Nie mur berliński, tylko Gniezno!

Wywiad KAI z kard. Stanisławem Dziwiszem, metropolitą krakowskim

publikacja 09.06.2009 20:55

Nikt nie mógł tego przewidzieć. Jan Paweł II mówił, i z tym się nie krył, że przyjeżdża, aby dać satysfakcję narodowi polskiemu. Był przekonany, że ten naród – tak głęboko zakorzeniony w wierze – zasługuje na wizytę papieża. Niedziela, 7 czerwca 2009

Nie mur berliński, tylko Gniezno!



Nie upadek muru berlińskiego, tylko przesłanie Jana Pawła II z Gniezna w 1979 r. uruchomiło proces prowadzący do likwidowania „żelaznej kurtyny” – mówi KAI kard. Stanisław Dziwisz. Przyznaje, że tak radykalna zmiana polityki wschodniej Watykanu za Jana Pawła II „przerażała niektórych, w tym również ludzi Kościoła”.

Były sekretarz papieski ujawnia nieznane fakty dotyczące pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. Informuje o bezpośrednich odczuciach Papieża podczas lotu do Polski i o jego rozczarowaniu, kiedy zbliżał się do Warszawy. Poniżej publikujemy w całości wywiad KAI z kard. Stanisławem Dziwiszem, metropolitą krakowskim.


KAI: – Za kilka dni obchodzić będziemy rocznicę pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. Ksiądz Kardynał jako osobisty sekretarz Jana Pawła II był najbliższym świadkiem jej przygotowań. Kiedy Ojciec Święty zaczął myśleć o wizycie w Ojczyźnie? Czy natychmiast po wyborze, czy później?

Kard. Stanisław Dziwisz: – Kard. Wojtyła przywiązywał ogromną wagę do wypadających w maju 1979 r. obchodów jubileuszu 900-lecia śmierci św. Stanisława. Wcześniej przyczynił się do rozkwitu jego kultu, a wspierał go w tym kard. Stefan Wyszyński. Obchody przygotowywał przez siedem lat, a następnie wysłał listy do wielu kardynałów z zaproszeniem do Krakowa.

Dodatkowo zaproszenia przekazał kardynałom uczestniczącym w konklawe, zaś miesiąc wcześniej zaprosił na nie Papieża Jana Pawła I. Dlatego od chwili wyboru – kiedy sam został papieżem – było dlań oczywiste, że musi zrobić wszystko, aby przyjechać do Polski na tę wielką rocznicę. Czuł moralny obowiązek pobytu w tym czasie w Krakowie, choć zdawał sobie sprawę, że to nie będzie takie łatwe w realizacji.

– Przypuszczał, że nie będzie to łatwe do przełknięcia dla komunistycznych władz?

– Polskie władze, kiedy dowiedziały się o możliwości przyjazdu Jana Pawła II na uroczystości św. Stanisława w Krakowie, zareagowały negatywnie. Kilka dni po wyborze na papieża przyszło do Watykanu zaproszenie z Meksyku. Jan Paweł II przyjął je z zadowoleniem. Ameryka Łacińska była dla niego ogromnie ważna w związku z teologią wyzwolenia.

Chodziło o problem postrzegania społecznego nauczania Kościoła przez pryzmat ideologii marksistowskiej. Jan Paweł II mówił ponadto, że jeśli zapraszają go do Meksyku, który miał najbardziej antyklerykalną konstytucję na świecie, to rząd polski nie może zabronić mu przyjazdu do kraju. Był świadom, że komuniści nie pozwolili na wizytę Pawła VI. Miał jednak przeczucie, że nie mogą zabronić mu odwiedzić Ojczyznę.

– Kiedy rozpoczęły się rozmowy z władzami PRL?

– Rozpoczęły się szybko, a prowadził je sekretarz Episkopatu abp Bronisław Dąbrowski. Ostatecznie władze zgodziły się na przyjazd Papieża, ale pod warunkiem, że nie będzie to rocznica św. Stanisława. Papież odpowiedział: Dobrze, to przyjadę w czerwcu.

– A jeśli chodzi o trasę pielgrzymki – czy władze też stwarzały trudności?

– Wykluczono Ścianę Wschodnią. Papież nie mógł przekroczyć linii Wisły. Wykluczono również Śląsk. Generalnie władzom zależało na tym, żeby wizyta była jak najkrótsza i ograniczona terytorialnie.




– W końcu jednak trudności zostały przezwyciężone. Na ile Papież zdawał sobie sprawę z możliwych reperkusji wynikających z tej pielgrzymki? Na ile przeczuwał, że może ona tak dalece wpłynąć na przebieg wypadków w Polsce?

– Nikt nie mógł tego przewidzieć. Jan Paweł II mówił, i z tym się nie krył, że przyjeżdża, aby dać satysfakcję narodowi polskiemu. Był przekonany, że ten naród – tak głęboko zakorzeniony w wierze – zasługuje na wizytę papieża. Dzisiaj, patrząc z perspektywy historycznej, uważam, że omawiana wizyta była najważniejsza.

– Ze wszystkich papieskich pielgrzymek?

– Tak, gdyż zainspirowała proces, który spowodował niespotykane zmiany światowe. Po pontyfikacie Jana Pawła II Kościół i świat jest inny. A to wszystko zaczęło się właśnie podczas pierwszej wizyty w Polsce.

– Jak Ojciec Święty przygotowywał się do tej wizyty? Czy sam pisał teksty swoich wystąpień?

– Wszystkie przemówienia i homilie Papież pisał sam. Rola sekcji polskiej Sekretariatu Stanu sprowadzała się tylko do sprawdzania cytatów. Były to więc w pełni jego autorskie teksty, z konsekwentnie zaplanowanym przesłaniem.

Kiedy pisał, nigdy nie korzystał z żadnych notatek czy pomocy – wystarczała mu pamięć. Był świetnie zorganizowany i pisał bardzo szybko. Przygotowanie dużego i ważnego przemówienia nie zajmowało mu nigdy więcej niż półtorej godziny, a krótszego – godzinę. Ponadto wiele czytał. Charakteryzowała go podzielność uwagi.

– Co spowodowało, że przewodnim tematem pielgrzymki stało się Zesłanie Ducha Świętego? Do tego wątku Papież nawiązywał niemal wszędzie. Czy Jan Paweł II konsultował to ze swym otoczeniem?

– Jan Paweł II był wizjonerem, podobnie jak wielu artystów. Wiedział, co trzeba powiedzieć i na co naród czeka. Wiedział, jak te kwestie naświetlić w duchu wiary i nauczania Kościoła. A poza tym czas pielgrzymki zbiegał się z Zielonymi Świątkami.

– A na ile zdawał sobie sprawę, że wygłoszone przezeń słowa w Gnieźnie – o Papieżu Słowianinie, który ma odsłonić jedność Europy, jedność Zachodu i Wschodu – są właściwie zakwestionowaniem dotychczasowej watykańskiej „Ostpolitik”, która bynajmniej nie pretendowała do budowania jedności między Europą Zachodnią a Wschodnią, de facto akceptując istniejące status quo?

– Jan Paweł II nigdy się nie pogodził z koncepcją „historycznego kompromisu”, który sprowadzał się do tego, że cały Zachód, a w tym wielu ludzi Kościoła, widziało marksizm jako niepodważalny element rozwoju historii. Według niego, przyszłość nie należy ani do marksizmu, ani do walki klas. W ten sposób spowodował zdecydowany zwrot w polityce watykańskiej. Zmiana perspektywy wyzwoliła refleksję w wielu kręgach, czy rzeczywiście marksizm jest aż tak silny.





Jan Paweł II równie zdecydowanie opowiedział się przeciwko próbom włączania analizy marksistowskiej do społecznego nauczania Kościoła na gruncie teologii wyzwolenia. Był przekonany, że pozbawienie człowieka możliwości wyboru i praw ludzkich nie może być drogą rozwoju ludzkości. W przeciwieństwie do tego głosił koncepcję praw osoby ludzkiej i nienaruszalnej świętości życia człowieka.

Jeśli pytają Panowie o przemówienie Papieża w Gnieźnie, w drugim dniu pielgrzymki do Polski, to powiem krótko: Gniezno – i słowa, jakie tam padły – były początkiem likwidowania „żelaznej kurtyny”, dzielącej ówczesną Europę. Nie mur berliński, tylko Gniezno.

– Czy w samym Watykanie nie było obaw, że Jan Paweł II idzie w tym za daleko?

– Tak mocne głoszenie tych prawd przerażało niektórych, w tym również ludzi Kościoła.
– Nie boli Księdza Kardynała, że wszyscy dziś mówią o murze berlińskim, a nie o Gnieźnie lub o „Solidarności”?

– Trzeba mówić o faktach historycznych. Mur berliński był skutkiem procesu, zapoczątkowanego w 1979 r. w Polsce. Powtarzam: rozmontowywanie „żelaznej kurtyny” rozpoczęło się w Gnieźnie, 3 czerwca 1979 r.

– Czy pamięta Ksiądz Kardynał lot z Rzymu do Warszawy, który rozpoczynał tę pielgrzymkę? Co wówczas mówił Ojciec Święty? Jakimi uczuciami się dzielił?

– Przylot do Warszawy był dla nas przykry.

– Niemożliwe! Dlaczego?

– Kiedy nasz samolot zbliżał się nad Wisłę, tłumy warszawiaków opalały się, jakby w ogóle nic się nie działo. To było odczucie dość przykre. Jednak dalej szło coraz lepiej, atmosfera rosła z każdą chwilą.

– Rozmawiamy w Krakowie, na Franciszkańskiej, w dawnych apartamentach kard. Wojtyły, obok słynnego „papieskiego okna”. Czy ten historyczny i powtarzany przy kolejnych wizytach, „okienny” dialog Jana Pawła II z młodzieżą był jakkolwiek planowany?

– To było zupełnie spontaniczne. Tysiące ludzi, głównie młodzieży, stało przed kurią, wołało Papieża. Trzeba było do nich wyjść, choćby do okna. Papież podjął decyzję sam, wbrew niektórym z otoczenia, obawiającym się o jego bezpieczeństwo.








– Jak można zinterpretować najgłębszą istotę pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski?

– Polska po tej wizycie nie była już tą samą Polską. Przyszło wyzwolenie. Ludzie wyprostowali się, przestali się bać. Jan Paweł II wyzwolił wewnętrzną wolność człowieka.

– A co Papież mówił w Watykanie po powrocie, jak podsumowywał pielgrzymkę?

– Nic nie mówił, bo stracił głos. Po powrocie spał przez 14 godzin, był bardzo zmęczony.

– Czy „Solidarność” – zdaniem Księdza Kardynała – była naturalnym efektem wyzwolenia, jakie Polacy przeżyli podczas pierwszej pielgrzymki?

– Wyzwolił się człowiek. To z pewnością stworzyło grunt pod narodziny „Solidarności”. Ojciec Święty śledził to uważnie, śledził rozwój ducha.

– Jak Ojciec Święty zareagował na stan wojenny? Czy była to jego osobista tragedia?

– Jan Paweł II rzadko okazywał zdenerwowanie. Jednak mocno podniósł głos w Bazylice św. Piotra wobec polskiej delegacji z Henrykiem Jabłońskim na czele. To było w październiku 1982 r. z okazji kanonizacji o. Kolbego. Papież powiedział wtedy: „Naród nie zasłużył na to, co z nim zrobiliście!”.

– A czy w Watykanie brana była pod uwagę możliwość wkroczenia wojsk radzieckich do Polski? Czy Jan Paweł II uwzględniał taką możliwość?

– O żadnej sowieckiej inwazji nie było mowy. Nikt rozsądny nie mógł przewidywać inwazji na Polskę, skoro Rosjanie prowadzili wojnę w Afganistanie. Wiedzieliśmy, że w ZSRR nie ma wewnętrznej atmosfery umożliwiającej inwazję. Mieliśmy precyzyjne wiadomości, bezpośrednio z Białego Domu. Otrzymywaliśmy je od prof. Brzezińskiego, a nawet od prezydenta Reagana, który osobiście telefonował do Papieża. Śledziliśmy ruchy wojsk radzieckich poza naszą wschodnią granicą. Jednak o żadnej inwazji nikt nie wspominał.

– Jaki był stosunek Jana Pawła II do Wojciecha Jaruzelskiego? Generał konsekwentnie przekonuje, że stan wojenny był „mniejszym złem”. Mniejszym prawdopodobnie od sowieckiej inwazji, którą sugerował w podtekście.

– Papież nigdy nie przyjął takiej interpretacji z jego strony. Szanował u Jaruzelskiego inteligencję i kulturę. Poza tym w niczym się z nim nie zgadzał. Jaruzelski prezentował jednoznacznie wschodnią orientację. Innej możliwości dla Polski nie dostrzegał. Takie widzenie polskich spraw było obce Janowi Pawłowi II.

Jaruzelski patrzył wyłącznie na Wschód, w przeciwieństwie do Edwarda Gierka, który przy pożegnaniu Papieża w 1979 r. powiedział mu: „Tu, w Warszawie, wieją wiatry ze Wschodu i z Zachodu. Niech Ojciec Święty popiera te zachodnie!”.

– Przejdźmy do spraw dzisiejszych. Kiedy możemy się spodziewać kanonizacji Jana Pawła II?

– To należy bezpośrednio do Papieża. Ale sprawy idą bardzo dobrze.





– Komisja teologiczna wypowiedziała się o heroiczności cnót Sługi Bożego...

– Jest to ważna komisja, ale nie decydująca. Ważna, gdyż późniejsza dyskusja kardynałów będzie bazować na jej opinii.

– Zatem w najbliższych miesiącach czeka nas ogłoszenie dekretu o heroiczności cnót Jana Pawła II?

– Kardynałowie muszą najpierw dostać opracowanie komisji teologicznej, potem je przestudiować, wreszcie zebrać się na plenarne posiedzenie i przygotować dossier Papieżowi, który je zatwierdza, ogłaszając heroiczność cnót Sługi Bożego.

– Czy wtedy rozpoczyna się postępowanie w sprawie uznania cudu za wstawiennictwem kandydata na ołtarze?

– Myślę, że postępowanie w sprawie cudu jest już w toku. Uznanie heroiczności cnót jest zasadniczą sprawą przy wszystkich beatyfikacjach i kanonizacjach. Od uznania cudu można uzyskać dyspensę, natomiast od heroiczności cnót dyspensy uzyskać nie można. Miejmy nadzieję, że diabeł nie namiesza.

– A kiedy najsilniej Ksiądz Kardynał doświadczył obecności szatana? Czy wiele razy?

– Doświadczyłem. Najsilniej przy wypędzaniu szatana z pewnej młodej kobiety. Dokonał tego Jan Paweł II na prośbę jednego z arcybiskupów po audiencji generalnej, w jednej z sal. Byłem przy tym i wiem, co to znaczy. To jest straszne, gdyż wyczuwa się obecność potężnej i niekontrolowanej siły. Było to młode małżeństwo, mieli po ok. 25 lat. Szatan strasznie niszczył kobietę.

Widziałem, jak ją poniewierał fizycznie, słyszałem, jaki głos wydawała. Ojciec Święty odmówił egzorcyzmy – i nic. Gdy miał odchodzić, odwrócił się i powiedział, że jutro odprawi za nią Mszę św. I po tej liturgii wszystko zniknęło. Dziewczyna obudziła się jako zupełnie inna osoba. Było to skuteczne i bezpowrotne. Wcześniej w to nie wierzyłem. Przyjmowałem interpretację, że może to być forma choroby psychicznej. Szatan działa i te rzeczy trzeba traktować poważnie.

– A jak obecność szatana rozpoznać w świecie?

– Szatan istnieje, natomiast cała laicka ideologia usiłuje nam wmówić, że to są bajki. Dziś szatan pracuje nad tym, aby ludzie uwierzyli, że go nie ma. To najbardziej perfidna metoda.

Rozmawiali: Marcin Przeciszewski i Tomasz Królak (KAI) Kraków, 27 maja 2009 r.

*****

Obejrzenie filmu „Pielgrzym” z pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski przypomni nam o przesłaniu, jakie Ojciec Święty wówczas do nas skierował. Zainteresujmy tym przesłaniem nasze dzieci, wnuki. Przekażmy im wartości, których nauczał Papież Polak.

Zadbajmy o to, by owoców tamtej siejby nie przypisywali sobie inni, zwłaszcza ci, którzy tak wówczas, jak i dziś proponują nam obsiewać nasze polskie ziemie nie ziarnem czerpanym ze skarbca mądrości prawdziwego Zbawcy Jezusa Chrystusa, lecz nasionami nabytymi od żerujących na ludzkich słabościach różnorodnych szalbierzy czy nieodpowiedzialnych eksperymentatorów.
Redakcja „Niedzieli”