Cichy dramat

Agnieszka Gorzelak

publikacja 14.10.2006 09:33

Niemożność posiadania dziecka dla tych, którzy dojrzeli do tego, by je mieć, jest dramatem, o którym raczej mało można usłyszeć w mediach. Częściej pisze się o tych, którzy zabiegają o to, by nie mieć swoich dzieci, walczą o prawo do „własnego ciała” etc. Azymut, 5/2003

Cichy dramat




Stosunek do antykoncepcji hormonalnej od początku lat sześćdziesiątych, kiedy to pojawiła się na rynku, przechodzi przez kolejne fazy zachwytu i entuzjazmu tych, którzy w tej małej tabletce upatrują rozwiązania przynajmniej części swoich problemów i rozwiania niepokojów związanych z nieplanowaną ciążą. Dorastają kolejne pokolenia, które w celach antykoncepcyjnych sięgają po tabletkę hormonalną, tymczasem entuzjazm kobiet, które jako pierwsze po nią sięgnęły, jakby trochę opadł. Czterdzieści lat (bo od tylu mniej więcej kobiety korzystają z tabletki hormonalnej) to wystarczający okres, by dzięki kolejnym badaniom odkryć nie tylko skuteczność, ale i skutki działania tabletki. Coraz głośniej mówi się o raku szyjki macicy i sutka, niepłodności1, spowodowanej między innymi zarastaniem jajowodów, problemach z ciśnieniem tętniczym, cukrzycą czy funkcjonowaniem wątroby, do których w zdecydowanej mierze przyczynia się stosowanie antykoncepcji hormonalnej.

Można usłyszeć już głosy z kręgów medycznych przekonane, że niepożądane działania hormonów znacznie przewyższają korzyści płynące z ich stosowania (na przykład tabletka hormonalna figuruje w rejestrze środków rakotwórczych), a pigułkę antykoncepcyjną nazywa się bombą z opóźnionym zapłonem.

Jako pracownikowi ośrodka adopcyjnego problem nieposiadania dziecka jest mi znany od innej strony. Przy stosowaniu antykoncepcji hormonalnej chodzi o to, by nie doszło do poczęcia dziecka, a jeśli dojdzie - by uniemożliwić jego rozwój (pigułki wczesnoporonne). W ośrodku adopcyjnym natomiast mamy do czynienia z odwrotną sytuacją, gdy zgłaszają się do nas małżeństwa czy osoby samotne, które nie mogą mieć dziecka, a bardzo go pragną.

Roczniki statystyczne pokazują, że problem ten dotyka zaskakująco wielu małżeństw - według statystyk w 1999 roku co czwarte małżeństwo w Polsce nie mogło mieć własnych dzieci (niektóre źródła podają, że nawet co trzecie) - z tego trzy procent deklarowało, że nie chciało ich mieć, szesnaście procent to małżeństwa bezpłodne, a sześć procent nie mogło donosić ciąży. Dane te dotyczą zawartych małżeństw, brak natomiast informacji na temat nieformalnych związków.

Od 10 lat, odkąd prowadzimy naszą działalność, rocznie zgłasza się do ośrodka od 40 do 60 par małżeńskich. Zdecydowana większość z nich to małżeństwa nie mogące mieć własnych dzieci, w większości nie podejrzewające wcześniej, że dotknie ich taki problem. Pozostałe to pary, które chcą zostać rodziną zastępczą lub założyć rodzinny dom dziecka.



Niemożność posiadania dziecka dla tych, którzy dojrzeli do tego, by je mieć, jest dramatem, o którym raczej mało można usłyszeć w mediach. Częściej pisze się o tych, którzy zabiegają o to, by nie mieć swoich dzieci, walczą o prawo do „własnego ciała” etc. My widzimy wzruszenie małżonków, gdy mówią o swoim problemie, czasem żal, że lekarze tak długo dawali nadzieję na wyleczenie, gdy mijały lata ich największej energii, którą mogliby poświęcić zaadoptowanemu dziecku. Przed małżonkami stoi trudne zadanie pogodzenia się ze stratą, z faktem, że nie będą mieli biologicznych dzieci. Czas przeżywania żalu jest różny, ale w domach dziecka. Czy szpitalach jesteśmy też świadkami pierwszych spotkań przyszłych rodziców z dziećmi, ich bardzo silnego przeżywania tych kontaktów, mieszaniny radości i niepokoju, gdy przyszły ojciec z przejęcia zapomina swego imienia.

Krzywdzącą byłaby hipoteza, że małżeństwa zgłaszające się do ośrodka stosowały różne rodzaje antykoncepcji i zbierają obecnie owoc swoich wcześniejszych decyzji - wiele zgłaszających się osób jest po przebytych chorobach, również nowotworach, z różnie zdiagnozowanymi przyczynami niepłodności lub bezpłodności, nikt nie zadaje im pytania o wcześniejsze stosowanie środków antykoncepcyjnych. Wobec coraz szerzej znanych faktów trzeba jednak poważnie liczyć się z zagrożeniem ubezpładniania się „na własne życzenie”, także między innymi przez zastosowanie środków hormonalnych.

O niepłodności mówimy, gdy para nie może zajść w ciążę po roku współżycia seksualnego, bez stosowania środków antykoncepcyjnych lub gdy kobieta nie może donosić ciąży. Bezpłodność natomiast oznacza stan absolutnej niemożności reprodukcji. Bezpłodność jest stała i nieuleczalna, niepłodność ma pewne szanse na wyleczenie. Niepłodne małżeństwa, które nigdy nie miały dziecka, mają do czynienia z tak zwaną niepłodnością pierwotną, o niepłodności wtórnej mówimy, gdy przynajmniej jedno dziecko już się urodziło.

Niepłodność i bezpłodność występują zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet. Według statystyk przyczyny niepłodności w trzydziestu procentach leżą po stronie kobiety, w trzydziestu po stronie mężczyzny, dwadzieścia procent obejmuje przyczyny mieszane, a w dziesięciu procentach są one niewyjaśnione.