Wśród franciszkańskiej ciszy

Teresa Nowak

publikacja 15.12.2012 22:55

Mieszkańcy pustelni budzą się wcześnie, przeważnie o godz. 4, gdzie tuż za oknem życzliwie spoglądają na śpiewające ptaki i różnorodną roślinność. O godz. 6 rano sprawowana jest Msza święta – w niedziele i święta o godz. 15, na którą przychodzą pielgrzymi. Po porannej Mszy każdy w swojej celi ma czas na prywatne modlitwy i rozmyślania...

Rycerz Niepokalanej 9/2012 Rycerz Niepokalanej 9/2012

 

Kto chce znaleźć Boga, musi wejść w ciszę
(ks. Józef Tischner).

Pod tymi słowami, wyjaśniającymi istotę pustelniczego życia, spotykam franciszkańskiego zakonnika o. Andrzeja Artyma, który jest drugim przełożonym pustelni na Świętej Górze k. Polanowa na ziemi koszalińskiej. Pierwszym przez kilkanaście lat był o. Janusz Jędryszek, który ją tworzył.

– Pustelnie są po to, aby odejść przynajmniej czasowo od materialnych i stresujących problemów tego hałaśliwego i ciągle pędzącego świata – wyjaśnia o. Andrzej. – Początkowo nie mogłem przywyknąć do nieustannej ciszy tego miejsca. Wszak przedtem przez blisko 20 lat franciszkańskiej służby byłem zawsze w miejskich klasztorach Polski i Kenii, stale w bezpośrednim kontakcie z ludźmi i ich sprawami. Jednak w posłuszeństwie dla swego prowincjała od lipca ubiegłego roku jestem tutaj, w tym świętym miejscu, gdzie od tylu wieków czczono Maryję i doznawano na tej Świętej Górze ogromu łask właśnie wskutek modlitewnej ciszy. W tym pozornie pustym miejscu, gdzie nieustannie obcujesz z przyrodą, widzisz to, czego nie spostrzegałeś w codziennym wielkomiejskim zgiełku, i słyszysz to, co zagłusza ci harmider tysięcy ludzi zagonionych za swoimi interesami. W pustelni zaczynasz widzieć to, co przedtem było przed tobą zakryte. Zauważasz siebie, swoje wnętrze, emocje i uczucia, pragnienia w sercu, niezrealizowane marzenia.

Dopiero tutaj przekonałem się, jak bardzo potrzebne są pustelnie nam wszystkim: duchownym i świeckim. My, franciszkanie ciągle musimy uczyć się życia w ciszy, które wcale nie jest samotną wegetacją.

Weź się za budowę

Nie byłoby tej franciszkańskiej pustelni, gdyby nie sugestia pierwszego biskupa koszalińsko-kołobrzeskiego, niezapomnianego ks. kard. Ignacego Jeża, który w czasie rekoronacji figury Matki Bożej Fatimskiej w Darłowie rzekł do proboszcza o. Jędryszka: "Kiedy zakończysz to przedsięwzięcie, weź się za budowę na Świętej Górze Polanowskiej". Pasterz diecezji myślał o wskrzeszeniu dawnego kultu Matki Najświętszej na tej niewielkiej górze koło Polanowa.

Święta Góra

Góra Polanowska była ważnym miejscem kultu pogańskiego. Gdy chrystianizowano Pomorze, również "ochrzczona" została owa Góra, a widocznym tego znakiem stał się krzyż.

W XIV w. przybyli tu mnisi, joannici lub cystersi, wybudowali na Górze kaplicę z obrazem Matki Bożej. To leśne miejsce czci Bogarodzicy było odwiedzane przez licznych pątników, szukających pomocy w różnych sprawach; najwięcej docierało tu chorych. Polanowska Góra stała się sławna, dzięki licznym uzdrowieniom i otrzymywanym łaskom. Pielgrzymi chętnie czerpali wodę uzdrawiającą w pobliskim źródełku.

W okresie reformacji luteranie rozebrali maryjną kaplicę, zakonników wypędzili, a cudowny wizerunek Matki Najświętszej znikł na zawsze. Po tamtym żywym kulcie Bogarodzicy pozostały tylko ruiny starej budowli. Pamięć ludzka jest jednak trwalsza od rozpadających się rzeczy materialnych; miejscowi katolicy wiedzieli o świętości dawnej maryjnej kaplicy, dlatego ukradkiem przed protestantami chowali w swoich domach kawałki fundamentów oraz kamienie, traktując je jak najdroższe relikwie.

Pustelnia

O. Janusz, otrzymując zgodę prowincjała franciszkanów prowincji św. Maksymiliana, na prośbę ordynariusza koszalińsko-kołobrzeskiego, zaczął budowę kaplicy i pustelni. Gdy tu przybył pierwszy raz, przed świętami Bożego Narodzenia w 1993 r., zachwycił się niezwykłą urodą tego miejsca, bogatego w piękne rośliny i zwierzęta. Wzdłuż kilometrowej drogi, prowadzącej do pustelni, postawił 20 kapliczek tajemnic różańcowych, które są darem licznych czcicieli Maryi.

Na rozpoczęcie Roku Świętego 2000 w obecności setek pątników został poświęcony krzyż u podnóża Polanowskiej Góry. Twórca pustelni miał już pozwolenie na postawienie sakralnej budowli. Wzruszenie zebranych było niemałe, gdy po raz pierwszy od 450 lat zaśpiewali polskie pieśni maryjne.

Jeszcze w tym samym roku charyzmatyczny pierwszy pustelnik zaprosił grupę sponsorów na wspólną modlitwę dziękczynną na Świętą Górę. Potem przybywało tu wielu biskupów, polityków i profesorów, ale najczęściej pielgrzymował wspomniany bp Senior.

W dniu 30 czerwca 2002 r. ks. bp Ignacy Jeż w miejscu przyszłej pustelni powiedział: "Cieszę się ogromnie, że mogę tu odprawić Mszę świętą pod dachem. Jest to zapowiedź tego, że będzie tu kaplica i pustelnia. Raduję się, że znalazł się człowiek, który chce realizować jedno z postanowień konstytucji zakonu franciszkańskiego, żeby każda prowincja zakonna miała swoją pustelnię".

Po latach cierpliwego budowania w pamiętnym dniu 12 czerwca 2010 r. ordynariusz koszalińsko-kołobrzeski ks. bp Edward Dajczak, w obecności biskupów swej diecezji i Bambergu, duchowieństwa zakonnego i diecezjalnego oraz rzesz pielgrzymów, dokonał uroczystego poświęcenia kościoła pw. Matki Bożej Bramy Niebios na Górze Polanowskiej.

 


Pustelnicze skarby

Na ścianie widnieje tablica, że 6 czerwca 1999 r. papież Jan Paweł II w czasie pobytu w Pelplinie poświęcił kamień węgielny wyciągnięty z katedry pelplińskiej pod przyszły dom Boży i pustelnię polanowską.

W tej niewielkiej świątyni została też umieszczona ikona Matki Bożej Bramy Niebios, pochodząca z góry Athos, która podobno została namalowana przez samego św. Łukasza. Kopię dla polanowskiego kościoła wykonał bułgarski malarz, zamieszkały w Sławnie, Teodor Dimczewski.
Inny obraz, ofiarowany przez pustelnicę Miriam ze Szczecina, przedstawia scenę Zwiastowania NMP.

Pustelnicy

O. Andrzej w pustelni nie jest sam. Wraz z nim franciszkański los dzielą: o. Bogusław Brzozowski i br. Ksawery Witek. Całkowicie są zdani na siebie, a nie jest to łatwe – pustelnia nie ma prądu elektrycznego. Jedynie palące się świece nadają półmrok zamyśleniu nad własnym życiem.
Nie mają też bracia dostępu do telewizji, radia i internetu. Mistrzem w przygotowywaniu posiłków jest wspomniany brat zakonny, którego pasją jest też pszczelarstwo. Co drugi dzień po zakupy żywnościowe wyjeżdża o. Andrzej, bo zmusza go do tego brak lodówki.

Pustelnię utrzymuje głównie gdańska prowincja zakonu franciszkańskiego. Ponadto pustelnicy utrzymują się z ofiar, otrzymanych czy to z okazji przeprowadzanych rekolekcji przez o. Artyma na terenie kraju, czy też z innych materialnych darów, jak choćby od miejscowego nadleśnictwa, które przekazuje pustelnikom drzewo; porąbane przez pustelników ogrzewa pomieszczenia pustelni w okresie jesienno-zimowym.

Rytm codzienności

Mieszkańcy pustelni budzą się wcześnie, przeważnie o godz. 4, gdzie tuż za oknem życzliwie spoglądają na śpiewające ptaki i różnorodną roślinność. O godz. 6 rano sprawowana jest Msza święta – w niedziele i święta o godz. 15, na którą przychodzą pielgrzymi. Po porannej Mszy każdy w swojej celi ma czas na prywatne modlitwy i rozmyślania. Wreszcie wspólne śniadanie. Po nim zakonnicy zajęci są do południa rozmaitymi pracami fizycznymi i umysłowymi, koniecznymi do właściwego utrzymania pustelni.

W południe słychać pustelniczy dzwon, oznajmiający, że czas przerwać swoją pracę i odmówić Anioł Pański. Potem zbierają się franciszkanie w kościele na modlitwy brewiarzowe. Po nich spotykają się w refektarzu przy stole na głównym, skromnym posiłku dnia – na obiedzie. Chwila prywatnej rekreacji ma miejsce w swoich celach, a już o godz. 15 powracają do swoich prac na rzecz funkcjonowania pustelni. O godz. 17 modlitwa brewiarzowa. Po niej kolacja. W kościele o godz. 18 mają miejsca nabożeństwa (majowe, czerwcowe, październikowe i wypominkowe w listopadzie), na które nieraz przybywają świeccy czciciele Chrystusa i Jego Matki.

Bracia zwierzęta

– Nie zapominamy o franciszkańskim charyzmacie i naszej miłości do zwierząt – dodaje pustelnik o. Andrzej, gdy przedstawia mi gospodarstwo na obszarze 11-hektarowej pustelni. – Tutaj mamy osła Filipa i konia huculskiego Lemona, a także kozy, kury, gołębie, pszczoły i 4 psy. Stale ten zwierzyniec jest pod opieką świeckiego pasjonata fauny Konrada Daszke, który tu mieszka, ale poza klauzulą pustelniczą. Niebawem mamy otrzymać dzika – mieszańca, który ubogaci nasze pustelnicze mini ZOO. Te zwierzęta nie są trzymane w celach zarobkowych. One towarzyszą nam w zakonnej doli, podobnie jak św. Franciszkowi.
Marzeniem franciszkańskiego pustelnika jest, by bracia mogli utrzymywać się wyłącznie z pracy własnych rąk, tak jak w innych pustelniach świata – choćby w postaci prowadzenia własnego rękodzielnictwa z zakresu sztuki sakralnej, bądź ekologicznej produkcji żywności. Chciałby mieć krowę żywicielkę, ale chyba to ubogie gospodarstwo nie byłoby w stanie zapewnić jej godziwego bytu.

Pielgrzymki

Do pustelni na Górze w Polanowie chętnie pielgrzymują w sierpniu grupy Anonimowych Alkoholików, gdzie nie tylko modlą się, ale także uczestniczą we Mszach świętych i w katechezach. Ostatnia pielgrzymka liczyła pół tysiąca osób, które chcą wyzwolić się z tak niszczącego uzależnienia. Wierzą, że Matka Boża Brama Niebios wysłucha ich próśb i weźmie pod swoją opiekę.

O. Andrzej jest kapłanem energicznym, otwartym, doświadczonym duszpasterzem, znającym dobrze problemy nękające współczesnego człowieka, ujmującym każdego swoją franciszkańską dobrocią. Żegnając mnie i odprowadzając na dół, do życia wśród ludzi, stwierdza:

– Pustelnik to człowiek, który musi bardziej słuchać Boga niż ludzi. On bezpośrednio czuje, jak bardzo jego los jest zależny od woli Bożej. Żyjemy w czasach, w których ludzie coraz bardziej szukają ciszy i milczenia, aby odważnie ze swoimi sprawami stanąć przed Bogiem. Pustelnie taką atmosferę bycia przed Ojcem niebieskim zapewniają. My, franciszkanie, ciągle jesteśmy na początku pustelniczego życia, którego istotę musimy poznawać. Oby Dobry Bóg dał nam siłę do trwania w nim, bo świat potrzebuje naszej obecności i modlitwy pustelniczej.