Kapłan wśród chorych - Obyś nie był letni

Jolanta Chmielnicka i Bożena Leśniok, przy współpracy Bożeny Błaszczyk-Kuś, Zofii Żeniły i Bartosza Chmielnickiego

publikacja 01.06.2007 14:40

Pokazywał jak w życiu codziennym, bez podniosłości i zadęcia, łączyć pracę z treścią przykazań. Nie pozwalał zepchnąć Boga na boczny tor i traktować Go jako osobistą, prywatą sprawę. Był rzeczowy, konkretny nie tylko w słowach ale i w czynach. Był obecny przy nas w każdym momencie; i w smutnych i radosnych godzinach życia szpitala. Apostolstwo Chorych, 5/2007

Kapłan wśród chorych - Obyś nie był letni




Dnia 16 grudnia 2006 roku odszedł od nas ksiądz Antoni Wala, który od 31 sierpnia 1981 roku był kapelanem w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Tychach. Całe swoje powołanie i pracę duszpasterską zawierzył opiece Matki Bożej. Zawsze witał się z ludźmi charakterystycznym pozdrowieniem: „Ave", które również widniało wypisane na kieszonce Jego szpitalnego fartucha. Stąd też dla nas wszystkich; i dla pracowników i dla pacjentów, od zawsze był po prostu księdzem AVE.
Przez prawie 26 lat pracy kapelana w tym miejscu uświęconym cierpieniem, wycisnął wielkie piętno swojej ciekawej osobowości.

Wzbudzał emocje, nie przechodził obojętnie, swoim zachowaniem, sposobem bycia prowokował. Tak jak mówi Apokalipsa św. Jana ,. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust".

Lata osiemdziesiąte to trudne czasy „Solidarności'' i stanu wojennego. Nie zważając na konsekwencje, od początku całkowicie zaangażował się w pomoc represjonowanym, internowanym, pozostawionym bez środków do życia. Pomagał im nie tylko duchowo, ale również materialnie. Pomagał żonom i dzieciom, którym odebrano mężów i ojców. Szukał schronienia dla ukrywających się ludzi „Solidarności"", pożyczał zakazaną literaturę.

Pomagał ludziom złamanym nałogami, samotnym potrzebującym rady i pomocy, nie radzącym sobie z problemami otaczającego świata. Był zawsze i dla każdego. Każdy nierozwiązywalny nasz problem, był dla Niego wyzwaniem, stawał się Jego problemem. Jego odpowiedzi i rady w pierwszej chwili mogły zaskakiwać, ale w końcu zawsze (nawet po kilku latach) przyznawaliśmy Mu rację. Kim był dla nas ksiądz Antoni?

Był dla nas Ojcem i był dla nas Nauczycielem. Niestrudzenie, codziennie od nowa uczył nas przeznaczania swojego czasu na odwiedzanie chorych, rozmowy z nimi. Pokazywał jak w życiu codziennym, bez podniosłości i zadęcia, łączyć pracę z treścią przykazań. Nie pozwalał zepchnąć Boga na boczny tor i traktować Go jako „osobistą, prywatą sprawę"'. Był rzeczowy, konkretny nie tylko w słowach ale i w czynach. Był obecny przy nas w każdym momencie; i w smutnych i radosnych godzinach życia tego szpitala. Był zawsze z otwartą, pomocną dłonią skierowaną w naszą stronę. BYŁ z nami zawsze.

Dla nas (w pewnym sensie) jest nie do zastąpienia. Numerycznie - tak; ale jakościowo - nie. Księdza Avego nie da się zastąpić.



Mówił, gdy traciliśmy najbliższych, że nie ma śmierci niepotrzebnych, pomyłkowych, bez sensu, że każda śmierć jest przemyślanym, zamierzonym działaniem Boga i że każda śmierć ma swój cel. nawet jeśli aktualnie nie potrafimy go dostrzec to on i tak istnieje. Czy Jego odejście ma nas czegoś nauczyć?
Posługa kapelana szpitalnego to niezwykła rola. Niejeden raz zdarzało się księdzu Avemu przekładać jakieś, nawet ważne spotkanie, bo chciał towarzyszyć człowiekowi ciężko choremu, czy umierającemu. Dla nich zawsze miał czas. Czas, który przeznaczał na niekończące się próby ratowania ludzkiej duszy. Do końca dosłownie walczył o każde nawrócenie, o przyjęcie sakramentów, o godne przygotowanie człowieka na spotkanie ze Stwórcą.

Żył troską o potrzeby duchowe i nadprzyrodzone. Z tej Jego troski w naszym szpitalu powstała nowa kaplica Matki Boskiej Uzdrowienia Chorych. Piękna! Wyjątkowa! Jednorazowa! Przestronne, owalne pomieszczenie szpitalne odzwierciedla kształt odwróconej do góry dnem łodzi, która symbolizuje „przewrócone" w czasie choroby życie ludzkie. Ksiądz Ave przekonywał nas, że tak samo jak widok
przewróconej łodzi jest dla rybaka sytuacją alarmującą, budzącą niepokój ale i zmuszającą do natychmiastowej naprawy, tak też i los każdego chorego trafiającego do szpitala powinien być prawdziwą troską całego personelu.

Pomysł powstania kaplicy, jej budowa i wystrój, to w całości inicjatywa księdza Avego. To owoc Jego zapobiegliwości. To dzieło Jego życia. Gdyby był biernym sługą bożym - zadowoliłby się starą kaplicą, mieszczącą się na ostatnim 6 piętrze szpitala, bez dostępu do windy, bez wentylacji, bez właściwego wystroju. Mało kto wierzył w możliwość realizacji planu budowy. Jednak ksiądz Ave uważał, że „... jeśli Matka Boska chce powstania nowej kaplicy, to ona na pewno powstanie..." I powstała.

Niepowtarzalny wystrój kaplicy w całości wykonał rzeźbiarz Antoni Toborowicz. Jego baśniowe, kolorowe rzeźby od konfesjonału, poprzez drogę krzyżową, chrzcielnicę, ołtarz symbolizuj ą słowa Pisma Świętego, co potęguje jeszcze atmosferę wyciszenia i skupienia panującą w kaplicy. W roku 2001 kaplica została poświęcona przez księdza arcybiskupa Damiana Zimonia.

W swej posłudze kapłańskiej ks. Antoni stworzył jeszcze jeden, najważniejszy kościół - Kościół Żywy. Kościół, w którym każdy z nas ma swoje miejsce, w którym każdy z nas otwiera swe myśli i serce na potrzeby drugiego człowieka.

Powiedział kiedyś: ,,...zostaw zmarłych na cmentarzu".

Ave! Nie zostawimy Cię na cmentarzu, pozostaniesz w naszych myślach, sercach i modlitwach. W naszej pamięci żyjesz nadal. „ Bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie"