Nadzieja zawieść nie może

IRENEUSZ ROGALA

publikacja 15.03.2015 13:24

Oznaką działania Ducha Świętego jest między innymi radość – piękna i pełna, pozwalająca żyć nawet w obliczu wielkich trudności. Pewnego dnia przeczytałem opowiadanie z czasów II wojny światowej o starszej siostrze zakonnej, które pokazuje piękno zaufania wstawiennictwu św. Józefa.

Różaniec 3/2015 Różaniec 3/2015

 

W domu zakonnym, w którym siostry opiekowały się sierotami, zaczęło brakować jedzenia. S. Felicyta przyszła do matki przełożonej i powiedziała: „Pójdę się pomodlić przed figurą św. Józefa u nas w ogrodzie. (…) Położę mu u stóp ziemniaka, by wiedział, że potrzebujemy jedzenia dla dziecków”. Trzy dni później pod dom zakonny zajechał wóz konny wypełniony ziemniakami, niestety były one nadgniłe. Okazało się, że szef miejscowego posterunku policji nakazał uprzątnąć piwnice, a znajdujące się tam nadpsute ziemniaki – wyrzucić. Jeden z niemieckich żołnierzy poprosił, aby dać je do przebrania siostrom, by dzieci nie głodowały. Od tego czasu siostry miały zapas jedzenia wystarczający do końca zimy. Gdy matka przełożona poszła pod figurę, znalazła tam nadgniłego do połowy ziemniaka… S. Felicycie szkoda było położyć zdrowego.

Ufna modlitwa

Po kilku dniach s. Felicyta podzieliła się nowym pomysłem: „Pójdę się pomodlić do św. Józefa o mleko, ale żeby pamiętał, narysuję mu krowę”. Matka przełożona wyraziła zgodę i jakież było jej zdziwienie, kiedy dwa dni później do furty domu zapukał żołnierz niemiecki i przyprowadził na smyczy… kota. Komendant posterunku wyjeżdżał i nie chciał zostawić kota bez opieki. Żołnierz podsunął mu pomysł, aby zwierzę oddać do sióstr. Nazajutrz ten sam żołnierz przyprowadził siostrom krowę, bo przecież kot powinien pić mleko. Od tego czasu dzieci codziennie dostawały mleko. Gdy matka przełożona poszła sprawdzić, co s. Felicyta zostawiła pod figurą św. Józefa, zobaczyła karteczkę z niezdarnie namalowanym zwierzakiem – ni to kotem, ni to krową.

Przeogromna radość

Zdarzenie być może śmieszne, ale dające do myślenia, zwłaszcza gdy w życiu pojawiają się poważne trudności. Kiedy przez dwa miesiące nie mogłem znaleźć pracy, przypomniałem sobie opowiadanie o s. Felicycie i jej ufnej wierze we wstawiennictwo św. Józefa. W moim kościele parafialnym ustawiono piękną figurę św. Józefa. Poszedłem raz i drugi po Mszy świętej pomodlić się do św. Józefa, a w końcu przyszło mi do głowy, aby konkretnie przedstawić mu prośbę na kartce. Życie toczyło się dalej, zapomniałem o kartce, ale… św. Józef nie zapomniał. Po ok. dwóch tygodniach znalazłem pracę.

Kiedy po kilku latach podwoziłem znajomą, ona westchnęła, że jej córka od paru miesięcy szuka pracy. Opowiedziałem jej o s. Felicycie i o mojej modlitwie i wstawiennictwie św. Józefa. Powiedziałem jej także o św. Antonim, który pomaga znaleźć to, czego szukamy. Gdy spotkaliśmy się ponownie, moja znajoma powiedziała, że poprosiła o pomoc św. Antoniego i zaczęła się modlić Litanią do św. Józefa o pracę dla córki. Z uśmiechem na ustach dziękowała mi za dobrą podpowiedź, gdyż jej córka znalazła pracę.

Trzeba się dzielić swoim świadectwem, tym, w jaki sposób Bóg wysłuchał naszej prośby. Warto się modlić i zaufać, że nadzieja złożona w Bogu zawieść nie może, a kiedy się spełni, przynosi przeogromną radość.