Być jak Tomasz Morus

Piotr Niedzielski

publikacja 21.12.2012 12:00

Watykański dokument jest zaproszeniem do większego, aktywnego udziału laikatu w życiu publicznym. Dlaczego bowiem sfera ta miałaby zostać zdominowana np. tylko przez niewierzących czy agnostyków?

Wieczernik 188/2012 Wieczernik 188/2012

 

Nota doktrynalna Kongregacji Nauki Wiary „O niektórych aspektach działalności i postępowania katolików w życiu politycznym” przypomina o powodach, dla których katolicy powinni angażować się w życie publiczne i zwraca jednocześnie uwagę na pewne zasady obowiązujące angażujących się. Choć dokument powstał w 2002 r., wskazania w nim zawarte nie straciły nic ze swej aktualności. Są swoistym memento dla wszystkich polityków, którzy w swojej działalności kierują się Ewangelią i nauczaniem Kościoła.

Nie mamy tu trwałego miasta

Na początku trzeba podkreślić, że Kongregacja widzi ogromną potrzebę działania ludzi świeckich na areopagu polityki, we współczesnych społeczeństwach demokratycznych. Autorzy noty zauważają, że demokracja jest systemem sprzyjającym zarządzaniu sprawami publicznymi, w którym wszyscy ludzie – chrześcijanie i niechrześcijanie – mają wpływ na tworzone prawa i podejmowane decyzje (i mogą to robić w „klimacie wolności”). Można by powiedzieć, że watykański dokument jest zaproszeniem do większego, aktywnego udziału laikatu w życiu publicznym. Dlaczego bowiem sfera ta miałaby zostać zdominowana np. tylko przez niewierzących czy agnostyków? Jak czytamy w dokumencie: „Życie w demokratycznym systemie politycznym nie mogłoby się pomyślnie rozwijać bez aktywnego, odpowiedzialnego i ofiarnego uczestnictwa wszystkich”. Kongregacja chce niejako powiedzieć wszystkim katolikom, nie tylko tym czynnie zaangażowanym w działalność polityczną: chodzi o „zgodność wiary i życia, Ewangelii i kultury”.

Dlaczego więc działać? Odpowiedź znajdujemy na kartach dokumentu:

Gdy wierni świeccy wypełniają wspólne powinności obywatelskie, kierując się „głosem sumienia chrześcijańskiego” oraz zgodnie z wartościami, które ono dyktuje, spełniają także właściwe sobie zadanie odżywania duchem chrześcijańskim porządku doczesnego, respektując jego naturę i prawowitą autonomię oraz współdziałając z innymi obywatelami z właściwą sobie kompetencją i na własną odpowiedzialność.

Kolejnym aspektem problemu jest fakt, iż nam, jako chrześcijanom, nie wolno cedować na innych obowiązku głoszenia Ewangelii i nauczania Kościoła. To jest nasze zadanie i nasz obowiązek – owo głoszenie światu prawdy o świecie, Bogu i człowieku. Już Sobór Watykański II stwierdził, co następuje:

Dalecy od prawdy są ci, którzy widząc, że nie mamy tu trwałego miasta, ale szukamy przyszłego, uważają, że mogą z tego powodu zaniedbywać swoje obowiązki doczesne, nie zdając sobie sprawy, że właśnie przez wiarę są jeszcze bardziej zobowiązani do ich wypełnienia, zgodnie z powołaniem, które każdemu zostało udzielone. Niech wierni starają się wykonywać swoje doczesne zajęcia, łącząc wysiłki ludzkie (…) w jedną żywotną syntezę z wartościami religijnymi.

Oazowicz głosuje na PiS?

Wiemy już, że nie wolno nam zostawić sfery publicznej bez ducha Ewangelii i nauczania Kościoła. Takie zadanie stoi głównie, choć oczywiście nie tylko, przed politykami i działaczami społecznymi. Powstaje jednak pytanie – czy znają oni zasady, którymi winni się kierować w swojej działalności? Czy sama przynależność do organizacji politycznej lub pozarządowej, nawet jeśli deklaruje ona wierność nauce społecznej Kościoła, wystarczy?

Dokument z 2002 r. daje tutaj kilka cennych wskazówek i podpowiedzi.

Możemy w nim np. znaleźć takie oto stwierdzenie: „Fakt, że często istnieje wiele moralnie dopuszczalnych sposobów realizacji lub ochrony tej samej istotniej wartości (…), wyjaśnia możliwość istnienia wielu różnych partii, w których katolicy mogą podejmować działalność”. Nie jest więc tak, że tylko jedna partia w danym społeczeństwie reprezentuje poglądy katolików – politycy dbający o wierność nauczaniu Kościoła znajdują się w każdej partii. Chciałoby się zapytać – czy pamiętamy o tym także u nas, w Polsce? A w Ruchu? Czy każdy oazowicz powinien głosować tylko i wyłącznie na PiS? Oczywiście, trzeba w tym miejscu wyraźnie powiedzieć – co zresztą pojawia się na kartach dokumentu – że katolik nie może głosować np. za ustawą czy decyzją, podważającymi podstawowe zasady wiary i moralności (odpada zatem popieranie partii jawnie antyklerykalnych czy lewicowych).

Inną niezwykle istotną zasadą jest fakt istnienia rozdziału Kościoła od państwa. I w tym punkcie nota Kongregacji Nauki Wiary nie pozostawia najmniejszych wątpliwości – świeckość państwa, jego laickość, jest czymś oczywistym w dojrzałych demokracjach. Spójrzmy na ten cytat: „Zgodnie z katolicką doktryną moralną, laickość pojmowana jako autonomia sfery obywatelskiej i politycznej w stosunku do sfery religijnej i kościelnej – ale nie w odniesieniu do zasad moralnych – jest wartością przyswojoną już i uznaną przez Kościół”. Jak zatem widać, Watykan odrzuca zupełnie archaiczną formę sprawowania władzy poprzez sojusz ołtarza z tronem. Kościół nie chce, aby współczesne państwa były państwami wyznaniowymi. Czy wszyscy i wszędzie o tym pamiętamy?

 

 

Lista spraw najistotniejszych

W watykańskim dokumencie znajdujemy także swoistą listę zadań i tematów, które w działalności politycznej katolików nie mogą zostać pominięte. Wśród nich na pierwszym miejscu znajduje się obrona życia ludzkiego, od jego poczęcia aż do naturalnej śmierci. Nota nie pozostawia tutaj żadnych wątpliwości: „Na wszystkich, którzy bezpośrednio uczestniczą w ciałach ustawodawczych, spoczywa konkretna powinność przeciwstawiania się jakiejkolwiek ustawie stanowiącej zagrożenie dla ludzkiego życia” (w tym kontekście warto jednak także przypomnieć, że bł. Jan Paweł II w encyklice „Evangelium vitae” wyraźnie napisał, że parlamentarzysta, którego jasny sprzeciw wobec przerywania ciąży byłby znany wszystkim, postąpiłby słusznie, udzielając poparcia propozycjom, których celem jest ograniczenie szkodliwości takiej ustawy).

Inne ważne tematy, którymi przede wszystkim powinien zajmować się chrześcijański polityk, to: wspieranie rodziny i małżeństwa rozumianego jako związek kobiety i mężczyzny, zagwarantowanie rodzicom swobody wychowania dzieci, ochrona społeczna nieletnich, wspieranie osób zniewolonych różnego rodzaju nałogami, walka o prawo do wolności religijnej, troska o rozwój gospodarczy służący człowiekowi i dobru wspólnemu i wreszcie problem troski o pokój na świecie. Autorzy omawianego dokumentu zwracają jednak uwagę, że zawsze politykowi chrześcijańskiemu „nie wolno powoływać się na zasadę pluralizmu i autonomii świeckich w dziedzinie polityki, aby popierać rozwiązania, które przekreślają lub podważają zasady etyczne o fundamentalnym znaczeniu dla dobra wspólnego społeczeństwa”.

Nie dla utopii, tak dla Tradycji

Jeszcze innym zadaniem, stojącym przed katolikami angażującymi się w politykę, jest „budowanie kultury inspirowanej Ewangelią, zdolnej ukazać na nowo całe bogactwo wartości i treści Tradycji katolickiej”. Chodzi o to, aby językiem współczesnej kultury przekazywać dziedzictwo duchowe, intelektualne, i moralne katolicyzmu. Jak się wydaje, to zadanie jest szczególnie ważne dzisiaj, w czasach gdy Europa zapomina o swoich chrześcijańskich korzeniach i zagubiła gdzieś swoją tożsamość, bazując tylko na kwestiach ekonomicznych.

Ponadto od laikatu oczekuje się, że będzie sprzeciwiać się „poglądom i praktykom politycznym inspirowanym wizją utopijną, która zniekształcając tradycję wiary biblijnej, czyni z niej swego rodzaju profetyzm bez Boga, instrumentalnie posługuje się przesłaniem religijnym i kieruje ludzkie sumienia ku nadziei wyłącznie ziemskiej”. Widzimy tu wyraźne nawiązanie do historii świata w XX wieku, kiedy to systemy totalitarne budowały organizowały rzeczywistość społeczną totalnie negując Boga i wiarę chrześcijańską, obiecując ludziom fałszywe zbawienie.

Podsumowując – celem działania świeckich w polityce powinno być to, aby żyjąc zgodnie ze swoimi przekonaniami, budowali ład społeczny bardziej sprawiedliwy i odpowiadający godności człowieka. Te słowa pojawiają się w omawianym dokumencie bardzo często.

Hierarchia a politycy

Warto w tym miejscu podkreślić, że nota jasno formułuje także zasady panujące we współpracy na linii politycy chrześcijańscy – hierarchia kościelna. Tu także ma istnieć pełna jasność: Urząd Nauczycielski Kościoła nie zamierza sprawować władzy lub odbierać katolikom prawa do wolności opinii w konkretnych sprawach. Urząd chce jedynie „kształtować i oświecać sumienia wiernych (…), tak aby ich wysiłki przyczyniały się zawsze do integralnego postępu człowieka i dobra wspólnego”. Kościołowi hierarchicznemu zależy, aby wierni świeccy byli wierni swoim przekonaniom – jest to dla nich obowiązek moralny, wpisany w ich sumienie, które jest jedno i niepodzielne”. Chodzi po prostu (łatwo powiedzieć, trudniej wykonać, prawda?) o to, aby w życiu polityka chrześcijańskiego nie było dwóch równoległych nurtów, które nigdy lub prawie w ogóle się nie przenikają: a zatem z jednej strony życia duchowego, z jego wartościami i wymogami, a z drugiej – życia społecznego, obejmującego m.in. zaangażowanie polityczne. Obie te sfery muszą się wzajemnie przenikać, musi istnieć owa wspomniana zgodność wiary i życia, Ewangelii i kultury (chciałoby się powiedzieć „po naszemu” – światła i życia!).

W tym miejscu warto uczynić krótką dygresję – dokument za bł. Janem Pawłem II jasno podkreśla, że „zadaniem Kościoła nie jest wskazywanie konkretnych rozwiązań – a tym mniej rozwiązań jedynych – w sprawach doczesnych, które Bóg pozostawił wolnemu i odpowiedzialnemu osądowi każdego człowieka, jednakże Kościół ma prawo i obowiązek formułować oceny moralne w sprawach rzeczywistości doczesnych, gdy wymaga tego wiara i prawo moralne”. Z tym stwierdzeniem wiąże się kolejne, również niezmiernie ważne – chrześcijanin-polityk powinien uznawać uprawnione różnice poglądów, ale musi też umieć sprzeciwić się koncepcji pluralizmu opartej na relatywizmie moralnym, która szkodzi samej demokracji (ta bowiem potrzebuje silnego, duchowego fundamentu, czyli nie podlegającym negocjacjom zasad etycznych).

Być jak Tomasz Morus

Nie bez powodu w tytule powyższego szkicu przywołałem postać św. Tomasza Morusa. Ten święty patron polityków i rządzących pojawia się także w pierwszych słowach omawianego dokumentu; mówi się o nim, że potrafił świadczyć o niezbywalnej godności sumienia, nawet za cenę męczeństwa. Poddawany naciskowi psychicznemu, nie szedł na kompromis, a swoim życiem i śmiercią potwierdził, że „człowiek nie może oderwać się od Boga ani polityka od moralności”. Warto, aby zwłaszcza o tym ostatnim zdaniu pamiętali współcześni politycy, deklarujący się jako chrześcijanie i słudzy Kościoła.

 

TAGI: