Litwa na zakręcie

Łucja Czepulonis, Sebastian Duda

publikacja 28.07.2008 11:51

O Litwie, dalibóg, wiem mniej niż o Chinach – to zdanie bywalca warszawskiego salonu z III części „Dziadów” mogłoby wypowiedzieć wielu współczesnych Polaków. O Litwie mówi się w Polsce głównie w kontekście wspólnej historii lub perypetii polskiej mniejszości narodowej na Wileńszczyźnie. Przegląd Powszechny, 7-8/2008

Litwa na zakręcie



Ile wiemy o współczesnej Litwie? Dlaczego wiosną 1990 r., gdy Litwa wybijała się na niepodległość, aż 47 proc. litewskich Polaków popierało partię komunistyczną? Dlaczego Litwa ma najwyższy wskaźnik emigracji wśród krajów Unii Europejskiej, tylko co czwarty Litwin deklaruje, że ludziom powinno się ufać, a wskaźnik samobójstw jest najwyższy w Europie i jeden z najwyższych na świecie?

O Litwie, dalibóg, wiem mniej niż o Chinach – to zdanie bywalca warszawskiego salonu z III części „Dziadów” mogłoby wypowiedzieć wielu współczesnych Polaków. O Litwie mówi się w Polsce głównie w kontekście wspólnej historii lub perypetii polskiej mniejszości narodowej na Wileńszczyźnie. Czasem media nagłaśniają obchodzone razem rocznice Konstytucji 3 Maja, dobre wzajemne kontakty prezydentów obu państw lub możliwe, a wiecznie niezrealizowane, polsko-litewskie projekty ekonomiczne związane z rafinerią w Możejkach czy elektrownią atomową w Ignalinie. O współczesnych problemach Litwy i o jej mieszkańcach przeciętny Polak wie jednak niewiele.

Wypada zatem zacząć od informacji podstawowych. Litwa, po prawie półwiecznym okresie sowieckiej okupacji, ogłosiła niepodległość 11 marca 1990 r. Dokonała tego jako pierwsza republika w ZSRR. Stało się to możliwe dzięki działalności Sajudisu – Litewskiego Ruchu Reform, który od 1988 r. organizował masowe manifestacje na rzecz niepodległości państwa litewskiego. Władze w Moskwie nie chciały zgodzić się na odłączenie Litwy od Związku Radzieckiego. Wojska radzieckie – najpewniej na polecenie Michaiła Gorbaczowa – nocą 13 stycznia 1991 r. zaatakowały tłum cywilów broniący dostępu do wileńskiej Wieży Telewizyjnej. Zginęło 13 osób, co spotkało się z ostrą międzynarodową reakcją. Litwa obroniła swoją na nowo uzyskaną niepodległość. 17 września 1991 r. stała się członkiem ONZ. Ukoronowaniem niepodległościowego wysiłku Litwinów stało się przyjęcie ich kraju do NATO (29 marca 2004 r.) i do Unii Europejskiej (1 maja 2004 r.).



Spadkobierczyni wielonarodowego Wielkiego Księstwa


Współczesna Litwa, spośród trzech krajów bałtyckich, jest najbardziej homogenicznym narodowo państwem. Jej populacja wynosi obecnie ok. 3 400 tys. mieszkańców. Wedle spisu powszechnego, przeprowadzonego w 2001 r., na Litwie mieszkało 83,45% Litwinów, 6,74% Polaków, 6,31% Rosjan, 1,23% Białorusinów i 2,27% osób deklarujących inne narodowości. Procent mniejszości narodowych jest zatem na Litwie znacznie niższy niż w Estonii (ponad 34%) czy na Łotwie (ponad 41%!). Być może do wysokiego wskaźnika osób deklarujących narodowość litewską przyczynił się fakt, że na początku lat dziewięćdziesiątych rząd niepodległej Litwy postanowił przyznać litewskie obywatelstwo wszystkim osobom, które na Litwie mieszkały i tego sobie życzyły. W ten sposób nastąpiła najpewniej lituanizacja tych, którzy do tej pory nie utożsamiali się z narodowością litewską, ale pragnęli dalej mieszkać na Litwie i być obywatelami niepodległej Republiki.

Litewscy Polacy mieszkają głównie w rejonie wileńskim (stanowią tam 61,3% ludności) i solecznickim (79,5%). Tereny te należały do państwa polskiego przed II wojną światową. Gdy w 1990 r. Litwa ogłosiła niepodległość, władze w Moskwie próbowały wykorzystać napięcia narodowościowe w okolicach Wilna. Polacy litewscy, mający poczucie krzywdy w związku z agresywną polityką lituanizacyjną, prowadzoną szczególnie w latach stalinowskich, zdecydowanie bardziej optowali za pozostaniem w Związku Radzieckim. Wiosną 1990 r. 47% litewskich Polaków popierało partię komunistyczną (w tym czasie cieszyła się ona poparciem tylko 8% Litwinów) a jedynie 35% odnosiło się pozytywnie do litewskiej niepodległości. Lokalne władze rejonu wileńskiego i solecznickiego, na których czele stali urodzeni tam Polacy, szukali poparcia Moskwy dla idei autonomicznego regionu Południowo-Wschodniej Litwy. Nie udało im się to, ale resentymenty po stronie litewskiej są widoczne do dziś. Litewscy Polacy nieustannie narzekają na szykany ze strony władz litewskich dotyczące lokalnego szkolnictwa w języku polskim, pisowni polskich nazwisk czy reprywatyzacji majątku. Mają swoją partię – Akcję Wyborczą Polaków na Litwie, która rządzi w większości podwileńskich gmin i której 1-2 reprezentantów zasiada zwykle w ławach litewskiego parlamentu – Seimasa.





Rosjan jest na Litwie prawie tyle samo ile Polaków, ale są oni bardziej rozproszeni i nie mają politycznej reprezentacji. Władzom Litwy radzieckiej udało się skutecznie powstrzymać imigrację z innych części Związku Radzieckiego. W porównaniu z Łotwą i Estonią mniejszość rosyjska nie była w tej republice aż tak bardzo znacząca. Najbardziej znaną społecznością rosyjską na Litwie są mieszkańcy rejonu Visaginas (stanowią tam 52%). To naukowcy, którzy w czasach radzieckich przyjechali wraz z rodzinami z Rosji, by pracować w elektrowni atomowej w Ignalinie. Wielu Rosjan wyemigrowało z Litwy na początku lat dziewięćdziesiątych, po ogłoszeniu niepodległości. Mimo to wielu z nich do dziś mieszka w litewskiej stolicy. Wilno pozostaje bowiem wciąż miastem wielonarodowościowym. Wedle danych pochodzących z wileńskiego Ratusza w mieście (które oficjalnie liczy obecnie ok. 555 tys. mieszkańców) zamieszkuje 59,16% Litwinów; 19,40% Polaków; 14,43% Rosjan; 4,19% Białorusinów; 1,33% Ukraińców; 0,52% Żydów (to ogółem 2785 osób; poza Wilnem na Litwie mieszka jeszcze wciąż ok. 1500 Żydów). Mimo więc, wspomnianej już, największej w grupie państw bałtyckich narodowej homogeniczności, wielonarodowość Litwy jest bez wątpienia dość widoczna. Można widzieć w niej ciągłość z wielokulturowymi tradycjami Wielkiego Księstwa Litewskiego, choć raz po raz na próbę ciągłość tę wystawiają silne lokalne nacjonalizmy. Konflikty między Litwinami a litewskimi Polakami z nich właśnie przede wszystkim się wywodzą.



Kryzys demograficzny


Można się też zastanawiać, jak wielonarodowość współczesnej Litwy wpływa na poczucie związku jej mieszkańców z państwem litewskim. Wedle badań wileńskiej socjolożki – Ireny Eglė Laumenskaitė – utożsamiają się oni przede wszystkim z najbliższym otoczeniem, z miejscem, w którym zamieszkują. Następnie odczuwają związek z Litwą. (W czasach odzyskiwania niepodległości, gdy emocje narodowe sięgały zenitu, związek z Litwą stawiany był na pierwszym miejscu.) Dopiero w trzeciej kolejności Litwini widzą siebie jako Europejczyków. Europa jest postrzegana jako przestrzeń polityczno-ekonomiczna, a nie jako kolebka wspólnej kultury. Z państwem litewskim bardziej utożsamiają się mieszkańcy dużych miast, szefowie firm i właściciele przedsiębiorstw, studenci i osoby z wyższym wykształceniem oraz z wyższymi niż przeciętne dochodami. Kulturowo z Litwą identyfikują się ludzie, którzy ukończyli 45. rok życia – 50- i 60-latkowie. Odczuwają oni silną więź z Kościołem katolickim, bardziej też świadomie identyfikują się z Europą.

Z Litwą (czy też z litewskością) jeszcze przed 10 laty kategorycznie nie utożsamiał się co czwarty jej mieszkaniec. W tamtych czasach było to charakterystyczne też dla Ukrainy i Białorusi, ale już nie dla Łotwy czy Polski. Najwięcej takich osób można było spotkać w rejonach południowo-wschodniej Litwy, zamieszkanych głównie przez mniejszość polską oraz wśród młodzieży między 21. a 30. rokiem życia. Dla tych ostatnich charakterystyczny był kosmopolityzm. Nie identyfikowali się zbytnio ani z Litwą, ani z Europą. Stanowili wtedy potencjalną grupę emigrantów.

W 2006 r. okazało się, że Litwa ma najwyższy wskaźnik emigracji wśród krajów Unii Europejskiej – 2,6 na 1000 mieszkańców (dane pochodzą z Departamentu Statystyki przy Komisji Europejskiej). Najwięcej Litwinów emigrowało na Wyspy Brytyjskie i do Hiszpanii. Jednocześnie od lat notuje się na Litwie ujemny przyrost naturalny (–0,30%). Dzietność wśród kobiet wynosi 1,2. Na 1000 mieszkańców przypada 8,75 urodzeń przy 10,98 zgonów. Zauważyć trzeba, że systematycznie spada przy tym liczba aborcji (aborcja do 12. tygodnia życia płodu zarówno z przyczyn zdrowotnych, jak i na życzenie jest na Litwie legalna). W 1992 r. na każde 100 urodzeń przypadało 76,4 poronień (w większości sztucznych). W stosunku do tych danych w 2002 r. zanotowano spadek poronień o 45,5% Ich wskaźnik wynosił wtedy ok. 41,6 na każde 100 urodzeń. W miastach wskaźnik ten był znacząco wyższy: w Wilnie – 64,3; w Kłajpedzie – 63,1. Przyzwolenie dla aborcji „na życzenie” jest na Litwie, podobnie jak we wszystkich poradzieckich republikach, bardzo duże (ok. 39% pytanych uważa, że aborcja na życzenie powinna być bezwarunkowo dopuszczalna). Jednak coraz większa jest też świadomość katastrofalnej sytuacji demograficznej w kraju. Litwie, wedle oficjalnych danych, od momentu uzyskania niepodległości ubyło ok. 335 tys. mieszkańców. Jest to skutkiem nie tylko braku normalnego następstwa pokoleń. Liczba ta bowiem na pewno nie jest dokładna. Wydaje się, że za granicą może pozostawać stale nawet ok. 10% litewskiej populacji, czego oficjalne statystyki nie oddają. Na emigrację udały się tysiące młodych, aktywnych i często dobrze wykształconych Litwinów. Odpowiedź na pytanie, jak wielu z nich wróci na Litwę w przyszłości, pozostaje otwarta.




Niezadowolenie i niespełnione aspiracje


Dlaczego poziom emigracji jest tak duży? Czy wpływa nań tylko fakt, że Litwa pozostała krajem agrarnym, słabo uprzemysłowionym (lasy zajmują ponad 30% terytorium)? Czy ważne są też aspiracje ludności? Litwa jest jednym z najbardziej zalfabetyzowanych krajów świata. Nauka w szkole (10-letnia) jest obowiązkowa dla wszystkich. Aż 70% mających wykształcenie średnie kontynuuje naukę w szkołach wyższych. Czy kraj rodzinny nie oferuje im dostatecznie wiele? Według Ireny Laumenskaitė, wpływ na wysoki poziom emigracji Litwinów ma przede wszystkim niski wśród nich poziom zadowolenia z własnego życia. W 1999 r. tylko jedna trzecia badanych odpowiedziała, że jest z niego zadowolona, 38% było niezadowolonych, a 28% nie miało zdania. Niższy stopień zadowolenia z życia dał się wtedy zauważyć w Europie tylko na Białorusi, Ukrainie i w Rosji. Wiadomo skądinąd, że ów stopień zależy przede wszystkim od sytuacji ekonomicznej respondentów. Wyższy jest zwykle u tych, którzy są bogatsi, bardziej zadowoleni ze swej pracy.

Ocena bardziej jednak zależy od indywidualnej sytuacji bytowej niż twardych wskaźników ekonomicznych. Od końca komunizmu do początku nowego tysiąclecia na Litwie spadła o ponad połowę konsumpcja mięsa. Wbrew sugestiom liberalnych ekonomistów, że społeczeństwo od potraw mięsnych odwróciło się świadomie, gdyż zapragnęło się lepiej odżywiać, wielu Litwinów na drogie mięso po prostu nie mogło sobie pozwolić. I uznawali swój poziom życia za gorszy w porównaniu do czasów radzieckich. Gdy Litwa wstępowała do Unii Europejskiej społeczny optymizm wzrósł (pozytywnie o Unii i wejściu Litwy do niej wypowiadało się nawet 79% badanych). Szybko jednak zaczął on spadać. Jeszcze w 2007 r. 62% respondentów uważało, że ich sytuacja bytowa i sytuacja ekonomiczna Litwy się polepsza. W ciągu ostatniego roku nastąpiło jednak wyraźne załamanie gospodarcze. Inflacja na Litwie wzrosła w kwietniu 2008 r. do 11,7% Ceny towarów, szczególnie żywności, galopują. Nie nadąża za nimi wzrost płac. Według danych wiodącego ośrodka badania opinii społecznej na Litwie – Instytutu Baltijos Tyrimai z kwietnia 2008 r. 69% pytanych uważało, że sytuacja na Litwie zasadniczo się pogarsza. Tylko 20% respondentów odpowiedziało, że się polepsza. Liczba optymistów gwałtownie spada. Najgorzej sytuację ekonomiczną oceniają kobiety, mieszkańcy dużych miast i osoby mające ponad 30 lat. Wydaje się jednak, że to przesadzona ocena. Na Litwie nie ma aż tak rażących dysproporcji ekonomicznych między różnymi warstwami ludności, jakie zauważalne są np. w Polsce. Wedle oficjalnych danych średnia płaca wynosi tam ok. 2050 litów brutto (ok. 2250 złotych). Silnie natomiast są rozbudzone aspiracje konsumpcyjne ludności. Zdaniem litewskich socjologów, daje się też zauważyć, szczególnie w młodszym pokoleniu, pęd do hedonizmu. Te dwa czynniki wpływają nie tylko na wysoki wskaźnik emigracji z Litwy, ale także na życie polityczne kraju i obecne funkcjonowanie litewskiego społeczeństwa.



Wolność od odpowiedzialności


Socjolog Vladas Gaidys widzi na Litwie wyraźną zależność między poziomem społecznego niezadowolenia, wynikającym z doświadczanego zubożenia (Gaidys uważa, że na Litwie właśnie wskaźniki konsumpcji mięsa określają w bardzo jaskrawy sposób i poziom zubożenia, i poziom niezadowolenia z życia w społeczeństwie litewskim; zob. www.vilmorus.lt), a poparciem dla demokracji i jej instytucji. Gdy tylko sytuacja ekonomiczna się pogarsza, zaufanie do demokracji radykalnie spada (Pokazują to badania Instytutu Baltijos Tyrymai z kwietnia br. 63% badanych było niezadowolonych z tego, jak na Litwie funkcjonuje demokracja; 29% respondentów nie miało zastrzeżeń i oceniało ją pozytywnie; 8% nie miało zdania. Przed rokiem, w kwietniu 2007 r., gdy sytuacja gospodarcza była dużo bardziej obiecująca niż obecnie, zadowolenie z demokracji w kraju było nawet o 21 punktów procentowych większe. Wówczas 50% było z demokracji zadowolonych. Niezadowolenie z funkcjonowania demokracji wyrażają wszystkie bez wyjątku grupy społeczne). Choć młoda demokracja litewska przeżyła liczne wstrząsy, włącznie z impeachmentem prezydenta Rolandasa Paksasa w 2004 r., najbardziej na poparciu dla niej odbijają się gospodarcze perturbacje. W kontekście pogarszających się warunków ekonomicznych, bezrobocia (jego wskaźnik w 2004 r. wyniósł 11,4%; w 2007 r. – był jednak najniższy od momentu uzyskania niepodległości: 4,3%, obecnie ponownie wzrasta) spada zaufanie do instytucji państwowych. Od lat na Litwie powszechnie uważa się je za skorumpowane i nieskuteczne. Przeciętny Litwin wini Sejm i rząd za zubożenie społeczeństwa. Badania z kwietnia 2008 r. pokazują, że Seimasa (parlamentu) nie darzy zaufaniem 73%, a rządu – 71% mieszkańców Litwy. Ponad połowa Litwinów nie ufa też sądom i policji.





Ów brak zaufania znajduje też odzwierciedlenie w biernej postawie społecznej. Prawie 80% Litwinów nie działa aktywnie w żadnej organizacji. Zdaniem Ireny Laumenskaitė, na Litwie powszechne jest przyzwolenie na niepłacenie podatków i łapówkarstwo. Akceptuje się nielegalne pobieranie rent i innej państwowej pomocy, jazdę bez biletu komunikacją miejską itp. W pierwszym dziesięcioleciu po odzyskaniu niepodległości wzmocniła się zatem koncepcja wolności od odpowiedzialności, zarówno w życiu społecznym jak i prywatnym. Koncepcja ta wpływa wyraźnie na kształt życia politycznego na Litwie. Gdy tylko sytuacja ekonomiczna się pogarsza, Litwini zaczynają tęsknić za silnym przywódcą, którego działań nie ograniczałyby ani kontrola parlamentu, ani demokratyczne wybory. Nie chcą brać sami odpowiedzialności za swój własny los. Dlatego – zdaniem tamtejszych socjologów i politologów – prezydentem mógł zostać w 2003 r. ktoś taki jak Rolandas Paksas. Został on następnie odwołany z urzędu przez litewski parlament za afery łapówkarskie i związki z szemranym biznesem (jednak wspomnieć wypada, że wysuwane przeciw niemu zarzuty zdrady tajemnicy państwowej Rosjanom ostatecznie nie zostały potwierdzone).

Dominująca rola czynnika finansowego w określeniu życiowego sukcesu sprzyja rozpadowi więzi społecznych i rodzinnych. Wielu pracodawców traktuje pracowników instrumentalnie, tylko jako środek do osiągnięcia określonego celu. To samo dotknęło instytucję małżeństwa. Tylko 67% Litwinów deklaruje, że rodzina jest dla nich życiowym priorytetem (dla porównania jest to ponad 90% na Malcie, w Islandii, Irlandii, Polsce, Anglii, Włoszech na Węgrzech, w Szwecji). Gdy w 1999 r. ze stwierdzeniem, że małżeństwo lub długotrwały związek jest niezbędny do osiągnięcia szczęścia całkowicie się zgadzało 26% mieszkańców Europy, to na Litwie było to 20% (na Łotwie – 38%, w Estonii – 31%). Litwini różnią się też znacząco od innych mieszkańców Europy w ocenie tego, co decyduje o szczęśliwym związku. Na Zachodzie większą wagę przykłada się do komunikacji między małżonkami, wzajemnego szacunku i wspólnych interesów. Dla mieszkańców Litwy istotniejsze zdają się dostatecznie wysokie dochody współmałżonka, dobre warunki bytowe, udane życie seksualne. Nie zwracają oni natomiast zbytniej uwagi na rolę wspólnych interesów, możliwości spędzania czasu razem i wspólnego omawiania problemów. Prymitywny materializm oraz niska ocena satysfakcji czerpanej z życia sprzyjają, zdaniem Ireny Laumenskaitė, zanikowi odpowiedzialności zarówno w płaszczyźnie społecznej jak i osobistej. Taką postawę kształtują w znacznym stopniu litewskie media, agresywnie i bezkrytycznie lansując prymitywny hedonizm w reklamach i programach telewizyjnych. Nie powinno zatem zbytnio dziwić, że na Litwie rozpada się ponad 60% związków małżeńskich. To najwyższy wskaźnik w Europie. Na jego zmniejszenie nie wpływa wcale powszechny wśród Litwinów pogląd, że dzieci wychowane są najlepiej w rodzinach z obojgiem rodziców (uważa tak obecnie prawie 97% badanych).

Nie przypadkiem chyba natomiast tylko co czwarty Litwin deklaruje, że ludziom powinno się ufać. Bardzo charakterystyczne jest zaś to, że co trzeci skłonny jest zaakceptować kłamstwo, jeśli tylko służy ono jego prywatnym interesom. Kryzys więzi rodzinnych i społecznych niewątpliwie może wynikać z takich postaw. Nieufność do innych i akceptacja kłamstwa są charakterystyczne dla mieszkańców krajów byłego ZSRR. To relikt systemu represji. Z niego bierze się negatywne nastawienie do innych przedstawicieli innych narodowości, emigrantów, a także osób niestabilnych emocjonalnie – alkoholików czy narkomanów. Na Litwie postawy te związały się jednak także z przyniesionym z Zachodu obyczajowym liberalizmem. Wzrosła akceptacja dla prostytucji (do 24%), seksu nieletnich i związków homoseksualnych (do 19%), eutanazji (do 48%!). Na tak dziwnym melanżu materialistycznego hedonizmu, liberalizmu obyczajowego i nieufności do innych wielu Litwinów budować próbuje osobiste szczęście. Licznym się to po prostu nie udaje. Na Litwie zdarza się średnio 38,6 samobójstw na 100 tys. mieszkańców. To najwyższy wskaźnik w Europie i jeden z najwyższych na świecie.

Można by przypuszczać, że w społeczeństwie z takimi problemami Kościół katolicki jak najgłośniej powinien prezentować swoje przesłanie. Jednak w kontekście ogólnego kryzysu wartości i społecznych więzi należy wątpić, czy wzrost liczby osób uważających się za katolików z 57 – pod koniec komunizmu do 80% świadczy o rzeczywistej chrystianizacji ludności. Zaufanie do Kościoła katolickiego wśród nieufnych Litwinów jest duże – aż 73% pytanych deklaruje, że mu ufa (w Unii Europejskiej zaufanie to jest wyższe tylko na Malcie i w Portugalii). Litwini większym niż Kościół zaufaniem darzą jedynie państwową straż pożarną (ufa jej 84% badanych).




Zdaniem Ireny Laumenskaitė, jednak dane te świadczą tylko o tym, że mieszkańcy Litwy głęboko wierzą, iż Kościół nie może uczyć złych rzeczy. Połowa uważających się za katolików nie wiąże swej wiary z Kościołem, gdyż nie czuje potrzeby uczęszczania na nabożeństwa lub wręcz uważa, że Kościół do praktykowania wiary jest zbędny. Wśród katolickich narodów Europy Litwini wyróżniają się za to największą wiarą w reinkarnację – aż 27% indagowanych wiarę taką deklaruje. Co ciekawe, na Litwie więcej osób wierzy też ponoć w istnienie grzechu niż Boga. Wydaje się zatem, że przed Kościołem litewskim jest zatem jeszcze długa ewangelizacyjna droga.

Najwyższy w Unii Europejskiej wskaźnik emigracji, najwyższa liczba rozwodów i samobójstw świadczą o tym, że współczesne litewskie społeczeństwo stanęło na rozdrożu. Czas pokaże, jak Litwini radzić będą sobie z tą niewesołą sytuacją. Czy to stan przejściowy, czy też symptom bardziej trwałych tendencji.

Niepodległość, o której marzyło kilka pokoleń Litwinów, okazała się czasem nad wyraz trudnym.



***

ŁUCJA CZEPULONIS, ur. 1976; Polka z Wileńszczyzny, absolwentka polonistyki na UW, tłumaczka. Mieszka w Warszawie.

SEBASTIAN DUDA, ur. 1975, filozof, religioznawca, teolog, publicysta. Redaktor „Przeglądu Powszechnego”, publikował m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Newsweeku”. Mieszka w Warszawie.