Pióro z różańca

Julian Kostrzewa

publikacja 25.08.2009 18:56

Zanim został dyrektorem Programu 2 Polskiego Radia, przez lata był wydawcą i redaktorem pism. Przede wszystkim jednak był i jest wziętym filozofem i publicystą, którego teksty wywołują często emocje, a czasem polemiki. W „Niedzieli” gości od niedawna na stronie 26. Niedziela, 23 sierpnia 2009

Pióro z różańca



Choć Paweł Milcarek jest szefem ważnego programu Polskiego Radia, zawsze jednak jest i pewnie będzie kojarzony przede wszystkim z „Christianitas”, dwumiesięcznikiem, który stworzył i którym przez prawie dziesięć lat kierował. Udało mu się stworzyć wokół siebie grupę podobnie myślących, młodych i starszych osób.

Co ich łączyło? Najogólniej mówiąc, światopogląd. – Wszyscy byliśmy tradycjonalistami, chodziliśmy na Mszę św. trydencką – mówi Paweł Milcarek. – To był – jego zdaniem – klucz do tego środowiska. „Christianitas” to zawsze był mały zespół, otoczony wianuszkiem interesujących współpracowników.

– Nie czytam może wszystkich numerów „Christianitas”, ale wiem, że kiedy sięgnę po nie, zawsze tam znajdę solidne materiały, porządnie i dobrze napisane – mówi Marek Horodniczy, szef „Czterdzieści i Cztery”, pisma związanego z Kościołem. – Pismo, jak i sam jego wieloletni szef, jest błyskotliwe i niebanalne. Także dlatego wywołuje czasem emocje – przyznaje Horodniczy. Sam Milcarek trzyma je na wodzy. – Potrafi dyskutować twardo, ale bez emocji. I co ważne, ma argumenty, którymi potrafi rozłożyć adwersarzy na łopatki – podkreśla.


Żyje Kościołem i filozofią, ale nie jest oderwany od rzeczywistości. Jest głęboko wierzący, ale nie manifestuje tego, nie narzuca innym


Przełom językowy

Droga Pawła Milcarka do filozofii i publicystyki wiodła przez historię. Studia historyczne na Uniwersytecie Warszawskim rozpoczynał w połowie lat 80. z przeświadczeniem, że zostanie nauczycielem. – Chciałem uczyć prawdziwej historii – mówi. Jednak gdy kończył studia, historia przyspieszyła. Zaczynała się III RP, pojawiło się sporo możliwości. – Gdy zaczynałem studia, można było o tym tylko pomarzyć. Myślałem, jak wielu innych, że PRL będzie trwać jeszcze długo.

Pierwszy ważny dla siebie tekst napisał już w liceum, na początku lat 80., w założonym przez siebie podziemnym „Harcowniku”, związanym z niezależnym ruchem harcerskim. I w szkole, i już w czasie studiów, był bardzo aktywny: należał do słynnej warszawskiej harcerskiej Czarnej Jedynki, współtworzył konserwatywną Ligę Akademicką i uczestniczył w reaktywowaniu katolickiego Polskiego Związku Akademickiego, zawieszonego po ogłoszeniu stanu wojennego.

W latach 80. współpracował z podziemnymi pismami, ale pisał też w „naziemnym” katolickim tygodniku „Ład”. Pierwszy tekst pojawił się w 1984 r., gdy miał 18 lat. Potem były kolejne teksty, pisma i tematy. Coraz częściej te z najwyższej filozoficznej półki, czasem hermetyczne, z coraz większym dystansem do bieżących wydarzeń.






Za przełom w swojej publicystyce uważa współpracę w końcu lat 90. z miesięcznikiem „Różaniec”. – Musiałem pisać prostym, komunikatywnym językiem, pomogło mi to odzyskać zdolności publicystyczne – ocenia. A procentowało przy tworzeniu „Christianitas”.

Głębokie podłoże

Pierwszy numer „Chrystianitas” wyszedł w 1999 r. – To była wielka przygoda, która trwa do dziś – podkreśla. Wymyślił linię redakcyjną pisma, które założył razem z Bogdanem Kiernickim i Pawłem Kulą.

– Przygotowania trwały około roku. Paweł był mózgiem pomysłu – mówi Paweł Kula. – Szybko przekonałem się, że wszystko, co robi, ma głębokie podłoże, jest przemyślane. Od tamtego czasu mam zaufanie do jego wyborów i światopoglądowych, i filozoficznych. Także do jego upodobania do tradycji Kościoła.

Wszak Milcarek nie tylko kierował tradycjonalistycznym pismem, ale był aktywnym uczestnikiem starań o przywrócenie dostępu do tradycyjnej liturgii łacińskiej w Kościele. Był nawet polskim przedstawicielem Centre International d’Etudes Liturgiques, stowarzyszenia badającego rzymski ryt.

Jakim był szefem? – Niczego nie narzucał. On w ogóle nie narzuca swoich poglądów. Potrafi słuchać, woli rozmawiać niż forsować jakąś sprawę – podkreśla Paweł Kula. Do dziś łączy ich przyjaźń, fascynacja filozofią, św. Tomaszem z Akwinu, stosunek do tradycji i miłość do Kościoła.

Grzegorz Górny, szef kwartalnika „Fronda”, ceni i tak po ludzku lubi Pawła Milcarka. – Inteligentny, dobrze wykształcony człowiek, który ma dobrze poukładane w głowie – mówi. – Żyje Kościołem i filozofią, ale nie jest oderwany od rzeczywistości, jak sądzą niektórzy.

Jest głęboko wierzący, ale nie manifestuje tego, nie narzuca innym. „Christianitas” tworzył mały zespół, a redakcja była wirtualna, miała siedzibę w domu Milcarka w Brwinowie. Mieszka w nim z żoną Małgorzatą i pięciorgiem dzieci – dwiema córkami i trzema synami – w wieku od roku do dwunastu lat.

– Małgosia, z wykształcenia antropolog kulturowy i historyk sztuki, nie pracuje zawodowo, przy takiej liczbie dzieci to niemożliwe. Pracowała na UKSW, miała pierwsze publikacje naukowe, ale wybrała dom i, jak lubi mówić, jest gospodynią domową – dodaje Paweł Milcarek.

Od kilkunastu lat mieszkają w podwarszawskim Brwinowie, który stał się ich małą ojczyzną. Milcarek tworzył Akcję Katolicką przy tamtejszej parafii i do dziś, w miarę możliwości, jest aktywny. To on zebrał tam pierwszą grupę chętnych do uczestniczenia we Mszy św. trydenckiej. Przychodzi na nie dziś wiele osób.





Teoria ciała

Jeszcze w czasie studiów historycznych zaczął chodzić na zajęcia z filozofii w Akademii Teologii Katolickiej (dziś UKSW). Interesował się filozofią klasyczną. Obronił doktorat.– Wydawało mi się, że także habilitacja pójdzie mi sprawnie – mówi. Ale nie poszła. Książka, która będzie podstawą habilitacji, jest już wydana, ale proces starań o nią jest jeszcze przed nim. Także z powodów aktywności pozanaukowej – wszystko się odłożyło.

Aktywność 43-letniego dziś Pawła Milcarka była imponująca. Jego teksty można było przeczytać w wielu znanych pismach, „Rzeczpospolitej” nie wyłączając, prowadził też blog. Napisał (wraz z innymi autorami) serię podręczników historii „Przez tysiąclecia i wieki” i wydał monografię na temat filozofii średniowiecznej.

Miał coraz bardziej rozpoznawalne pióro. Ale osobą znaną stał się dzięki telewizji. Kilka lat temu bywał częstym gościem w programie Jana Pospieszalskiego „Warto rozmawiać”. – Szczególnie dużą widownię miał program o „Pasji” Mela Gibsona – mówi. – Następnego dnia podszedł do mnie na ulicy jakiś człowiek, żeby porozmawiać. Gdy opowiedziałem o tym Pawłowi Nowackiemu – wydawcy programu powiedział: – Nie dziw się, oglądało cię milion osób.

W IV Rzeczpospolitej

Po wyborach w 2005 r. dr Milcarek został doradcą Marka Jurka, marszałka Sejmu, bliskiego współpracownika „Christianitas”. – Moja praca zakończyła się z dniem odejścia marszałka, po upadku wniosku o wzmocnienie ochrony życia w konstytucji. Opublikowałem tekst tłumaczący powody tego odejścia – mówi. Oj, źle został odebrany w PiS. – Pojawiła się riposta, wskazano, że to ja zainspirowałem marszałka do odejścia. A to nieporozumienie, bo on wiedział, co robi.

W czasie pracy z Markiem Jurkiem po raz pierwszy czuł, że jest w centrum politycznym kraju, w środku wydarzeń. Aż czuło się pulsowanie życia politycznego. – Polityka działa się na moich oczach. To wciągające – przyznaje. Ale wyjście z centrum nie było zbyt bolesne, bo do polityki wkroczył niedawno i na krótko. Otarł się o nią w komitecie honorowym Lecha Kaczyńskiego. – Znalazłem się w nim z przekonaniem, że potrzebne jest nowe rozdanie, byłem głęboko zaangażowany w projekt IV RP – tłumaczy.

Zanim pół roku temu dr Milcarek wprowadził się do gabinetu w siedzibie Programu 2 Polskiego Radia, przestał kierować „Christianitas” i zawiesił aktywność publicysty. – Cieszę się, że pismo jest kierowane teraz przez młodszych kolegów – mówi. – Kierują nim obecnie m.in. moi studenci i dyskutanci, ci, którzy byli ukształtowani przez „Christianitas”. Moje odejście było pismu potrzebne. Tradycja kojarzy się ze spokojem, zakorzenieniem, ale wolę, żeby kojarzyła się także z ryzykiem i przygodą.







Teraz Dwójka

Początki współpracy z zespołem Programu 2 były trudne, atmosfera panowała fatalna. Reakcja liberalnej prasy na informację o jego nominacji była histeryczna. Zanim mógł spotkać się z zespołem, uznano go za ultrakatolickiego publicystę z nożem w zębach. – Radiowcy musieli się spodziewać, że będę reagować emocjonalnie, ale mylili się – ocenia.

Z miejsca przedstawił zestaw spraw do załatwienia. – Niektóre dało się i daje załatwić – ocenia. Ale tylko niektóre. – Na przykład w programach literackich, które także stanowią o marce Dwójki, w większym niż dotychczas sposób przedstawiane są różne nurty ideowe w literaturze. I jest to pilnowane.

To nie był jego debiut w radiu (przez kilka lat był członkiem Rady Programowej PR), ale nie wyobrażał sobie, że zderzy się z tak siermiężną rzeczywistością, z bardzo ograniczonymi możliwościami finansowymi radia.

– Sytuacja finansowa jest bardzo zła. Nie da się przeprowadzić nawet skromnych zmian. Nie możemy robić wielu nowych programów, musimy oszczędzać. Co można zrobić taniej, to robimy, sporo jest powtórek – mówi. Ruchy ogranicza też fatalna atmosfera wokół mediów publicznych.

Doskonale zdaje sobie sprawę, że dyrektorem się nie jest, lecz bywa. Gdy będzie musiał odejść, wróci do pracy naukowej. I pewnie do „Christianitas”. Ale już nie jako szef, lecz publicysta; bo lubił i wciąż lubi pisać.

*****

WARTO SIĘ ZATRZYMAĆ

Jak wspomina Grzegorz Górny, szef „Frondy”, gdy „Christianitas” pojawiło się, mówiono, że to będzie efemeryda, że grono tradycjonalistów jest zbyt szczupłe. – Czarny scenariusz nie sprawdził się. Pismo stworzyło prężne, inteligentne środowisko, które mimo różnych niesprzyjających tendencji w społeczeństwie, ale i nieufności w Kościele, przetrwało i rozwija się – mówi. – Publikują ciekawe teksty, mają interesujących autorów, wydają ważne książki. Wszystko to w czasach, gdy wielu uwodzi idea postępu, ciągłej zmiany, przekraczania norm – podkreśla Górny. „Christianitas” przypominało i przypomina o znaczeniu i roli tradycji, potrzebie zakorzenienia człowieka, etyce, niezmienności norm moralnych.

– Jak żadne inne tego typu pismo, koncentrują się w interesujący sposób na refleksji nad liturgią. Przypominają, że nie jest obojętne, jak ją sprawujemy. Liturgia jest wyrazem naszej wiary, że jak się modlimy, tak wierzymy i żyjemy – mówi szef „Frondy”. – Środowisko „Christianitas”, i Paweł Milcarek osobiście, przypomina nam, że w dzisiejszym świecie, zdominowanym przez aktywizm, warto się zatrzymać, posłuchać wielowiekowej mądrości Kościoła.