Radio Erewań znowu nadaje!

Andrzej Solak

publikacja 16.12.2012 22:57

Dawno, dawno temu w Polsce i Związku Sowieckim furorę robiły dowcipy o erewańskiej rozgłośni radiowej, szydzące ze „świetlanej rzeczywistości” i z rządowej propagandy komunistycznej.

Wzrastanie 12/2012 Wzrastanie 12/2012

 

Ludzie zaśmiewali się więc z doniesień Radia Erewań o radzieckim traktorze ostrzelanym na granicy przez wojska chińskie („Radziecki traktor odpowiedział ogniem rakietowym i bezpiecznie powrócił do bazy”), albo o zatonięciu amerykańskiego okrętu podwodnego w wyniku zderzenia z górą lodową („Załoga góry lodowej została odznaczona Orderem Lenina”).

Większość dowcipów wpasowana była w schemat: „Słuchacze pytają – Radio Erewań odpowiada”. Obok słynnego wyjaśnienia przyczyny zgonu Józefa Stalina („Na co umarł towarzysz Stalin? Na szczęście!”), bądź roztrząsania możliwości zainstalowania ustroju socjalistycznego na Saharze („Czy ekonomia socjalistyczna zdałaby egzamin na Pustyni Saharyjskiej? Tak, ale po pierwszej pięciolatce zabrakłoby tam piasku”), chyba najbardziej znana kwestia „erewańska” brzmiała:

– Czy to prawda, że w Moskwie rozdają za darmo mercedesy?

– Tak, to prawda. Tylko że nie w Moskwie, a w Leningradzie. Nie mercedesy, ino rowery. I nie rozdają, tylko kradną.

***

Nie tak dawno do najlepszych tradycji Radia Erewań nawiązał pan Maciej Stuhr, aktor. Niestety, zrobił to w sposób niezamierzony.

Stuhr wypowiedział się w związku ze swym udziałem w filmie Władysława Pasikowskiego Pokłosie, obrazie demaskującym złych, nienawistnych, antysemickich, ciemnych, zdziczałych, żądnych krwi (etc., etc., etc.) Polaków. W jednym z wywiadów komediant Stuhr zabłysnął jako prawdziwy rewizjonista historyczny, ujawniając wszem i wobec kolejną potworną niegodziwość Polaków, popełnioną przed wiekami:

„My, Polacy nie mówimy o sobie źle. Jest Skrzetuski, Wołodyjowski, Powstanie Warszawskie. Pod Cedynią przywiązywaliśmy dzieci jako tarcze i to jest super”.

***

To o dzieciach z Cedyni to prawda… taka „erewańska”. Sprawa wydarzyła się nie pod Cedynią, ale w oblężonym Głogowie („zaledwie” 137 lat później). Dzieci przywiązane były nie do tarcz, tylko do wież oblężniczych. A przywiązali je nie Polacy, tylko Niemcy.

Wypowiedź Stuhra wywołała prawdziwą wrzawę w Internecie. Padały soczyste i barwne określenia stanu wiedzy mówcy, wśród których „głąb kapuściany” i „cep” należały do najłagodniejszych. Dowodzi to, że mimo wysiłków ministerek edukacji Hallowej i Szumilasowej, z wiedzą historyczną wciąż nie jest w narodzie najgorzej.

Aktor wygłupił się ze swą politycznie poprawną „demaskacją”, ale nie znaczy to, że osoby dobrze obeznane z historią mają w życiu lepiej i wygodniej. Właśnie czytam relacje ludzi, którzy 11 listopada w Warszawie przyszli świętować niepodległość swojej Ojczyzny, a których potraktowano pałkami i gazem łzawiącym. To nic nowego.

– A czemu ostatnio pogorszył się odbiór waszych audycji? – zapytywali przed laty słuchacze Radia Erewań.

– Bo teraz nadajemy z Magadanu! – odpowiadali anegdotczycy.

Andrzej Solak - www.krzyzowiec.prv.pl