Gdy katolicy rezygnują ze swojej tożsamości

Rozmowa z Giorgiem Saliną – ekspertem Nuncjatury Apostolskiej przy Unii Europejskiej

publikacja 12.04.2007 11:00

Zadaję sobie pytanie, dlaczego dokument, który miałby być wkładem chrześcijan w dyskusję o Europie, nic nie wspomina o prawie wszystkich kultur, w tym kultury chrześcijańskiej, do jednakowej godności przed instytucjami? W rzeczywistości kulturze chrześcijańskiej zabrania się tego prawa. Niedziela, 8 kwietnia 2007

Gdy katolicy rezygnują ze swojej tożsamości




Włodzimierz Rędzioch: Dlaczego Manifest Grupy Inicjatywa Chrześcijan dla Europy (IXE) spotkał się z tak chłodnym przyjęciem w wielu środowiskach katolickich?

Giorgio Salina: Czytając ten długi Manifest, zadawałem sobie pytanie: Czy chrześcijanie mają jeszcze coś oryginalnego do powiedzenia na temat Europy, czy raczej muszą się dostosować do politycznie poprawnego europeizmu? Nie byłoby nawet sensu mówić o Manifeście, gdyby nie pozycja ludzi, którzy złożyli pod nim podpisy, począwszy od Michela Camdessusa, byłego przewodniczącego Międzynarodowego Funduszu Monetarnego, a obecnie przewodniczącego francuskich Tygodni Społecznych (faktycznie to on jest inicjatorem projektu Manifestu). Podpisał go również Thomas Jansen, reprezentujący Centralny Komitet Katolików Niemieckich. W sumie Manifest podpisało 13 europejskich organizacji katolickich (polskimi sygnatariuszami są Piotr Cywiński i Henryk Woźniakowski).

Co konkretnie nie podoba się Panu w tym Manifeście?

Pierwsze, co uderza, to jego ogólnikowość i, powiedziałbym, banalność. Pełno w nim utartych haseł, takich jak: solidarność, wolność, stały rozwój, używanie potencjału wojskowego jedynie w celach obronnych, bardziej humanitarna polityka emigracyjna itp. Zważywszy na dominujący w Europie nihilizm, propagowany również przez instytucje europejskie, najpilniejszym obecnie problemem dla chrześcijan – i nie tylko dla nich – powinna być rozumna ocena całej rzeczywistości, zgodnie z metodą, którą Benedykt XVI wyłożył na Uniwersytecie w Regensburgu („wyzwanie rozumu”).

W Manifeście zignorowano także trzy „kwestie nie do negocjowania”, o których z naciskiem mówi Papież: życie, rodzina i wychowanie. Czy można ignorować fakt, że to właśnie Unia Europejska stała się synonimem kultury śmierci, ponieważ jest zaangażowana w propagowanie aborcji i laicyzmu oraz rozbijanie rodzin wewnątrz Europy i poza jej granicami?

Czy mógłby Pan przypomnieć te trzy „kwestie nie do negocjowania”, o których mówił Papież?

Ojciec Święty pomógł nam zrozumieć, jakie są te trzy najważniejsze kwestie służące dobru każdego człowieka i wszystkich ludzi, a mianowicie:
1) życie ludzkie – jest ono darem Bożym i musi być chronione i respektowane od chwili cudu poczęcia aż do naturalnej śmierci;
2) rodzina oparta na małżeństwie mężczyzny i kobiety – jest formą, którą Bóg wybrał, by zapewnić ciągłość gatunku ludzkiego i która spełnia głębokie pragnienia ludzkiego serca, jakimi są: miłość, solidarność i świadomość własnej tożsamości;
3) ojciec i matka mają prawo do wychowywania swych dzieci oraz przekazywania im systemu wartości i ukazywania sensu życia; państwo i jego instytucje muszą zagwarantować rodzicom możliwość korzystania z tego prawa.

Niestety, dzisiaj w niektórych państwach członkowskich UE te pryncypia są w różny sposób podważane. Wystarczy przypomnieć „prawo” do aborcji, „prawo” do eutanazji, zrównanie par homoseksualnych z rodziną mającą prawo do adopcji, pewną politykę edukacyjną i wychowawczą instytucji publicznych. Papież, chociaż uznaje rolę mediacyjną polityki, określił te trzy zasadnicze problemy jako „kwestie nie do negocjowania”.



Problem polega na tym, że sprzeciwianie się aborcji i bronienie rodziny stało się rzeczą ryzykowną. 1 marca w czasie spotkania ministrów edukacji krajów UE w Heidelbergu wicepremier Roman Giertych mówił, że „aborcja jest złem, którego należałoby zabronić” oraz że „propaganda homoseksualna godzi w moralność społeczną i niszczy rodzinę, która jest związkiem kobiety i mężczyzny” (są to stwierdzenia zgodne z nauczaniem Kościoła). Za tę wypowiedź na wicepremiera Giertycha posypały się oskarżenia ze strony polityków lewicowych i liberalnych, politycznie poprawnych mediów, środowisk homoseksualnych, a co gorsza – również niektórych polityków katolickich, którzy obawiali się konsekwencji społecznych wynikających z tego typu stwiedzeń, oraz duchownych, którzy chcą „iść z duchem czasu”…

Wicepremier Giertych jest w dobrym towarzystwie: w czasie jednej z wielu dyskusji nt. homofobii prowadzonych w Parlamencie Europejskim również Benedykt XVI został oskarżony o tworzenie zaplecza kulturalnego ludziom, którzy prześladują i uciskają homoseksualistów. Wszyscy przypominają katolikom, że nie są sami w społeczeństwie i że muszą brać pod uwagę opinie innych. Jednym słowem – musimy „być tolerancyjni”. Dlaczego jednak „tolerancja” miałaby pozwolić na dokonywanie wyborów szkodliwych dla społeczeństwa? Dlaczego nikt nie chce „być tolerancyjny” w stosunku do katolików?

Wracając jednak do Manifestu, zadaję sobie pytanie, dlaczego dokument, który miałby być wkładem chrześcijan w dyskusję o Europie, nic nie wspomina o prawie wszystkich kultur, w tym kultury chrześcijańskiej, do jednakowej godności przed instytucjami? W rzeczywistości kulturze chrześcijańskiej zabrania się tego prawa. Wystarczy przypomnieć, że Jan Paweł II, w wyniku głosowania podczas sesji plenarnej ONZ, został skierowany pod sąd wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych za łamanie praw człowieka. W sumie ONZ ponad 20 razy udzielił Kościołowi katolickiemu nagany za łamanie praw człowieka! (dla porównania komunistyczne Chiny potępiono za to tylko 15 razy, a Kubę z dyktatorem Castro – 7 razy).

Od 4 lat Parlament Europejski większością głosów daje uprawnienia swej delegacji, aby na zebraniach ONZ poświęconych prawom człowieka proponowała uznanie aborcji za podstawowe prawo człowieka! Czy Parlament Europejski podjął choćby jedną decyzję dotyczącą kwestii etycznych, która byłaby zgodna z kulturą chrześcijańską i chrześcijańską wizją człowieka? Manifest przemilcza także inną ważną kwestię – pomocniczość. Jak można zignorować kwestię pomocniczości między instytucjami a żywotnymi organizmami społeczeństwa, jakimi są wolne zrzeszenia obywateli? Sprawa ta staje się paląca, gdyż w UE odnotowuje się coraz większe interwencje odgórne instytucji centralnych, co sprawia, że tłumiona jest wolność człowieka.

Na koniec chciałbym wyrazić nadzieję, że nikt więcej nie podpisze się pod tym „poprawnie politycznym” dokumentem – byłoby rzeczą niebezpieczną, gdyby chrześcijanie, a szczególnie katolicy, angażowali się w budowę wspólnej Europy, rezygnując z własnej tożsamości.

Rozmawiał Włodzimierz Rędzioch