Spotkanie z Bogiem... w kosmosie

Michał Nieniewski

publikacja 21.08.2016 21:28

„Patrzyłem i patrzyłem, ale Boga nie zobaczyłem” – miał powiedzieć pierwszy astronauta. Jednak przyjaciel Jurija Gagarina twierdzi, że nic takiego nie miało miejsca.

Droga 15-16/2016 Droga 15-16/2016

 

Kiedy Sowieci wysyłali Gagarina na orbitę okołoziemską, chcieli wyprzedzić USA i udowodnić wyższość komunizmu nad kapitalizmem. Zgodnie z ich ideologią, tylko ustrój oparty na ateizmie umożliwiał postęp naukowy. Wykorzystywali w tym celu niewątpliwe sukcesy, jakie odnieśli w tej rywalizacji, zwanej „wyścigiem kosmicznym”. ZSRR jako pierwsze państwo na świecie z powodzeniem umieścił sztucznego satelitę oraz wysłał człowieka w kosmos 12 kwietnia 1961 r.

Sztuczny ateizm na orbicie

Prywatnie Gagarin był zainteresowany wyznaniem prawosławnym i dawał dowody przywiązania do rosyjskiej Cerkwi. Krótko przed słynnym lotem ochrzcił swoją córkę, a kilka lat później, ku przerażeniu partyjniaków, zaproponował odbudowanie Soboru Chrystusa Zbawiciela w Moskwie. Reprymendę za „kierowanie Jurija Gagarina w stronę Ortodoksji” otrzymał jego przyjaciel kpt Walentyn Pietrow, który po latach z dumą to wspominał.

Słowa przypisane Gagarinowi wypowiedział w rzeczywistości Chruszczow na zebraniu poświęconym propagandzie antyreligijnej. Dał przykład, jak wykorzystać obecność kosmonauty w sferze publicznej: „Ktoś z was chce się uczepić Boga? Tu jest Gagarin, który poleciał w kosmos, ale Boga nie widział”.

Kłamstwo było nieodłącznym elementem systemu totalitarnego. Włożenie w usta Gagarina słów, których nie wypowiedział, było tylko jedną z wielu manipulacji wokół pierwszego lotu w kosmos. Władze ukrywały przez 20 lat śmierć jednego z jego kolegów, Walentyna Bondarenki, podczas treningu w komorze ciśnień. Wprowadziły też w błąd Międzynarodową Federację Lotniczą, podając fałszywą lokalizację startu (Bajkonur zamiast Tiuratam) i okoliczności lądowania (statkiem zamiast spadochronem).

Sowieci wyprzedzili Amerykanów o ponad trzy tygodnie, jeśli chodzi o wysłanie człowieka w kosmos. Następnym celem w rywalizacji pomiędzy imperiami był Księżyc.

Słowo Boże nad Księżycem

Niedaleko od Centrum Lotów Kosmicznych w Houston znajduje się zbór prezbiteriański, zwany „Kościołem Astronautów”. Nie bez powodu: wśród aktywnych członków wspólnoty znalazło się kilku kosmonautów i inżynierów NASA. Amerykanie nie musieli ukrywać swojej wiary.

Wyrażali ją w 1968 r. w trakcie misji Apollo 8, mającej na celu okrążenie Srebrnego Globu. Kiedy 24 grudnia jako pierwsi w historii osiągnęli orbitę okołoksiężycową, podczas transmisji telewizyjnej i radiowej dysponowali największą publicznością wszech czasów – ponad miliardem osób! Na ten moment załoga zaplanowała odczytanie pierwszych dziesięciu wersów Księgi Rodzaju, które mówią o stworzeniu świata. Jak później sami wyjaśniali, chcieli przekazać swoje „poczucie bliskości Stwórcy wszystkich rzeczy”. Można powiedzieć, że w ten sposób rozpoczęli epokę kosmiczną w historii religii.

Jeden z nich, Frank Borman, pożegnał się tymi słowami: „I kończymy, przesyłając od załogi Apollo 8 życzenia dobrej nocy, powodzenia, wesołych Świąt Bożego Narodzenia, niech Bóg błogosławi was wszystkich – wszystkich was na dobrej Ziemi”. Wigilijny przekaz z kosmosu podobno tak poruszył pewnego japońskiego dziennikarza, że zadzwonił do NASA z prośbą o kopię scenariusza. Kiedy przedstawiciel NASA zorientował się, że jego rozmówca dzwoni z hotelu, poradził mu, by otworzył szufladę. Reporter znalazł tam Biblię (jako że o jej dystrybucję w hotelach dba Stowarzyszenie Gedeonitów).

Tymczasem amerykańskich astronautów czekało dziesięć okrążeń Księżyca, brak łączności z Ziemią po jego „ciemnej stronie” i powrót, całkowicie zależny od głównego silnika. Jeśli by nie zadziałał, zostaliby tam, czekając na śmierć. Jednak kilkanaście godzin później – w dzień Bożego Narodzenia – już wracali, szczęśliwi, że im się udało. „Przyjmijcie proszę do wiadomości, że Święty Mikołaj istnieje”, zażartował (?) jeden z pilotów Jim Lovell.

Znaczek pocztowy, który upamiętnił misję, przedstawiał Ziemię tak, jak widziała ją załoga, orbitując wokół Księżyca, czyli tzw. wschód Ziemi. Pierwsze słowa Pisma Świętego posłużyły za podpis: „Na początku Bóg...” (Por. Rdz 1,1).

Modlitwa przy słabej grawitacji

To nie koniec wyścigu. 21 lipca 1969 r. padły słynne słowa „To jest mały krok dla człowieka – gigantyczny skok dla ludzkości” i Neil Armstrong jako pierwszy człowiek zszedł na powierzchnię Księżyca. Każdy z rozproszonych po całej Ziemi widzów przekazu telewizyjnego i słuchaczy radia mógł poczuć, że bierze udział w czymś wyjątkowym. Zanim to jednak nastąpiło, Armstrong i Buzz Aldrin przez kilka godzin odpoczywali po locie w lądowniku.

W pewnym momencie Aldrin zwrócił się do wszystkich słuchaczy o włączenie się w akt dziękczynienia w dowolny sposób, a następnie poprosił o przerwę w transmisji. Później wyjaśniał: „Poprosiłem ludzi, żeby dziękowali na swój własny sposób i mam nadzieję, że zachowają to całe wydarzenie w pamięci, a poza drobnymi szczegółami czy technicznymi osiągnięciami dostrzegą kryjące się za nimi głębsze znaczenie: wyzwanie, misję, ludzką potrzebę, by je podejmować, i potrzebę, by dostrzec, że wobec Boga wszyscy tworzymy jeden rodzaj ludzki”.

Jako prezbiterianin Aldrin wybrał znane wszystkim chrześcijanom symbole. 20 lipca 1969 r. na powierzchni Księżyca wyciągnął chleb i wino pobłogosławione przez pastora. Przy sześciokrotnie słabszej grawitacji wino powoli wypełniło mały srebrny kielich, który Aldrin od niego otrzymał. W akcie dziękczynienia spożył je po odczytaniu fragmentów Biblii (J 15,5 i Ps 8,4-5).

Według prezbiterianów Komunia tylko symbolizuje przymierze z Bogiem, ale jej celebracja jest odnowieniem tego przymierza. Aldrin jako starszy zboru mógł to zrobić. W ten sposób łączył się ze swoją wspólnotą, zgromadzoną w tym samym momencie na nabożeństwie w „Kościele Astronautów”.

W efekcie pierwszą lekturą na Księżycu była Ewangelia, a posiłkiem – chleb i wino mszalne. A pierwszym aktem religijnym – dziękczynienie.

Księża na Księżyc!

To znane antyklerykalne hasło... A teraz zupełnie serio. Kto wie, być może kiedyś będzie potrzebna księżycowym kolonizatorom posługa kapłana, który będzie mógł odprawić Mszę Świętą. Wtedy dokona się także pierwsze pozaziemskie Przeistoczenie i Komunia Święta.