Z różańcem na peryferie

Ks. Radosław Warenda SCJ

publikacja 31.05.2015 21:56

Z s. Magdaleną Marzec, dominikanką Matki Bożej Różańcowej, o tym, co daje modlitwa różańcowa i pomoc kobietom z problemami psychicznymi, rozmawia ks. Radosław Warenda SCJ.

Wstań październik-listopad 2014 Wstań październik-listopad 2014

 

Macie silny fundament duchowy: medytacja słowa Bożego, miłość do Eucharystii, kult Jezusa Ukrzyżowanego i specjalne nabożeństwo do Matki Różańcowej. Biały dominikański habit i ogromny różaniec, który gadżetem raczej nie jest… Na czym polega Wasza duchowość różańcowa?

Nasz założyciel ks. Didaco Bessi od początku oddał nas pod opiekę Matki Bożej Różańcowej, powierzając pierwszym pięciu siostrom kopię Jej cudownego obrazu czczonego w sanktuarium w Pompejach. Przedstawiona na nim Maryja z Dzieciątkiem Jezus na ręku podaje różaniec św. Dominikowi i św. Katarzynie Sieneńskiej. Tym gestem Maryja proponuje pewną drogę. Na czym polega ta droga różańcowa? Chodzi o to, żeby przeżywać tajemnicę Jezusa wraz z Maryją. Przeżywać, czyli nie tylko myśleć o Jezusie, ale tak się w Niego wpatrywać, aby to wpatrywanie mnie przemieniało. Przemieniało moje serce, moje myślenie, moje postępowanie i upodabniało je do serca, myślenia, postępowania Jezusa. Kiedy kontemplujemy tajemnicę Chrystusa, nie myślimy o abstrakcji, ale w każdej tajemnicy różańcowej jesteśmy odsyłani do wydarzenia przekazanego nam przez apostołów, ewangelistów i tradycję Kościoła. Niezwykłą cechą różańca jest to, że umacnia więź z Maryją, ale bynajmniej nie dla Niej samej. Maryja jest zawsze służebnicą Pańską – służy Bożemu planowi zbawienia w Jezusie Chrystusie już od pierwszego momentu, gdy Bóg poprosił o Jej „tak” na swój plan wcielenia i zbawienia człowieka. Maryja – można powiedzieć – zrobi wszystko, by Boży plan zbawienia urzeczywistnił się także w naszym życiu.

Modlitwa różańcowa, choć pozory mogą mylić, do łatwych nie należy. Codziennie po południu modlicie się nią wspólnie. Często uciekają Siostrze myśli poza rozważane tajemnice? Co zrobić, by dobrze odmawiać różaniec?

Rzeczywiście, także i dla mnie modlitwa różańcowa nie jest łatwa i często się z nią zmagam. Myślę, że jest kilka sposobów dobrego odmawiania różańca. Bardzo piękne w różańcu jest to, że zwracamy się bezpośrednio do Boga, naszego Ojca, do Jezusa, do Ducha Świętego i do Maryi. Ktoś powie, że to nic szczególnego, bo mnóstwo innych modlitw, które znajdziemy w różnych książkach i modlitewnikach, też się tym odznacza. A jednak mądrość różańca tkwi w powtarzaniu tych krótkich modlitw i to może nam pomóc (uwaga! gdy się śpieszymy, nie pomaga) w zagłębieniu się w sens tych słów. Nie skupiamy się już na mówieniu Panu Bogu wzniosłych i pięknych rzeczy, ale zwracamy się do Niego w słowach Pisma Świętego. Zatrzymując się dłużej na tych samych słowach poprzez ich powtarzanie, możemy pozwolić, by przenikały nas i przemieniały swoją mocą. Na podobnej zasadzie działa modlitwa Jezusowa praktykowana szczególnie przez chrześcijan prawosławnych. Ważne, by różaniec nie był bezmyślnym powtarzaniem, ale zwracaniem się z wiarą do żywej osoby: Boga Ojca, Jezusa, Ducha Świętego, Maryi. To nie znaczy, że nie przychodzą rozproszenia, ale kiedy łapię się na tym, że błądzę gdzieś myślami, powierzam tę sprawę Jezusowi, Maryi i wiem przynajmniej, do czego mam wracać. Do obecności przed Bogiem i uwagi na Jego słowo: to wypowiadane i to kontemplowane w tajemnicy różańcowej. Osobiście w dobrym odmawianiu różańca pomaga mi spokój, czyli brak pośpiechu. Potrzebuję czasu na uświadomienie sobie, jaką tajemnicę rozważam, i na zatrzymanie się trochę nad tą tajemnicą. Na przypomnienie sobie fragmentu z Pisma Świętego, który o niej mówi, i wejście w obecność Trójcy Świętej i Maryi. Nie to jest najważniejsze, by odmówić dużo różańców, ale by wejść w klimat obecności, przebywania z Jezusem i Maryją.

Która z różańcowych tajemnic jest Siostrze najbliższa?

W ostatnim czasie tajemnica zwiastowania, która jest nie tylko tajemnicą wcielenia Boga, tego niezwykłego wyjścia naprzeciw człowiekowi, ale także tajemnicą każdego ludzkiego życia wezwanego, by powiedzieć „tak” miłości Boga. W pozdrowieniu anioła słyszę słowa skierowane do mnie, jak i do każdego człowieka: „Raduj się. Pan jest z tobą. Znalazłaś łaskę u Boga” (por. Łk 1,28.30). Te słowa mówią mi o miłości i łaskawym spojrzeniu Boga zwróconym właśnie na mnie, niezależnie od tego, czy odpowiadam na Jego miłość, czy nie. Może łatwo nam myśleć, że Maryja znalazła łaskę u Boga, bo była bez grzechu, ale to nie tak. Łaska Boga była jeszcze wcześniej, by Ją uchronić od grzechu, a więc była zupełnie za darmo.

 

 

Wasz założyciel ks. Didaco Bessi, którego Bóg zabrał do siebie blisko sto lat temu, zafascynował się duchowością dominikańską, ale dołożył do niej nieco własnych duchowych przeżyć. Co fascynuje Siostrę w jego życiu?

Ksiądz Didaco Bessi był proboszczem niezbyt dużej, wiejskiej parafii i przez całe życie robił to, co większość proboszczów. A jednak musiał to robić w sposób niezwykły, bo pozostawił po sobie wspomnienie osoby o wielkim sercu. Myślę, że to ze względu na dobroć i wrażliwość był poszukiwany jako kierownik duchowy. Zwracano się też do niego o pomoc w kłopotach materialnych i różnych innych trudnościach. Chęć konkretnej pomocy osobom chorym i starszym, podobnie jak i osieroconym dzieciom poprowadziła stopniowo ks. Didaca Bessiego do założenia naszego zgromadzenia. Odczytał jako znak Bożej opatrzności to, że w czasie, gdy szukał sposobów, by ulżyć licznym cierpieniom swoich parafian, kilka dziewcząt z okolicy zwierzyło mu się z pragnienia oddania życia na służbę Bogu i bliźniemu.

W dniu jego śmierci na plebanii nie znaleziono dość pieniędzy na pogrzeb, bo proboszcz miał zwyczaj rozdzielać otrzymywane ofiary między potrzebujące rodziny. Tak oto bez dokonywania nadzwyczajnych rzeczy potrafił on ukazać swoim życiem miłość Boga.

Sam ks. Didaco chciał, abyście czerpiąc siłę również z medytacji tajemnic różańcowych, były blisko biednych, cierpiących i zepchniętych na margines ludzi. Nie pytam, czy tam jesteście, ale dlaczego warto tam być.

Moje doświadczenie to mieszkanie pod jednym dachem z kobietami mającymi problemy psychiczne. Wspólnota, do której należę, gości grupę kilkunastu kobiet, które według kategorii współczesnego świata nie liczą się i nie są nikomu potrzebne. A jednak wiele im zawdzięczam. Uczą mnie, że każdy człowiek jest cenny i każdy nosi w sobie piękno Bożego obrazu, bo każdy jest zdolny do obdarzania miłością. Te osoby obdarzyły mnie miłością wyrażoną nieraz w sposób rozbrajający (np. gdy któraś chciała z całego serca poczęstować mnie papierosem). One nie noszą masek i uczą mnie uwalniać się od swoich masek, za którymi chcę schować własną słabość. Przypominają mi, że w życiu nie liczy się, by być kimś, ale by mieć odwagę obdarować drugiego tym, kim się jest. Te kobiety są dla mnie znakiem nadziei. Choć w swoim życiu przeszły przez piekło i wydają się być zniszczone cierpieniem, pokazują, że ciągle jeszcze potrafią cieszyć się życiem, spotkaniem z drugim człowiekiem, gestem dobroci.

Jak wygląda Wasza pomoc „ludziom peryferii” w praktyce?

Oprócz wspólnoty, o której mówiłam, opiekujemy się także osobami starszymi pozbawionymi rodziny albo możliwości odpowiedniej opieki w swoich rodzinach. Innym dziełem jest Rodzinny Dom im. św. Dominika w Lublinie, gdzie siostry przyjmują dzieci w wyjątkowo trudnej sytuacji rodzinnej. Obecnie przebywa tam ośmioro podopiecznych od trzeciego do osiemnastego roku życia. Przebywanie z tymi dziećmi to bycie do dyspozycji 24 godziny na dobę, danie im czasu, odpowiedzenie na ich potrzeby, sprawienie, by poczuły się przyjęte i kochane. To także myślenie o ich przyszłości i o tym, co może pomóc w ich rozwoju. Tam, gdzie to możliwe, szuka się dróg powrotu do własnej rodziny, w innym wypadku pomaga się zacząć na nowo w rodzinie adopcyjnej lub zastępczej. Także na Filipinach, w Indiach, Rumunii i Ekwadorze dzieci, rodziny borykające się z różnymi trudnościami i osoby starsze i odrzucone przez społeczeństwo są tymi najsłabszymi, którzy potrzebują wsparcia. Na Filipinach we współpracy z organizacją humanitarną ANAK angażujemy się w inicjatywy na rzecz dzieci niepełnosprawnych umysłowo i fizycznie czy też żyjących w slumsach i na wysypisku śmieci w Manili. Oprócz drobnych zabiegów pierwszej pomocy i dożywiania główną potrzebą jest edukacja, nauka czytania i pisania. Wiele dzieci jest z niej wykluczonych, bo nie zostały zarejestrowane tuż po urodzeniu, czyli dla państwa nie istnieją i nie mają prawa do jakichkolwiek świadczeń. Opłata za zarejestrowanie, choć niewygórowana, dla wielu rodzin jest wciąż zbyt wysoka. Siostry zorganizowały program, który ma na celu objęcie rejestracją nie tylko możliwie jak najwięcej dzieci, ale także osób starszych i chorych. Nie są to przeważnie wielkie dzieła i zaczynają się od spotkania z konkretnymi ludźmi. Jak długo drugi człowiek pozostaje w centrum uwagi i troski, jesteśmy wierne naszemu powołaniu.