, s. 17–36; Jan Paweł II, Telewizja w rodzinie: kryteria właściwego wyboru programów, Orędzie na XXVIII Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu, „L’Osservatore Romano” (1994) nr 4, s. 7–9.
[45] Zob. W. Pasterniak, Przestrzeń edukacyjna, Zielona Góra 1995, s. 25–48.
[46] Zob. J. Wolak, K. Mitchell, D. Finkelhor, Czy nękanie za pośrednictwem Internetu jest formą przemocy rówieśniczej?: analiza zjawiska nękania online przez znajomych rówieśników i przez sprawców znanych wyłącznie z sieci, „Dziecko Krzywdzone” (2009) nr 1, s. 57–77; J. Podlewska, Odpowiedzialność prawna za cyberprzemoc w stosunku do nieletnich, tamże, s. 47–56; A. Wrzesień, Profilaktyka cyberprzemoc – przykłady działań z Polski i świata, tamże, s. 119–129; A. Borkowska, D. Macander, System reagowania w szkole na ujawnienie cyberprzemocy, tamże, s. 131–140; W. Sobierajska, Cyberprzemoc w doświadczeniach Helpline.org.pl, tamże, s. 141–149.
[47] Zob. V. Ozminkowski, I. Dominik, Dziecko  w czasach paranoi, „Newsweek Polska” (2008) nr 35, s. 62–66; M. Solecka, W świecie dziecka nie ma litości dla matki, tamże, s. 66–67; P. Stasiak, Czary marek, „Polityka” (2010) nr 23, s. 38–43.
[48] Zob. Ł. A. Plesnar, Baśniowy świat reklamy, w: Ze świata reklamy, pod red. A. S. Barczak, Kraków 1999, s. 11–17.
[49] Zob. B. Kwarciak, Co trzeba wiedzieć o reklamie, Kraków 1997, s. 238–239; E. Borek, Dziecko jako klient, „Dziennik Polski” 5 X 1995, s. 13; M. Gawrońska, Chcę być kochana jak Hannah Montana, „Newsweek Polska” (2009) nr 20, s. 70–74.
[50] Por. D. Malesa, Dziecinada, „Newsweek Polska” (2010) nr 39, s. 104–107; I. Nyc, Blondynka wszech czasów, „Wprost” (2009) nr 3, s. 124–125; L. Armstrong, Królestwo Barbie, „Forum” (2008) nr 50, s. 30–33.
[51] Zob. D. Chrzanowska, Czy nauka nawyków kulturowych może być zabawą?, w: 50 tajemnic o naszych dzieciach, red. D. Chrzanowska, Warszawa 1985, s. 72–74.
[52] Zob. I. Ulfik-Jaworska, Czy gry komputerowe mogą być niebezpieczne?, „Wychowawca” (2002) nr 1 (109), s. 12–15; D. Raś, Gry komputerowe i telewizja jako zagrożenie społecznych kontaktów uczniów, w: Psychopatologia i psychoprofilaktyka. Przejawy narkomanii, alkoholizmu, zaburzeń psychicznych w rodzinie i szkole oraz możliwości im przeciwdziałania, red. A. Margasińska, B. Zajęcka, Kraków 2000, s. 161–172; M. Florek-Moskal, Teleinfekcja, „Wprost” (2007) nr 23, s. 72–73.
[53] Por. Ł. Wojtasik, Przemoc rówieśnicza z użyciem mediów elektronicznych –  wprowadzenie do problematyki, „Dziecko Krzywdzone” (2009) nr 1, s. 7–11; tenże, Rodzice wobec zagrożeń dzieci w Internecie, tamże, s. 90–99.

 

TAGI: