Spowiedź generalna - czy to ma sens?

z o. Mateuszem Hincem, kapucynem, psychoterapeutą i kierownikiem duchowym, rozmawiają Anna Dąbrowska i Sławomir Rusin

publikacja 17.03.2013 23:00

Jestem przeciwnikiem ograniczania rachunku sumienia tylko do szczegółowego wyliczania grzechów. Nazywam taki rachunek patologicznym, bo pokazuje nieprawdziwy obraz człowieka - tylko jego jedną, grzeszną stronę. Owszem, powinienem uświadomić sobie własne grzechy i winy, ale trzeba, aby rachunek sumienia obejmował również dobro, które uczyniłem od czasu poprzedniej spowiedzi

List 3/2013 List 3/2013

 

Ojcze, u osób, które regularnie przy­stępują do spowiedzi, pojawia się czasem potrzeba podsumowania w sakramencie pojednania dłuższego okresu życia. Czy Kościół zaleca taką spowiedź generalną?

Przygotowując się do tej rozmowy, sięgnąłem do Katechizmu Kościoła Katolickiego i - co ciekawe - nie znalazłem w nim nic o spowie­dzi generalnej. Na jej temat wypowiadali się natomiast niektórzy święci, np. Wincenty a Paulo czy Ignacy Loyola. Taką spowiedź za­lecają niektóre programy duszpasterskie czy kierownicy duchowi. W programach duszpa­sterskich jest mowa o trzech sytuacjach, w których spowiedź generalna jest odpowiednio: konieczna, zalecana lub absolutnie niedo­puszczalna. Konieczna jest, gdy ktoś odkrył, zrozumiał, że przez dłuższy czas spowiadał się w sposób nieważny, nie wyznał wszystkich grzechów, coś zataił. Oczywiście można w czasie zwykłej spowiedzi przyjść i powiedzieć, że przez taki a taki czas ukrywałem grzech, i spróbować powtórzyć wcześniejsze, ale w niektórych programach duszpasterskich uzna­je się za konieczną spowiedź generalną. Zale­cana jest jako pomoc w przygotowaniu się do dobrego przeżycia ważnych momentów życia, takich jak: ślub, śluby zakonne, święcenia ka­płańskie, a niedopuszczalna jest u osób cier­piących na nerwicę kompulsywno-obsesyjną, czyli u skrupulantów.

Po co przystępować do spowiedzi generalnej, skoro każda spowiedź gładzi grzechy?

Na to pytanie mogę spróbować odpowiedzieć z psychologicznego punktu widzenia. Dobrze jest co jakiś czas podsumować pewien frag­ment swojego życia i wielu z nas tak czyni, np. w grudniu tworząc bilans mijającego roku - zastanawiając się, co wydarzyło się dobre­go, a co złego. Spowiedź generalna umożliwia zobaczenie siebie nie tylko w świetle nega­tywnym (wady, grzechy), ale też pozytywnym, niejako Bożymi oczami. Staje się motywacją do tego, by zastanowić się nad tym, jak żyłem, czy przez te 10, 20, 30 lat popełniałem jakieś grzechy, które się ciągle powtarzały, albo czy pojawiły się jakieś nowe, czy udało mi się coś zmienić. Dzięki takiemu spojrzeniu wstecz od­rywamy się od naszej codzienności.

Przyglądamy się sobie z boku?

Tak, z dystansu możemy popatrzeć na siebie i nasze życie realistycznie. Ocenić, jak było kie­dyś i jak jest teraz, czy udało nam się jakieś wady czy grzechy wyeliminować. Najczęściej znamy swoje słabe i mocne strony, ale w co­dzienności brakuje nam czasu na refleksję nad tym, jacy jesteśmy, jak się zmieniamy. Je­żeli zrobię sobie rachunek sumienia, powiedz­my z 10 lat, to mogę zobaczyć, ile we mnie jest słabości, ile w życiu czyniłem zła. To jest ważne, bo często widzimy zło w życiu innych, a o tym, jacy sami byliśmy, zapominamy. Taki rachunek sumienia może nam uzmysłowić, że nie powinno się osądzać i krytykować innych. Jeśli zobaczę, ile mam grzechów, ile razy po­błądziłem, to stanę się bardziej wyrozumiały dla drugiego człowieka, który również upada, również popełnia błędy. Zdarza się też tak, że wydaje nam się, że jesteśmy coraz gorsi. Je­śli spojrzymy wstecz, może się okazać, że to fałszywy obraz, że jest zupełnie inaczej. Spo­wiedź generalna daje możliwość popatrzenia na własne życie w szerszym kontekście.

Może się jednak zdarzyć, że skupi­my się tylko na tym, co było złe, na tej ciemnej stronie naszego życia.

Owszem, istnieje takie niebezpieczeństwo. A przecież przygotowywanie się do każdej spo­wiedzi, nie tylko generalnej, powinno oduczyć nas takiego patrzenia na siebie.

Ale na spowiedzi przecież wylicza­my grzechy…

Rzeczywiście, nie przychodzę do konfesjonału po to, żeby chwalić się dobrymi rzeczami, tylko po to, żeby powiedzieć: „Boże, zgrzeszyłem, zrobiłem to i to źle, chcę wziąć za to odpowie­dzialność. Proszę, żebyś mi przebaczył". Przy­gotowując się do sakramentu pojednania, po­winienem jednak również podziękować Bogu, za dobro, które we mnie było. Jestem prze­ciwnikiem ograniczania rachunku sumienia tylko do szczegółowego wyliczania grzechów. Nazywam taki rachunek patologicznym, bo pokazuje nieprawdziwy obraz człowieka - tyl­ko jego jedną, grzeszną stronę. Owszem, po­winienem uświadomić sobie własne grzechy i winy, ale trzeba, aby rachunek sumienia obej­mował również dobro, które uczyniłem od cza­su poprzedniej spowiedzi. Zobaczenie całego zła, które popełniłem, może mnie przytłoczyć. Jeżeli jednak jestem człowiekiem wiary, to po­winienem też dostrzec, że doznałem miłości i miłosierdzia od Boga, który mi przebaczył i dał siły do walki z tym, co złe.

Często boimy się spowiedzi właśnie dlatego, że skupiamy się tylko na naszych grzechach i na tym, co ne­gatywnego usłyszymy od spowied­nika. Zapominamy o dziękczynieniu.

Jestem przekonany, że istota dobrego rachun­ku sumienia zawarta jest w 1 Liście do Koryntian. Św. Paweł pisał w nim do pierwszych chrześcijan o tym, że każdy ma inne dary: je­den dar mówienia językami, drugi tłumaczenia ich, trzeci służenia, czwarty uzdrawiania itd. Najważniejszym pytaniem, jakie powinniśmy sobie zadawać, jest właśnie pytanie o to, jakie ja mam dary i czy służę nimi innym, bo mój dar nie jest tylko dla mnie, ale też dla wspólnoty, w której jestem. Jako grzesznik zrobiłem wiele rzeczy źle, ale dzięki moim darom zrobiłem też wiele dobra.

Jeśli ktoś chce się wewnętrznie rozwijać, to od czasu do czasu dobrze, aby zrobił sobie taki generalny rachunek sumienia, aczkolwiek ja sam spowiedzi generalnej nikomu nie zalecam.

 

 

Dlaczego?

Bo każda zwyczajna spowiedź jest spotkaniem z Bogiem, który wybacza grzechy. Jeżeli jednak ktoś chce, to oczywiście może przystąpić do spowiedzi generalnej, która oprócz najważ­niejszego wymiaru duchowego - ponownego zbliżenia się do Boga, który jest pełen miło­sierdzia i potrafi wszystko przebaczyć ma też wymiar psychologiczny, czyli podsumowanie jakiegoś etapu w życiu. Taka spowiedź skłania nas do refleksji nad tym, czy zawsze dopełni­liśmy zadośćuczynienia, czy naprawiliśmy to, co powinniśmy byli naprawić.

Pamiętajmy, że pojednanie obejmuje nie tylko moją relację z Bogiem, ale także ze wszystkimi wokół i ze sobą samym. Moje grze­chy mają wpływ na innych. Mamy różne dary, co oznacza, że powinniśmy sobie nimi nawza­jem służyć. Jeżeli ja zgrzeszę, to mój grzech nie tylko osłabia mnie, ale też całą wspólnotę, w której żyję.

Czy spowiednik inaczej podchodzi do spowiedzi generalnej niż do zwykłej?

Na pewno dobrze byłoby na początku poin­formować spowiednika, że chcemy przystąpić do spowiedzi generalnej, bo nie każdy spo­wiednik musi się na nią zgodzić. Warto się wcześniej umówić, także po to, by nie doznać rozczarowania, ponieważ wielu spowiedników, gdy ktoś przychodzi do konfesjonału i mówi: „Chciałbym odbyć spowiedź generalną, bo odkryłem, że wielu grzechów nie wyznałem", każe mu przystąpić do normalnej spowiedzi. Nie ma osobnego rytu spowiedzi generalnej. Różnica dotyczy jedynie dłuższego czasu, któ­ry jest potrzebny na taką spowiedź, i emocjo­nalnego przeżywania jej przez penitenta.

Gdybym miał przystąpić do spowiedzi ge­neralnej, to chciałbym wiedzieć, u kogo się spowiadam. Chciałbym mieć pewność, że spowiednik nie tylko mnie wysłucha, ale bę­dzie umiał odnieść się do moich grzechów, do tego, co się działo w moim życiu. Robiąc ra­chunek sumienia, dostrzegamy pewne rzeczy, a inne pomijamy. Ktoś, kto nas słucha, może mieć większą jasność, może lepiej je ocenić. Możemy np. mocno przeżywać coś, co obiek­tywnie wcale nie jest takie ważne, a rzeczy ważne uznać za nieistotne. Doświadczony spowiednik czy kierownik duchowy może nam pomóc to rozeznać.

Co zrobić, by uniknąć ryzyka zane­gowania dotychczasowych spowie­dzi, by spowiedź generalna nie była „nadspowiedzią"?

Istnieje niebezpieczeństwo, że ktoś, kto się regularnie spowiada, od czasu do czasu od­będzie też spowiedź generalną, aby uzyskać pewność, że się naprawdę dobrze wyspowia­dał. Takie myślenie neguje sens jednostkowej spowiedzi i pokazuje, że taka osoba tak na­prawdę nie wierzy w Boże miłosierdzie i łaskę przebaczenia.

Jak więc dobrze się przygotować do spowiedzi generalnej?

Obawiałbym się dwóch skrajności. Pierwsza dotyczy ludzi, którzy mówią: „Nie, ja nie jestem grzesznikiem. Coś tam mi się przytrafiło, ale to przecież nic ważnego". Druga odnosi się do tych, którzy widząw sobie tylko grzech. A prze­cież Ewangelia pokazuje człowieka zupełnie inaczej. Jezus przyszedł do nas, grzeszników, po to, aby nas zbawić. Umarł za nas, wziął na siebie nasze grzechy, a więc sakrament pojed­nania służy temu, żebym wyznał swoje grze­chy, ale też, abym zobaczył siebie w prawdzie i stanął wobec siebie w pokorze. Moim zdaniem pokora w biblijnym rozumieniu to widzenie siebie takim, jakim widzi mnie Bóg. A On nie wi­dzi we mnie tylko grzesznika, lecz także swoje dziecko. Ks. Krzysztof Grzywocz, kierownik duchowy, powiedział kiedyś, że słowa, które Jezus usłyszał: Ty jesteś mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, przypominają mu się zawsze, gdy wchodzi do kościoła. Wkłada wtedy ręce do wody święconej, wykonuje znak krzyża i mówi swe imię dodając: „ty jesteś mój syn umiłowany, ja ciebie lubię".

Spowiedź generalna uczy pokory i dlatego bywa zalecana przez niektórych kierowni­ków duchownych, ale nie można zapominać, że każda spowiedź uczy również pokory, bo stawia nas przed Bogiem odpuszczającym grzechy. Co więcej, każde „Ojcze nasz" uczy pokory, bo jak inaczej rozumieć słowa tej mo­dlitwy: „i odpuść nam nasze winy, tak jak i my odpuszczamy naszym winowajcom"? One wy­magają pokory, bez niej musielibyśmy powie­dzieć: „nie odpuszczaj nam, jeżeli my innym nie odpuścimy".

Przygotowując się do spowiedzi generalnej, przede wszystkim powinienem wiedzieć, dla­czego chcę do niej przystąpić, co mnie do niej pcha. Czy chcę zmienić swoje życie w waż­nym dla mnie momencie, bo np. wychodzę za mąż lub żenię się? Dlaczego chcę przystąpić akurat do spowiedzi generalnej, przecież moż­na przygotować się do ślubu, przystępując do zwyczajnej spowiedzi. Może się też zdarzyć, że ktoś spoglądając wstecz na swoje życie, zauważa, że nie wszystko było dobre i chce pozostawić to już za sobą.

Czy ktoś, kto przystępuje kolejny raz do spowiedzi generalnej, powinien to spowiednikowi powie­dzieć?

Tak. Warto poważnie się zastanowić nad tym, w jakich momentach życia chcemy do niej przystąpić. Jeśli robimy ją np. przed chrztem dziecka, to może oznaczać, że będę się spo­wiadał generalnie co dwa, trzy lata, gdy poja­wią się kolejne dzieci. Jeśli robię ją w jakąś rocznicę ślubu, to powstaje pytanie, w którą rocznicę będzie następna. Za pięć, dziesięć lat?

Zdarzają się spowiedzi „generalne", gdy ktoś przychodzi i mówi: „Ostatni raz byłem u spowiedzi 25 lat temu". Nie jest to jednak spo­wiedź generalna w prawdziwym tego słowa znaczeniu, tylko zwyczajna.

 

 

Na czym polega różnica? Tu i tu spo­wiedź obejmuje dłuższy okres życia.

Na tym, że ten, kto odbywa spowiedź gene­ralną, wcześniej spowiadał się regularnie. Na spowiedzi generalnej spowiada się z tych 25 lat, ale nie dlatego, że ostatni raz u spowiedzi był ćwierć wieku temu. Ma ileś zwyczajnych spowiedzi za sobą.

Czy częste chodzenie do spowiedzi generalnej może świadczyć o tym, że mamy jakiś problem, z którym nie potrafimy się uporać? Może po­winniśmy wtedy raczej skorzystać z pomocy psychoterapeuty?

Potrzebne jest wyraźne rozróżnienie. Terapia nie może być spowiedzią. Spowiedź jest sa­kramentem, daje uwolnienie i uzdrowienie, a więc ma wymiar terapeutyczny. Nigdy jednak nie można zalecać spowiedzi zamiast terapii.

Nie każdy potrzebuje terapii, a spowiedzi po­trzebujemy wszyscy. Jeśli ktoś nie cierpi na jakieś zaburzenia psychiczne, to spowiedź może być dla niego pięknym, głębokim prze­życiem, sakramentem uzdrowienia - nie tylko duchowego, także psychicznego, a czasami i fizycznego, bo jesteśmy jednością psychofi-zyczno-duchową. Jeżeli coś się dzieje w moim ciele, to dzieje się też w mojej psychice, w duchowości, a jeżeli dzieje się w duchowości czy psychice, to odbija się na moim ciele. Gdy jednak ktoś ma poważne zaburzenia, przeży­wa trudności życiowe, to spowiedź nie może zastępować pomocy terapeutycznej, ponie-

waż w terapii dotyka się nie tyle grzechów i słabości, ile głębokich zranień, które wpływają na takie czy inne zachowania. Czasami zda­rza się, że terapia staje w miejscu, bo okazuje się, że jest jakiś problem duchowy, który nigdy nie został rozwiązany. Pacjent może nabrać w trakcie terapii odwagi do tego, aby się z nim uporać i np. idzie do spowiedzi. Przebaczenie i rozgrzeszenie uwalnia go i umożliwia dalszą współpracę z terapeutą. Trzeba jednak pamię­tać, że spowiedzi nigdy nie traktuje się jako elementu pomocniczego w terapii.

Jeżeli ktoś przystępuje często do spowiedzi generalnej, to - w moim odczuciu - nie potrafi zaufać Bogu, uwierzyć w Jego miłosierdzie, albo nie wierzy w siebie, w to, że jest godzien otrzymać Boże przebaczenie. Czuje przymus ciągłego maltretowania się swoimi grzechami, robienia sobie ciągłych wyrzutów. Przypomina to zachowania osób ze skłonnościami depre­syjnymi, które często krzyczą na siebie, nisz­cząc poczucie własnej wartości. Powtarzanie spowiedzi generalnych może stać się ciągłym udowadnianiem sobie, jak wielkim jestem grzesznikiem, poniżaniem się, bo „jeżeli siebie nie ukarzę, nie nakrzyczę na siebie, to Pan Bóg mi nie przebaczy". Możemy sobie z tych prawdziwych motywacji nie zdawać sprawy. Gdzie jest wtedy wiara w miłość i miłosierdzie Boga? Takie zachowanie, jeśli nie wynika z choroby, jest stawianiem siebie ponad Niego. To droga donikąd.

Niektórzy zalecają spowiedź gene­ralną w czasie rekolekcji.

Nie spotkałem się z taką praktyką, a jestem spowiednikiem już prawie 25 lat. Moim zda­niem musi istnieć jakieś głębokie uzasadnie­nie przystępowania do spowiedzi generalnej. Każdy z nas inaczej przeżywa i buduje swoją relację z Panem Bogiem i z bliźnimi. Nie moż­na nikogo do spowiedzi, ani zwykłej, ani gene­ralnej, zmuszać - nawet w czasie najbardziej pobożnych rekolekcji

Czy można nie dostać roz­grzeszenia na spowiedzi ge­neralnej?

Tak jak w zwykłej spowiedzi, tak i w generalnej można nie dostać rozgrzeszenia. To zależy od tego, jak ja teraz żyję. Bo jeżeli żyję w grzechu i nie zamierzam tego zmienić, to nie mogę do­stać rozgrzeszenia (np. życie w konkubinacie). Nie mogę wtedy dostać rozgrzeszenia nie dla­tego, że ksiądz nie chce mi go dać, ale dlatego, że on nie może mi go udzielić, bo nie ma do tego warunków.

Wydaje mi się jednak, że jeśli chodzi o spo­wiedź generalną, są to spekulacje teoretycz­ne, bo najczęściej przystępują do niej osoby, które troszczą się o rozwój swojej wiary.

Przystąpiliśmy do spowiedzi gene­ralnej, zamknęliśmy jakiś rozdział naszego życia, powierzyliśmy go Bogu. Jesteśmy już czyści, „wyką­pani", więc oczekujemy, że wszyst­ko w naszym życiu idealnie się ułoży, wyprostuje...

Owszem jesteśmy czyści i „wykąpani", ale nie­stety ani nic się nie wyprostuje, ani się idealnie nie ułoży. Spowiedź generalna może pomóc zamknąć jakiś etap życia, wejść oczyszczo­nym w ten nowy. Wymiar psychologiczny jest tu ważny, może nawet bardziej niż duchowy: lepiej się czuję, mam poczucie, że coś za­mknąłem, naprawiłem. Trzeba jednak mieć świadomość, że nawet po spowiedzi general­nej nic się samo nie ułoży. Owszem, poukłada­łem pewne rzeczy, zamknąłem pewne sprawy, ale żadna spowiedź automatycznie nie sprawi, że stanę się lepszy. Jestem dalej tym samym człowiekiem, mam swoje słabości. Będę upa­dał. Dlatego mamy sakrament pojednania i Kościół namawia do tego, by skorzystać z niego chociaż raz w roku. Nie otrzymamy na­tomiast na spowiedzi gwarancji, że już więcej nie zgrzeszymy.

Niektórzy trochę magicznie traktują sakra­ment pojednania, a zwłaszcza spowiedź ge­neralną, i np. są przekonani, że jak pójdą do takiej spowiedzi przed ślubem i wyspowiadają się ze wszystkiego, to uzyskają gwarancję, że ich małżeństwo będzie szczęśliwe. Za pomo­cą spowiedzi generalnej chcą „zaczarować" swoje obecne i przyszłe życie i już o nic się nie troszczyć - oddali wszystko w ręce Pana Boga i On za nich wszystko załatwi. Spo­wiedź generalna to nie czary-mary, hokus-po-kus, ona nie jest „rzucaniem" dobrego uroku na moje małżeństwo czy kapłaństwo. Ja sam mam pracować nad tym, aby realizować swo­je powołanie, rozwijać się, dawać siebie dru­giej osobie. To ja, a nie Pan Bóg, jestem do tego wezwany.

Czy myślał Ojciec osobiście o odby­ciu spowiedzi generalnej?

Chciałbym móc przystąpić do spowiedzi ge­neralnej przed śmiercią. Na ten moment, jako najlepszy do spowiedzi generalnej, zwrócił uwagę św. Wincenty, który spowiadając osoby umierające zauważył, że w czasie takiej spo­wiedzi często odkrywają one w swoim życiu rzeczy, których wcześniej nie dostrzegały.   

o. dr Mateusz Hinc, kapucyn, psycholog i psycho-terapeuta. Wykładowca w seminariach zakonnych i w „Szkole dla spowiedników".