Anty-koncepcja

Paulina Bednarz, Monika Kazimierczak

publikacja 10.06.2005 16:42

W materiałach edukacyjnych, wbrew zapowiedziom organizatora, nie ma wiele o planowaniu rodziny, mężu, żonie ani dzieciach. Właściwie tylko o „partnerach”, seksie i jego „tajemnicach” oraz - oczywiście - sposobach zabezpieczenia się przed „niepożądanymi konsekwencjami” Azymut, Nr 5/2003

Anty-koncepcja

To się nazywa akcja! Zapowiadana (przez gazety, radiostacje), reklamowana (na ulotkach i plakatach), propagowana (na internetowych portalach). Dwudniowe świętowanie pierwszego dnia wiosny. „Znakomita rozrywka na wysokim poziomie”, „Ogólnopolski program »Zaplanuj swoje życie«”. Zamiast topić Marzannę w pobliskim kanale, można owocnie spędzić czas na wielkim pikniku w podwarszawskim Modlinie - niegdyś militarnej twierdzy, od dziś centrum edukacji. Przed dostojną Salę Kongresową podjeżdżają dwa autokary, jest 8.30 rano. Niewielu na razie chętnych, ale to przecież dopiero pierwszy kurs, a będzie ich jeszcze wiele, co kwadrans, do 13.30. Przy tym Sala Kongresowa to tylko jeden z kilku punktów zbornych w Warszawie. Akcję pod hasłem „Antykoncepcja, czyli seks na 6!” organizuje i sponsoruje, obok kolorowych periodyków dla kobiet, zachodnia firma farmaceutyczna. Młodzież szkolna może przybyć samodzielnie lub pod opieką rodziców.

Pałac
Autokary różne - od siermiężnych, wysłużonych jelczy po eleganckie bovy - prawie takie jak na międzynarodowych liniach turystycznych - ale nie sposób pomylić ich z innymi; łączy je tabliczka z dumnym napisem „Dzień Wagarowicza”. Tylko chętnych do sprawienia psikusa nauczycielom niewielu, a ich średnia wieku niepokojąco wysoka. Są i inne wątpliwości: piknik z okazji Dnia Wagarowicza - a organizowany w sobotę, ma edukować młodzież na temat odpowiedzialności w życiu - i przewodzi mu hasło „Seks na 6!”… Spróbujmy rozwikłać ten kalambur, na razie trzeba dostać się na imprezę.

Przed wejściem do autokaru gruntowna rewizja przeprowadzona fachowo przez pracownika agencji ochrony; jak widać, organizatorzy imprezy mają niezłomne zasady.

Młodzież inicjuje w dość wczesnym wieku - czytamy w autobusie publikacje edukacyjne rozdawanej uczestnikom pikniku - i konsekwencji takiej właśnie sytuacji boją się dorośli. (…) Nie chcemy Was do niczego namawiać ani też niczego Wam zakazywać (…) Zawsze byli tacy, którzy zaczynali wcześnie, i tacy, którzy zaczynali późno lub zgoła wcale. I nie wiek jest tu najważniejszy, chodzi o wewnętrzne przekonanie, o obiektywne i subiektywne uwarunkowania.

„Pragniemy - tłumaczy organizator w innej ulotce - wspierać rodziców i szkołę w przygotowaniu młodzieży do dorosłego, rozsądnie planowanego życia. Jesteśmy przekonani, że jest to bardzo potrzebne działanie, które może uchronić wielu młodych ludzi przed lekkomyślnym seksem.

Wniosek 1: Seks odpowiedzialny to, oczywiście, seks z antykoncepcją. Korzystają na nim wszyscy: ludzka odpowiedzialność i kiesa sponsora.

Lotnisko
Po około 45 minutach podróży naszym oczom ukazuje się dostojna, skąpana w słońcu Twierdza Modlin, co zwiastuje bliski kres naszej podróży. Wjeżdżamy na pole. Duże i puste, kiedyś lotnisko. Gdzieniegdzie można dostrzec ludzi zbitych w ciasne grupki: chronią się przed przenikliwym chłodem i wiatrem, który bezkarnie hula po pustkowiu. Na horyzoncie majaczy prowizoryczna estrada, dobiegają nas entuzjastyczne okrzyki popularnej artystki. Rozglądamy się w poszukiwaniu kolejnych zasieków. Zamiast bramek i przeszukań witają nas uśmiechnięte hostessy. Zgrabiałymi dłońmi rozdają „literaturę fachową”: inicjacja seksualna, świadome macierzyństwo i oczywiście seks na 6! Dostajemy też poręczne pudełeczka na pigułki, które taki seks czynią możliwym (i to z wykrzyknikiem).

Hojnie obdarowani rozglądamy się bezradnie po lotnisku. Gdy nie wiadomo, co zrobić, najlepiej coś zjeść. Ustawiamy się w kolejce po - jak głosi ulotka - karkówkę, szaszłyki, boczek i parówki z grilla. Wywiązuje się rozmowa z umundurowanymi harcerzami.
- Jesteśmy drużyną starszoharcerską - duma bije z ich oczu. - Nasz drużynowy jest tam, na ściance. Jak mu się nie uda wejść, to go zdegradujemy!
- Dopiero na zgrupowaniu dowiedzieliśmy się, że ta impreza ma być o antykoncepcji. W sumie to dobrze, jest okazja, żeby się czegoś dowiedzieć.
- Tu jest nieźle, odważnie, na maksa. Skiba zapowiadał, że zaśpiewa zespół gejów.
Chłopcy niepewnie obracają w palcach pudełeczka na pigułki. Po co im to? Z lusterkiem, w końcu to dla dziewczyn, na pigułki…

Najlepszym momentem rozpoczęcia rozmowy na temat używania prezerwatyw jest czas, gdy zaczynasz myśleć o kontakcie seksualnym z tą osobą. Planując to zabezpieczenie masz świadomość, że chronisz siebie i partnera/-kę przed chorobami przenoszonymi drogą płciową, troszczysz się o swoje zdrowie i zdrowie partnera/-ki (…) Osoba, z którą chcesz mieć kontakt seksualny, może na początku nie zgodzić się na użycie prezerwatywy, być może będziesz musiał/-ła użyć argumentów na poparcie swojej decyzji. („Tajemnice inicjacji seksualnej” Z. Izdebski, A. Jaczewski)

Wniosek 2: używaj środków antykoncepcyjnych, od kiedy „zaczynasz myśleć”. Skorzystają na tym wszyscy: twoja odpowiedzialność, twój „partner” (lub „partnerka”) i kiesa sponsora.


Miłość
Nieuchronnie zbliża się nasza kolej. Zapowiadany boczek niepokojąco przypomina kiełbasę. Karkówka wygląda całkiem jak kiełbasa. Podobnie parówki i szaszłyk. Właściwie do wyboru jest... kiełbasa.

Łap mnie, bejbe, ja tobie się dam, łap mnie, bejbe, ja tobie się dam - wokalistka „Blue Café” nie daje za wygraną i usiłuje nakłonić garstkę zmarzniętych nastolatków do skandowania refrenu. Efekt jest raczej mizerny, więc wodzirejka ułatwia zadanie: dziewczyny piszczą, a panowie krzyczą jeeee. Pisk. Co jest panowie? Co z wami? Milczą. Widać nie pasuje im rola bejbe.

Wracamy do stoiska z jedzeniem. Im bliżej kiełbasek, tym ciekawiej - trzeba wystarać się o musztardę i można dokonać wolnego i świadomego wyboru barwy napoju: żółć, brąz i róż kuszą wonnymi bąbelkami. Rozterki kulinarne wprowadzają element życia do apatycznego nastroju kolejki.

- Kochamy siebie w sambie, a rozstajemy w mambie. Sambie? Mambie? Co oni tam śpiewają? - idziemy pod scenę, by przysłuchać się słowom. Ze wstydem konstatujemy, że zabrakło nam językowej wyobraźni: Kochamy siebie w Sunday, a rozstajemy w Monday. A ja chcę kochać cały czas. Przez chwile rozważamy rozterki podmiotu lirycznego, zapewne pragnie prawdziwej, wiecznej miłości, a nie huśtawki nastrojów.

Z wyborem pigułki jak z wyborem partnera - trzeba się poważnie zastanowić. O ile w kwestiach sercowych decyzję podejmujemy samodzielnie, to wyboru doustnego środka antykoncepcyjnego dokonuje zawsze lekarz ginekolog. Warto jednak przygotować się do tej rozmowy i dysponować podstawowymi informacjami na temat pigułki (z ulotki informacyjnej sponsora). Oczywiście nie może być to pigułka byle jaka.

Najlepsza jest sponsorska! - wniosek 3.


Westchnąwszy nad nędzą ludzkiej doli odwracamy się na pięcie. Atrakcje pikniku kuszą: można pojeździć na plastikowym byku, zrobić makijaż, uprawiać sumo lub boks albo zrzucić przeciwnika z podestu za pomocą broni, która przypomina dmuchane wiosło. Na drugim planie atrakcje - hity: skoki na bungy i loty samolotem. Nie możemy zlokalizować zapowiadanego balonu. Może już odleciał? Z byka spadł kolejny mistrz plastikowego rodeo.

Brakuje jeszcze cukrowej waty i tancerek go-go. Nieocenieni koledzy zagadują grupkę rezolutnych nastolatek.
- Jak się bawicie?
- Czaaad - odpowiadają drżąc z zimna. - To pierwsza od roku impreza w okolicy. Wreszcie coś się dzieje! Ciekawe, czemu tak mało ludzi.

Wszyscy przestępujemy rytmicznie z nogi na nogę, walcząc z mroźnym wiatrem, który wdziera się w każdą szczelinę garderoby.
- Skąd macie koszulki?
- Dostałyśmy po walce sumo.
Filigranowe wojowniczki z dumą prezentują białe T-shirty rozmiaru XXL. Narysowana para trzyma się za ręce, w tle słońce chowa się za horyzont, zdobi je napis „nie zachodź...”. Pod rysunkiem adres internetowy sponsora. Nerwowy śmiech.
- A jak walka?
- Spooko - odpowiadają ze znanym już grymasem twarzy. Poszłyśmy na sumo tylko po to, żeby wygrać bilet na samolot, ale się okazało, że trzeba być pełnoletnim. Tak samo jest z bungy, a balonu w ogóle nie udało im się odpalić.

Pogawędkę przerywa wtargnięcie ekipy telewizyjnej. Długowłosa reporterka energicznym ruchem podsuwa naszym rozmówczyniom monstrualny mikrofon na wysięgniku.
- Jak wam się podoba hasło imprezy: „Antykoncepcja, czyli seks na 6!”? - recytuje z szerokim uśmiechem.
- To... ważne wydarzenie iii... ważny cel... - śledzą uważnie wyraz twarzy reporterki.
- Czy tutaj pierwszy raz słyszycie o antykoncepcji czy hmm... słyszałyście już wcześniej?
- Wczeeeśniej! - Odpowiadają dziewczęta chórem. - Pewnie, że wcześniej!
- A skąd? Ze szkoły? Z książek?
- Od rodziców! - odpowiadają dwie czarnowłose siostry. - Rozmawiamy z nimi o seksie.

Reporterka wydaje się rozczarowana. Rodzice uświadamiają... To stanowczo zbyt banalne jak na chwytliwy reportaż o problemach społecznych! Ekipa znika w okamgnieniu.
- Państwo są sympatyczniejsi - pochlebstwo Oli dodaje nam odwagi.
- Wierzycie w prawdziwą miłość? Od pierwszego wejrzenia? - pyta Paweł
- Od pierwszego wejrzenia to nie, ale w miłość tak - Ola poważnieje. - Chciałabym założyć rodzinę, mieć dzieci.
- A gdybyś miała wybór: dziecko albo praca? - drąży dalej.
- Ale co to znaczy? Że gdybym była już w ciąży, to czy chciałabym mieć to dziecko? Czy też, że mogłabym poświęcić się wyłącznie pracy? Chciałabym mieć dziecko.
- Rodzina jest najważniejsza. U mnie w domu tak było i ja też tak bym chciała - dodaje inna.

W materiałach edukacyjnych, wbrew zapowiedziom organizatora, nie ma wiele o planowaniu rodziny, mężu, żonie ani dzieciach. Właściwie tylko o „partnerach”, seksie i jego „tajemnicach” oraz - oczywiście - sposobach zabezpieczenia się przed niepożądanymi konsekwencjami. Gdzie występują strefy erogenne u kobiet i mężczyzn, jak nałożyć prezerwatywę, jakie środki przedsięwziąć, gdy zaistnieją fizjologiczne przeszkody odbycia pełnego stosunku… Jest też co nieco o swoistym bon tonie życia seksualnego: kiedy wolno odwrócić się tyłem i błogo zasnąć, a kiedy trzeba poświęcić jeszcze trochę czasu „partnerce”.

- Naprawdę rozmawiacie o seksie z rodzicami?
- Tak - potwierdzają siostry.
- No, ja to raczej z mamą, bo tata, to tata. Chociaż, gdybym potrzebowała, to jego też mogłabym poprosić - precyzuje Ola. - W szkole też miałyśmy wychowanie seksualne. Lekcje były dzielone, osobno dziewczyny i chłopaki, można było pytać o różne rzeczy.
- Jak myślicie, czy ludzie wierzą w to, co jest na tych ulotkach i książeczkach?
- Proszę pani, kto będzie chciał, to skorzysta. My tu przyjechałyśmy na imprezę, przelecieć się balonem. Nawet nie wiedziałyśmy, o czym to będzie.
- Ja jeszcze ich nie przejrzałam - pokazuje na broszury. - Dam mojemu starszemu bratu, on lubi czytać.

Miej prezerwatywy zawsze przy sobie - nawet jeśli ich nie użyjesz, twój przyjaciel może potrzebować jednej. („Tajemnice inicjacji seksualnej”)

Wniosek 4: Czy użyjesz jej czy nie, kup dziś jedną albo dwie! Skorzystają na tym wszyscy: twoja odpowiedzialność, przyjaciel i kiesa sponsora.


Zimno, ale my nadal nie chcemy się rozstawać. Przyglądamy się dziewczętom, one przyglądają się nam, patrzymy sobie w oczy i uśmiechamy się bezradnie. Rozmawiamy chwilę o rodzinie, Kościele, szkole. Najmłodsza Karolina nie może się zdecydować: ma tego chłopaka, czy nie. Ostateczna wersja głosi, że Kamil to tylko przyjaciel.

Tymczasem balonu nadal nie udało się odpalić. Minimalnie wznosi się nad ziemię i opada, wznosi się i opada. Rytmicznie jak kapiący kran. Nie starcza nam cierpliwości. Znów spacerujemy, znów zaczepiają nas hostessy.

Nie zachodź...
- Mamy już książeczki - protestujemy.
- A to może pudełeczka?
- Nie, pudełeczka też mamy. Czy to jest dobra literatura… poleciłybyście ją nam?
- No, wam to chyba już nie - mierzą nas wzrokiem. - To taka bardziej podstawowa wiedza, jak ktoś nic nie wie.
- A to może mojemu młodszemu bratu? Ma trzynaście lat… - Paweł chce być pewien.
- Tak, dla niego będzie dobre. Tu są raczej podstawy.

Bywają młodzi mężczyźni, którzy swój brak doświadczenia seksualnego odczuwają jako coś bolesnego i poniżającego. Bywa, że chęć odbycia inicjacji jest wprost obsesją: wokół tego koncentruje się wszystko. I choć czasem taki chłopak ani nie podlega szczególnie silnemu napięciu, ani nie kocha jakiejś określonej dziewczyny, odbycie prawdziwego stosunku staje się dla niego obsesją. (...) Z punktu widzenia higieny psychicznej niekiedy realizacja tego marzenia jest uzasadniona i celowa. Tylko, na litość!, niech nie opowiada przy tym dziewczynie, że ją kocha, niech jej niczego nie obiecuje poza przygodą i doraźnym przeżyciem, bo może uczynić wiele krzywdy. („Tajemnice inicjacji seksualnej”)

Wniosek 5: Jeśli chcesz zachowywać się w sposób odpowiedzialny, powiedz obiektowi własnej obsesji: „Co prawda, nie kocham cię i w gruncie rzeczy mało mnie obchodzisz, jednak uważam, że w trosce o moją higienę psychiczną i wzrastające napięcie powinniśmy niezwłocznie odbyć prawdziwy stosunek. Obiecuję, że będzie to dla nas niezapomniane, doraźne przeżycie”. Skorzysta na tym każdy trzynastolatek. I kiesa sponsora.


Przedstawiamy się sobie nawzajem, kierunek i rok studiów, lody pękają. Do akcji zwerbował je ktoś, ot tak, na ulicy. Zarabiają 10 złotych za godzinę, nikt ich nie pogania, nie sprawdza, podoba im się, dobrze, że uczniowie mogą się czegoś dowiedzieć o seksie, szkoda tylko, że tak zimno.
- Ale te zdjęcia nie najlepsze - narzekamy - niebiesko-różowe pary, zalotnie opadające ramiączka, pluszowe serca. - Kiczowate. A ten nie ma więcej niż czternaście lat! - chłopię jak z Akademii Pana Kleksa przygląda się Partnerce.
- Wy też moglibyście pozować - stwierdza hostessa. - Można nieźle zarobić. Idźcie pod hangar i powiedzcie, że zostaliście wybrani na casting.

Dziewczyny gorąco namawiają nas jeszcze do odwiedzenia „kontrowersyjnej” wystawy: autorka zdjęć podglądała życie swoich znajomych, była w środowisku gejów, biseksualistów, znajomych prostytutek. Oto wreszcie spotkaliśmy osoby naprawę zaangażowane w tę „akcję edukacyjną”. Polecają nam także wykłady z seksuologii na uniwersytecie. One specjalnie przychodzą na inny wydział, by ich posłuchać. Na koniec załatwiają dla nas koszulki od sponsora. Tylko na jaką okazję można by je w ogóle założyć: „Nie zachodź”?!

Późno, ale jeszcze pół godziny do odjazdu naszego autokaru. Przechadzamy się po okolicy i przyglądamy znakom „drogowym” - znak „Stop”, ale zamiast napisu smoczek.

Nagle widać balon. Udało się go napompować! Idziemy popatrzeć. Balon wznosi się, coraz wyżej, półtora, dwa metry, dalej nie pozwalają liny, opada.
- Wiatr za duży - wyjaśnia ktoś. - Nie można wyżej.
Ale dzierlatki w koszu są zachwycone, piszczą. Dwa metry, parter, dwa metry, parter.
Odchodzimy. Jeszcze kwadrans do osiemnastej. Wychodzimy wcześniej, przy wyjściu raz jeszcze spotykamy znajome hostessy.
- Co oznaczają te znaki zakazu ze smoczkami? Że niemowlakom wstęp wzbroniony?
- Wiesz co… My tu od ósmej rano musimy odpowiadać na takie pytania - zniecierpliwiły się - Kto sponsoruje kiełbaski? A dlaczego nie ma lotów balonem? A czy te broszury nadają się dla młodszego rodzeństwa? Mamy już naprawdę dość!

My też (Wniosek 6).