Przewodnik w codzienności

Karolina Jadczyk

publikacja 27.08.2008 12:33

Siostra Maria Faustyna Kowalska, „Dzienniczek. Miłosierdzie Boże w duszy mojej”. Czym jest? Niektórym zapewne wystarczy krótka notatka, że to zapis niezwykle bogatego życia mistycznego św. s. Faustyny i orędzia miłosierdzia, które Pan Jezus przekazał przez nią światu. Niedziela, 24 sierpnia 2008

Przewodnik w codzienności



„Dzienniczek” jest wielką modlitwą, rozmową z Bogiem, uwielbieniem i dziękczynieniem, przeproszeniem i prośbą, jest drogą do obowiązków, przenika wszystkie czyny i cierpienia – mówi bp Jan Szkodoń

„Dzienniczek” jest dla mnie przede wszystkim wspaniałym przewodnikiem, który pomaga mi kroczyć drogami miłosierdzia. Mogę z niego czerpać jak z czystego źródła prawdę o Bogu bogatym w miłosierdzie, który z czułością matki pochyla się nade mną – swoim dzieckiem. Jest dla mnie szkołą ufności wobec Boga i pokazuje, jak konkretnie być miłosierną względem bliźnich. S. Natanaela ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia.


Siostra Maria Faustyna Kowalska, „Dzienniczek. Miłosierdzie Boże w duszy mojej”. Czym jest? Można zacząć od opisów dotyczących formatu książki czy liczby stron. Niektórym zapewne wystarczy krótka notatka, że to zapis niezwykle bogatego życia mistycznego św. s. Faustyny i orędzia miłosierdzia, które Pan Jezus przekazał przez nią światu; że został przełożony na ponad 20 języków, m.in.: rosyjski, arabski czy koreański; że w przygotowaniu są wydania w Japonii i Szwecji; a także, że oryginał znajduje się w Archiwum Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach.

Za tymi suchymi informacjami kryje się jednak bogactwo doświadczeń i modlitw s. Faustyny, jej spotkań z Jezusem z jednej strony, a z drugiej – nawróceń i łez czytelników tych zapisków, odkrywania przez nich Boga jako miłosiernego Ojca. Zapisków, bo sekretarka Bożego Miłosierdzia nie dokonywała regularnie notatek, czasem nie zamieszczała przy nich dat, raz nawet spaliła swój duchowy dziennik, do czego jakoby przekonał ją anioł, w rzeczywistości zaś szatan, który zdawał sobie sprawę z wagi orędzia przekazywanego przez Jezusa przyszłej świętej. Na szczęście ks. Michał Sopoćko – spowiednik Faustyny nakazał jej odtworzenie spalonej części, stąd jednak w „Dzienniczku” występują niejednokrotnie powtórzenia i brak chronologii.



Karol Wojtyła i Faustyna


Nie wszyscy pewnie wiedzą, że 50 lat temu Święte Oficjum wydało dekret zakazujący szerzenia kultu Miłosierdzia Bożego w formie podanej przez s. Faustynę. Jakie były tego powody? Przede wszystkim błędne tłumaczenie „Dzienniczka” i niezgodność tekstu tłumaczonego z oryginałem. Zakonnica przepisująca zapiski Świętej w dobrej wierze zmieniła niektóre określenia, pominęła duże fragmenty tekstu, dodała bądź opuściła pewne wyrazy. Wszystko to spowodowało, że niektóre sformułowania brzmiały jak herezja, stąd ten zakaz rozszerzania nabożeństwa.

Dzięki uporowi kard. Wojtyły w 1978 r. Stolica Apostolska odwołała zakaz. Karol Wojtyła spełnił więc ogromną rolę w przekazaniu światu wieści o miłosiernym Bogu. To przecież na jego polecenie – jako metropolity krakowskiego – został rozpoczęty proces informacyjny, i to właśnie on – już jako papież Jan Paweł II dokonał najpierw beatyfikacji, a później kanonizacji sekretarki Bożego Miłosierdzia, by w 2000 r. zawierzyć świat Bożemu Miłosierdziu.





Dlaczego ona?


Wielu może dziś zadawać pytanie, dlaczego właśnie Faustyna dostąpiła takiej łaski – zakonnica drugiego chóru, a więc ta „gorsza”, przeznaczona do najbardziej pospolitych, fizycznych posług w pralni, kuchni, ogrodzie czy przy furcie, po zaledwie trzech klasach szkoły podstawowej, której pisanie – niepozbawione błędów ortograficznych – sprawiało wręcz trudność. Sama tak żaliła się Jezusowi: „Mój Jezu, Ty widzisz, że dosyć nie umiem pisać, to jeszcze i pióra nawet dobrego nie mam, a nieraz to naprawdę tak mi się źle pisze, że po jednej literze muszę składać zdania” (Dz 839). Współsiostry powiedzą później o niej, że była bardzo zwyczajna, że nic nie wskazywało na to, co się dzieje w jej wnętrzu. Prowadziła proste i szare życie, w którym właściwie nic się nie działo.

Dlaczego więc właśnie do niej Jezus skierował słowa: „W Starym Zakonie wysyłałem proroków do ludu swego z gromami. Dziś wysyłam ciebie do całej ludzkości z moim miłosierdziem. Nie chcę karać zbolałej ludzkości, ale pragnę ją uleczyć, przytulając ją do swego miłosiernego Serca” (Dz 1588)?

Bóg kolejny raz przekonuje, że patrzy w serce, nie tak jak człowiek, i wybiera to, co głupie w oczach świata. Uczy, że Jego logika jest inna niż nasza. A w nas i wokół nas tyle zabiegania o pierwsze miejsca, o znaczenie. Chcemy mieć tak wiele do powiedzenia wielkim tego świata. Zdobywamy kolejne tytuły, dyplomy, tylko czy zastanawiamy się, po co?…



Lektura nr 1


Lektura „Dzienniczka” pokazuje, że może on nauczyć wiele i zafascynować człowieka młodego i starszego, wykształconego i tego bez fakultetów, „zaawansowanego” na drodze wiary i tego, który jest zupełnie daleko od Pana Boga. Potwierdzają to słowa świadectw, które Siostrom Miłosierdzia Bożego składają łagiewniccy pielgrzymi. Wystarczy spojrzeć choćby na następujące: „Lektura «Dzienniczka» wywarła na moje życie wielki, znaczący wpływ. Odkrycie, że Pan jest tak szaleńczo, bezgranicznie zakochany w swoich stworzeniach, spowodowało moje nawrócenie… Ośmielony obietnicami Pana Jezusa, które skierował do ludzi przez pośrednictwo swojej Apostołki, zacząłem coraz bardziej świadomie przeżywać swoją wiarę”.

Wydaje się, że zapiski, należące do arcydzieł literatury mistycznej, są dla nas lekturą nr 1. Dla nas, zagonionych, od rana do wieczora biegających za lepszym bytem i jednocześnie wątpiących w miłość Boga do nas, nieufnych wobec ludzi i Jezusa, nieufnych w to, że On pragnie naszego szczęścia, dla nas, którzy zdajemy się nie pamiętać o słowach: „O, jak bardzo kocham dusze, które mi zaufały – wszystko im uczynię” (Dz 294). My zaś chcemy wszystko sami, pierwsi i najlepiej, postrzegamy Boga jako dalekiego, nieprzebaczającego nam naszych upadków, nieinteresującego się nami. Pewnie właśnie dlatego Jezus zażądał od Faustyny: „Powiedz, córko moja, że jestem miłością i miłosierdziem samym” (Dz 1074).
29-letni mężczyzna, mąż i ojciec, ogarnięty – jak sam mówi – żądzą pieniędzy, który nie miał czasu dla rodziny i znajomych, tak opisuje punkt zwrotny w swoim życiu: „Pod wpływem «Dzienniczka» zacząłem się modlić. Zrozumiałem wiele istotnych rzeczy dotyczących wiary. Przede wszystkim uwierzyłem w miłosierdzie Boże. Swoje troski i problemy powierzyłem Jezusowi i w pewnym stopniu przestałem robić wszystko na siłę. W trudnych sytuacjach oddaję się woli Bożej i ufam, że problemy zostaną rozwiązane”. To właśnie za sprawą tych zapisków wyrzekł się gonitwy za pieniędzmi, za nowymi inwestycjami.





Boże paradoksy


„Pójdę od was na miejsce samotne, gdzie będę mogła wiele się modlić” – tak Faustyna mówiła do swoich bliskich. Okazało się jednak – dla niej samej pewnie paradoksalnie – że w zakonie na modlitwę zostawało jej niewiele czasu. Przez cały dzień była zajęta obowiązkami siostry drugiego chóru, pracą fizyczną. Mimo wszystko, jak pisze o niej Ludmiła Grygiel, była zakonnicą kontemplacyjną. Udawało jej się godzić ciężką pracę z modlitwą, potrafiła pogrążyć się w niej w każdym miejscu i o każdej porze, pracując w piekarni czy rozmawiając z siostrami. Faustyna przekonuje więc nas, że można i dziś – pomiędzy pracą, kursami, spotkaniami, albo inaczej – w nich – trwać na modlitwie.

Jej życie, jak często w przypadku świętych, wypełniały Boże paradoksy. Tak naprawdę nie dokonała niczego z tego, co postawił przed nią Jezus – oczywiście poza pisaniem „Dzienniczka”. Nie namalowała przecież obrazu, nie założyła nowego zgromadzenia, nie doprowadziła do ustanowienia święta Miłosierdzia Bożego – była jedynie i aż – przekazicielką woli Boga, dała – jak pisał ks. Sopoćko – ramowe wskazówki. Była posłusznym narzędziem w ręku Boga. Pokazała światu, że moc w słabości się doskonali. Uczyła, że każdy z nas powinien żyć jak dziecko, które „nie zajmuje się przeszłością ani przyszłością, ale korzysta z chwili obecnej” (Dz 333) i ufa Bogu jak najlepszemu Ojcu.