Przeciw fałszowaniu słowa

Rozmowa z abp. Józefem Michalikiem – przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski, metropolitą przemyskim

publikacja 27.06.2007 20:31

Nigdy w naszych rozmowach nie prosiłem o komentarz na temat kazań czy homilii Księdza Arcybiskupa. Tym razem jednak odstąpię od tej zasady i zapytam, skąd ten medialny rezonans po ostatniej homilii Księdza Biskupa na Boże Ciało? Niedziela, 24 czerwca 2007

Przeciw fałszowaniu słowa




Abp Józef Michalik: W moim przepowiadaniu staram się mieć świadomość posłania i nigdy nie mówię czegoś, czego w sumieniu nie przemyślałem w osobistym kontakcie z Panem Bogiem. Staram się zatem, aby to, co głoszę w kazaniach, było moją odpowiedzią na Słowo Boże. Mieści się w tym słowie ludzki element formy wypowiedzenia i tu może pojawić się błąd natury językowej, a nie doktrynalnej czy moralnej.

Nie inaczej było w sytuacji mojej homilii wygłoszonej podczas uroczystości Bożego Ciała. Każdy ksiądz czy biskup ma świadomość wyjątkowości tego święta, kiedy to rzesza ludzi, która adoruje Najświętsze Ciało, karmi się Nim, przychodzi także posłuchać pasterskiego świadectwa wiary swojego biskupa.
Nie będę tłumaczył wypowiedzianych słów, ponieważ mimo prasowej wrzawy nic nie zmieniło się w moim poczuciu odpowiedzialności za Słowo i za lud, który tym słowem karmię. Nie mogę jednak pominąć milczeniem zaistniałego zafałszowania, którego dopuściły się niektóre media, tak obficie szafując moim wystąpieniem, czyniąc ze słowa Bożego ekwilibrystyczne zabiegi socjotechniczne dla potwierdzenia tezy założonej a priori przez redaktorów pewnych środowisk.

Pierwsza internetowa informacja pojawiła się w Onecie już o godzinie 12.39, a więc w chwili, kiedy wierni jeszcze nie wrócili z procesji do swoich domów. Trudno uwierzyć, że autor tego newsu miał czas na refleksję nad słowem. Po prostu dokonał brutalnej, nieprawdziwej operacji na własny (?) użytek i niefrasobliwie ogłosił: „PiS nie zdało egzaminu moralnego”. Cudzysłów sugeruje, że to moje słowa. Jestem wdzięczny tygodnikowi „Niedziela” za wydrukowanie tekstu homilii. Nie znajdziemy tam takiego cytatu, bo go po prostu nie użyłem. Kolejne informacje nieco poszerzały moją wypowiedź także o inne myśli.

Interesujące jest to, że nigdzie nie ukazał się fragment, w którym ubolewam nad oszczerczymi wypowiedziami polskich eurodeputowanych. Wygląda na to, że rzucanie oszczerstw na Polskę nie rani panów redaktorów. Zabieg jest jasny i wpisuje się w to, co dzieje się na polskim targowisku medialnym. Należy wyśmiewać wszystko, co łączy się z pracą rządu i poszczególnych ministrów, o czym też zresztą mówiłem, i czego nie skomentowano.





Od dawna – a może od zawsze – media nie interesowały się moimi wystąpieniami czy umieszczanymi w „Niedzieli” tekstami. Nie były atrakcyjne, bo mówiłem prawdę niewygodną, a przy tym nie można się było „uczepić” rządu. Ubolewam, że obecnie, fałszując sens mojego przepowiadania, próbowano manipulować sumieniami i myśleniem ludzi.

Św. Paweł w Liście do Tymoteusza zaleca: „Rozważaj, co mówię, albowiem Pan da ci zrozumienie we wszystkim. Pamiętaj na Jezusa Chrystusa, potomka Dawida! On według Ewangelii mojej powstał z martwych. Dla niej znoszę niedolę aż do więzów jak złoczyńca; ale słowo Boże nie uległo skrępowaniu. Dlatego znoszę wszystko przez wzgląd na wybranych, aby i oni dostąpili zbawienia w Chrystusie Jezusie razem z wieczną chwałą. Nauka to zasługująca na wiarę” (2 Tm 2,7-10).

Te słowa chciałbym ofiarować Czytelnikom i moim Słuchaczom. A tekst homilii – jeśli ktoś zechce go przeczytać – niech stanie się okazją do refleksji nad ważnymi sprawami naszej Ojczyzny. Potwierdzam, że partie stojące u steru rządu i partie opozycyjne, deklarujące wierność nauce społecznej Kościoła, nie zdały egzaminu podczas głosowania nad konstytucyjnym zapewnieniem prawa do życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Katolik w sytuacji, kiedy pojawia się problem wyboru między kulturą życia a kulturą śmierci, nie może uciekać w sofistykę. Muszę jasno powiedzieć „tak” za życiem. Jeśli nie, po prostu sam siebie okłamuję, powołując się na chrześcijańskie korzenie i chrześcijańską aksjologię.

Zagrożona jest polska rodzina. Wymiera naród. To moja kolejna myśl i moja troska. Zagrożona jest na wieloraki sposób, także przez wmawianie, że w Polsce prześladuje się ludzi innej orientacji seksualnej. Kłamstwo. Są takie miejsca i kluby, w których spotykają się ludzie zranieni w swojej płciowości. Nikt temu nie zaprzeczy. Ulica nie jest miejscem demonstrowania spraw intymnych. Zapytam wszystkich redaktorów i „nauczycieli narodu” broniących parad równości – czy zaprowadziliby swoje dziecko do klubów, w których dokonuje się „wprowadzenie” w tzw. mniejszości seksualne. Dlaczego zatem chcą napastować nas, nasze dzieci i młodzież swoim chorym ekshibicjonizmem na ulicach naszych miast?

Rodzina jest zagrożona na różne sposoby: bezrobociem, emigracją, a także chorymi pomysłami ludzi, którzy chcą na koloniach uczyć dzieci rozpusty i podawać środki poronne, które by zabiły skutki tej rozpusty, czyli poczęte życie. Wyjeżdżającym na kolonie zawsze uczciwie mówiono, że nie wolno spożywać alkoholu, zażywać narkotyków i podejmować życia seksualnego. Skoro tak się nie dzieje, to zróbmy coś, aby ten przepis był przestrzegany, a nie sugerujmy, że należy go łamać.




Wreszcie – Polska jest zagrożona oszczerczymi wystąpieniami niektórych europosłów, kalających dobre imię Ojczyzny, a więc rodzinny dom i ludzi ten dom zamieszkujących.

Ojciec Święty Benedykt XVI w swojej książce „Jezus z Nazaretu” zauważa: „Prorok nie jest izraelskim odpowiednikiem wróżbity, jak to w rzeczywistości często pojmowano, jak też rozumieli siebie samych pozorni prorocy. Jest kimś zupełnie innym: jego zadanie nie polega na zapowiadaniu jutrzejszych czy dalszych jeszcze wydarzeń i zaspokajaniu w ten sposób ludzkiej ciekawości lub wychodzeniu naprzeciw właściwej człowiekowi potrzebie pewności. Ukazuje nam oblicze Boga, a tym samym drogę, którą mamy iść. Przyszłość, o którą chodzi w jego pouczeniach, sięga dalej niż to, co mogą powiedzieć wróżbici. Jest ona drogowskazem właściwego «exodusu», polegającego na tym, że na wszystkich drogach historii musimy szukać i znajdywać drogę do Boga jako właściwy kierunek” (s.19).

Każdy chrześcijanin i każdy kapłan uczestniczy w prorockim urzędzie Chrystusa. Niech zatem stara się być prorokiem, czyli nauczycielem niewygodnym, wymagającym, a nie wróżbitą czy przestraszonym księdzem. Niech nie boi się głosić konieczności moralności w polityce, nawet jeżeli oskarżać się go będzie o to, że miesza się do polityki. A wszystko po to, by „słowo Boże nie uległo skrępowaniu”.



Rozmawiał ks. Zbigniew Suchy