Dramat w czterech ścianach

Artur Stelmasiak

publikacja 22.11.2007 07:44

Maleńkie, bezbronne, bezgranicznie ufne, zdane wyłącznie na opiekę swoich najbliższych. Takie były kilkuletnie maltretowane dzieci. Gdyby nadal żyły, miałyby może lepsze życie i kochających rodziców. Gdyby... Jednak dla wielu z nich pomoc przyszła za późno. Niedziela, 18 listopada 2007

Dramat w czterech ścianach




Oskar miał 4 lata. Jego krótkie życie było piekłem na ziemi. Piekło zafundowali mu ci, którzy powinni go kochać. Jego najbliżsi. Aż trudno sobie wyobrazić, jak bardzo został skrzywdzony... ten niewinny czterolatek.

Oskarek poniósł największą ofiarę – nie żyje. Nie ma na naszym świecie także wielu innych dzieci, których cierpienie, gdyby było zauważone na czas, nie zakończyłoby się ich odejściem. W ich historiach zabrakło jednak happy endu.

Piekło tych dzieci rozegrało się w „zaciszu domowego ogniska”. Pozwolili im odejść maltretujący ojcowie, katujące matki i konkubenci, głusi sąsiedzi, pracownicy socjalni, lekarze i być może inni, którzy nic nie słyszeli i nic niepokojącego nie widzieli. Nikt nie zareagował na dramat dziecka. A taki dramat może odbywać się także za naszą ścianą.


A można było go uratować


Wiadomo, że bezpośrednią winę za śmierć Oskarka ponosi matka i jej konkubent. To oni mu sprawili piekło na ziemi. Jednak współwinę za tę tragedię pośrednio ponosi całe środowisko, w którym żył czterolatek. Przecież jego dramat trwał już wiele czasu. Mieszkał w jednym z bloków w Piotrkowie Trybunalskim. Wokół za ścianami mieszkali sąsiedzi, a „rodzina” Oskara od kilku miesięcy była pod stałą opieką Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. I nikt nic nie zauważył?

W ciągu ostatnich lat przemoc wobec dzieci wreszcie stała się głośna. Media coraz częściej informują o tym, do jakich bestialskich czynów są zdolni ich rodzice. Dla większości z nas te doniesienia są makabryczne. – Mają jednak swoją pozytywną stronę. Ludzie zaczynają się zastanawiać nad tym, czy w ich okolicy nie dzieje się podobna tragedia – mówi dr Joanna Cielecka-Kuszyk, prezes Fundacji Mederi, która od wielu lat zajmuje się zwalczaniem przemocy w rodzinie.

W ślad za tragicznymi doniesieniami medialnymi, które coraz częściej szokują opinię publiczną, idą także działania instytucjonalne. Akcja społeczno-informacyjna przedziera się do powszechnej świadomości. Dobrym tego przykładem jest kampania: „Kochaj. Nie krzywdź. Pomóż”. Billboardy, plakaty, ulotki, strona internetowa i telefon zaufania – odniosły sukces. Wiele osób przemogło się i dzwoniło, mówiąc o swoich niepokojach. – Mam nadzieję, że takich kampanii będzie więcej – mówi Ewa Sowińska, Rzecznik Praw Dziecka. – Wiem, że dzięki tej akcji udało się pomóc wielu osobom. Dlatego warto było, by choć jedno dziecko w ten sposób zostało uratowane – powiedziała Sowińska podczas konferencji naukowej w Centrum Zdrowia Dziecka.




Każdy powinien pomóc


Każdy, kto wie o popełnieniu przestępstwa, ma obowiązek zawiadomić o tym prokuraturę lub policję. Taki sam obowiązek mamy, gdy zachodzi podejrzenie stosowania przemocy wobec dzieci. Bo to jest przestępstwo. Jednak dla tych, którzy nie powiadomią o przestępstwie, polskie prawo nie przewiduje żadnych kar. Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa jest naszym społecznym i obywatelskim obowiązkiem. Dlatego też może być on oceniany w sferze wyłącznie moralnej.

Inaczej ta sama sprawa wygląda, jeżeli w naszym życiu kierujemy się nauczaniem Kościoła. Katechizm Kościoła Katolickiego mówi bowiem jasno, że chroniąc kogoś, kto czyni zło, dopuszczamy się grzechu. Gdy wiemy, że ktoś np. w bloku za ścianą maltretuje swoje dzieci, powinniśmy o tym poinformować odpowiednie służby, aby temu zapobiec. Bierne przyzwalanie na zło byłoby bowiem naszym osobistym grzechem. Dlatego też, gdy ktoś z nas jest świadkiem ewidentnej przemocy wobec dzieci, powinien zawiadomić o tym policję. Bo tylko w ten sposób szybko można ochronić maltretowane dziecko.

Inaczej jednak należy postąpić, gdy podejrzewamy, że dziecko jest krzywdzone, ale nie mamy pewności. Wówczas należy swoje wątpliwości zgłosić w ośrodku pomocy społecznej. Jego pracownicy mają ustawowy obowiązek przeprowadzenia wywiadu środowiskowego. Na nich spoczywa zarówno moralna, jak i karna odpowiedzialność za zbadanie sprawy.


Kto powinien chronić dzieci?


Wielu dziecięcych dramatów udałoby się uniknąć, gdyby nie znieczulica społeczna oraz złe funkcjonowanie powołanych do tego służb. – Przecież kilkuletnie dzieci nie mają możliwości zwrócenia się o pomoc do innych ludzi. Dlatego też powołane do tego instytucje państwowe powinny dotrzeć do nich z zewnątrz, zanim wydarzy się dramat – uważa Marcin Koczyk, psycholog z Ośrodka Pomocy Społecznej Dzielnicy Włochy w Warszawie. Cały wywiad środowiskowy, który powinien kontrolować zagrożone przemocą rodziny, powinien opierać się na współdziałaniu ze sobą lekarzy, pracowników socjalnych, strażników miejskich oraz policjantów.

Marcin Koczyk przeprowadził szczegółowe badania dotyczące reagowania tych wszystkich służb w sytuacji, gdy zachodzi podejrzenie przemocy w rodzinie.





Wyniki badań są zaskakujące. Osoby, które zetknęły się z podejrzeniem przemocy, zapytano, czy w jakikolwiek sposób zainterweniowały? „Zawsze” – odpowiedziało 60 proc. policjantów i strażników miejskich, 90 proc. pomocy pedagogiczno-psychologicznej, 100 proc. pracowników socjalnych oraz zaledwie 37 proc. pracowników służby zdrowia. Natomiast według tego samego badania – „nigdy” nie interweniowało w takiej sytuacji aż 50 proc. pracowników służby zdrowia.



Lekarski obowiązek


Wyniki badania są dla środowiska lekarskiego zaskakujące. Między innymi dlatego Fundacja Mederi rozpoczęła kampanię informacyjną w służbie zdrowia oraz wydała poradniki prawne dla lekarzy.

Akcja informacyjna dla służby zdrowia jest szczególnie ważna. Ponieważ to właśnie lekarze mają bezpośredni kontakt z dziećmi podczas rutynowych wizyt. Poza tym są najlepiej przygotowani spośród tych wszystkich służb, aby ocenić rodzaj obrażeń na ciele dziecka. Doskonale wiedzą, które z nich są sporadyczne i przypadkowe, a które notorycznie się powtarzają. Widać np. stare i nowe blizny. Nikt też poza lekarzem nie ma okazji tak dokładnie oglądać dziecka. To właśnie medyczny opis i zeznania są później głównymi dowodami w ewentualnym postępowaniu sądowym.

– W badaniach pana Koczyka nasze środowisko wypadło bardzo źle – mówi dr Małgorzata Zbroszczyk-Szczepaniak, ordynator Oddziału Pediatrii Szpitala im. prof. Bogdanowicza w Warszawie. Jej zdaniem, jest bardzo wiele przyczyn tego niepokojącego zjawiska. Poczynając od niedoinformowania, a kończąc na braku wypracowanych procedur, które by pozwalały na przyjmowaniu do szpitali dzieci z podejrzeniem zespołu krzywdzenia. – Wówczas mamy czas na zrobienie kompleksowych badań oraz ewentualne powiadomienie odpowiednich służb – podkreśla dr Zbroszczyk-Szczepaniak. Jej zdaniem, lekarze na kierowniczych stanowiskach powinni zwracać większą uwagę na to, aby badać dzieci również pod kątem przemocy.

Na oddziale dr Zbroszczyk-Szczepaniak to się sprawdza. Dzięki skrupulatności personelu Szpitala im. prof. Bogdanowicza udało się uratować wiele dzieci od dalszego cierpienia.


Aborcja a przemoc


Według naukowców zajmujących się tym problemem, przemoc w rodzinie jest jedną z największych epidemii naszych czasów, która wpływa na pogorszenie stanu zdrowia psychicznego i fizycznego całego społeczeństwa. Dziecko, jako najbardziej wrażliwe ogniwo rodziny, zawsze najdotkliwiej doświadcza skutków przemocy.





Z przeprowadzonych badań wynika, że przemoc wobec dzieci jest dziedziczona. Aż 90 proc. sprawców przemocy w rodzinie doznawało przemocy w dzieciństwie.

Dla niektórych dzieci przemoc zaczyna się już w okresie prenatalnym, kiedy to powinny spokojnie rozwijać się pod sercem matki. – Brak reakcji na zachowanie kobiet w ciąży, które w istotny sposób mogą zagrażać zdrowiu i życiu ich poczętych dzieci, może być związany z niejednoznacznym stosunkiem opinii publicznej do ustawy antyaborcyjnej, a więc tym samym do kwestii, od którego momentu dziecko jest dzieckiem – uważa Wioletta Wójcik, psycholog z Uniwersytetu Śląskiego. Właśnie w tym najwcześniejszym okresie życia dzieci poddawane są przemocy. Matki, które w czasie ciąży palą papierosy, piją alkohol albo zażywają narkotyki, w pośredni sposób znęcają się nad swoimi dziećmi. Medycyna określa takie zachowanie jako maltretowanie prenatalne.


Nietrudno o tragedię


Specjaliści od przemocy w rodzinie zwracają uwagę na niewystarczającą edukację młodych rodziców. Nie potrafią oni stosować innych środków wychowawczych niż klaps, ściśnięcie ręki czy potrząsanie. Niektórzy z nich nie zdają sobie sprawy, że droga od „niewinnego” klapsa do przemocy może okazać się bardzo krótka.

Wśród użytkowników portalu „Emama”, aż 56 proc. kobiet jest zwolenniczkami klapsów. Zaś 75 proc. z nich przyznało się, że uderzyły już swoje dzieci. Trzeba wziąć pod uwagę, że grupa internautek nie jest reprezentatywna. Matki korzystające z internetu to najczęściej kobiety z dużych miast, wykształcone i dobrze usytuowane.

Zdaniem specjalistów, rodzice powinni mieć się na baczności. Bo często pod wpływem emocji może dojść do tragedii. Mózg niemowlęcia jest bardzo delikatny, nie w pełni wykształcony, mięśnie szyi nie utrzymują głowy w odpowiedniej pozycji. Wystarczy takim dzieckiem potrząsnąć albo szarpnąć, aby uszkodzić jego mózg, a nawet spowodować śmieć dziecka. – Powinniśmy zmieniać metody wychowywania dzieci. To co było skuteczne 20-30 lat temu, dziś powinno odejść do lamusa. Nie należy stosować kar fizycznych. Rodzice powinni zacząć używać innych narzędzi wychowawczych – mówi dr Cielecka-Kuszyk.





Pierwsze trzy lata życia są najważniejszym okresem w rozwoju człowieka. – To, co takie maleństwo otrzyma w tym czasie, będzie jego naturalnym zasobem na całe życie. Od tego zależy jego rozwój emocjonalny i intelektualny. Jeżeli otrzyma dużo dobra, to ma większe szanse zostać dobrym człowiekiem – uważa prezes Fundacji Mederi.

Pomyśl, że każde potrząsanie, szarpanie, bicie może trwale uszkodzić mózg niemowlęcia!

Uważaj, żeby nie stracić kontroli nad swoim zachowaniem, kiedy dziecko płacze!



***

Dr n. med. Joanna Cielecka-Kuszyk – prezes Fundacji Medei Za przemoc wobec dzieci odpowiedzialny jest ogólny kryzys rodziny. To właśnie rodziny są słabym ogniwem, który sprawia, że grupa narażona na ryzyko przemocy jest większa. Niepokojącym zjawiskiem ostatnich lat jest wzrost przemocy seksualnej wśród dzieci. Myślę, że za to odpowiada współczesny świat oraz wszechobecna pornografia.

Gdzie szukać pomocy?

  • Telefon informacyjno-interwencyjny w Biurze Rzecznika Praw Dziecka - (0-22) 696-55-50
  • www.kochaj-niekrzywdz-pomoz.pl
  • Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia” (0-22) 668-70-00 www.niebieskalinia.pl
  • Centrum Zaufania Rodzinnego Fundacja Mederi (0-22) 815-76-03 e-mail: mederi@czd.pl
  • www.dziecko-krzywdzone.pl
  • www.oskarek.org