Wielka koalicja przeciwko grzechowi

Rozmowa z o. Piotrem Jordanem Śliwińskim

publikacja 07.07.2013 11:25

O spowiedzi początkach, zmianach, które zaszły i nie tylko z o. Piotrem Jordanem Śliwińskim, założycielem szkoły spowiedników, rozmawia Michał Wnęk.

Tryby 2/2013 Tryby 2/2013

 

Dlaczego spowiadamy się w konfesjonale? Kiedy ta forma zaczęła obowiązywać? Jak spowiedź wyglądała wcześniej?

– Trzeba rozróżnić dwie rzeczy: spowiedź indywidualną oraz konfesjonał jako pewien mebel. W starożytnym chrześcijaństwie rozgrzeszenie było formą publiczną – tak przynajmniej sądzimy, ponieważ pokuta była publiczna – to wyznanie grzechów było indywidualne. Natomiast sam konfesjonał jest pomysłem XVI-wiecznym wprowadzonym po Soborze Trydenckim. Co ciekawe, w tamtym okresie również luteranie mieli swoje konfesjonały. Będąc w katedrze w Kwidzyniu można zobaczyć XVI-XVII-wieczne egzemplarze protestanckie. W późniejszym okresie ta tradycja zniknęła z kościoła luterańskiego, prawdopodobnie na mocy odróżniania się od katolicyzmu.[…]

Jak wyglądała spowiedź we wczesnym chrześcijaństwie?

– Kościół na Soborze Trydenckim, gdy mówi o ustanowieniu sakramentu pokuty, odwołuje się do 20 rozdziału Ewangelii wg św. Jana. Zmartwychwstały Chrystus mówi do apostołów „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane". Kościół rozumiał ten fragment jako danie przez Boskiego Założyciela władzy odpuszczania grzechów. Kościół rozważał, w jaki sposób ma tę nadaną mu władzę sprawować. Pierwotnie sądzono, że sakrament pokuty można przyjąć tylko raz w życiu po chrzcie. Uważano, że chrześcijanin, który przyjął chrzest nie powinien grzeszyć, a na pewno nie powinien popełniać grzechów ciężkich, które by go odłączały od Boga. Akcentowano cztery takie grzechy: apostazja, bałwochwalstwo, zabójstwo i cudzołóstwo. Uważano, że jeżeli ktoś, pomimo odpuszczenia grzechów dalej jakiś popełnia, to nie przesądzano o jego przyszłości, a pozostawiano to miłosierdziu Bożemu. Jednak z biegiem czasu Kościół zaczął pochylać się nad słabością człowieka, szczególnie w okresie prześladowań, gdy część ludzi publicznie wyrzekała się wiary, czyli popełniała grzech apostazji, bojąc się tortur i utraty życia. Dlatego też dyscyplina pokutna w ciągu wieków stawała się coraz bardziej łagodna. W następnych latach, aby tego grzesznika chronić, ułatwić mu pojednanie z Bogiem, formuły te się przekształcały. W kościele wczesnośredniowiecznym pojawił się swoisty taryfikator, gdzie ludzkie pokuty są przypisane do konkretnych grzechów, zarazem spowiedź stawała się częstsza. Wyglądało to tak, że sumowano grzechy i np. jakiś władca dostawał dziesięć tysięcy dni postu. To było oczywiście nie do spełnienia w życiu człowieka, więc on wynajmował tysiąc ludzi i płacił im, aby przez dziesięć dni pościli. Kościół oczywiście protestował przeciwko takim praktykom, bo stawały się one zwykłym formalizmem, usługą, a nie zadośćuczynieniem za własne grzechy. 

Co to jest spowiedź ogólna i rozgrzeszenie ogólne?

– Jeżeli weźmiemy pod uwagę obrzędy sakramentu pokuty to są możliwe trzy formy. Spowiedź indywidualna, którą znamy z normalnej praktyki oraz celebracja wspólnotowa ze spowiedzią i rozgrzeszeniem indywidualnym. Są to dwie formy zwyczajne, które można zawsze stosować. Istnieje również forma nadzwyczajna – rozgrzeszenie ogóln – która jest bardzo restrykcyjnie obwarowana i możliwa do zrealizowania przy zachowaniu dwóch niezbędnych warunków: bezpośredniego zagrożenia życia i jeżeli nie ma dostatecznej liczby kapłanów, aby wszyscy mogli się wyspowiadać.

Np. na tonącym statku, gdzie jest kilkuset pasażerów?

– Tak. Albo podczas lotu samolotem, który nagle zaczyna pikować. Wtedy kapłan może wstać, wezwać, aby ludzie uczynili żal za grzechy, a następnie udzielić absolucji generalnej.

Czy jeżeli nie otrzymaliśmy rozgrzeszenia u jednego spowiednika, to idąc do innego kapłana musimy powiedzieć o zaistniałej sytuacji?

– Powinno się powiedzieć. Należy jednak samego siebie zapytać, czy spełniam warunki do tego, aby uzyskać rozgrzeszenie. Może się zdarzyć, że spowiednik o coś nie zapyta bo np. jest dużo ludzi albo niedokładnie mu się coś powie np. popełniłem grzech nieczysty. Jeden kapłan nie dopyta, a drugi natomiast dowie się, że jakaś para mieszka razem i penitent nie chce zrezygnować z tej sytuacji, dalej chce mieszkać bez ślubu, więc to nie kwalifikuje się, aby udzielić mu rozgrzeszenia, gdyż nie ma postawy jego nawrócenia. Ale to nie oznacza, że jeżeli ten pierwszy dał mu rozgrzeszenie, to ta spowiedź nie była świętokradcza. Ważna jest sytuacja jego serca, czy on się chce nawrócić, bo jeżeli on chce tylko przejść przez rytuał i uzyskać formalne rozgrzeszenie, to nie tędy droga. My wiemy, że kapłan nie jest prokuratorem republiki, nie będzie prowadził śledztwa, nie będzie próbował łapać nas na sprzecznościach. Kapłan ma obowiązek wierzyć penitentowi.

Czy istnieją grzechy których zwykły ksiądz nie może odpuścić?

– Istnieją pewne grzechy, które są w Kościele przestępstwem, czyli oprócz tego, że jest to grzech, przypisana jest również kara kanoniczna. W związku z tym istnieje odpowiednia władza, która może znieść tę karę. I tutaj występują grzechy, które są zastrzeżone dla Stolicy Apostolskiej m.in. bezpośrednia zdrada sakramentu pokuty, rozgrzeszenie wspólnika grzechu nieczystości, zamach na papieża, zbezczeszczenie Najświętszego Sakramentu, czyli akt świadomej profanacji oraz wyświęcenie biskupa bez pozwolenia Stolicy Apostolskiej. Jest jeszcze jeden bardzo rzadki przypadek, jeżeli ktoś chciałby manipulacyjnie wpływać na wynik konklawe. Są także grzechy, które przypisujemy biskupowi miejsca. Tutaj takim najbardziej powszechnym jest grzech popełnienia aborcji, do którego przyłożona jest kara w prawie kanonicznym nazwana „mocą samego faktu”, czyli nikt nie musi tego stwierdzić, a ktoś kto go popełnił, wpada w tę karę zastrzeżoną biskupowi.

Gdyby miał Ojciec ułożyć taki mini poradnik, jak przygotować się do spowiedzi, co by było na pierwszych trzech miejscach?

– Po pierwsze mieć czas. Dzisiaj coraz częściej praktykuje się spowiedź w przelocie. Nawet jeżeli ten sakrament będzie ważny, to nie będzie on spełniał swojej najważniejszej roli, nie zmieni życia. Ja tę sytuację lubię porównywać do prysznica. Ktoś się ubrudzi, wejdzie pod wodę, raz–dwa i wychodzi, aż do następnego razu. Tylko że sakrament pokuty ma być momentem, który pomagam mi nawracać się, a więc zmieniać życie, poprawić moja relację do Boga i do drugiego człowieka. Druga rzecz, to muszę sobie uświadomić, z kim ja tam będę rozmawiał, że to nie jest tylko spotkanie z księdzem, ale jest to spotkanie z Bogiem. I ostatnia, lecz nie mniej ważna, to wpisanie tego sakramentu do naszego kalendarza, ale nie na zasadzie: „łoo, są święta, więc trzeba iść do spowiedzi“, ponieważ dobry rachunek sumienia z dłuższego okresu życia jest bardzo trudny.

A jak często się Ojciec spowiada?

– Co dwa tygodnie. Oczywiście z jakimiś wahaniami, ale zachowuję tą równomierność.

Cały czas u tego samego spowiednika?

– Oczywiście.

W czym to Ojcu pomaga?

– On mnie zna, wie o moich problemach, ale również jest mi łatwiej z nim rozpoznać, jaką drogą mam iść, jakie powinienem podjąć wysiłki. Z drugiej strony doświadczam też – tylko nie potrafię tego nazwać – można powiedzieć, że pewnego rodzaju opieki duchowej, ja wiem że ktoś się za mnie modli i troszczy się. W sakramencie pokuty występuje wielka koalicja przeciwko grzechowi. Jestem ja, jest spowiednik, jest Kościół, jest Bóg po mojej stronie.

 

 

Czym jest przewodnictwo duchowe?

– Osobiście nie lubię tego określenia. Przewodnik duchowy bardzo mocno kojarzy mi się z tradycją New Age, gdzie pojawia się jakiś guru, który jest przewodnikiem. W Kościele Katolickim mówiono o kierownictwie duchowym, a to z kolei kojarzy mi się bardzo dyrektywnie. Dzisiaj na Zachodzie mówi się o towarzyszeniu duchowym (accompagnamento spirituale). Po polsku trudno nazwać kogoś towarzyszem, ponieważ mamy jeszcze pewne skojarzenia z okresem socjalizmu. Kierownik duchowy nie powinien być tym, który mówi, co mamy robić. To jest ktoś, kto powinien nauczyć penitenta, jak się rozeznaje różne drogi, jednak decyzję powinna podejmować osoba zainteresowana, bo to jest jej życie.

Jak spowiedź wygląda z drugiej strony ze strony Ojca. Czy to co Ojciec usłyszy w konfesjonale, odbija się w jakikolwiek sposób na życiu?  

– Wiadomo, że jeżeli chodzi o tajemnicę spowiedzi, to ja to wszystko zostawiam. Występują także sytuacje, że mam przekonanie, iż nie powinienem danego penitenta zostawić samego, w tym sensie, że powinienem mu dalej towarzyszyć modlitwą i te sprawy gdzieś tam we mnie dzwonią, abym pamiętał podczas modlitwy o tych osobach. Z drugiej strony jest też tak, że Bóg próbuje mówić do mnie przez penitentów. Czasami w sakramencie pokuty spotykam się z ogromnym świadectwem wiary, gdy ktoś mówi o przełamywaniu swoich problemów w taki sposób, że dla mnie to jest jakby głos od Boga.

Czy są takie sytuacje, w których spowiednik może zostać zwolniony z tajemnicy spowiedzi?

– Nie ma takiej sytuacji. Tajemnica spowiedzi jest bezwzględna na tej zasadzie, że spowiednik uczestniczy w tajemnicy spotkania z Bogiem, ponieważ penitent właśnie do niego przychodzi. A więc to co słyszy kapłan nie należy do niego, on jest jedynie pośrednikiem.

Czy pokuta musi być modlitwą? Czy w ramach rozgrzeszenia można zadać coś innego?

– Jan Paweł II mówi z jednej strony o wynagrodzeniu za grzechy, a z drugiej o pewnym wymiarze leczniczym. Czyli pokuta ma pomóc grzesznikowi w wyjściu z tej choroby duchowej, jaką jest grzech. I tę rolę spełnia modlitwa. Jednak papież stwierdza, że sama modlitwa nie powinna wystarczać, bo powinny iść za nią również konkretne czyny miłości. Pokuta to nie jest tylko zadośćuczynienie wobec Boga, ale również wobec ludzi. A więc jeżeli ktoś się spowiadał, że zaniedbywał rodzinę, to spowiednik może powiedzieć, aby znalazł czas dla niej, nawet w jakiś sposób wynagrodził jej to, w czym zawinił.

Pamięta Ojciec jakąś nietypową pokutę, którą zadał?

– Pokuta to indywidualna sprawa i staram się ją dopasować do każdego człowieka. Czasami na różnych spotkaniach podchodzą do mnie ludzie. Dowiedziawszy się, że prowadzę szkołę spowiedników, narzekają na swojego księdza. Kiedyś przyszła do mnie pani wyżalić się na proboszcza. Mówi, że zadał jej dziwną pokutę, a z toku rozmowy wysondowałem, że kręci się ona wokół własnej osoby, widząc tylko i wyłącznie swoje problemy. Okazało się, że proboszcz zadał jej świetną moim zdaniem pokutę, a mianowicie polecił, aby przez kilka dni słuchała wiadomości radiowych i z tego, co tam usłyszy, wybrała jedną sprawę i w tej intencji się pomodliła. Pomysł doskonały i leczniczy w tym sensie, że pokazujący, iż w świecie jest sto tysięcy problemów ważniejszych niż jej drobnostki. 

Czy zdarzyło się kiedykolwiek Ojcu powiedzieć, że Ojciec nie wie, czy dany uczynek jest grzechem?

– Zwykle nie ma takich problemów. Przy grzechu ważne są dwa momenty, czyli czy sam czyn obiektywnie jest zły, oraz uwarunkowania podmiotowe, czyli świadomość i dobrowolność. W tym miejscu można się zastanawiać nad pewnymi rzeczami, jak one wyglądają np. ktoś powie, że nie płaci podatków. Według prawa państwowego będzie to przestępstwo, ale pytanie powinno być: dlaczego on nie płaci? Czy dlatego, że zbiera na trzeciego mercedesa czy dlatego – a takie sytuacje się dzisiaj zdarzają – że jeżeli zapłaci wszystkie podatki, to firma upadnie i będzie musiał zwolnić ludzi z pracy. Te sytuacje są bardzo trudne moralnie i wcale nie są jednoznaczne.

Czy zdarzały się takie sytuacje w konfesjonale, które Ojca przerosły?

– Mnie każda sytuacja przerasta. Ja jestem tylko małym braciszkiem i gdybym ja nie wierzył, że tam Bóg działa przeze mnie jako kiepskiego gościa, to bym stamtąd uciekł. Jeżeli się spotyka kobietę bitą przez męża i rozważającą w swoim sumieniu, czy go nie opuścić, to każdego by to przerosło. Kapłan w tej sytuacji może przynieść jakieś pocieszenie wiary, umocnić w pewnym sądzie, pokazać pewną drogę wolności itd. Ja z pokorą podchodzę do takich zdarzeń i jedynie widzę miejsce na działanie Boga.

Co to jest grzech ciężki? Powszechnie uważa się że jest to złamanie jednego z 10 przykazań. Czy to prawda?

– Musi to być po pierwsze: działanie świadome i dobrowolne. Należy to podkreślić, bo to jest bardzo ważne. Po drugie: uczynienie czegoś złego, co ma swój ciężar. Należy tutaj określić pewne granice, jeżeli np. się z kimś kłócę i jest to normalna sprzeczka, to nie ma mowy o grzechu ciężkim, jednak jeżeli zaczynam komuś ubliżać, lżyć, uwłaczać jego godności, to może to się stać grzechem ciężkim. Trzeba we własnym sumieniu ocenić, jak wyglądała dana sytuacja. Jeżeli mamy wątpliwości, to możemy porozmawiać o tym przy spowiedzi. Układanie jednak tabel z grzechami mija się z celem. Ja jestem przeciwny forsowaniu sumienia. Jeśli ono zgłasza wątpliwości, że po popełnieniu tej określonej rzeczy nie powinienem przystępować o stołu eucharystycznego, to słuchajmy go. Ewentualnie przy spowiedzi poprośmy spowiednika  o pomoc w trafnej ocenie.

Czy często się zdarza, że człowiek przychodzący do konfesjonału prosi o podjęcie decyzji za niego?

– Co innego jeżeli pyta o ocenę moralną i spowiednik ma obowiązek taką ocenę podać, czyli drogę dojścia do decyzji. Zdarza się też, że penitent chce przerzucić odpowiedzialność za swoje życie na spowiednika. Tak jednak nie powinno być, ja jako kapłan mogę ocenić daną sytuację, ale ostateczna decyzja zawsze należy do osoby, która przyszła do konfesjonału.

Co powinien zrobić człowiek, którego nie było kilkanaście, kilkadziesiąt lat u spowiedzi? – Na początku powinien spróbować porozmawiać z kapłanem. Jeśli jest to kilkadziesiąt lat, to należy zastanowić się nad relacją do Chrystusa. Katolicyzm polega na wierze w Boga, który mnie bardzo kocha i pochyla się nade mną. Jeżeli nie ma tej relacji, to sakrament pokuty może być tylko pewnym rytuałem. Powrót taki zacząłbym od rozmów o podstawach wiary. Natomiast jeśli jest to długa przerwa od sakramentu pokuty i ktoś się boi, to powinien znaleźć chwilę, aby umówić się z kapłanem i powiedzieć: nie byłem bardzo długo u spowiedzi, proszę mi pomóc.

Powiedział Ojciec że spowiedź – nie, ale spowiednik – tak, może doprowadzić do nerwicy. Jak głęboko ksiądz w konfesjonale może zaglądać w nasze życie?

– Wszystko zależy od tego, jak głęboko go dopuścimy. Spowiedź nam nigdy nie zaszkodzi, bo jest to działanie Boga żywego. Jednak jeżeli spowiednik będzie niedelikatny, obraźliwy albo będzie obojętny, to może dokonać poranień duchowych i mogą się one potem za danym penitentem nawet przez lata wlec.

Nie ma sposobu, aby wygładzić jeża. Co to oznacza ?

– To jest moja ulubiona maksyma. Czy głaskał pan kiedykolwiek jeża?

Tak.

– Jeż ma kolce, więc nie ma sensu go wygładzać, można go natomiast tak usposobić, aby sam chciał się przejść i pokazać. Więc ta maksyma jest dla mnie takim wyzwaniem, że nie należy brać się za rzeczy niewykonalne, tylko robić tyle i można. A z pomocą Boga można bardzo dużo.

o. Piotr Jordan Śliwiński – doktor filozofii, wykładowca Wyższego Seminarium Duchownego Braci Mniejszych Kapucynów w Krakowie. Rekolekcjonista, pisarz i publicysta.  Autor publikacji z zakresu filozofii, antropologii kultury i nowej religijności. Wraz z innymi kapucynami prowadzi w Skomielnej Czarnej Szkołę dla Spowiedników.