„Niech nikt nie zabija dziecka w łonie matki”. Wyzwanie rzucone przez „pobożnego ateistę”

Z Giuliano Ferrarą – dyrektorem włoskiego dziennika „Il Foglio”, autorem projektu światowego moratorium na aborcję – rozmawia Włodzimierz Rędzioch

publikacja 19.03.2008 08:16

Gdy zaproponowałem projekt moratorium na aborcję, chciałem zdemaskować zło, którym jest aborcja, i zmobilizować ludzi do walki z nim. Gdy pytają mnie, jakim prawem to zrobiłem, odpowiadam: Ponieważ jestem rozumną istotą ludzką. Fakt, że autoironicznie określam się jako pobożny ateista nie ma tu znaczenia. Niedziela, 16 marca 2008

„Niech nikt nie zabija dziecka w łonie matki”. Wyzwanie rzucone przez „pobożnego ateistę”



Włodzimierz Rędzioch: – Dlaczego wystąpił Pan z propozycją moratorium na aborcję?

Giuliano Ferrara: – Gdy 19 grudnia 2007 r. zaproponowałem projekt moratorium na aborcję, chciałem zdemaskować zło, którym jest aborcja, i zmobilizować ludzi do walki z nim. Gdy pytają mnie, jakim prawem to zrobiłem – odpowiadam: Ponieważ jestem rozumną istotą ludzką. Fakt, że byłem komunistą, że pochodzę z rodziny komunistycznej i ateistycznej, że jestem przedstawicielem pokolenia, które uformowało się w latach rewolucji studenckiej końca lat 60., że ironicznie i autoironicznie określam się jako „pobożny ateista” – w tym przypadku nie ma żadnego znaczenia. Ważne jest to, że jestem rozumną istotą ludzką. Wierzący twierdzą, że rozumne istoty ludzkie stworzone są na obraz i podobieństwo Boga; niewierzący nie mają wiary, aby zrozumieć głębię natury człowieka-stworzenia, lecz wszyscy zgadzamy się co do tego, że ludzie są obdarzeni rozumem i zdolnością wypowiadania się. Dlatego – jako rozumna istota ludzka – uważam, że aborcja jest złem i należy ją zwalczać.

– Dominująca na Zachodzie kultura ukazuje aborcję jako jedną ze „zdobyczy cywilizacji”…

– Aborcja nie jest żadną zdobyczą cywilizacji! Aborcja jest złem, które czyni życie współczesnych kobiet i mężczyzn gorszym, bardziej nieszczęśliwym i beznadziejnym. Aborcja jest gwałtem zadanym życiu zarówno nienarodzonego dziecka, jego matki i ojca, jak i całego społeczeństwa. Dlatego należy stworzyć nową kulturę, powiedziałbym – kontrkulturę, dotyczącą aborcji.

– Dlaczego walka ze zjawiskiem aborcji musi się toczyć również na płaszczyźnie kultury?

– Około 30 lat temu aborcja stała się legalna we wszystkich państwach zachodnich (od 50 lat w państwach komunistycznych) mocą ustaw prawnych. Problem w tym, że z czasem aborcja zaczęła być postrzegana nie tylko jako zjawisko legalne, ale usprawiedliwione, tzn. moralnie neutralne. Przyzwyczailiśmy się do aborcji, tak jakby chodziło o jakiś aspekt osobistej wolności wyboru, który nie ma implikacji i skutków kulturalnych, obywatelskich i duchowych na życie społeczeństwa.

– Od pewnego czasu radykalne grupy feministyczne różnymi sposobami – również przez ONZ – próbują narzucić światu nowy „status” aborcji – jako podstawowe prawo człowieka…

– To prawda. Istnieje ryzyko, że w ten sposób aborcja zostanie uznana jako absolutne prawo do samostanowienia.





– Większość feministek uznała projekt moratorium za kolejny atak wymierzony w wolność kobiety…

– Ja nie analizuję sumienia kobiety, która odrzuca macierzyństwo, i nie chcę odgrywać roli sędziego, nie uważam, że trzeba przywrócić karę za wykonywanie aborcji czy zmuszać kobiety, aby nie przerywały ciąży. Lecz to wcale nie uspokaja mojego sumienia i nie skłania mnie do stwierdzenia, że należy pogodzić się z aborcją. Wprost przeciwnie. Ponieważ istnieje wolność wyboru – na Zachodzie na mocy ustawodawstwa, w USA na mocy wyroku sądowego w procesie Roe przeciwko Wade – wybór powinien być za życiem, a nie za aborcją moralnie neutralną. Tym bardziej że w ostatnich 30 latach – wraz z postępem naukowym, zapłodnieniem „in vitro” (tworzenie embrionów, tzn. istot żyjących, poza ciałem kobiety) i polityką demograficzną wielu państw azjatyckich, która nakłania do aborcji, a czasami wręcz do niej przymusza – aborcja stała się dramatycznym wyzwaniem kulturalnym, rzuconym naszemu poczuciu człowieczeństwa. Zjawiskiem jeszcze gorszym od aborcji pojmowanej jako odrzucanie macierzyństwa jest aborcja eugeniczna, czyli metoda kontroli urodzin. Praktykowanie tego typu aborcji sprawia, że co roku nie dopuszcza się do narodzin milionów dziewczynek, ponieważ uznawane są one za nieużyteczne z punktu widzenia społecznego i gospodarczego oraz stwarzają problemy związane z dziedziczeniem.

W ostatnich 30-40 latach dokonano ponad miliard legalnych aborcji i co roku dokonuje się ich od 43 do 50 milionów. Ponadto poza ciałem kobiety, tzn. „in vitro”, dokonuje się selekcji eugenicznej, która coraz częściej zastępuje leczenie. Jesteśmy więc świadkami przekształcania się deontologii medycznej i medycyny, która zamiast leczyć, staje się metodą selekcji. To logika neopogańska, która nie ma nic wspólnego z chrześcijańskimi korzeniami kultury europejskiej i zachodniej; to logika „Skały Tarpejskiej” (strome, południowe zbocze rzymskiego Kapitolu, z którego strącano skazanych na śmierć – przyp. W. R.), którą trzeba zdecydowanie odrzucić.

– Zajmijmy się teraz Pańskim listem wystosowanym do Sekretarza Generalnego ONZ. O co konkretnie prosi Pan Ban Ki-Moona?

– Nasza prośba do Sekretarza Generalnego i szefów państw dotyczy artykułu 3. Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, która została podpisana w Paryżu 10 grudnia 1948 r., dokładnie 60 lat temu. Głosi on: „Każdy człowiek ma prawo do życia, wolności i bezpieczeństwa swojej osoby”. Sygnatariusze listu uważają, że należy zmodyfikować ten artykuł w następujący sposób: „Każdy człowiek ma prawo do życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci, do wolności i bezpieczeństwa swojej osoby”. Oczywiście, nie jest to zadanie łatwe, ale warto mu poświęcić życie. Poza tym myślę, że w dzisiejszym świecie następują duże zmiany, czuć nowy klimat, zmniejsza się także wpływ pewnych ideologii i nacisk konformizmu. Dlatego uważam, że chociaż zadanie jest trudne, to nie jest niemożliwe. Pierwszym krokiem byłoby uznanie za bezprawne wszystkich praktyk aborcyjnych będących elementem polityki demograficznej i mających znamiona masowej kontrakoncepcji, które uniemożliwiają narodziny milionom dziewczynek.




– Pańska inicjatywa moratorium na aborcję została natychmiast poparta przez Kościół...

– Z mojego punktu widzenia, reakcje Kościoła były wspaniałe, tym bardziej że chodziło o batalię, którą Kościół prowadzi od 2 tys. lat, głosząc świętość życia. Już w Liście do Diogneta – jednym z najstarszych dokumentów chrześcijańskich – jest napisane, iż chrześcijanie różnią się od pogan tym, że „nie porzucają nowo narodzonych”. Dlatego nie uważam się za inicjatora tego ruchu – inicjatorem jest Kościół, myśl chrześcijańska. Faktem jest, że powstał wielki „ruch sumień”, o czym świadczą listy wysyłane do mojego dziennika i wielu innych gazet.

– Jakie były reakcje na Pańską „prowokację” w środowisku, z którym jest Pan bliżej związany, tzn. w środowisku laickim i liberalnym?

– W tych środowiskach – moich środowiskach – odnotowałem trzy rodzaje reakcji. Pierwsza – haniebna, to reakcja ludzi, którzy wypaczają moje słowa, boją się konfrontacji idei i dlatego uciekają się do ataków personalnych zamiast dyskusji. Niestety, była to bardzo rozpowszechniona reakcja w świecie laickim, gdyż wpadł on w panikę. Fakt, że ruch antyaborcyjny powstał w jego wnętrzu, wpędził go w stan kryzysu egzystencjalnego, kulturalnego i psychologicznego; świat ten postrzegł to jako atak na swoją tożsamość.
Drugi rodzaj reakcji – to stanowisko ludzi, którzy próbują dyskutować, ale im to nie wychodzi. Uznają fakt, że aborcja to zgładzenie czegoś żywego, lecz wychodzą z założenia, że fakt ten powinien pozostać bez konsekwencji, gdyż jedynie kobieta w ciąży ma ostatnie słowo w tej kwestii. Chcą, by ta obiektywna kwestia dotyczyła jedynie sumienia pojedynczej osoby.

W końcu trzecia grupa – ludzie, którzy zareagowali, podejmując uczciwy dialog. Były to katolickie feministki i bardziej otwarte sektory środowiska laickiego. To mniejszość, lecz ja bardzo na nią liczę, w nadziei, że będzie kontynuować tę wielką debatę kulturalną oraz obali pozycje ekstremistyczne i radykalne.

– Co konkretnie powinien zrobić nasz czytelnik, który chciałby poprzeć moratorium na aborcję?

– Przede wszystkim należałoby założyć w miejscu pracy, w szkole, w parafii, w ramach ruchów kościelnych itp. komitety na rzecz moratorium. Na różnych stronach internetowych można znaleźć tekst listu do Sekretarza Generalnego ONZ w sprawie moratorium –- należałoby go podpisać i wysłać do siedziby Narodów Zjednoczonych (nasz adres internetowy: moratoria@ilfoglio.it). Poza tym trzeba skontaktować się z deputowanymi do Sejmu i Senatu, politykami, przywódcami związkowymi, by przedyskutować z nimi kwestię moratorium. Uważam również, że należałoby promować jako bohaterów naszych czasów ludzi, którzy w różnorodnych ośrodkach na rzecz życia zajmują się kobietami w ciąży, udzielają im pomocy materialnej, psychologicznej i duchowej.





– Na zakończenie naszej rozmowy chciałbym Panu podziękować za uczciwość i odwagę intelektualną, dzięki którym udało się Panu rozpocząć – również w środowiskach liberalnych – poważną dyskusję o aborcji. Niestety, nie zawsze udaje się to Kościołowi, katolikom i ruchom obrony życia, których głos w tych kwestiach jest ignorowany lub wypaczany, tak jakby obrona życia była problemem konfesyjnym, związanym jedynie z moralnością chrześcijańską, a co za tym idzie, nieistotnym dla nowoczesnego społeczeństwa.

Dawny komunista w obronie życia


18 grudnia 2007 r. Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych znaczną większością głosów poparło moratorium na wykonywanie kary śmierci. Stolica Apostolska z zadowoleniem przyjęła wynik głosowania. Szef jej misji przy ONZ – abp Celestino Migliore stwierdził jednak, że moratorium to powinno być pierwszym krokiem w szerszej debacie. „Kładliśmy duży nacisk i będziemy to nadal czynić, aby temat kary śmierci był rozpatrywany w szerszym kontekście promocji i obrony życia w każdej jego fazie od poczęcia do naturalnej śmierci” – powiedział dyplomata watykański.

Następnego dnia, 19 grudnia 2007 r., Giuliano Ferrara, założyciel i dyrektor opiniotwórczej gazety włoskiej „Il Foglio”, na łamach swego dziennika wystąpił z inicjatywą innego moratorium – „moratorium na aborcję”. Ferrara przedstawił swoją propozycją w liście zaadresowanym do sekretarza generalnego ONZ Ban Ki-Moona oraz premierów i prezydentów państw. Pod listem podpisało się wiele wybitnych osobistości ze świata kultury i nauki, wśród nich: René Girard – francuski antropolog, członek Akademii Francuskiej, lord David Alton – zasiadający w brytyjskiej Izbie Lordów, Roger Scruton – angielski filozof z Bircbeck College, George Weigel – teolog i biograf Karola Wojtyły i Josepha Ratzingera, Robert Spaemann – emerytowany profesor filozofii Uniwersytetu Monachijskiego, s. Nirmala Joshi – przełożona Misjonarek Miłości, Richard John Neuhaus – wybitny teolog i dziennikarz amerykański, Carlo Casini – przewodniczący włoskiego ruchu pro-life.

Inicjatywa Ferrary odbiła się szerokim echem w całym świecie, a pod propozycją moratorium, która została umieszczona na stronie internetowej gazety, codziennie pojawiają się coraz to nowe podpisy. Poparł ją również Kościół. „Moratorium na aborcję” pochwalili kard. Angelo Bagnasco – przewodniczący Episkopatu Włoch i kard. Camillo Ruini – papieski wikariusz dla Rzymu, kard. Alfonso Lopez Trujillo – przewodniczący Papieskiej Rady ds. Rodziny oraz Episkopat Indii na czele z kard. Oswaldem Graciasem – arcybiskup Bombaju wyraził nadzieję, że akcja na rzecz moratorium na aborcję obejmie Indie i cały świat.




Zadziwiające jest to, że człowiek, który rozpoczął tę światową kampanię w obronie życia nienarodzonego to dawny komunista, w końcu lat 60. zaangażowany w „rewolucję studencką”, osoba niewierząca – stąd jego przydomek „pobożny ateista”. Już osiągnięte rezultaty jego inicjatywy można uznać za duży sukces, zważywszy na przyzwolenie społeczne, jakie ma aborcja w wielu krajach Zachodu.

Spotkałem się z Ferrarą w redakcji „Il Foglio”, która mieści się w małej kamienicy przy ruchliwej rzymskiej ulicy biegnącej wzdłuż Tybru, aby porozmawiać na temat „jego” moratorium i przybliżyć Czytelnikom „Niedzieli” poglądy tego niezwykłego „pobożnego ateusza”. (W. R.)



Niedziela” popiera moratorium


Coraz większe obszary świata wolne są od stosowania kary śmierci. Społeczeństwa bowiem w inny sposób chcą karać osoby winne najcięższych przestępstw. A pozbawianie kogoś – nawet zbrodniarza – życia postrzegane jest jako akt okrucieństwa, a nie kary. Nie ustają też starania, aby takie przekonanie stało się obowiązującą normą we wszystkich krajach świata. Chodzi przecież o wartość fundamentalną – o życie ludzkie.

Krokiem w kierunku obrony życia był apel narodów zgromadzonych w Organizacji Narodów Zjednoczonych z 18 grudnia 2007 r. do wszystkich rządów o moratorium na wykonywanie kary śmierci.

Głos ten był jednak niepełny, bo nie obejmował szczególnej śmierci, jaką jest zabijanie nienarodzonych, nazywane aborcją. To dlatego redakcja „Niedzieli” stała się „polskim ambasadorem” nieformalnego światowego ruchu, zainicjowanego we Włoszech przez znanego publicystę Giuliano Ferrarę. Ruch zrodził się poza Kościołem. „Niedziela” zbiera podpisy pod apelem do ONZ dotyczącym moratorium na zabijanie dzieci nienarodzonych. Tekst apelu Giuliano Ferrary z 19 grudnia 2007 r. o zaprzestanie aborcji wysłaliśmy do wszystkich polskich biskupów i parlamentarzystów. Przesyłamy go też do ludzi kultury, nauki i sportu. Mamy nadzieję, że apel dotrze do każdej polskiej parafii i każdy będzie mógł pod nim złożyć swój podpis. Można też wyrazić swoje poparcie na stronie: www.niedziela.pl.

Nasze działanie wynika z przekonania, że w głosie całego świata, który mówi śmierci „nie”, a życiu „tak”, nie może zabraknąć silnego polskiego głosu. Jesteśmy to winni największemu z Polaków – Janowi Pawłowi II, który nigdy nie ustawał w walce o życie, który nie znał żadnych lęków i kompromisów. Redakcja „Niedzieli”.