Służebnica ludzkiej godności

Ks. Janusz Chyła

publikacja 21.11.2012 11:36

O ludziach powszechnie pogardzanych myślała z prawdziwą miłością. Chciała ulżyć doli prostytutek i chorych na choroby weneryczne. Wyprzedziła epokę, dostrzegając ogrom człowieczej godności, zanim powstały dokumenty Kościoła katolickiego na ten temat

Niedziela 47/2012 Niedziela 47/2012

 

Kościół w Roku Wiary zaprasza nas, byśmy głębiej przylgnęli do Prawdy, jaką jest Chrystus, odkryli na nowo Jej piękno i podzielili się Nią z innymi. W tym dziele jako wzorce służą nam mocarze wiary i ewangelicznego czynu. Stanowią oni – jak pisze Benedykt XVI w „Verbum Domini” – „żywą egzegezę słowa Bożego”.

Ewangelia na co dzień

Oprócz licznych świętych i błogosławionych wyniesionych na ołtarze w ostatnich czasach są także postaci oczekujące na kościelne potwierdzenie swojej wyjątkowości. Świadczą o niej zapisane słowa i dzieła, a co najcenniejsze – żywa pamięć w postaci naśladowców. Do takich postaci należy żyjąca w latach 1900-37 sługa Boża matka Wincenta od Męki Pańskiej Jadwiga Jaroszewska.

Gdy miała zaledwie dwa lata, zmarł jej ojciec, a po pięciu latach również matka. Wychowywała się wraz z młodszym rodzeństwem u swoich krewnych. Zapewne te doświadczenia wkomponował Bóg w dzieło jej życia, naznaczone wrażliwością na ludzi pozbawionych domowego ciepła. Realizacją powołania odpowiedziała na wyzwania swojego czasu. Szukając własnego miejsca w Bożych planach, pragnęła służyć ludziom wyrzuconym poza nawias życia społecznego z powodu choroby ciała lub ducha. Widziała w nich cierpiącego Chrystusa. Mając zaledwie 26 lat, 6 stycznia 1926 r., założyła w Warszawie Zgromadzenie Sióstr Benedyktynek Samarytanek Krzyża Chrystusowego. Podjęła pracę w szpitalu św. Łazarza na oddziale chorych wenerycznie przymusowo leczonych. To miejsce, dalekie od spokoju zakonnego domu, było dla niej i pierwszych sióstr nowicjatem.

O tym dziele językiem swojej epoki pisała blisko sto lat temu: „Pragnieniem moim od lat szkolnych było pomagać w stworzeniu warunków zadowalających tym, którzy z powodu upośledzenia fizycznego albo moralnego nie mogą pracować w warunkach zwykłych. Za takich uważałam: upadłe kobiety, ludzi obarczonych chorobą zaraźliwą, a nieuleczalną, oraz wychodzących z więzień, a w następstwie również dzieci anormalne i kalekie. Modliłam się, by powstało zgromadzenie, które roztoczy opiekę nad wyżej wymienionymi”.

Ora et labora

Mimo postępu w różnych dziedzinach życia potrzeba niesienia pomocy ludziom znajdującym się w takich i podobnych sytuacjach jest aktualna również dziś. Wprawdzie obecnie zmienił się sposób patrzenia na osoby niepełnosprawne i wiele czyni się dla opieki nad nimi, to jednak potrzeby są nadal ogromne. Wciąż niepokoją eugeniczne przepisy umożliwiające odmowę prawa do życia nienarodzonym, u których zdiagnozowano np. zespół Downa. W tym kontekście służba sióstr benedyktynek samarytanek jest znakiem wartości życia każdego człowieka, bez wyjątku.

W nazwie jednego z młodszych zgromadzeń, jakim są benedyktynki samarytanki, streszczona jest nie tylko jego istota, ale również zaproszenie do przynoszenia owoców wiary przez każdego chrześcijanina. Pierwszy człon –„benedyktynki”, wskazuje na charyzmat św. Benedykta. Patron ten w 2005 r. został wskazany przez nowo wybranego Papieża jako szczególnie aktualny. Benedyktyńska maksyma „Ora et labora” (Modlitwa i praca) nawiązuje do przykładu dwóch sióstr Łazarza – do Marty zabieganej wokół różnych spraw i Marii słuchającej słów Pana Jezusa. Spójnik „i”, podobnie jak w konfiguracji „fides et ratio” (wiara i rozum), uczy łączenia różnych z pozoru odległych wartości. W drugim członie nazwy zgromadzenia „samarytanki” zawarte jest bogactwo identyfikowane z kolejnymi dwiema postaciami ewangelicznymi – z Samarytaninem pomagającym pokaleczonemu człowiekowi oraz z Samarytanką, która odkryła źródło wody żywej, zdolnej nasycić pragnienie serca, wcześniej znieczulanego grzesznymi zależnościami.

Miłosierdzie Boże – lekarstwem

Misja samarytańska należy do natury Kościoła. Jest ona owocem i testem otwarcia na łaskę wiary. Błędne i sprzeczne z duchem wiary są jednak próby zredukowania posłannictwa Kościoła jedynie do działań charytatywnych. Człowiek bowiem oprócz odzienia, pokarmu, mieszkania potrzebuje środków zdolnych ukoić serce zranione grzechem czy odrzuceniem. Potrzebuje leczącej mocy Słowa Bożego i sakramentów. Nie wystarczą więc materialne środki i techniczne rozwiązania, gdy choroba oprócz ciała dotyka ducha. Troska o fizyczną witalność, o kosmetyczną walkę z czasem, bez troski o prawość i czystość sumienia, to jak makijaż nakładany na twarz nieboszczyka. Diagnoza stawiana przez matkę Wincentę jest trafna również dziś. Lekarstwem na moralne zagubienie człowieka, samotność wypełnianą grzechem, która prowadzi do rozpaczy, jest Boże miłosierdzie. Celem działania Kościoła, który realizują między innymi benedyktynki samarytanki jest podprowadzanie pod krzyż Chrystusa, jedyną nadzieję świata. Siostry czynią to, prowadząc ośrodki wychowawcze, domy dla dzieci specjalnej troski oraz dla samotnych matek. Czynią to w duchu wiary, dostrzegając obraz Chrystusa w człowieku z perspektywy ludzkiej wielorako zniekształconym.