Kościół w Polsce – taki jak na Zachodzie?

Wiesława Lewandowska

publikacja 07.07.2009 20:43

Polscy socjologowie stawiają dziś pytanie: Czy polska religijność podąży drogą Irlandii lub Hiszpanii? Czy może polscy chrześcijanie zapatrzą się bardziej w stronę Stanów Zjednoczonych? Niedziela, 5 lipca 2009

Kościół w Polsce – taki jak na Zachodzie?



Czy przyszłość polskiego Kościoła będzie powtórzeniem historii Kościoła zachodniego, a religijność Polaków w miarę modernizacji kraju zacznie wygasać, podobnie jak to się stało z religijnością zachodnich Europejczyków? Zastanawiali się nad tym uczestnicy debaty „Kościół z Polski w Europie” zorganizowanej w Warszawie przez Katolicką Agencję Informacyjną i Fundację Konrada Adenauera.

Powyższe pytania krążą po Polsce od bez mała 20 lat, a z całą pewnością ów niepokój o polską religijność i najbardziej czarny scenariusz pojawił się w latach 90., kiedy to dokonywały się prawne regulacje kościelno-państwowe (nauczanie religii w szkołach, ustawa aborcyjna i przyjęcie Konkordatu), a wolne media podnosiły alarm, ostrzegając przed groźbą państwa wyznaniowego. Socjologowie mierzący dziś zjawisko religijności w Polsce dają raczej optymistyczne prognozy, choć nadal z pewną – czasem nawet niemałą – dozą niepokoju.

Droga polskiej religijności

– Laicka Europa z chrześcijaństwem zamkniętym w muzeum to raczej szeroko rozpowszechniony przesąd niż rzeczywistość społeczna – przekonuje prof. Tadeusz Szawiel, wicedyrektor Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Powołując się na badania socjologów z Cambridge, twierdzi, że chrześcijaństwo wciąż wyraźnie i trwale określa wartości i przekonania Europejczyków. Choć od lat 60. spada odsetek wierzących i praktykujących, to jednak są kraje, gdzie poziom religijności jest wciąż stabilny (Wielka Brytania, Włochy, Grecja).

Prof. Szawiel przytacza wyniki badań religijności przeprowadzonych w 2006 r. w 24 krajach Unii Europejskiej. Z ich analizy wynika, że Niemcy wschodnie, Szwecję, Estonię, Francję i Norwegię zaliczyć można do krajów zdecydowanie niereligijnych, natomiast Polska, Włochy, Słowacja, Portugalia, Ukraina, Szwajcaria i Irlandia to kraje wciąż religijne, choć poziom ich religijności obniża się, czasami dość porażająco. Przykładem jest tradycyjnie katolicka Irlandia, w której w 1982 r. praktykowało 83% dorosłych, a w 2006 r. już tylko 46%; w odniesieniu do irlandzkiej młodzieży te statystyki są jeszcze bardziej zatrważające 70%, w 1990 r., a w 2006 r. już tylko 16%.

Polscy socjologowie stawiają dziś pytanie: Czy polska religijność podąży drogą Irlandii lub Hiszpanii (w której procesy laicyzacyjne przebiegły w podobnie radykalny sposób)? Czy może polscy chrześcijanie zapatrzą się bardziej w stronę Stanów Zjednoczonych, gdzie liczba osób regularnie praktykujących od lat utrzymuje się na tym samym poziomie, a nawet nieznacznie wzrasta (z 40% w 1939 r. do 43% w 2006)?

– W Polsce istnieje potencjał oraz zasób, który przetrwał okres zmian ustrojowych (politycznych i ekonomicznych) i istnieją też religijne oczekiwania, brakuje natomiast „formuły”, która by spięła jedno z drugim – odpowiada prof. Szawiel. I dodaje za Benedyktem XVI, że może potrzebni są „przede wszystkim charyzmatycy – ci, którzy potrafią rozpalić życie”.

Dziś socjologiczne wskaźniki religijności ciągle jeszcze sytuują Polskę na pierwszym miejscu w Europie, co z uwagi na to, że od lat zachodzą w naszym kraju dość radykalne procesy modernizacyjne, jest niezwykłym zjawiskiem społecznym. Tymczasem w dyskusjach europejskich polityków coraz częściej pojawia się niepokojące pytanie o tożsamość Europy wobec narastającej różnorodności światopoglądowej i religijnej (radykalny ateizm, islam).

Pojawia się też nieśmiała propozycja powrotu do chrześcijańskich korzeni (stawia ją m.in. kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Nicolas Sarkozy). W takim europejskim kontekście nie sposób nie zapytać także o to – mówi prof. Szawiel – na ile kreatywne i znaczące mogą być „religijne zasoby Polski”. To jest ważny problem.






Przed burzą?

Uczestniczący w warszawskim spotkaniu ks. prof. Paul Zulehner, wybitny austriacki socjolog religii, badacz europejskiej religijności proponujący konkretne wnioski pastoralne, z pewnością nie należy do zatwardziałych optymistów. Z jego ocen wynika, że Kościół w Polsce czeka jeszcze czas wielkich napięć związany z szybką modernizacją kraju po wstąpieniu do Unii Europejskiej, a może nawet najdzie jeszcze burza, podobnej do tej, która przeszła przez zachodni Kościół po Soborze Watykańskim II, czyli 40 lat temu.

Z badań ks. prof. Zulehnera nad religijnością państw postkomunistycznych wynika, że przekonania o malejącej religijności najsilniejsze są właśnie w Polsce, nieco mniejsze w Czechach i Słowenii, najsłabsze zaś na Ukrainie, Białorusi, w Mołdawii, Serbii i Bułgarii. W Polsce aż 70% badanych uważa, że za 10 lat będzie mniej osób religijnych niż jest ich obecnie (na Ukrainie tak sądzi tylko 10%, w Bułgarii 15%). Silniejszy zwrot ku religii obserwowany w byłych krajach komunistycznych dotyczy więc zwłaszcza narodów prawosławnych.

Ks. prof. Paul Zulehner jest tym, który od dawna wieszczy, że chrześcijańskie Kościoły Europy muszą się przygotować na sytuację mniejszości, mówi o „pożegnaniu z wielkim Kościołem”, o spadku jego znaczenia, o kryzysie transformacji chrześcijaństwa, ale uważa, że w ostateczności „katolickość nadejdzie”.

Jego zdaniem, dominujący w społeczeństwach zachodnich „pozbawiony religii pragmatyzm dnia powszedniego”, a także „coraz bardziej agresywny neoateizm”, wywołać muszą i już wywołują efekt znużenia i odwrotu. Ludzie zaczynają już odchodzić od „wyczerpanego duchowo” modernizmu, ale… szukają sensu życia raczej poza, również „wyczerpanym duchowo”, Kościołem, np. w duchowości różnych tradycji azjatyckich.

Kościół musi się więc zmienić, uważa ks. prof. Zulehner. Musi nie tylko umieć się odnaleźć w coraz bardziej spolaryzowanym religijnie i światopoglądowo środowisku, ale przede wszystkim musi umieć odpowiedzieć na nowe, być może coraz większe, zapotrzebowania duchowe bardzo już zróżnicowanych wewnętrznie społeczeństw.

Nieuchronnością jest konieczność bliskiego współistnienia trzech światopoglądów: chrześcijańskiego, ateistycznego i muzułmańskiego. Może to być – analizuje ks. prof. Zulehner – współistnienie pokojowe, w dialogu i współpracy, ale równie możliwa jest konfrontacja. Trudno dziś powiedzieć, który model koegzystencji weźmie górę.

Młodzi Polacy palą znicze

Polscy badacze religijności wydają się być bardziej optymistyczni. Zdaniem dr. Tomasza Żukowskiego, politologa z Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego, przyszłość polskiego Kościoła nie będzie powtórzeniem przeszłości Kościoła na Zachodzie. Przede wszystkim dlatego, że Polacy mają za sobą doświadczenie Kościoła, który był zawsze – i co ważne taki pozostaje w pamięci ostatnich pokoleń – przestrzenią wolności, a nie instytucją, która wolność odbiera.





Obawy, co do strat religijności w związku z modernizacją kraju są przesadzone – dowodzi dr Tomasz Żukowski – młodzi Polacy są najbardziej proreligijni wśród swoich rówieśników w Europie, a ponadto zajmują trzecie miejsce, gdy chodzi o postawę prorynkową. Najmniej religijni są młodzi Francuzi, a przy tym są niezwykle krytyczni wobec wolnego rynku.

„Gdy młodzi Polacy angażują się w coś, palą znicze, zaangażowanie młodych Francuzów wyraża się w paleniu samochodów” – mówił dr Żukowski, nawiązując do postawy polskiej młodzieży wobec śmierci Jana Pawła II. Zdaniem Żukowskiego, są w Polsce zarodki nowych wzorców religijności, które Polska może przekazać Europie.

W debacie na temat „Kościół z Polski w Europie” bardzo często przywoływano fenomen polskiej religijności związany z chorobą i śmiercią Jana Pawła II. Wtedy okazało się, że religijne tłumy w Polsce mogą gromadzić się z nakazu serca, a nie z jakiegokolwiek innego. Co ważne, tej duchowej samoorganizacji dokonali ludzie młodzi…

I wtedy też, po raz chyba pierwszy w historii, to biskupi w Warszawie zostali przez laikat zaproszeni na Mszę św., a nie odwrotnie. Przypomniał o tym „incydencie” Dariusz Karłowicz, filozof, publicysta, wydawca rocznika filozoficznego „Teologia Polityczna”, dopatrując się w tym fakcie pierwszych symptomów przemiany i odnowy Kościoła w Polsce.

Uruchomić zasoby

Dariusz Karłowicz zwrócił również uwagę na ogólnie panującą w Polsce, nieprzychylną Kościołowi i religii, atmosferę usilnie tworzoną przez wpływowe media: – W Polsce obowiązuje wzorzec mówienia o Kościele wtedy, gdy dzieje się coś złego, a nie dobrego. Ukuto nawet pojęcie „sekularyzacji ujemnej”, aby nie mówić o tym, że to modernizacyjne zeświecczenie jednak zbyt szybko nie postępuje.

Na prognozę ks. prof. Zulehnera, o czekającym polską religijność burzliwym okresie, polscy socjologowie zgodnie zareagowali stwierdzeniem, że całkiem spore – i uodparniające – trzęsienie ziemi polski Kościół ma już za sobą. Ich zdaniem, czas kryzysu lat 1990-93 i ówczesne, brutalne ataki na Kościół, choć spowodowały pewne straty, to jednak zyski okazały się ważniejsze. Wtedy bowiem w Polsce katolicyzm tradycyjny przeistaczał się w katolicyzm z wyboru. Silniejszy, bo coraz bardziej stawała się potrzebna odwaga, by przyznawać się do wiary. A to wzmacnia nasze chrześcijaństwo – przekonywał Dariusz Karłowicz.

Zbigniew Nosowski, socjolog i teolog, szef Laboratorium „Więzi”, uważa, że pytanie o przyszłość polskiego chrześcijaństwa wciąż pozostaje bez pewnej odpowiedzi, choć on sam jest coraz bardziej umiarkowanym optymistą. Najbardziej niepokoi się tym, że Kościół „nie potrafi uruchomić istniejących w nim zasobów”.

Mimo że deklaracje wiary od 20 lat utrzymują się na tym samym poziomie, to jednak zmniejsza się przekonanie Polaków, że Kościół potrafi dać odpowiedzi na współczesne moralne dylematy. Zdaniem Nosowskiego, dzisiejszy polski Kościół nie umie być Kościołem społecznym, choć już wie, że nie może być politycznym.

Pytanie, czy spełni się nadzieja ks. prof. Paula Zulehnera wyrażona na zakończenie konferencji „Kościół z Polski w Europie”, że w przyszłości to wierzący chrześcijanie z Polski będą mieli wpływ na kształt Europy, pozostaje otwarte.