Igrzysk i wolności

Ks. Paweł Rozpiątkowski

publikacja 06.08.2008 16:53

Modlę się i mam nadzieję, że przyjdzie wkrótce ten dzień, kiedy biskupi z Chin Kontynentalnych przybędą do Rzymu z pielgrzymką do grobów apostołów Piotra i Pawła, jako znak wspólnoty z następcą św. Piotra i Kościołem powszechnym – powiedział Benedykt XVI pod koniec czerwca 2008 r. Niedziela, 3 sierpnia 2008

Igrzysk i wolności



– Modlę się i mam nadzieję, że przyjdzie wkrótce ten dzień, kiedy biskupi z Chin Kontynentalnych przybędą do Rzymu z pielgrzymką do grobów apostołów Piotra i Pawła, jako znak wspólnoty z następcą św. Piotra i Kościołem powszechnym – powiedział Benedykt XVI pod koniec czerwca 2008 r. do przebywających w Watykanie z wizytą „ad limina” biskupów Hongkongu i Makau.

W Chinach musi zapanować wolność religijna, aby mogła się spełnić nadzieja Ojca Świętego na spotkanie z chińskimi biskupami w Watykanie. Dziś kraj ten znajduje się niezmiennie w czołówce państw, które to fundamentalne prawo człowieka nagminnie łamią. Według chińskiej konstytucji, obywatele cieszą się religijną wolnością i teoretycznie mają prawo zarówno wierzyć, jak i nie wierzyć. W praktyce jednak władze bezwzględnie kontrolują wszystkie grupy wyznaniowe, które – tak jak miejsca kultu – muszą być zarejestrowane. Ci, którzy nie dopełnili tego wymogu, członkowie tzw. domowych Kościołów, są poddawani represjom, które nasiliły się jeszcze przed igrzyskami olimpijskimi, przybierając znamiona zaplanowanej akcji.



Przez olimpiadę do wolności


MKOL, przyznając 13 lipca 2001 r. organizację największych sportowych zawodów stolicy Chin, liczył, że wyjdzie to na korzyść społeczeństwu chińskiemu, a totalitarne tendencje reżimu osłabną. Niedawno, w połowie maja br., w wywiadzie dla Radia Watykańskiego kard. Joseph Zen Ze-kiun z Hongkongu wyrażał nadzieję, że olimpiada przyczyni się do polepszenia sytuacji w kwestii praw człowieka. Jak na razie jednak Chiny pokazują, że średnio liczą się z naciskiem międzynarodowej opinii publicznej i wcale nie mają zamiaru zbytnio „odkręcać śruby”, czego najlepszym przykładem są wiosenne wydarzenia w Tybecie i brutalna pacyfikacja protestujących.

W związku z tymi wydarzeniami część światowych liderów zapowiedziała bojkot uroczystości otwarcia igrzysk. Na taki gest zdobyli się jednak tylko przywódcy reprezentujący drugą ligę światową. Mocarstwa, które z Chińczykami robią największe interesy i w związku z tym mają najwięcej do stracenia, jak USA czy Francja, nawet nie rozważały takiej możliwości. Ich prezydenci zasiądą w loży honorowej 8 sierpnia podczas gigantycznego spektaklu otwarcia XXIX Igrzysk Olimpijskich.

Manifestacja siły


Dla chińskich komunistów igrzyska są przede wszystkim okazją do demonstracji potęgi kraju, który aspiruje do roli globalnego mocarstwa. Już na rok przed ich rozpoczęciem ogłoszono, że Chiny są gotowe do rozgrywania zawodów. Zazwyczaj organizatorzy igrzysk miewali kłopot z dotrzymaniem terminów, a robotnicy pracowali na arenach do ostatniej chwili. Z Chinami jest inaczej. Komunistyczne władze pokazują, że mogą zrobić wszystko: znacznie ograniczyć ruch samochodów osobowych w zakorkowanym Pekinie, na czas igrzysk nakazać wyjazd wszystkim niezameldowanym robotnikom, wyćwiczyć w nieustannym uśmiechaniu się hostessy, a nawet wyegzekwować zakaz zwyczajowego wśród Chińczyków spluwania na ulicach. Nawet deszcz im niestraszny. Gdyby chciało popadać podczas ceremonii otwarcia, dywizjony lotnicze stoją w pogotowiu, aby rozpędzić ciemne chmury. Partia chce mieć wszystko pod kontrolą, szczególnie podczas igrzysk, od 8 do 24 sierpnia, kiedy na Pekin będzie patrzył cały świat. Także pod kątem tego, jak jest z prawem do wolności wyznawania i manifestowania religii.




Na oficjalnej stronie internetowej pekińskich igrzysk znajduje się dział poświęcony religii. W oczy rzuca się deklaracja, że Chiny są krajem kwitnącej wolności religijnej. Poniżej – zdjęcia i adresy kilkunastu świątyń buddyjskich, protestanckich, katolickich oraz jednego meczetu. Do tego mapka Pekinu z naniesionymi miejscami kultu, oczywiście, licencjonowanymi przez państwo. Z tej racji na takie deklaracje patrzy się z podejrzliwością. Nie bez przyczyny przecież pod koniec ubiegłego roku włoska prasa podała informację, że Biblia znalazła się na liście przedmiotów zabronionych na terenie wioski olimpijskiej. Ostatecznie gospodarze igrzysk sami wydrukowali Pismo Święte i dostarczyli je do miejsc, w których przebywać będą zawodnicy.



Symptomy odwilży


Z Chinami trzeba rozmawiać. Bojkotem niewiele się zdziała. Jeszcze w 2006 r. kard. Zen Ze-kiun miał nadzieję, że przed igrzyskami olimpijskimi uda się nawiązać stosunki dyplomatyczne między Stolicą Apostolską a Chinami. Dziś już wiadomo, że nie, choć w ostatnim czasie nie brakowało sygnałów o odwilży we wzajemnych relacjach. Specjaliści wymieniają bezprecedensowy koncert chińskiej orkiestry symfonicznej w Watykanie w maju br. oraz nieformalne spotkanie Benedykta XVI z ambasadorem Chin przy rządzie włoskim. Ostatnim „przyjaznym gestem” było zaproszenie na ceremonię otwarcia igrzysk biskupa koadiutora Hongkongu Johna Tonga Hona. Zaproszenia nie otrzymał natomiast kard. Zen Ze-kiun. Najprawdopodobniej dlatego, że należy do niezłomnych krytyków reżimu. Niedawno ostrzegał np. przed rodzącym się w Chinach nacjonalizmem.

Bp Tong Hon, po konsultacji z watykańskim Sekretariatem Stanu, zjawi się 8 sierpnia na trybunach stadionu olimpijskiego. Niektórzy komentatorzy nie przywiązują jednak wielkiej wagi do faktu zaproszenia katolickiego hierarchy. Jako argument podają, że takie samo zaproszenie otrzymali przedstawiciele sześciu innych wspólnot religijnych, działających na terenie Specjalnego Regionu Administracyjnego Chińskiej Republiki Ludowej – jak oficjalnie nazywa się Hongkong, od 1997 r. pozostający pod władzą Chin.

Pragnący zachować anonimowość dyplomata watykański mówił niedawno agencji Reutersa, że owszem, są znaki poprawy wzajemnych stosunków watykańsko-chińskich, ale droga do ustanowienia zerwanych przez Chińczyków w 1951 r. stosunków dyplomatycznych jest jeszcze daleka i nie widzi na to szans w najbliższej przyszłości. Jego zdaniem, to Chiny teraz bardziej potrzebują Watykanu niż Watykan Chin.




Zasypać podział


O co idzie gra w negocjacjach? Chiny chcą, aby Watykan zerwał stosunki dyplomatyczne z Tajwanem, który uważają za zbuntowaną wyspę, oraz aby „nie ingerował w wewnętrzne sprawy chińskiego państwa”. Na to Stolica Apostolska nie może się zgodzić i rezerwuje sobie swobodę przy mianowaniu biskupów, choć możliwe są pewne formy konsultacji.

Chiny pozostają jednym z priorytetów watykańskiej polityki zagranicznej obecnego pontyfikatu. Niektórzy mówią, że dla Benedykta XVI to sprawa najważniejsza. Faktem jest, że Ojciec Święty ustanowił specjalny dzień modlitw za Kościół w Chinach. 24 maja każdego roku tę intencję słychać we wszystkich świątyniach katolickich na świecie. Papież wystosował też do katolików w Chinach przełomowy list, o którym mówi się, że uratował tamtejszy Kościół. Najważniejszą bowiem troską dla Benedykta XVI jest wytworzony przez komunistyczny reżim groźny podział na dwie wspólnoty: jedną – wierną Stolicy Apostolskiej, a nieuznawaną przez państwo, czyli Kościół podziemny, oraz drugą – zalegalizowany i kontrolowany przez władze Kościół, nazywany patriotycznym.



Wiosna katolików?


Katolików w najludniejszym państwie świata jest mała garstka – ledwie 12 mln, według oficjalnych chińskich danych – jeszcze mniej. W ostatnim jednak czasie daje się zauważyć większe zainteresowanie religią katolicką, która swym oddziaływaniem obejmuje już nie tylko tereny wiejskie, ale sięga także chińskich elit. Katolicyzmem interesują się zarówno młodzi, jak i intelektualiści czy przedsiębiorcy poszukujący sensu życia i znajdujący w Ewangelii odpowiedź na fundamentalne pytania. Niektórzy twierdzą nawet, że Kościół w Chinach jest najszybciej rozwijającą się wspólnotą na świecie.

Przez lata komunistycznej dyktatury katolicy przeżyli wiele, o czym we wspomnianym liście do katolików chińskich przypomniał Ojciec Święty, i choć od lat 80. XX wieku jest trochę lżej, to jednak władza ani myśli rezygnować z kontroli sumień obywateli. List Benedykta XVI był koniecznością. Podzielony Kościół w ostatnich latach zbliżał się do siebie. Dochodziło do coraz częstszych kontaktów, a z nich wynikały konkretne pytania: Czy kapłani z Kościoła wiernego Ojcu Świętemu mogą wspólnie odprawiać Mszę św. z biskupami i prezbiterami Kościoła kontrolowanego przez władze? Co z ważnością święceń i sakramentów? Katolicy byli zdezorientowani.

Benedykt XVI w liście potwierdził, że wszystkie sprawowane sakramenty są ważne, nawet jeżeli celebrujący przyjął święcenia w sposób niegodziwy. Ojciec Święty omawiał też sytuację chińskiego Episkopatu. Podzielił chińskich biskupów na trzy kategorie. Pierwszą tworzą ci, którzy zostali wyświęceni w Kościele nieoficjalnym, pozostający stale w jedności ze Stolicą Apostolską. Drugą stanowią ci, którzy wyświęceni bez zgody Watykanu, później zwrócili się do Ojca Świętego o uznanie święceń. Wreszcie trzecią stanowią ci, którzy są, co prawda, wyświęceni ważnie, ale bez zgody Stolicy Apostolskiej i nie pozostają z nią w jedności. Benedykt XVI podkreślił wolę rozmów z chińskimi władzami, zaznaczając, że Kościół musi pozostać autonomiczny w swej działalności.

Niedawno Ojciec Święty życzył Chińczykom, aby olimpiada się udała. Zapewne miał na myśli przede wszystkim to, aby przyniosła poprawę sytuacji konkretnych ludzi i aby u decydentów wzrosła zdolność komunikowania się, niezbędna do osiągnięcia porozumienia.