Dzień skupienia

ks. Jacek Poznański SJ

publikacja 12.07.2013 22:07

Wakacyjny wyjazd to dla wielu osób oczywistość. Trzeba przecież odpocząć! Niektórzy wykorzystują swoje cenne urlopy na dłuższe lub krótsze, mniej lub bardziej wymagające rekolekcje, czasami nawet tygodniowe. Ale nie wszystkich na to stać: czasowo, finansowo czy osobowościowo.

Posłaniec Serca Jezusowego 7/2013 Posłaniec Serca Jezusowego 7/2013

 

Wakacyjny wyjazd to dla wielu osób oczywistość. Trzeba przecież odpocząć! Niektórzy wykorzystują swoje cenne urlopy na dłuższe lub krótsze, mniej lub bardziej wymagające rekolekcje, czasami nawet tygodniowe. Ale nie wszystkich na to stać: czasowo, finansowo czy osobowościowo. Większość z nas mogłaby jednak rozważyć możliwość zrobienia sobie dnia skupienia. Poświęcić ze swoich wakacji choćby jeden dzień. Przeznaczyć go na samotność, milczenie, refleksję, zebranie myśli, zapiski, a wreszcie na modlitwę – nie pospieszną, urywaną, rozbitą, ale właśnie taką, za jaką się nieraz tęskni: poruszającą serce.

Wewnętrzność

Dlaczego nasze serce tak rzadko doświadcza poruszeń na modlitwie albo na Eucharystii? Myślę, że wiąże się to z wewnętrznością. Dzisiejszy rytm życia skutecznie powoduje skurczenie się ludzkiej wewnętrzności, czyli duchowo-psychicznej przestrzeni tam gdzieś w środku nas, wymiaru, w którym możemy się spotkać z sobą i z Bogiem. Wewnętrzność to przestrzeń płytkich i głębokich, gwałtownych i łagodnych emocji, uczuć i afektów. To wymiar różnych poruszeń, wyobrażeń, intuicji, przeczuć, myśli. Oczywiście, to wszystko zawsze jakoś w nas jest. Często jednak w ogóle tego nie zauważamy. Po męczącym, pośpiesznym dniu patrzymy w siebie – i poraża nas ogromna pustka, nic się nie porusza.

Wewnętrzność niszczy przede wszystkim zmęczenie, które nie tyle jest powodowane pracą, ile związanym z nią stresem i napięciem. Człowiek przychodzi do domu tak zmęczony, że już nic nie chce mu się robić, jedynie leżeć przed telewizorem, oglądać film za filmem, bezmyślnie surfować po Internecie lub włączyć gry komputerowe. A to wszystko jeszcze bardziej otępia. Pogłębia czarną dziurę. Poszerza ją także wielość nierozwiązanych konfliktów, nieuleczonych ran, niezidentyfikowanych lęków, niechcianych i zepchniętych emocji.

Bez wewnętrzności trudno wejść w głębszą relację z Bogiem, trudno rozwinąć w sobie jakiś dialog, zebrać myśli w spójną całość, rozpoznawać, co się czuje, śledzić przepływ uczuć, dostrzegać poruszenia. Czasami na rekolekcjach albo podczas prób głębszej rozmowy człowiek, który nie dbał o swoją wewnętrzność, nie jest w stanie podjąć żadnego tematu. Nawet gdy się osobie zaproponuje, aby pomyślała nad jakimś istotnym zagadnieniem, to owo rozmyślanie szybko się kończy; szybko i płytko. Trudno się wtedy modlić Pismem Świętym, odnosić do siebie Boże Słowo, pozwolić mu się osądzić. Właściwie pozostaje modlitwa ustna, odmawianie modlitw z książeczki do nabożeństwa, skupianie się na rytuałach i obrzędach.

Czas na wnętrze

Jak zorganizować sobie dzień wyciszenia i modlitwy? Przede wszystkim warto pamiętać, że nie sprzyja temu pozostanie w mieszkaniu lub miejscu pracy. Zmiana miejsca wydaje się bardzo sprzyjać wyciszeniu. Można po prostu zabrać kanapki i termos, wybrać się do parku, gdzieś w pobliże kościoła, gdzie można spokojnie usiąść, pomodlić, coś zapisać. Można wynająć na dzień pokój w domu rekolekcyjnym czy przy klasztorze. Warto zabrać z sobą Biblię, notatnik oraz długopis. Ale nic więcej, choć może czasem pomóc jakaś duchowa książka, ale pod warunkiem, że to będzie lektura duchowa, czyli tyle, ile potrzeba na rozpalenie serca.

Od czego zacząć? Myślę, że najlepiej od dłuższego spaceru, takiego bez celu. Po prostu ucieszyć się przyrodą, wolną chwilą, podziękować, że się udało znaleźć i obronić ten czas. Po pewnym momencie można przenieść uwagę na swoją pamięć, wyobraźnię, uczucia, myśli. Ale bez kontroli, wysilania się. Niech dotrze do świadomości to, co chce się wyłonić. Niech podniesie się to, co zostało uciśnione i zepchnięte przez pęd dni. Niech będzie. Nic z tym nie musisz robić, nie musisz tego rozwijać, przepracowywać itd. Tylko pozwól temu wszystkiemu się objawić.

Dopiero po powrocie do swojego miejsca dobrze będzie zabrać się za bardziej systematyczną refleksję. I to w trzech krokach. Najpierw sama refleksja. Pisz sobie w zeszycie. To bardzo porządkuje. Poza tym człowiek wyrzuca sprawy poza siebie, obiektywizuje, patrzy na nie z zewnątrz. Zauważ przede wszystkim to, co dobrego cię spotkało: zobacz jak bardzo jesteś obdarowany i dziękuj. Przyjrzyj się twoim pragnieniom i marzeniom. W końcu z pokorą popatrz na twoje ograniczenia, słabości i trudności. Rozważaj. Spisuj. Módl się. Kolejny krok to modlitwa. Nie poświęcaj refleksji całego czasu. Refleksja może nieraz bardzo wciągnąć – i zamęczyć. Czasami zamiera w błędnym kole. Pozwól, by twoja refleksja przemieniła się w modlitwę. Przynieś to wszystko Bogu. Może psalm albo inny tekst biblijny kojarzy ci się z tym, co przeżywasz i co właśnie zostało przez ciebie spisane. Wtedy weź go na modlitwę razem z twoimi refleksjami i przetwórz je tym tekstem. Trzeci krok: krótki spacer bardzo otwiera, odświeża, uwalnia napięcia, pomaga wnętrzu ruszyć z miejsca, pójść dalej, głębiej. Przeplataj twoją modlitwę i refleksję spacerem, najlepiej wśród zieleni. Otwieraj się na ciszę. Nie ilość złotych myśli, ale ilość ciszy i pokoju w tobie jest najlepszym miernikiem dobrze przeżytego dnia skupienia i wyciszenia, które pogłębia wewnętrzność.