Pozaekonomiczne konsekwencje odmian systemu rynkowego

Leszek Jerzy Jasiński

publikacja 31.03.2007 20:45

Najdogodniej jest poddać analizie trzy komponenty: w jakiej mierze o rozmieszczeniu ludzkich i materialnych zasobów wytwórczych rozstrzyga rynek, a na ile decyduje o tym rząd; jakimi metodami rząd oddziałuje na poziom produktu krajowego brutto, inflacji i bezrobocia oraz jakie są metody i zakres redystrybucji dochodów. Przegląd Powszechny, 4/2007

Pozaekonomiczne konsekwencje odmian systemu rynkowego




we współczesnym świecie można wskazać kilka odmian systemu rynkowego: obok elementów dla niego stałych występują rozwiązania specyficzne, spotykane tylko w niektórych krajach. Pisząc w „Przeglądzie Powszechnym” o typach tego samego systemu ekonomicznego, zauważyliśmy, że najdogodniej jest poddać analizie trzy jego komponenty; po pierwsze to, w jakiej mierze o rozmieszczeniu ludzkich i materialnych zasobów wytwórczych rozstrzyga rynek, a na ile decyduje o tym rząd; po drugie, jakimi metodami rząd oddziałuje na poziom produktu krajowego brutto, inflacji i bezrobocia, oraz na koniec, jakie są metody i zakres redystrybucji dochodów. Te trzy kryteria tworzą wyróżniającą odmiany systemu rynkowego triadę regulacyjną, którą można streścić w słowach: alokacja – stabilizacja – redystrybucja [1].
Posługując się triadą regulacyjną da się wyróżnić cztery zasadnicze postacie systemu rynkowego: odmiany liberalną, ordoliberalną, socjaldemokratyczną i azjatycką [2]. Spróbujemy znaleźć odpowiedź na pytanie o następstwa ugruntowania się w danym kraju określonej odmiany gospodarki rynkowej, inne niż konsekwencje czysto ekonomiczne i polityczne.

Pozaekonomiczne znaczenie instytucji ekonomicznych

Jak oceniać rozwiązania przyjęte w gospodarce, zastępując wyłącznie ekonomiczny punkt widzenia spojrzeniem wielowymiarowym? Przyjmiemy, że istotna będzie dla nas ocena poszczególnych odmian gospodarki rynkowej w szeroko rozumianej perspektywie etycznej.

Użyteczny będzie podział etyki na indywidualną i społeczną. Ta pierwsza dotyczy postępowania człowieka i jest nakierowana na jednostkę, rozpatrując wybory, jakich ona dokonuje. Druga opisuje postępowanie społeczeństwa, będąc refleksją o tym, jak powinna postępować zbiorowość, w jaki sposób organizować się i dążyć do urzeczywistnienia dobra wspólnego [3]. Pojęcie etyki społecznej występuje głównie w myśli katolickiej, chociaż inaczej nazwane i chyba nie tak zwarte, da się odnaleźć i w innych religiach oraz światopoglądach [4] . Akceptacja głównych ustaleń katolickiej etyki społecznej nie wymaga przyjęcia jednocześnie wiary katolickiej [5].

Wybór kryteriów oceny nie będzie wolny od subiektywizmu. Przyjmujemy, że jest ich cztery. Trzy będą miały postać wyraźnie etyczną: dany system ekonomiczny, w szczególności odmiana systemu rynkowego, powinien ułatwiać realizację zasad pomocniczości i solidarności oraz zachowanie etyki pracy, w tym etyki biznesu. Dwie pierwsze zasady wywodzą się z zasad etyki społecznej, trzecia z etyki indywidualnej [6].

Pytamy zatem o łatwość pozostawiania niższym szczeblom władzy i małym grupom ludzi decyzji, które są one zdolne przejąć od szczebli wyższych i grup większych. Interesuje nas również to, jak bardzo rozwiązania instytucjonalne sprzyjają wypracowywaniu przez ludzi lojalnej zgody w sprawie ich, niekoniecznie jednakowych, interesów i celów, zgody wymagającej czasem poświęceń. Zasady pomocniczości i solidarności służą, z jednej strony, poszerzaniu ludzkiej samodzielności i zaradności, a z drugiej, świadczeniu sobie wzajemnej pomocy; obie wspierają respektowanie ludzkiej godności. Umieszczenie wśród kryteriów oceny etyki pracy jest wyborem naturalnym.


[1] L. J. Jasiński, Odmiany systemu rynkowego, „Przegląd Powszechny” nr 3/2007.
[2] W. Wilczyński, Polski przełom ustrojowy 1989-2005. Ekonomia epoki transformacji, Poznań 2005, s. 458-473.
[3] A. Anzenbacher, Wprowadzenie do filozofii, Kraków 1992, s. 327.
[4] M. Kloecker, M. i U.Tworuschka, Etyka wielkich religii, Warszawa 2002, s. 15-22.
[5] M. Zięba, Chrześcijanie, polityka, ekonomia, Kraków 2003, s. 124.
[6] Etyka biznesu bywa przedstawiana jako adresowana nie tylko do pojedynczego podmiotu gospodarczego, ale i do całej gospodarki; por. J. Filek, Wprowadzenie do etyki biznesu, Kraków 2004, s. 51.




Czwarte kryterium może się wydać w pierwszej chwili niespodzianką, jednak związek między materialnymi uwarunkowaniami życia człowieka i społeczeństwa z codziennym postępowaniem uzasadnia sformułowanie następującego wymagania. Rozwiązania ekonomiczne winny dobrze służyć zaspokajaniu potrzeb materialnych w długim czasie, w szczególności ułatwiać społeczeństwom sprostanie wyzwaniom rozwojowym. Złe warunki życiowe nie determinują zachowania człowieka, ale z ich powodu utrzymanie niektórych standardów moralnych wymaga niemal heroizmu. Wyróżniamy zatem cztery kryteria: pomocniczość, solidarność, etyka pracy i skuteczność rozwojowa. Spojrzenie na gospodarkę z pozycji pozaekonomicznych nie pozwala pominąć całkowicie spraw czysto gospodarczych.

Przyjęcie kilku kryteriów oceny nie prowadzi do jednoznacznego wyboru. Nie wskażemy odmiany gospodarki rynkowej, naszym zdaniem, najlepszej w świetle przyjętych zasad w przypadku dowolnego kraju. Spróbujemy przeanalizować poszczególne zespoły rozwiązań instytucjonalnych, pozostawiając wyciągnięcie syntetycznych wniosków czytelnikowi.

Liberalna odmiana systemu rynkowego ma dwa niewątpliwe atuty: sprzyja upowszechnianiu się zasady pomocniczości (chociaż w krajach, w których występuje ten zespół rozwiązań, takie określenie nie jest często używane) oraz stwarza dobre warunki do rozwoju kraju w długim czasie. Z punktu widzenia zasady solidarności system ten jawi się jako słabszy, trzeba jednak pamiętać, że nie wyklucza jej znaczącego poziomu. Na przykład w USA system przepływu dochodów w społeczeństwie jest dużo większy niż wynika to ze statystyki redystrybucji dochodów przez władze publiczne, pomoc społeczną świadczą na dużą skalę Kościoły i organizacje pozarządowe. Społeczna gospodarka rynkowa, bardziej niż odmiana liberalna wydaje się zdolna sprostać kryterium solidarności. Temu ostatniemu kryterium ma wychodzić naprzeciw odmiana socjaldemokratyczna, jest to jednak teza dyskusyjna. Przykład Szwecji dowodzi, że system ten funkcjonuje dobrze w specyficznych warunkach i jego utrzymanie w długim okresie może okazać się trudne. We współczesnym świecie ulega on erozji i tylko bardzo racjonalna polityka w jego ramach nie osłabia perspektyw rozwojowych kraju.

A etyka pracy? W każdej odmianie gospodarki rynkowej istnieją możliwości jej zachowania, jest to kwestia indywidualnych postaw ludzi. Nadmierna obecność państwa w gospodarce i rozbudowana opieka społeczna stwarzają zachęty do nadużyć. Zupełny brak regulacji odnośnie do warunków pracy stwarza pole do bogacenia się kosztem innych. Żaden z rozpatrywanych modeli nie jest skazany na rozwiązania zachęcające do działań niemoralnych, ale mogą się one pojawić w każdym z nich.

Poszczególne odmiany systemu rynkowego mają w świetle przyjętych kryteriów pozaekonomicznych i jednego ekonomicznego strony mocniejsze i słabsze. Wybór jednej powinien w dużej mierze brać pod uwagę tradycje i zwyczaje społeczeństwa, które chociaż są zmienne, zawężają swobodę wyboru.

Społeczeństwa amerykańskie i europejskie inaczej reagują na zmiany stanu zabezpieczenia społecznego i mają różne związane z tym oczekiwania.



Trzecie drogi w gospodarce?

W myśleniu o gospodarce perspektywa etyczna pojawia się czasem w postaci mało widocznej, nawet wbrew intencjom budowniczych nowych wizji. Teorie tzw. trzeciej drogi są zrozumiałymi próbami zbudowania czegoś nowego i innego, brakuje im często realizmu.

Pod koniec XX w. projekt rozwiązywania zagadnień gospodarczych i społecznych przez ustanowienie trzeciej drogi przedstawił przywódca Partii Pracy i premier Wielkiej Brytanii, Tony Blair. Jego poglądy sprowadzały się do połączenia systemu rynkowego z utrzymaniem wysokiej kohezji społeczeństwa, czyli z przeciwdziałaniem nadmiernym różnicom dochodowym, i z powiększaniem obywatelskiej odpowiedzialności za społeczeństwo rozumiane jako wspólnota. Stanowisko to zostało wyrażone krótko w zdaniu Popieramy gospodarkę rynkową, ale nie społeczeństwo rynkowe. Ideologiem trzeciej drogi stał się socjolog Anthony Giddens. Zbliżone do brytyjskiego spojrzenie na gospodarkę i społeczeństwo przedstawił niemiecki kanclerz, Gerhard Schroeder; w miejsce terminu „the third way” użył on sformułowania „die neue Mitte” („nowy środek”).

Trudno uznać, że w istocie powstał projekt całkowicie nowy. Zawarte w nim elementy ekonomiczne są niezwykle skromne i trudno uznać je za klarowną propozycję nowej organizacji życia gospodarczego. Projekty te powstały w kręgach socjaldemokratycznych i oznaczały odejście od obecnej w tej grupie politycznej akceptacji rozległej aktywności gospodarczej państwa, dla lewicy trzecia droga było znaczącym przesunięciem akcentów politycznych i programowych w kierunku, który można nazwać centrowym.
W latach osiemdziesiątych trzecią drogą nazwał swoje rozwiązania zbliżony do marksizmu, popierany przez Związek Radziecki, ruch sandinowski w Nikaragui. Niektórzy historycy uznają za rodzaj ekonomicznej trzeciej drogi program polskiego związku zawodowego „Solidarność” z 1981 r. [7]. Zakładał on tworzenie, jak je nazwano, przedsiębiorstw społecznych, wprowadzał kategorię Samorządnej Rzeczypospolitej. Ta próba usprawnienia i zliberalizowania gospodarki komunistycznej pojawiła się w czasach, gdy zastąpienie jej przez inny system było nierealne. W ocenie autora brak nawiązania do tej koncepcji w 1989 r. przez koła polityczne wyrastające z „Solidarności” był trafnym wyborem strategicznym.

Spotyka się opinie wskazujące na istnienie katolickiego systemu gospodarczego, choćby w postaci teoretycznej, nierealizowanej w praktyce koncepcji. Jednoznacznie wypowiedział się w tej sprawie Jan Paweł II w encyklice „Sollicitudo rei socialis”, który stwierdził, że katolicka etyka społeczna nie stanowi trzeciej drogi między kapitalizmem i kolektywizmem, a Kościół nie proponuje żadnych gotowych modeli. Jednocześnie zaznaczył, że Kościół uznaje pozytywny charakter rynku i przedsiębiorstwa, które muszą być nastawione na osiąganie dobra wspólnego. W encyklice znalazło się także następujące stwierdzenie: Realne i naprawdę skuteczne modele mogą się zrodzić jedynie w ramach różnych historycznych sytuacji. Można je chyba interpretować jako wskazanie na trudność wymyślania nowych systemów ekonomiczno-społecznych z pozycji czysto teoretycznych: zza biurka polityka lub naukowca; nowe rozwiązania ekonomiczne powstają stopniowo i samoczynnie.

W 2006 r. pojawiło się pojęcie „solidarna gospodarka rynkowa” wiązane z myślą Jana Pawła II. Ma być ona połączeniem systemu rynkowego, zasady solidarności i ekologii ludzkiej [8]. Koncepcja ta bywa przedstawiana – nie przez wszystkich jej zwolenników – jako oryginalna inicjatywa systemowa o wymiarze ekonomicznym. Wypada zauważyć, że jeżeli potraktować ją jako projekt ekonomiczny, jest on ciągle pozbawiony konkretnej definicji. W encyklikach Jana Pawła II sformułowanie „solidarna gospodarka rynkowa” nie pada, czego sprawdzenie nie nastręcza problemów. Słowo „solidarność” ma dla Polaków znaczenie wyjątkowe, dlatego warto chronić je przed zawłaszczaniem przez partykularne grupy polityczne. I warto pamiętać, że „solidarność” nie stanowi żadnego pięknego, dekoracyjnego dodatku do czyjegoś kapelusza, lecz gotowość udostępnienia czegoś dobrego zbiorowości, od której później wolno oczekiwać rewanżu.


[1] J. Kaliński, Zarys historii gospodarczej XIX i XX w., Warszawa 2000, s. 307-308; Ł. Paprotny, Postulaty reformy gospodarczej w programie NSZZ Solidarność, w: Próby zreformowania gospodarki centralnie kierowanej w Polsce w latach 1981-1989, Warszawa 2006, s. 14.
[2] Notatka po konferencji w Centrum Myśli Jana Pawła II w Warszawie 23 XI 2006 r., w: www.kai.pl. Wspomniana konferencja nie była jedyną, na której pojęcie to było dyskutowane.




Plany zasadniczej przebudowy gospodarki w imię wyższych wartości przyjmują niekiedy postać karykaturalną. Opiszemy dwie takie propozycje. Lewicowy prezydent Chile z początku lat siedemdziesiątych, Salvador Allende, w okresie swych kilkuletnich rządów wdrożył projekt cybersyn, którego autorem był brytyjski cybernetyk Stafford Beer. Fabryki chilijskie połączono za pomocą teleksów z głównym komputerem w stolicy kraju, co miało umożliwić kierowanie nimi drogą połączenia centralizmu z cybernetyką.

Eksperyment nie udał się, w gospodarce zapanował totalny chaos. Pod koniec XX w. istniał projekt budowy gospodarki partycypacyjnej Michaela Alberta i Robina Hahnela. O kierunkach produkcji miały decydować rady robotników i konsumentów, każdy pracownik miał wykonywać codziennie trochę pracy przyjemnej i nieprzyjemnej, dzięki czemu przestaliby być potrzebni właściciele i personel zarządzający, poziom zapłaty winien określać wysiłek pracownika. Ten sympatyczny pomysł przypominał ideę komunizmu, który Marks zapowiadał jako wspólnotę wolnych wytwórców. Komunizm stał się faktem, ale wspólnota wolnych wytwórców nie powstała nigdy.

Nie jest łatwo stwierdzić, do której odmiany gospodarki rynkowej należy przyszłość. Można natomiast sformułować następującą uwagę. W okresie dużych przemian strukturalnych w gospodarce światowej, w fazie jej rozwoju nazwanej dzisiaj globalizacją, gdy nasilają się międzynarodowe kontakty gospodarcze i rośnie znaczenie krajów dawniej stosunkowo słabych, jak Chiny, Indie, a w wymiarze europejskim państw dawniej komunistycznych, znajduje uzasadnienie ograniczanie roli państwa w gospodarce. Liberalna odmiana systemu rynkowego pozwala podmiotom ekonomicznym łatwiej adaptować się do nowej sytuacji, dokonywać odpowiednich przekształceń strukturalnych, przyspieszać tempo wzrostu i utrzymać międzynarodową konkurencyjność. Rządy nie dążą dzisiaj do maksymalizacji stopy redystrybucji PKB, chociaż obniżają ją bardzo wolno. Państwo dobrobytu znajduje się w fazie powolnego odwrotu, który wzmacnia proces starzenia się społeczeństw. Powoduje to, że granice między odmianami systemu rynkowego częściowo zacierają się, a koncepcje trzecich dróg przyjmują charakter mgławicowy. Problem w tym, że nie mamy dziś nic lepszego do zaproponowania niż wolny rynek i globalizacja. To pewne. Ale diabeł tkwi w szczegółach [9].

Polska specyfika?

Nie jest łatwo utożsamić polską gospodarkę z jednym z czterech typów systemu rynkowego. Stopa redystrybucji PKB kształtuje się w granicach 42% PKB [10], co jest wielkością wysoką w kraju zamierzającym zmniejszyć dystans ekonomiczny dzielący go od bliskich partnerów gospodarczych i z tego powodu zainteresowanym szybkim wzrostem gospodarczym. System zabezpieczenia społecznego odniesiony do rozmiarów gospodarki okazuje się rozbudowany i często nieracjonalny. Procesy prywatyzacji pozostają niezakończone, a część społeczeństwa i klasy politycznej opowiada się za utrzymaniem na stałe niemałej państwowej własności przedsiębiorstw. Pozostaje znaczny zakres regulacji i biurokratyzacji życia gospodarczego. Sektor rolny jest duży z punktu widzenia liczby zatrudnionych, a większość gospodarstw rolnych charakteryzuje niska towarowość (produkcja na sprzedaż).

Trudno jest uznać, że w naszym kraju mamy do czynienia z odmianą systemu rynkowego liberalną, ordoliberalną lub socjaldemokratyczną. Zbyt silna i nie zawsze uzasadniona obecność państwa w gospodarce każe uznać, wbrew licznym opiniom, że polska gospodarka pozostaje daleką od liberalizmu. Podobnie trzeba określić jako mit głosy o monetarystycznym charakterze polskiej polityki pieniężnej [11]. Nie jest łatwo zgodzić się, że polska gospodarka odpowiada zasadom modelu socjaldemokratycznego, zwłaszcza w postaci szwedzkiej w okresie dla niej najbardziej udanym. By wdrożyć taki sposób gospodarowania, jesteśmy za mało zamożni. Jeżeli nawet zakres obecności państwa w gospodarce zostanie uznany za oznakę zbliżenia się do odmiany socjaldemokratycznej, będzie to zespół rozwiązań stanowiących, w ramach tego typu, konkretyzację jakościowo słabą. Co więcej, eskalacja obietnic polityków poszerzenia świadczeń społecznych robi wrażenie, że żyjemy w kraju o gospodarce rentierskiej, z jakimś trwałym, łatwo dostępnym źródłem potężnej renty (zasoby naturalne, atrakcje turystyczne, ważne szlaki transportowe). Złudzenia co do łatwego podniesienia poziomu życia nakładają się na zjawisko, które można nazwać iluzją trwałej pomyślności. Polega ono na przekonaniu, że dobrobyt musi rosnąć automatycznie w miarę upływu czasu, a młode pokolenie musi żyć lepiej niż starsze. Iluzja trwałej pomyślności jest obecna w najbogatszych krajach świata i stanowi formę myślenia życzeniowego, by nie powiedzieć naiwnego. Miejmy nadzieję, że w Polsce obserwujemy ciągle przejściową odmianę systemu rynkowego.


[9] Nikt nie kocha liberałów. Rozmowa z G. Sormanem, w: J. Żakowski, Koniec, Warszawa 2006, s. 140.
[10] Instytut Finansów Akademii Finansów, Raport o stanie finansowym państwa w 2006 roku, Warszawa 2006, s. 37.
[11] L. J. Jasiński, Problem obecności monetaryzmu w polskiej polityce pieniężnej, „Bank i Kredyt”, kwiecień 2005.




Wskażemy na jeden tylko miernik życia gospodarczo-społecznego, którego poziom jest przyczyną wielu niekorzystnych zjawisk w naszym kraju. Wskaźnik zatrudnienia wyraża relację liczby osób zatrudnionych w wieku od 15 do 64 lat do ogółu ludności w tym wieku. W 2004 r. wyniósł on w Polsce 51,9 i był zdecydowanie słaby, na tle innych państw członkowskich Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). W 15 krajach „starej” Unii Europejskiej osiągnął 64,6, w USA 71,2, gorszy okazał się jedynie w Turcji 46,1, krajem trzecim od końca były w OECD Węgry ze wskaźnikiem 56,8 [12]. Oznacza to naturalną presję na nadmierną stopę redystrybucji PKB połączoną z mało satysfakcjonującym poziomem zabezpieczenia społecznego, utrudnia wzrost gospodarczy, zwiększa koszty działań reformatorskich. Przezwyciężenie kłopotów na rynku pracy w inny sposób niż odpływ ludzi za granicę (sposób swoiście liberalny) jest trudne i politycy unikają tu działań odważnych i rozważnych. Utrzymanie obecnego stanu rzeczy oznacza obroty zamkniętego koła niemocy.

A rozwiązanie ordoliberalne? Zgodnie z konstytucją podstawę ustroju gospodarczego Polski stanowi społeczna gospodarka rynkowa oparta na wolności działalności gospodarczej, własności prywatnej oraz solidarności, dialogu i współpracy partnerów społecznych. Jest paradoksem, że w społeczeństwie polskim nie potrafimy na ogół wyjaśnić, co kryje nazwa naszego systemu ekonomicznego, a często nie pamiętamy, jak ona brzmi. Być może ten fragment konstytucji powstał z myślą o potrzebie połączenia systemu rynkowego z odpowiednim zabezpieczeniem społecznym, co uczyniono w formie deklaratywnej, bez przesądzania szczegółów i bez reklamowania uczynionego wyboru.

Nie ma potrzeby utożsamiania katolickiej etyki społecznej z modelem ordoliberalnym. Związek między nimi jednak istnieje, ordoliberalizm stanowi formę konkretyzacji, bynajmniej nie jedyną, katolickiej etyki społecznej, która sama w sobie stanowi bardzo ogólny zespół pojęć i twierdzeń. Właśnie ta odmiana gospodarki rynkowej wydaje się najlepsza dla Polski, kraju „na dorobku”, z wielu nierozwiązanymi problemami wewnętrznymi, potrzebującym zmniejszenia różnicy dzielącej go od bogatszych partnerów. Obok argumentów ekonomicznych wypada wskazać na racje pozaekonomiczne. Akceptacja ordoliberalizmu w Polsce, nieważne zresztą jakby się on nazywał, na pewno nie musiałaby trzymać się ściśle wskazań jego niemieckich autorów, przyniosłaby wysiłek na rzecz szerszego przemyślenia i zastosowania zasad etyki społecznej. Zważywszy na siłę polskiego katolicyzmu, szczególnie na tle innych krajów, pozostałoby to nie bez znaczenia dla Kościoła w Polsce i na świecie.

W 1988 r. Mirosław Dzielski, myśliciel obdarzony dużą przenikliwością, zastanawiając się nad przyszłym polskim kapitalizmem, uznał, że połączy on pracowitość i cwaniactwo, solidne instytucje i nadmierną obecność państwa, sprawiedliwy rozkład ciężarów podatkowych i pozorną walkę z biedą – nie stwierdził jednak, których elementów będzie więcej. Jak zauważył: Potrzebni będą politycy, którzy zrozumieją tych twórców bogactwa [przedsiębiorców], którzy nie zablokują im drogi przywilejem, cłem, podatkiem, demagogią, niestabilnym pieniądzem (...) najważniejsza jest dobra wola – wola bycia uczciwym, wola wytworzenia w sobie rozumnej odwagi, wola przeciwstawiania się demagogii, wola dostrzeżenia interesu innych ludzi, innych grup społecznych, innych środowisk [13].

***


LESZEK JERZY JASIŃSKI - ur. 1952, dr hab., pracuje w Instytucie Nauk Ekonomicznych PAN; autor książek: „Reforma Unii Europejskiej” (1988), „Polska polityka kursowa w okresie umacniania się systemu rynkowego 1990-1998” (1999). Mieszka w Warszawie.


[12] OECD Factbook 2006, Economic, Environmental and Social Statistics.
[13] M. Dzielski, Bóg, wolność, własność, Kraków 2001, s. 157.