Wiara domaga się odpowiedzi życiem

abp Józef Michalik

publikacja 27.06.2007 20:21

Boże Ciało to święto rodziny chrześcijańskiej zgromadzonej przy Chlebie Żywym, aby w gronie rodzinnym popatrzeć na świat i powiedzieć o jego pięknie i dobru, ale też przestrzec przed bólem i grzechem. Niedziela, 24 czerwca 2007

Wiara domaga się odpowiedzi życiem




Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał (J 17, 20n).

Wzruszający jest ten przeczytany przed chwilą fragment Ewangelii wg św. Jana. Jest to niejako testament, ostatnia wola Jezusa wypowiedziana tuż przed ustanowieniem Eucharystii, która poprzedzała Jego okrutną śmierć. Jezus modli się o wiarę dla świata, o wiarę w prawdę, że Ojciec z miłości do świata posłał Jego – swojego Syna. Ta dramatyczna modlitwa kryje w sobie troskę Jezusa o miłość. Jezus wie, że nieszczęściem świata będzie zniszczenie miłości, bo kto nie zna miłości, nie zna Boga, kto nie czyni miłości, nie jest w stanie dojść do Boga.

Pan Jezus kontynuuje modlitwę, ogarniając nią tych, którzy Go poznali i poszli za Nim, aby nigdy nie brakło im łaski i mocy, by Jego imię głosić wśród świata, aż po kres czasu. Bez znajomości Boga nie będzie do Niego miłości. Bez znajomości drugiego człowieka nie zawiąże się intymniejsza relacja i nie zaistnieje miłość. Tu i na całym katolickim świecie gromadzimy się wokół Najświętszej Eucharystii, aby odnaleźć naszą siłę, moc i wartość miłości. Moc, która jest nie z nas, ale z Niego, z Jezusa naszego Zbawiciela, który dla naszego zbawienia został z nami, karmi nas swoją Krwią i Ciałem, chce byśmy byli jedno z Nim, jak On jest jedno z Ojcem. Kto nie zazna miłości, nie potrafi kochać. Ewagriusz z Pontu mówił: kto nie zobaczył Boga, nie może o Nim mówić. Kto nie zobaczył miłości Bożej, nie zaznał i nie przyjął jej, nie jest w stanie przeżywać prawdziwej miłości. Na czym ona polega? Na tym, że Bóg nas stworzył, dał nam ziemię, która ma być przedsionkiem nieba, odpuszcza nam grzechy, odradza nas wewnętrznie. Jaki to dramat, kiedy człowiek boleśnie przeżywa uwikłanie w grzech i nie widzi drogi wyjścia. Chrześcijanin ją zna, a jest nią droga kontemplacji mieszkającego w tabernakulum Jezusa. Tu zawsze jest miłość, otwarte serce Ojca i przebaczenie. Dzisiaj publicznie chcemy sobie powiedzieć, że nie tylko mamy mówić o miłości Bożej, ale ją przeżywać, by życiem całym świadczyć o niej.

Antyczny mędrzec Minucjusz Feliks przestrzegał: nie wypowiadamy wielkich rzeczy, lecz je przeżywamy. Człowiek nie jest w stanie pojąć pewnych spraw, a tym bardziej miłości, nie jest w stanie wypowiedzieć praw miłości, także tej ludzkiej, w sposób adekwatny. On ją przeżywa. Dzisiaj przeżywamy obecność Jezusa pośród nas. Z wiarą i miłością idziemy z Nim ulicami naszego miasta. Chcemy tę wiarę w Jego obecność umocnić i dzielić się nią z innymi.





On jest pośród nas, w Jego imię jesteśmy zgromadzeni. Z piękna przemyskiego Wieczernika chcemy powiedzieć ludziom współczesnym, żeby wśród doświadczeń życiowych nie zwątpili, gdyż jest droga wyjścia, jest nią Bóg, który nie zawodzi człowieka.

Boże Ciało to święto rodziny chrześcijańskiej zgromadzonej przy Chlebie Żywym, aby w gronie rodzinnym popatrzeć na świat i powiedzieć o jego pięknie i dobru, ale też przestrzec przed bólem i grzechem. Musimy ciągle mieć tę świadomość, że żyjemy i poruszamy się między tymi dwiema ekstremalnymi rzeczywistościami dobra i zła. Wartość naszego życia będzie polegała na tym, by je zapisać czynami dobrymi.

Mamy za co dziękować Bogu. Ważnym wydarzeniem w naszej Ojczyźnie, jak zwykle przemilczanym przez media świeckie, był ostatni Kongres Rodzin, który się odbył w Warszawie. Rodzina dzisiaj jest zagrożona i dlatego zawsze trzeba być wdzięcznym za każdy akt, każdą inicjatywę, która służy jej promocji. Na kongres przyjechała matka dwanaściorga dzieci i opowiedziała historię swojego życia. Poświęciła się dzieciom, rodzinie. Celem jej życia była wierność Panu Bogu w służbie tej podstawowej społecznie komórce. Dzisiaj cieszy się z siedemdziesięciorga wnuków. Nie była to droga łatwa. Dwoje z dzieci sprawiło jej wiele kłopotów, pogubiło się w drodze. Ale udało się dobrocią, miłością i modlitwą pomóc im w powrocie do źródeł szczęścia. Dzisiaj młody człowiek często bywa samotny, nie umie nawiązać kontaktu z drugim. Niekiedy nie nawiązuje go nawet w rodzinie. Wchodzi w życie dorosłe, nie rozumiejąc siebie, nie czując obecności brata i siostry obok siebie. Zostaje skazany na samotne nadrabianie tego odarcia z okresu dzieciństwa. Należy mu w tym pomóc.

Dziękujemy dziś za ludzi, którzy bronią godności rodziny i życia. Z przykrością muszę dziś powiedzieć, że w sferze obrony życia i promocji rodziny nie zdały egzaminu ani partia rządząca, ani opozycja, mimo że ta pierwsza i część ugrupowań opozycyjnych bardzo to podkreślały w deklaracjach przedwyborczych. Nie broni się dziś i nie promuje rodziny. Dlatego obowiązkiem Kościoła jest przypominać te wartości na miarę możliwości i sił. Warto zauważyć, że są w Polsce także uczciwi politycy – marszałek, który rezygnuje z kariery i odchodzi, bo jego przekonania zostały podeptane, parlamentarzyści, którzy głosowali za konstytucyjną pełną ochroną życia i także ponieśli tego konsekwencje. Taka postawa jest jakąś pozytywną, twórczą prowokacją dla ludzi pokrętnego myślenia i sumienia. Jest to droga, na której chcielibyśmy, żeby wytrwali. Dlatego chcemy otoczyć ich modlitwą, by na swoją karierę polityczną, realizowaną dla dobra naszego i Ojczyzny, patrzyli w kategoriach powołania i ofiary.





W ten nurt społecznej służby wpisują się inicjatywy coraz liczniejszych ośrodków adopcyjnych. W ostatnim roku Ośrodek Adopcyjny z Krosna, prowadzony przez Stowarzyszenie Rodzin Katolickich, przekazał rodzinom zastępczym kilkudziesięcioro dzieci. Czyż to nie jest wyraz macierzyńskiej i ojcowskiej miłości? To jest konkret zrodzony z sumienia urobionego wiarą i miłością, która wie, że byłaby pusta, gdyby zabrakło czynów, dlatego je wypełnia troską o skrzywdzone dzieci. Z tych rodzin zastępczych wychodzą dobrze przygotowani do życia ludzie, także klerycy, późniejsi księża. Zaznali miłości w rodzinie zastępczej. Wiedzą, że zostali adoptowani i chcą tę otrzymaną miłość zanieść innym. To także jest owoc Chrystusowej Ewangelii, Jego śmierci na krzyżu i Jego obecności wśród nas.

Warto posłuchać mistrzów życia duchowego, którzy radzą, żebyśmy... przez długie modlitwy nie uciekali przed krótkim kontaktem z Bogiem, bowiem w tym krótkim kontakcie Bóg porozumiewa się z duszą (H. Urs von Balthasar).

Idąc ulicami naszego miasta, uczmy się tego kontaktu z Bogiem, żebyśmy potem w życiu pamiętali o tym ważnym momencie, kiedy głos sumienia daje nam sygnał: czyń dobro, okaż miłość – oto Bóg dotknął naszej duszy.

Z tym nastawieniem gotowości do podjęcia trudnych zadań popatrzmy na nasze bóle.

W dniu dzisiejszym strajkują wielkie magazyny handlowe otwierane w niedziele i święta. Dobrze, że jest ten protest, że ludzie domagają się świętowania. Przy tej okazji przypomina się przestroga Jana Pawła II, który mówił, że horyzont człowieka w Europie powoli staje się tak ciasny, że nie potrafi dostrzec nieba. Nawet odświętnie ubrany nie potrafi już świętować (adhortacja „Ecclesia in Europa”).

Solidaryzujemy się z tymi, którzy chcą uporządkować sprawy ziemskie według klucza Bożego, żeby nie było konfliktu między życiem codziennym a przykazaniami Bożymi. Zmuszanie do pracy w niedziele jest przekreśleniem świętowania, obecności rodziny na Mszy św. i na wspólnym odpoczynku. To jest pośredni, ale skuteczny atak na rodzinę, dlatego błogosławieni niech będą ci, którzy nie idą kupować w niedziele, lecz robią zakupy w tygodniu. Niech to będzie zdrowy moralnie bojkot w obronie świętego dnia i prawa człowieka do niedzieli i wypoczynku.





„Życie Warszawy” (2-3 czerwca 2007), a po nim inne media podały wiadomość, że Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny znowu ruszyła do boju. Chce rozpropagować i rozprowadzać wśród młodzieży jadącej na kolonie środki antykoncepcyjne, więcej – środki poronne. To jest dramat. Przekreślenie, podeptanie miłości. Należy uczyć miłości prawdziwej, pełnej, a nie zachęcać i pomagać najmłodszym eksperymentować budzącymi się uczuciami. Człowiekiem nie wolno eksperymentować. Miłość się przeżywa odpowiedzialnie albo się rani drugiego człowieka i samego siebie. Miłość jest piękna, trwała i wieczna – albo się nią manipuluje, i wtedy staje się oszukiwaniem siebie i drugiego człowieka. Ministerstwo opiera się tym haniebnym pomysłom, więc, jak można przypuszczać, będą manifestacje i znów zacznie się nam wmawiać, że minister jest winny, dlatego że nie chce pozwolić na deprawację młodzieży przez zaakceptowanie i propagowanie instrukcji prowadzącej do rozkładu moralnego wśród młodych. To jest niepokojące.

I kolejna wiadomość, utrzymana w tym samym klimacie: przedstawiciel rządzącej w Hiszpanii partii socjalistycznej oskarża Polskę i żąda wykluczenia jej z UE, bo rzekomo nie ma u nas wolności dla homoseksualistów. Apeluje, by organizować manifestacje, promować małżeństwa i adopcje dzieci przez dwie kobiety lub dwóch mężczyzn. Tymczasem słabość człowieka, w której się znalazł, a która odbiega od praw natury, musi być nazwana słabością i trzeba powiedzieć, że wielkość człowieka, który jest nią dotknięty, polega na tym, że próbuje się z niej wyzwolić. Tak jak heterozorientowany człowiek nie może z kilkoma partnerami realizować swojego życia, bo przekraczałby normy moralne, podobnie i ludzie, którzy są dotknięci inną orientacją. Trzeba na nich patrzeć z szacunkiem, ale stawiać im wymagania. Powiedzieć: Bracie, Siostro, i Ty możesz być wielki, możesz być święty, jeśli będziesz nad sobą pracował, jeśli przezwyciężysz słabość. Życie jest przed Tobą otwarte i niebo jest otwarte, ale musisz porządkować swoje życie według sumienia, bo wiesz, co jest dobre, a co złe.

Ten przedstawiciel rządzącej partii w Hiszpanii ma, niestety, wielu pomocników także w polskim parlamencie i w gronie polskich eurodeputowanych. Z bólem trzeba powiedzieć, że są to ludzie, którzy się kompromitują, oszczerczo donosząc na matkę ojczyznę. Sprawiają zawód wyborcom, którzy wybrali ich, aby pracowali na rzecz ojczyzny. Powinni pomagać Europie, która powoli staje się naszym wspólnym domem, aby powstawała z tego, w co się niebezpiecznie uwikłała, a z czego bez łaski Bożej nie będzie mogła wyjść. Tylko zgodne z etyką fundamenty życia społecznego są trwałe.





Warto zakończyć naszą refleksję myślą z książki Rosy Alberoni: „Wygnać Chrystusa”, która ukazała się niedawno w Polsce.

Autorka, analizując sytuację Europy w ostatnich trzech wiekach, zauważa, że była ona pod ideologicznym wpływem jakobinów, masonów, marksistów i nazistów. Wszyscy próbowali walczyć z chrześcijaństwem i Kościołem i przysporzyli naszym narodom wielu cierpień. Dochodzi do wniosku, że przyczyną tej przemocy i wielkich ofiar jest chęć pozbycia się Chrystusa, odejście od Boga i Jego przykazań. Ale i dzisiaj grozi nam to samo. Alberoni apeluje w swej książce: Należy ponownie umieścić wartości chrześcijańskie w centrum codziennego życia, duchowość w centrum istoty ludzkiej i naszej historii. Musimy chronić naszą tożsamość, jak ojciec rodziny podczas napadu bandytów chroni dzieci i żonę, poświęcając własne życie.

Po to jesteśmy tutaj, żeby razem z Chrystusem, na kolanach, modlitwą i śpiewem bronić naszej tożsamości i uchronić jej wymiar duchowy. Bronić, przyjmując Chrystusa do naszego życia i prosząc, aby je przeniknął i łaską swoją dotknął tych, którym ciężko jest zdobyć się na krok wymagań od siebie, a chętnie stawiają je Bogu i ludziom. Niech Chrystus, który jest miłością, uczy nas przez następne stacje naszego życia miłości do Ojca i drugiego człowieka. Amen.