Che Guevara – ciemna strona mitu

Jerzy Gaul

publikacja 17.03.2008 10:37

Mityczne postaci świecą magicznym światłem. Lecz, tak jak księżyc, zazwyczaj mają nie tylko jasną, ale także ciemną stronę, skrywającą ich mroczne tajemnice. W zasięgu mitu znalazł się kubański rewolucjonista Che Guevara, który, mimo krótkiego życia, wywarł piętno na wielu pokoleniach młodzieży na świecie. Przegląd Powszechny, 3/2008

Che Guevara – ciemna strona mitu



Mityczne postaci świecą magicznym światłem. Lecz, tak jak księżyc, zazwyczaj mają nie tylko jasną, ale także ciemną stronę, skrywającą ich mroczne tajemnice. W zasięgu mitu znalazł się kubański rewolucjonista Che Guevara, który, mimo krótkiego życia, wywarł piętno na wielu pokoleniach młodzieży na świecie, czego apogeum była pośmiertna chwała w dniach rewolucji 1968 r. Do dzisiaj jest dla wielu młodych ludzi idolem, jego podobizny znajdują się na T-shirtach, a w księgarniach wielu miast europejskich nie brak licznych jego książek i biografii. Pojawili się też nowi potężni sponsorzy legendy Che, m.in. prezydent Wenezueli, Hugo Chavez.

Che Guevara miał także inną, mniej sympatyczną twarz. Na Kubie zapisał się w ludzkiej pamięci udziałem w licznych zbrodniach i prześladowaniach przeciwników politycznych przez reżim Fidela Castro.
Tak ambiwalentne karty w jego życiorysie zmuszają do postawienia wielu pytań. Kim naprawdę był Che Guevara? Dlaczego doszło do jego tragicznej śmierci w ostępach Boliwii? Co zadecydowało, że stał się ikoną młodzieżowej rewolucji 1968 r. na Zachodzie? Czy zasłużył na swoją legendę?



Idealista i lewicowiec


Czasy dzieciństwa i młodości nie zapowiadały późniejszych rewolucyjnych losów Che Guevary, wykształconego (skończył medycynę na Uniwersytecie w Buenos Aires) potomka arystokratycznego rodu argentyńskiego, o ugruntowanej pozycji społecznej. W jego życiorysie nie brakowało jednak elementów wskazujących na późniejsze zerwanie z przeszłością i rozpoczęcie nowego życia. Wyrazem niepohamowanej skłonności do ucieczek była sławna podróż motocyklowa przez pięć krajów Ameryki Południowej (nota bene motocykl zepsuł się na początku wyprawy). Coraz wyraźniej zaczęła ujawniać się też jego nienawiść do zachodniej cywilizacji i fascynacja rodzimą kulturą i tradycją. Piętnował też niesprawiedliwość i wysuwał coraz gwałtowniejsze oskarżenia wobec rządzących.

Po otrzymaniu dyplomu w lipcu 1953 r. Guevara wyjechał ponownie, jak się okazało na zawsze, z Argentyny. Tym razem droga wiodła przez Boliwię do Gwatemali i Meksyku. W Gwatemali zetknął się z reformami przeprowadzonymi przez nowe rewolucyjne władze, a jego opinie przyciągały uwagę antydemokratyzmem, krytykował m.in. przyznanie przeciwnikom politycznym zbyt wielu wolności, zwłaszcza wolności prasy. Gdy reformatorski rząd prezydenta Arbeneza nawiązał kontakty z państwami socjalistycznymi, nastąpiła reakcja sfer wojskowych i zamach stanu poparty przez USA. Reakcją Che na te wydarzenia był coraz większy antymerykanizm i antyimperializm. Przejeżdżając przez Kostarykę i widząc plantacje należące do firmy amerykańskiej, zapisał: Miałem okazję podróżować przez dominium United Fruit Company, potwierdzając jeszcze raz straszliwą naturę tych kapitalistycznych ośmiornic. Przysięgałem przed obrazem naszego starego, nieodżałowanego towarzysza Stalina [który zmarł pięć miesięcy wcześniej – J.G.], że nie spocznę, dopóki nie ujrzę śmierci tych kapitalistycznych ośmiornic.





Rok 1955 stał się szczególnie ważny w życiu Che, gdyż spotkał Fidela Castro. Fidel przyjechał do Meksyku po zwolnieniu z więzienia, gdzie trafił jako organizator ataku na koszary armii kubańskiej w Moncada 26 VII 1953 r. (od daty tej pochodzi nazwa reformistycznego ruchu opozycji kubańskiej zmierzającego do obalenia dyktatora Batisty) i podjął przygotowania do zbrojnej interwencji na Kubie. Szybko docenił zaangażowanie Che i zaproponował mu udział w ekspedycji jachtem „Granma”. W trakcie krótkotrwałego aresztowania przyszłych spiskowców, przechodzących szkolenie wojskowe, przez policję meksykańską, Che deklarował władzom, że utożsamia się z komunistycznym, proradzieckim ruchem rewolucyjnym i podkreślał swoje marskistowsko-leninowskie poglądy. Jego uwielbienie dla ZSRR było bardzo tendencyjne, ponieważ fascynował się komunizmem stalinowskim. W związku z tym uważał tajny raport Chruszczowa przedstawiony na XX Zjeździe za imperialistyczną propagandę i bronił radzieckiej interwencji w Budapeszcie w 1956 r.



Partyzant


Gdy 25 XI 1956 r. jacht „Granma” wyruszył na Kubę, Che wziął udział w ekspedycji jako lekarz w stopniu porucznika. Doświadczenia militarne zdobył, walcząc na czele oddziału partyzanckiego z wojskami Batisty. Wtedy właśnie zabił swojego pierwszego wroga oraz przeprowadził pierwszą egzekucję zdrajcy w szeregach partyzantów. Che nie tolerował błędów swoich podwładnych, czemu towarzyszyły wybuchy gniewu. Za najskuteczniejszą represję wobec niesubordynowanych żołnierzy uważał, m.in., pozbawienie ich jedzenia. Gdy pewien partyzant ukradł nieco żywności, Che kazał go rozstrzelać.

Che zdobył reputację komunisty i radykała wśród partyzantów, wykazując się jednocześnie talentami organizacyjnymi. W lipcu 1957 r. otrzymał tytuł comandante, stając na czele jednej z kolumn armii powstańczej. Był zafascynowany wojną i, jak oświadczył później argentyńskiemu pisarzowi Ernesto Sabato, wojna przekształciła nas całkowicie. Nie istnieje żadne głębsze doświadczenie dla rewolucjonisty niż akt wojny; nie jakiś oderwany akt zabijania czy noszenia broni, jakaś jedna czy druga forma walki, ale totalny akt wojny.

Zwycięstwo pod Santa Clara w 1958 r., w największej bitwie tej wojny, przyniosła mu sławę bohatera rewolucji oraz stratega wojskowego. Pytanie, czy rewolucyjny triumf w stolicy prowincji Las Villas był wynikiem militarnego geniuszu Che, czy też raczej spowodowały go inne czynniki – polityczne i psychologiczne, dalekie jest od jednoznacznej odpowiedzi. W bitwie, w której zginęło tylko sześciu partyzantów, oprócz licznych talentów Che, ważną rolę odegrał także, jak słusznie podkreśla Castañeda, szczęśliwy zbieg okoliczności. Niezrozumienie tego faktu oraz przecenianie swoich militarnych umiejętności zaważyły na dalszym życiu Che i przyczyniły się do jego śmierci w Boliwii.




Siepacz


Już w trakcie walk partyzanckich na Kubie dała znać o sobie pewna trwała i charakterystyczna cecha postępowania Guevary – bezwzględność wobec słabości innych. O ile można ją było usprawiedliwiać w sytuacjach wyjątkowych, o tyle była trudna do zaakceptowania w warunkach normalnych. Gdy po zwycięstwie rewolucji Castro postanowił postawić przed sądem i stracić zwolenników Batisty i potrzebował kogoś, kto nie zawaha się wykonać takiego rozkazu, wybrał Che, który nie żywił żadnych skrupułów w kwestii stosowania kary śmierci czy zbiorowych procesów – rewolucja była dla niego najważniejsza. Che Guevera nadzorował egzekucje współpracowników Batisty (w sumie kilkaset osób), którzy zostali skazani na śmierć bez sprawiedliwego procesu sądowego. Guevara osobiście polecił wykonać kilkadziesiąt egzekucji, często ignorując prośby o ułaskawienie ze strony Kościoła katolickiego i innych kręgów społecznych. Dopiero decyzja Castro o przeprowadzaniu publicznych procesów na stadionie sportowym w Hawanie, która okazała się fatalna dla wizerunku nowych władz, uwolniła Che od odpowiedzialności za los więźniów osadzonych w La Cabana.

Trudno przyjąć opinię Castañedy, który uważa, że po rewolucji kubańskiej nie doszło do krwawej łaźni, podobnie jak nie doszło do eksterminacji większej czy znaczącej liczby niewinnych osób, i wyraża zaskoczenie, że po okresie zbrodni reżimu Batisty i uwolnieniu gwałtownych namiętności może wręcz wydawać się dość zaskakujące, że w ciągu tych zimowych miesięcy doszło do tak niewielu aktów przemocy i egzekucji. Rzeczywistość wyglądała mniej sielankowo.

Nowy reżim bardzo szybko przystąpił do budowania zrębów aparatu przemocy i powołania na Kubie państwowego aparatu bezpieczeństwa. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w listopadzie 1959 r. aresztowano, oskarżono o zdradę i spiskowanie, a następnie skazano na 30 lat więzienia Huberta Matosa, który, jako jeden z komendantów, triumfalnie wkroczył wraz z Fidelem Castro do zdobytej w styczniu 1959 r. Hawany i stał się pierwszym „dzieckiem” pożartym przez rewolucję. Matos był rewolucjonistą, bo chciał obalenia dyktatury Batisty i przywrócenia praw narodowi kubańskiemu. Gdy jednak komuniści w rządzie Fidela Castro, z którymi sympatyzowali Raul Castro i Che, zaczęli odgrywać coraz większą rolę, złożył rezygnację. Za tę zdradę trafił do więzienia, a po spędzeniu w nim 20 lat pozwolono mu wyjechać z kraju. Przebywając na emigracji w Miami, w jednym z wywiadów stwierdził, że znalazł się w opozycji zarówno wobec Fidela i Raula, jak i dyżurnego siepacza Che Guevary, który domagał się skazania go na śmierć. Uratował go Fidel, bo nie chciał z niego robić męczennika rewolucji. W opinii Matosa Fidel nigdy nie był ani marksistą, ani wyznawcą żadnej innej ideologii. To fałszywy prorok, który wykorzysta każdą doktrynę, dającą mu władzę. Chwycenie za sowiecką retorykę było drogą do tego, by zostać dyktatorem, a aparat partii komunistycznej był znakomitym narzędziem do zamienienia kraju w barak [1].




[1] J. Kumoch, Castro – kłamca doskonały, „Dziennik”, 1 VIII 2007.



Dogmatyk i fundamentalista


Che był w ruchu 26 lipca największym ortodoksyjnym marksistą-leninistą i w wewnątrzpartyjnej walce ze skrzydłem nacjonalistycznym stał na czele prokomunistycznej frakcji (należał do niej także Raul Castro). To lewe skrzydło odegrało wielką rolę w szybkiej radykalizacji reżimu. Che nawiązał dobre kontakty z komunistami i, jak pisze Castañeda, uważał siebie za komunistę przez małe „k” (…), żołnierza międzynarodowej walki o socjalizm, na czele której stoi Związek Radziecki. Natomiast nie uważał siebie
za Komunistę przez duże „K” – czyli członka Kubańskiej Partii Komunistycznej – głównie z powodu swoich poglądów na wojnę partyzancką. Che, w odróżnieniu od wielu przywódców kubańskich, miał jasną wizję strategiczną oraz długofalowe cele działania. Walczył o socjalizm, o przyłączenie Kuby do grona państw bloku radzieckiego, uważając, że konfrontacja ze Stanami Zjednoczonymi jest nieuchronna.

Po udaremnionej inwazji w Zatoce Świń, mając zapewnione poparcie ZSRR oraz dostawy broni i ropy naftowej, a także zbyt na cukier, reżim Castro mógł wprowadzić bardziej ostry kurs w polityce wewnętrznej i zaostrzyć represje. W kwietniu zatrzymano w Hawanie ponad 100 tys. domniemanych konspiratorów i osadzono ich m.in. w teatrze i na stadionie baseballowym. Ich przywódcy zostali od razu lub wkrótce rozstrzelani.

To właśnie Che założył pierwszy kubański obóz pracy, w którym więziono dysydentów, homoseksualistów, a później chorych na AIDS. To Che, podczas wizyty w Moskwie, w czasie krótkiej „odwilży”, złożył wieniec na grobie Stalina.

Sprawując kierownictwo nad kubańską gospodarką (1961-1965), mógł swobodnie z nią eksperymentować, podobnie jak ze społeczeństwem, a nawet z naturą ludzką. Uważał, że budowa komunizmu wymaga, by jednocześnie z bazą materialną tworzyć nowego człowieka, którym był kubański komunista, najlepiej taki jak on. Pod wpływem swoich dogmatycznych koncepcji ideologicznych Guevara popełnił mnóstwo błędów w gospodarce. W sprawie reformy rolnej forsował nacjonalizację ziemi i tworzenie spółdzielni produkcyjnych. Jednocześnie prowadził uprzemysłowienie w błyskawicznym tempie na podstawie doświadczeń stalinowskiej Rosji. Przyjął też zbyt scentralizowany tryb podejmowania decyzji przez biurokrację w przemyśle i rolnictwie, wykluczając działanie mechanizmów rynkowych. Na skutki nie trzeba było długo czekać i wkrótce musiał się zajmować tak banalnymi sprawami, jak brak pasty do zębów w sklepach.

Che dążył do radykalizacji konfliktu z USA i poszukiwał zbliżenia z ZSRR. Nie bez racji uważany jest za głównego architekta kubańsko-radzieckiej współpracy. Che szybko się jednak rozczarował sojuszem z ZSRR. Krytykę przywódców radzieckich wywołał sposób rozwiązania kryzysu rakietowego w 1962 r. Rozmieszczenie na Kubie w tajemnicy przed Amerykanami wyrzutni rakiet z ładunkami jądrowymi i 42 tys. żołnierzy sowieckich postawiło świat na krawędzi wojny atomowej. Gdy Kennedy wprowadził blokadę morską i zażądał wycofania rakiet, a Chruszczow ostatecznie ustąpił wobec amerykańskiego ultimatum, Che poczuł się znieważony, oszukany i upokorzony przez ZSRR. Posunął się nawet do oświadczenia jednemu z dziennikarzy: Gdyby te rakiety zostały, użylibyśmy wszystkich i w obronie przeciw agresji skierowalibyśmy je w samo serce Stanów Zjednoczonych, nie wyłączając Nowego Jorku. Radziecką decyzję uznał za zdradę, żałując, że kryzys nie zakończył się ostateczną ofiarą narodu kubańskiego w atomowej hekatombie po to, by jego prochy mogły posłużyć za fundament nowych społeczeństw.

Pokazuje to dobrze dogmatyczny sposób myślenia Che i przepaść dzielącą go od bardziej już pragmatycznego kierownictwa radzieckiego. Wicepremier Mikojan powiedział mu: Widzimy waszą gotowość, by pięknie zginąć, ale uważamy, że nie warto pięknie umierać. (…) Niech zginą nasi wrogowie. My musimy żyć.





Odsuwanie się Che od ZSRR wynikało z przyjęcia przez niego radykalnych i fundamentalistycznych poglądów. Krytykował próby liberalizacji polityki gospodarczej podejmowane przez zwolenników reform w ZSRR i w innych krajach socjalistycznych. Potępił Polskę, która, jego zdaniem, podążała drogą jugosłowiańską, odwracając się od kolektywizacji i powracając do prywatnej własności ziemi oraz utrzymując stosunki ze Stanami Zjednoczonymi.

Konstatując fakt, że kraje bloku zachodniego rozwijały się szybciej, krytykował kraje demokracji ludowej, że zamiast powrotu do źródeł, czyli doktryny marksistowskiej, poszukują powierzchownej odpowiedzi, przywracając mechanizmy rynkowe. A zatem przegrywały wyścig z Zachodem, ponieważ zdradzały ideały marskizmuleniznizmu. Che krytykował również kierownictwo jugosławiańskie, w czym bliski był stanowisku Chińczyków, którzy w antystalinizmie Tity dostrzegali błąd rewizjonizmu.

W lutym 1965 r., w przemówieniu wygłoszonym w Algierze Guevara ogłosił zerwanie z ZSRR. Nawoływał do finansowania krajów Trzeciego Świata i otwarcie potępił zachowanie bloku socjalistycznego, krytykując je zwłaszcza za brak zaangażowania w dostawy broni: Broń nie powinna być w naszym świecie towarem handlowym. Musi być dostarczana bez żadnych opłat w stosownych ilościach ludom, które jej potrzebują do walki ze wspólnym wrogiem. W zaostrzającym się sporze między Moskwą i Pekinem Che został sojusznikiem Chin.

W 1964 r. nie krył się ze swoją narastającą, wręcz obsesyjną wrogością do Ameryki: Musimy przyswoić sobie tę lekcję, lekcję na temat absolutnie niezbędnej odrazy wobec imperializmu, ponieważ wobec tego rodzaju hien nie ma innego rozwiązania jak odraza; nie ma innego wyjścia jak eksterminacja. Z taką dozą agresji mógłby być prekursorem fanatyków z Al-Kaidy, którzy mają również w swoich planach unicestwienie „imperium szatana”.



Międzynarodowy awanturnik


Zwycięstwo rewolucji kubańskiej spowodowało wielkie zadufanie i arogancję jej przywódców, którzy pokonali „imperialistów”. Już w 1959 r. reżim pomagał zorganizować grupy rewolucyjne w Panamie, Nikaragui, Republice Dominikany i na Haiti. Od samego początku Che uczestniczył w eksporcie rewolucji kubańskiej. Miał jednak błędne wyobrażenie o sytuacji rewolucyjnej w Ameryce Łacińskiej, gdzie, wbrew jego oczekiwaniom, nie doszło do oczekiwanej eksplozji rewolucyjnej, bo masy nie poszły ani za komunistami, ani za zwolennikami kubańskiej rewolucji. Ponieważ Che był pochłonięty jednym celem – powtórzeniem kubańskiego modelu rewolucji w innych misjach na świecie za pomocą wszelkich dostępnych środków – angażował się we wszystkie rewolucyjne awantury podejmowane przez Kubę w Ameryce Łacińskiej i w Afryce.




Guevara wychodził z założenia, że Kuba była moralnie zobowiązana do wspierania walki toczącej się w Afryce. Ówcześni przywódcy afrykańscy byli przeciwni tej misji. Przywódca Egiptu – Naser – próbował go odwieść od tego zamiaru, wyjaśniając, że biały cudzoziemiec dowodzący czarnymi wojskami w Afryce może co najwyżej robić wrażenie Tarzana. Z kolei prezydent Algierii – Ben Bella – przestrzegał go, by nie wdziewał szat proroka i nie odgrywał roli mesjasza ludów Afryki. Jedyny wniosek, jaki reżim Castro wyciągnął z tych ostrzeżeń, sprowadził się do tego, że niemal wszyscy ze 130 Kubańczyków wysłanych nad jezioro Tanganika byli czarni. Guevara planował, że kubańscy żołnierze będą szkolili, a nie walczyli u boku kongijskich partyzantów, jak to w końcu się stało. Ekspedycja afrykańska Che w 1965 r. była kompletnie nieudana. Pojawił się w Kongo, gdy powstanie zostało już praktycznie stłumione przez belgijskich komandosów i francuskich najemników. Wobec widma klęski Guevara został zmuszony do wyjazdu z Afryki.

Po fiasku misji afrykańskiej Che czuł się przegrany. Nie chciał wracać na Kubę, zdając sobie sprawę z nowego kursu politycznego Castro, który z kierownictwa partii usunął jego zwolenników. Postanowił wrócić do Argentyny i tam kontynuować walkę. Był to jednak pomysł mało realny, gdyż argentyńska partia komunistyczna kategorycznie sprzeciwiała się polityce Castro w Ameryce Południowej.

Ostatecznie zdecydowano, że etapem pośrednim w drodze do Argentyny będzie Boliwia. Ponieważ w Boliwii nie istniał ruch partyzancki, Kubańczycy mieli tam odegrać rolę rewolucyjnej awangardy, a grupa studentów i członków partii komunistycznej z Boliwii przeszła na Kubie szkolenie wojskowe. W zamyśle Castro misja boliwijska miała odwrócić uwagę Stanów Zjednoczonych od Kuby, a udana rewolucja w Boliwii lub w krajach sąsiednich osłabić ich presję. Stawka była wysoka, gdyż w razie niepowodzenia Kuba skazywała się na bezterminowy sojusz z Moskwą.

Wyprawa do Boliwii może być uznana za klasyczny przykład lekceważenia rzeczywistości i patrzenia na świat przez ideologiczne okulary. Boliwia przestała być krajem niestabilnym politycznie po przeprowadzonych, w miarę demokratycznych, wyborach prezydenckich i reformie rolnej. Władze miały dobre kontakty z chłopami, a w kraju panował silnie zakorzeniony boliwijski nacjonalizm, zwłaszcza w siłach zbrojnych, utrzymujących związki ze Stanami Zjednoczonymi. Na dodatek lewica była słaba i podzielona, a partia komunistyczna nie kwapiła się do podjęcia walki zbrojnej. Taki kraj Che wytypował na kolebkę rewolucji latynoamerykańskiej. Nie potrafił w dodatku osiągnąć porozumienia z komunistami, których przywódca – Monje – przewidywał proroczo, że kiedy ludzie dowiedzą się, że na czele ruchu partyzanckiego stoi obcokrajowiec, odwrócą się od was plecami i odmówią wam poparcia. Jestem pewien, że wasz ruch zakończy się niepowodzeniem, ponieważ będzie kierowany przez obcokrajowca, a nie Boliwijczyka. Zginiecie bohatersko, ale nie macie szans na zwycięstwo.




Ryszard Kapuściński, który wiosną 1968 r. przemierzył boliwijską trasę Guevary, potwierdził, że nie miała ona żadnej szansy. Z jednej strony wyjątkowo morderczy klimat, z drugiej błędna koncepcja intelektualnej lewicy przekonanej, że masy są postępowe i wystarczy tylko zapalić lont, a dojdzie do wybuchu. Z jednej strony nieznajomość własnego społeczeństwa, z drugiej bezkrytyczna wiara w doktrynę [2].

W nieuchronnej konfrontacji, mimo pewnych sukcesów w potyczkach, partyzanci ponieśli całkowitą klęskę. Przyczynił się do niej Che, który popełnił bardzo liczne błędy – przecenianie sił własnych, niedocenianie możliwości armii czy nieumiejętność nawiązania kontaktów z miejscową ludnością. Na dodatek 15 kwietnia ukazał się w Hawanie artykuł Guevary, w którym znalazło się sławne zdanie nawołujące do stworzenia na świecie dwóch, trzech, kilku Wietnamów. Jednocześnie propagował przemoc jako środek walki: Czynnikiem walki jest nienawiść – nieprzejednana nienawiść do wroga, która wykracza poza naturalne ograniczenia istoty ludzkiej i czyni z niej efekt, gwałtowną, selektywną i zimną maszynę do zabijania. Tacy też powinni być nasi żołnierze – lud, którym nie powoduje nienawiść, nie może pokonać brutalnego wroga.



Śmierć


Gdy armia boliwijska zdobyła informacje o partyzantach, także na skutek zdrady niektórych uczestników wyprawy, rozpoczęło się polowanie na Che. Czy istniała możliwość jego ocalenia przez reżim w Hawanie? Władze kubańskie początkowo wspierały Che, lecz jego ewakuacja z Boliwii spowodowałaby poważny zatarg międzynarodowy, na co Castro nie mógł sobie pozwolić. Poświęcił Guevarę z powodów geopolitycznych – narastającej presji na Kubę ze strony ZSRR, który starał się powstrzymać eksport rewolucji kubańskiej i uspokoić napięcia ze Stanami Zjednoczonymi.




[2] R. Kapuściński, Rwący nurt historii. Zapiski o XX i XXI wieku, Kraków 2007, s. 80.