Wiara gwarancją wygranej

s. Krystyna Dacka CMBB

publikacja 01.11.2015 19:59

Wchodząc do sali oddziału rehabilitacji neurologicznej, gdzie leży Jakub Słysz, nie da się nie dostrzec tego zdania, które jest wypisane na dużym kartonie białego papieru umieszczonego w centrum okna. Jednak to nie jest jedyny symbol wiary, jaki można zauważyć. Na szpitalnej szafce i półce stoją obrazki Jezusa, Matki Bożej i świętych. Czasem słychać cicho szeptany różaniec lub inną modlitwę. Czy to tylko reklama wiary?

Wstań czerwiec-lipiec 2015 Wstań czerwiec-lipiec 2015

 

Towarzysząc Kubie i jego rodzinie od początku pobytu w szpitalu, spotykam się z wielką wdzięcznością oraz miłością, którą okazuje on swoim rodzicom oraz wszystkim otaczającym go ludziom. Jego skromny uśmiech i ciepłe słowo „dziękuję” świadczą o tym, że jego otwarte na innych serce jest świadkiem jego wiary, nadziei i miłości. Kuba nie koncentruje się na sobie, choć walczy o odzyskanie sprawności i po ludzku miałby do tego prawo. Nie poddaje się biernie, lecz wykorzystuje wszystkie możliwe rodzaje aktywności i proponowane mu sposoby rehabilitacji. Nie narzeka na swój los, lecz z ufnością powierza się Bogu i z nadzieją patrzy w przyszłość.

Dzięki temu dziś potrafi poruszać palcem po klawiaturze i unieść samodzielnie rękę. Mamy nadzieję, że jutro będzie lepiej, bo może uda się kupić laptop (rodzice są bez pracy i to trochę utrudnia sprawę), ale Kuba cieszy się z tych małych kroków.

Zawstydza nas swoją prostotą i kulturą. Jeżeli kiedyś zadawałam sobie pytanie, dlaczego młody człowiek nagle ulega wypadkowi, to dziś wiem tylko tyle, że właśnie tacy ludzie uczą nas kochać i być prawdziwymi oraz nie wstydzić się wiary, ale ze zmartwychwstałym Chrystusem zwyciężać zło.

Służąc chorym i niepełnosprawnym, więcej otrzymujemy, niż dajemy. Zresztą sami zobaczcie, jak Kuba to wszystko widzi…

Mam na imię Jakub, lat 17… do tego czasu byłem zdrowym chłopcem beztrosko patrzącym w przyszłość. Jak wszyscy moi koledzy uczęszczałem do szkoły i miałem swoje zainteresowania. Tradycyjnie chodziłem czasem do kościoła, pełniłem straż przy Bożym grobie, ponieważ zostałem wychowany w dobrej, katolickiej rodzinie. Czy moja wiara była wtedy żywa? O tym nie myślałem.

22 października 2014 roku wszystko się zmieniło. Zostałem potrącony przez samochód, a sprawca wypadku nie udzielił mi pomocy. To było powodem poważnego uszkodzenia rdzenia kręgowego. W jednej chwili straciłem możliwość poruszania nogami i rękami. Rozpoczęła się walka o życie i sprawność. Od 7 miesięcy jestem sparaliżowany, mam niewładne ręce i nogi, nie mogę wykonać samodzielnie żadnej czynności. Mogę jedynie oddychać, myśleć i patrzyć – czasem zastanawiam się tylko, jak daleko patrzyć w przyszłość, bo ta jest dla mnie nieznana. Dziś już wiem, że życie człowieka jest bardzo kruche, a sprawność fizyczna może szybko zmienić swe oblicze.

Trwałym pozostaje to, co jest decyzją naszej woli – życie duchowe, które pozwoli cieszyć się każdym nowym dniem i patrzyć w przyszłość z nadzieją. Jedynym trwałym oparciem i ratunkiem jest Bóg, On jest bliski, dlatego pełen miłości do Niego zwracam się o pomoc. To On uzdolnił dziś moje serce do tego, by wybaczyć sprawcy wypadku i dobrze mu życzyć. Bóg zbliżył mnie też do siebie i umocnił moją wiarę. Każdy kolejny dzień rehabilitacji i zmagań o odzyskanie sprawności to także egzamin z wiary, nadziei i miłości.

Od 7 miesięcy przebywam w Regionalnym Ośrodku Rehabilitacyjno-Edukacyjnym dla Dzieci i Młodzieży im. Jana Pawła II w Rzeszowie. Zdążyłem dobrze się tu zadomowić. Jest to miejsce niezwykłe, zupełnie niepodobne do szpitala, pomimo że pacjenci są tu leczeni przez lekarzy i pielęgniarki. Jest czysto, bardzo przytulnie, dobrze się tutaj czuję. Wykwalifikowana kadra medyczna zawsze jest do dyspozycji pacjenta i z uśmiechem na twarzy pomaga w każdej sytuacji. Panie pielęgniarki tworzą luźną i przyjemną atmosferę. To dzięki takiemu sposobowi bycia personelu medycznego nigdy nie czuję się skrępowany podczas intymnych czynności takich jak kąpiel czy cewnikowanie. W ośrodku czuję się jak u siebie w domu. Dobroć i życzliwość ludzi pomaga przetrwać trudne chwile życia.

Dzięki siostrom wierzę, że Bóg wyprowadzi dobro z tej trudnej sytuacji i pozwoli odkryć nową, lepszą drogę życia w Jego bliskości. Dziś modlę się za nich i dziękuję za ich dobre serca.

Jakub Słysz Łańcut