Istotny margines

Ks. Marek Chmielewski SDB

publikacja 22.05.2017 22:40

Salezjanie zdołali przemienić więzienie dla młodocianych w miejsce wychowania.

Don BOSCO 5/2017 Don BOSCO 5/2017

 

Kiedy przed kilkoma dniami układałem książki w naszej domowej bibliotece, wpadła mi w rękę książka o salezjanach w Arese. Kilkanaście czarno-białych fotografii przeniosło mnie do niezwykłego miejsca w pobliżu Mediolanu, gdzie salezjanie przybyli w 1955 r. na zaproszenie kard. G.B. Moniniego (późniejszego papieża Pawła VI) i zdołali przemienić więzienie dla młodocianych w miejsce wychowania. Wszystko dlatego, że, jak zwykło się żartować, „zmienili klucze”. Ks. Francesco della Torre, pierwszy dyrektor dzieła, podczas pierwszego apelu miał poprosić, aby podszedł do niego najmłodszy wychowanek. Na oczach wszystkich wręczył mu klucz do bramy więzienia. Chłopiec bez namysłu wrzucił go do studzienki kanalizacyjnej. Tamten klucz został zastąpiony innym. Jak mówią salezjanie: „Kluczem sukcesu wychowawczego Arese jest nieustanne, pełne ojcostwa i braterstwa przebywanie salezjanów z wychowankami”.

Przypadkowe spotkanie z Arese i jego historią uświadomiło mi, że w rozważaniach o systemie wychowawczym ks. Bosko, jakie od pewnego czasu prowadzę na łamach „Don Bosco”, pominąłem pewien ciekawy wątek. Sporo miejsca poświęciłem charakterystyce wychowanków ks. Bosko i temu, jak konieczność odpowiedzenia na potrzeby młodzieży wpłynęła na to, że jego propozycje wychowawcze miały przede wszystkim charakter prewencyjny, zapobiegawczy. A przecież nie można zapominać, że młodzież szczególnie zagrożona, także ta, która przewinęła się przez więzienie, leżała ks. Bosko na sercu nie tylko u początków jego działalności. Właściwie przez całe  życie na marginesie jego zaangażowania prewencyjnego obecna była troska o młodzież szczególnej potrzeby. Gdy piszę margines, to myślę o stosunkowo niewielkiej liczbie dzieł i inicjatyw o charakterze resocjalizacyjnym podjętych przez ks. Bosko. Niewielkiej w stosunku do liczby dzieł o charakterze prewencyjnym. Marginalna nie była natomiast miłość, z jaką ks. Bosko otwierał się na taką młodzież i z jaką podejmował inicjatywy zmierzające do udzielenia jej pomocy. Warto nieco bliżej przyjrzeć się temu marginesowi.

Osobistego doświadczenia pracy z młodzieżą zagrożoną ks. Bosko nabył podczas studiów w Konwikcie Kościelnym w Turynie (1841-1844). Dzięki ks. J. Cafasso duszpasterzował w więzieniach i na ulicach. Ten rodzaj jego zaangażowania wygaśnie ok. roku 1855, kiedy zostaną powierzone mu trzy oratoria turyńskie. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że to właśnie w tym okresie (1855) ks. Bosko, w porozumieniu z ministrem spraw wewnętrznych U. Rattazzim, zorganizował wycieczkę młodych więźniów w zakładu „Generala”. Legenda mówi, że chłopcy wyszli tylko z ks. Bosko, bez strażników i wieczorem wszyscy powrócili za mury. Przez wiele lat ks. Bosko, jako członek królewskiego towarzystwa opieki nad byłymi młodocianymi więźniami, przyjmował takich właśnie chłopców do oratorium, zwłaszcza do prowadzonego przez siebie młodzieżowego hospicjum. Ks. Bosko przyjmował też takich chłopców do swoich szkół. Zakładał, że obok wychowanków zdolnych i dobrych, obok dużej grupy przeciętnych można lokować 6-7 proc. chłopców stanowiących zagrożenie. Zdolni, wg niego, zdobędą szczyty, przeciętni nauczą się zawodu, pracy i życia, zagrożeni powinni poznać smak pracy. Sukcesem jest to, że nie stają się gorsi. Z czasem wielu z nich zaczyna zwyczajne uczciwe życie. Odzywają się w nich wartości, jakie poznali w oratorium. Kilkakrotnie ks. Bosko proponowano przejęcie lub utworzenie zakładu resocjalizacyjnego. W 1871 pojawiła się propozycja otwarcia takiego dzieła w części Valdocco. W 1868 r. proponowano takie dzieło w Rzymie, a w 1886 w Madrycie. Żadne z nich nie zostało zrealizowane. W ten sam nurt wpisuje się współpraca ks. Bosko z ministrami F. Crispim i G. Zanardellim, zmierzająca do wprowadzenia elementów wychowania prewencyjnego do systemu ówczesnego więziennictwa (1877-1878).

Tu się zatrzymam. Na marginesie nie ma zbyt dużo miejsca.