Zamek wewnętrzny/Twierdza wewnętrzna lub Mieszkania*

José Vicente Rodríguez OCD

publikacja 08.02.2014 21:52

W walce pomiędzy kądzielą i piórem, przędzeniem i pisaniem, pomiędzy gęsim piórem i wrzecionem na szczęście ostateczne zwycięstwo odniosło pisanie i w ten sposób posiadamy to arcydzieło Teresy od Jezusa.

Zeszyty karmelitańskie 1/2013 Zeszyty karmelitańskie 1/2013

 

Jest rok 1577, 17 stycznia: z Toledo św. Teresa pisze do swojego brata Lorenzo de Cepeda: „Posłałam do biskupa, aby prosić o książkę [Księgę mojego życia], ponieważ być może przyjdzie mi do głowy skończyć ją dodając to, czego udzielił mi Pan, że można by napisać kolejną i okazałą, jeśli tylko Jego wolą jest to, abym potrafiła wysłowić się, a jeśli nie, niewielka strata”[1]. Uprzedzone pragnienie, iluzja, przeczucie, zapowiedź, „kaprys”? Jest pewne, że rozbudowując Księgę mojego życia, będzie mogła napisać „kolejną i okazalszą”.

Rok 1577, 7 grudnia: w Liście do o. Gaspare de Salazar Teresa pisze o Księdze mojego życia jako o klejnocie; lecz istnieje także już inny, który „o ile [Autorka] dobrze rozumie, jest o wiele lepszy, ponieważ widzi się w nim jedynie Boga: jest ozdobiony emalią i obrobiony w sposób bardziej delikatny; wcześniej złotnik rzeczywiście nie był tak sprawny, a złoto w tym przypadku jest o wiele lepszej jakości, chociaż nie pozostawia szlachetnych kamieni tak wyeksponowanych jak w tamtym[2]. Zostało podjęte na polecenie «szklarza», co jest oczywiste, według tego, co mówią”[3]. W ten sposób, za pomocą terminów jubilerskich i złotniczych, niemalże euforycznych, autorka, oraz inni wraz z nią, wyraziła osąd na temat księgi Zamku wewnętrznego (Twierdzy wewnętrznej) lub Mieszkań zaledwie osiem dni po jej zakończeniu. Co więcej, w dzień jej ukończenia taką wyraziła ocenę: „Teraz, kiedy ją ukończyłam jestem bardzo zadowolona i uznaję ponownie, że trud nie poszedł na marne, co więcej przyznaję, że nie był zbyt ciężki” (T 7, zak. 1).

Rok 1580, 14 stycznia: pisząc do o. Gracjana, porównuje Księgę mojego życia z księgą Mieszkań i ponownie przyznaje, że to drugie dzieło woli od pierwszego: „To, które napisałam później wydaje mi się o wiele piękniejsze, pomimo zdania przeciwnego o. Domenico Báñeza; pisząc je miałam przynajmniej o wiele więcej doświadczenia” (List do o. Gracjana z 14 stycznia 1580, 12), niż w czasie, kiedy pisała pierwsze dzieło, to „wielkie”, Księgę mojego życia. Niewątpliwą zaletą jest większe doświadczenia autorki, jej głębsze pojmowanie terminów dotyczących życia duchowego, które umożliwiły jej o wiele lepsze ich wyeksponowanie (por. T 1,2,7; T 4,1,8; T 4,2,7).

Wszystkie te samokrytyki zachowują swoją wartość, nawet jeśli są powodowane miłością matki i autorki. W niej samej powoli zanikło złe samopoczucie spowodowane nakazem pisania o rzeczach duchowych w momencie, który był dla niej najgorszym, zarówno pod względem historycznym, duchowo-psychosomatycznym, jak i ze względu na sytuację ekonomiczną.

Nakaz pisania

Po przedstawieniu opinii Teresy na temat jej książki dobrze jest wyjaśnić, kim był lub kim byli ci, którzy nakazali jej napisanie Zamku wewnętrznego. Nakaz wychodzi od wspomnianego już „szklarza”, którym wydaje się być Chrystus we własnej osobie. Na ten temat Anna od Jezusa (Lobera) zeznaje:

„Wiele razy pisała (z Toledo) o wielkich łaskach, których udzielał jej Pan oraz, że Jego Majestat nakazał jej pisać dla nas tę księgę Mieszkań, pomnażając modlitwy i postępując w poznawaniu tego, co Pan chciał, aby zostało napisane, do tego stopnia, że sam tytuł (dzieła) został podyktowany przez Niego samego”[4].

Następnie o. Gracjan wyznaje:

„Jeśli chodzi o księgę Mieszkań zdarzyło się, że [Teresa] powiedziała mi, będącemu jej przełożonym i zajmującemu się raz w Toledo wieloma sprawami związanymi z jej duszą: «O, jak dobrze jest to opisane w Księdze mojego życia, która znajduje się w rękach inkwizycji!». Ja jej na to: «Ponieważ nie możemy jej odzyskać, niech spróbuje przypomnieć sobie to wszystko, co tam napisała i, dodając inne rzeczy, niech napisze inną książkę, w której przedstawi całość swojej doktryny, bez podawania imienia osoby, która doświadczyła tego wszystkiego, co będzie opisane». W ten sposób poleciłem jej napisanie księgi Mieszkań mówiąc jej, aby ją przekonać, aby porozmawiała na ten temat z dr. Velázquezem, który kilka razy ją spowiadał; ona natomiast zgodziła się”[5].

Cytowana wcześniej Anna od Jezusa wspomina, jak bardzo był wymagający w swoich poleceniach dr Velázquez i jak bardzo święta była mu posłuszna: „Traktował ją w sposób władczy i nakazywał jej, co powinna czynić, w ten sposób skłonił ją do napisania tej książki, o której mówiłam – Mieszkania[6].

Z innymi szczegółami o. Gracjan przyznaje:

„Przekonywałem ją do napisania książki […] zatytułowanej Mieszkania. Ona odpowiadała mi: «Dlaczego mam pisać? Niech piszą uczeni, ja jestem głupia i nie będę wiedziała, co powiedzieć; użyłabym nieodpowiedniego języka, czyniąc wielką szkodę; jest już wiele dzieł na temat modlitwy. Na miłość Boską, niech pozwolą mi prząść przy kołowrotku i uczestniczyć w modlitwie chórowej i innych obowiązkach wraz z innymi siostrami, ponieważ nie nadaję się do pisania, nie mam ani zdrowia, ani głowy by to czynić»”[7].

 

 

Trudności do pokonania

W walce pomiędzy kądzielą i piórem, przędzeniem i pisaniem, pomiędzy gęsim piórem i wrzecionem na szczęście ostateczne zwycięstwo odniosło pisanie i w ten sposób posiadamy to arcydzieło Teresy od Jezusa.

Cały trud pisarski pozostawia swój ślad w prologu książki. Tym, co tam pisze (nr 4), zostają uzupełnione argumenty wymienione pomiędzy nią a o. Gracjanem, a dotyczące konieczności pisania dla mniszek bosych, językiem, który byłby dla nich zrozumiały i do przyjęcia dzięki jej kondycji kobiety, która się do nich zwraca i miłości, jaką ma ona dla nich jako matka i fundatorka. Nieco dalej (T 3,1,3) Teresa pochmurnieje nieco, płacze i czuje się zmieszana z powodu konieczności pisania „o rzeczach, które mogliby nauczać mnie samą”. W tym momencie uznaje za „twarde” posłuszeństwo, pod którym nakazano jej pisać. Wszystko rozwiązuje się ostatecznie wzniesieniem oczu ku niebu: „Oby Pan zechciał aby, skoro czynię to dla Niego, było ono użyteczne w czymkolwiek. Wy, natomiast, błagajcie Go, aby raczył wybaczyć temu stworzeniu tak nędznemu i strachliwemu”. Co jakiś czas, zatroskana o własne zbawienie, formułuje takie stwierdzenia: „Ja tego nie wiem; trzeba zapytać o to tego, kto nakazuje mi to pisanie, gdyż ja nie mam obowiązku dyskutowania z przełożonymi, co byłoby niewłaściwe, a jedynie okazywania im posłuszeństwa” (T 3,2,11).

Będąc zobowiązaną do wypełnienia ciążącego na niej „nakazu”, pochodzącego z trzech stron: ze strony „szklarza”, Gracjana i Velázqueza, Teresa nie mogła uczynić nic innego, jak tylko nie pozwolić pokonać się osobistym trudnościom i sprostać zadaniu mocą cnoty posłuszeństwa, w którą wierzy i której siły w pokonywaniu przeciwności doświadczyła, nie tylko w ogólności i w innych okolicznościach, ale właśnie w tym szczególnym trudzie pisania.

Pod tym względem prolog książki jest wyjątkowy i zawiera: a) przyznanie się przed samą sobą do doświadczanych trudności; b) wyjaśnienie ich powodów; c) zwerbalizowanie racjonalnej woli, która z determinacją decyduje się być posłuszną, nawet pomimo ciężaru własnej „natury”, którą ofiaruje, wysuwa na plan pierwszy lub skrywa, przy tej okazji za „szumem” w głowie i ogólną niemocą.

Prześledzenie korespondencji z roku 1577 i poddanie Matki pewnemu rodzajowi encefalografii, zebranie tego rodzaju „szumów”, byłoby bardzo pouczające samo w sobie, a służyłoby lepszemu zrozumieniu zasługi i wartości jej arcydzieła.

W prologu książki, rozpoczętym 2 czerwca, wyznaje, że od trzech miesięcy odczuwa w głowie
„tak wielki szum i niemoc, że nawet w sprawach naglących piszę z trudem” (nr 1). W T 4,1,10 zaskakuje samą siebie i wsłuchuje się w ten wielki szum, aby móc nam przekazać, na czym on polega, przynajmniej w tym momencie wsłuchiwania się w niego:

„Gdy piszę o tym, sama się zastanawiam nad tym, co dzieje się w mojej głowie pomimo tego wielkiego szumu, który w niej odczuwam, o czym powiedziałam na początku, a z powodu którego wydawało mi się rzeczą niemal niemożliwą napisanie tego, co mi polecono. Wydaje mi się nie inaczej, jak tylko, że znajduje się w niej wiele zebranych rzek i że ich wody w innej jej części spadają z hukiem; a nadto słyszę świergot wielu ptaków i różne świsty, i to nie w uszach, ale w górnej części głowy, gdzie, jak mówią, znajduje się wyższa sfera duszy”.

Oprócz czynnika „choroby” innym czynnikiem, który wysuwał się na pierwszy plan, odbierając świętej zarówno spokój, jak i czas potrzebne do pisania, był czynnik „obowiązków”, którym jako fundatorka musiała się poświęcić. Obowiązki, którymi była zajęta w momencie, gdy zaczynała pisanie, powiększały się szczególnie w roku 1577, który został określony jako „krytyczny” i „najbardziej nieszczęśliwy” w życiu i działalności Teresy. Powodem nieustannych niepokojów była również obecność i działania o. Girolamo Tostado, przybyłego do Hiszpanii w 1576 jako wizytator generalny Zakonu. Znajdują one swój oddźwięk w korespondencji z tego czasu i mówią o nich w sposób bardzo jasny: „gdyby tylko nie doszła do nas wiadomość, że Tostado przybył, aby nas zniszczyć” (List do o. Gracjana z 9 sierpnia 1578, 17); „Pan uwolnił nas od tego Tostado” (List do Mattia od św. Józefa z 7 września 1576); „wciąż obawiamy się tego Tostado” (List do Lorenzo de Cepeda z 10 lutego 1577, 18).

Inną osobą, której obawiała się Teresa, był ówczesny nuncjusz. „Po śmierci nuncjusza wybrano innego”. Problem polegał na tym, że nuncjuszem zmarłym w 1577 był Ormaneto, przychylny Reformie i jej obrońca; jego następca, Filippo Sega, przybyły do Madrytu pod koniec sierpnia tego samego roku, od razu okazał nastawienie przeciwne. To właśnie on określił Teresę jako „kobietę niespokojną i włóczącą się”. Ona sama, która nie była głupia i zdawała sobie z tego sprawę, napisała w jednym z listów: „Zmarł nuncjusz, bardzo cnotliwy, który cenił bardzo bosych. Przybył inny, który wydaje się być przysłanym przez Pana, aby ćwiczyć nas w cierpieniu. Był on jakimś krewnym papieża i powinien był być dobrym sługą Bożym” (Księga fundacji [F] 28,3). Patrząc przez pryzmat wiary – co było jej mocną stroną – próbuje w pewien sposób uszlachetnić cierpienia, których w tym czasie doświadcza i wierzy, że tą drogą wszystko zostanie doprowadzone do szczęśliwego końca (List do o. Ambrogio Mariano z 6 lutego 1577, 6; oraz z 9 i 16 lutego 1577, 2). Pomimo patrzenia przez pryzmat wiary nie przestawały dręczyć Teresy cierpienia i kryzysy, „które wydają się nic nie znaczące, lecz znoszone przez dłuższy czas okazały się bardzo ciężkie”, powie w F 28,8.

Po dokonaniu wszystkiego, co było w jej mocy, dla Teresy regułą absolutną było zawsze: „milczeć i rozmawiać z Bogiem” (List do o. Ambrogio Mariano z 15 marca 1577, 6). W tym samym liście radziła adresatowi, że powinien pohamować się: „Popatrz, że toczą z nami wojnę wszystkie demony: należy spodziewać się pomocy wyłącznie od Boga, co trzeba czynić będąc posłusznym i cierpiąc, wtedy On przejmie inicjatywę” (tamże).

tłum. Michał Swarzyński OCD

 



* Oprócz bibliografii ogólnej, umieszczonej na początku tej książki, dostępna jest również bibliografia bardziej szczegółowa: T. Álvarez, Guίa a l’interior del Castillo, Burgos 2000; tenże, Castillo interior, w: Diccionario de Santa Teresa, ed. Monte Carmelo, Burgos 2001, ss. 322-329; M.I. Sorli, Teresa de Jesús, una aventura interior. Estudio de un sίmbolo, Avila 1993; M. Villanueva, El sίmil del Castillo interior, sentido y génesis, w: Acta del Congreso International Teresiano, II, Salamanca, 1983, ss. 495-522; A.M. Arrondo, Teresa de Jesús en el matrimonio espiritual. Análisis teólogico desde las séptimas moradas del «Castillo interior», Avila, 1993.

[1] List do Lorenzo de Cepeda z 17 stycznia 1577, 26.
[2] „W tamtym”, tj. w Księdze mojego życia. Kamienie szlachetne, czyli bogactwa duchowe, nie rzucają się w oczy tak bardzo w Mieszkaniach (Twierdzy): Święta nieco je ukrywa, odnosząc do „pewnej osoby”, nie wprost do siebie.
[3] List do o. Gaspare de Salazar z 7 grudnia 1577, 10.
[4] BMC 18, s. 469, w zeznaniu w procesie z 5 lipca 1597 r.
[5] Glanes, Quelques brèves additions de la main di Pére Gratien àla première biographie de Thérèse d’Avila, par le Père Francisco de Ribera, présentées pal le P. Pierre Sérouet, o.c.d., Parigi, 1988. Anotaciones de Gracián al. P. Ribera znamy dzięki Antonio de san Joaquí, Año Teresiano, VII, 7 lipca, ss. 149-150. Znając tom z pismami o. Ribera, posiadamy również faksimile z odpisem dokonanym przez Sérouet. Istnieją pewne małe różnice w odpisach tego tekstu.
[6] Zeznanie cytowane wyżej, tamże, s. 469.
[7] Dilucidaro del verdadero espίritu (Część I De la excelencia, aprobación y provecho de la doctrina que contienen los libros de la Madre Teresa de Jesús), rozdz. 5, BMC 15, Burgos, 1932, s. 16; następnie, rozdz. 20, mówi: „Księgę Mieszkań Błogosławiona Matka Teresa od Jezusa napisała za moją sprawą, ponieważ będąc jej przełożonym poleciłem jej napisać ją, kiedy przebywałem w Toledo” (s. 76).