Niedyskretny urok ciała i seksu

Mariola Bieńko

publikacja 12.12.2008 22:47

Współcześnie dyskurs dotyczący seksualności z powodzeniem podejmują media – niekwestionowana czwarta władza w społeczeństwie. Cechą nowoczesnej kultury jest komercjalizacja seksualności i powszechna fascynacja seksem. Przegląd Powszechny, 12/2008

Niedyskretny urok ciała i seksu



Definicje współczesnej seksualności

Według francuskich językoznawców istnieje 1300 słów lub wyrażeń na określenie stosunku seksualnego, 550 na określenie penisa i tyle samo odnośnie do żeńskiego organu płciowego. Mamy do czynienia – w każdym języku – z wielką gamą terminów opisujących seks. Wpisanie tego słowa w światowych i w polskich zasobach internetowych pociąga za sobą pojawienie się nieprzeliczonych adresów, które odsyłają do niekiedy nieoczekiwanych kontekstów rzeczywistości. Seksualność dotyczy tych haseł ze słowników teorii i opisów współczesnej kultury, które opatrywane są ciągle nowymi odsyłaczami.

Słowo „seks” oraz „seksualność” bywają używane zamiennie, mimo że ich znaczenia nieco się różnią. Seks (od łacińskiego sexus, czyli płeć) to w znaczeniu biologicznym czynność, która prowadzi do reprodukcji genetycznej gatunku. Seks to ogół spraw związanych z życiem płciowym; atrakcyjność pod względem płciowym. Uprawianie seksu jest doświadczeniem zmysłowym, czynnością, której towarzyszy różny stopień zaangażowania emocjonalnego i na ogół wysoki stopień przyjemności.

Seks zaspokaja podstawowe potrzeby psychiczne człowieka (więzi, poczucia własnej wartości, czułości, potwierdzania i wyrażania swej płciowości, jest podstawą potrzeby rodzicielstwa). Udane życie seksualne sprzyja zdrowiu, harmonii psychicznej i równowadze hormonalnej. Współcześni badacze prześcigają się w opisie różnorodności aspektów spełnienia seksualnego.

Wyróżnia się kategorie funkcjonalne, wśród których znajdują się seks prokreacyjny, seks kształtujący i podtrzymujący związek pary, seks fizjologiczny, wywołujący rozładowanie napięcia, seks poszukiwawczy, polegający na eksperymentowaniu z nowymi sposobami wzajemnego pobudzania się partnerów. Odmienną kategorią jest seks dla przyjemności, dla zabicia czasu lub jako środek uspokajający.

Pojawiają się również znane kategorie seksu na sprzedaż i seksu będącego konsekwencją statusu partnerów, związanego z dominacją, a niekiedy przemocą. W teorii feministycznej istnieje rozróżnienie określenia „erotica”, oznaczającego takie stosunki seksualne (a w szczególności uczestnictwo w nich kobiet), które mają charakter niezależny, zintegrowany, radosny, od „tanatica”, seksu opresywnego, w którym kobieta jest istotą podległą, nienawistną lub nienawiść znoszącą.

We współczesnej kulturze mamy zatem do czynienia ze społecznym negocjowaniem seksualności jako jednej z wersji tożsamości jednostki. Termin „seksualność” obejmuje swoistą przestrzeń jednostki, czyli jej erotyczne pragnienia, praktyki oraz jej tożsamość, która może być przypisana biologicznie lub wybrana indywidualnie.

Seksualność jest, by posłużyć się językiem bardziej metaforycznym, zarazem fikcją i rzeczywistością, sztuczną kreacją i życiowym doświadczeniem – oznacza to, że dzieje się ona po części w wyobraźni człowieka, w jego pragnieniach (co jest sposobem wyrażania pożądania seksualnego), a jednocześnie w sposób praktyczny w świecie rzeczywistym. Seksualność jest sposobem nawiązywania z innymi relacji opartych na intymności.

Jednak wyjątkowość i intensywność wiążących się z nią przeżyć sprzyja moralnemu zaangażowaniu i choćby przez to można ją określić mianem prototypu transcendencji. Doznanie, które towarzyszy wspólnocie seksualnej, to całkowite stopienie się w jedność oraz poczucie znikającej odrębności drugiej osoby. Seksualność jest bez wątpienia istotą człowieczeństwa. Erotyczne porozumienie może stworzyć chwilowe złudzenie tożsamości z drugim człowiekiem i dlatego jest bezcenne.

Oddzielenie prokreacji od seksu, miłości i intymności postrzegane jest jako dehumanizacja relacji interpersonalnych. Możliwości zapłodnienia in vitro, banki spermy i komórek jajowych, matki zastępcze, dzieci z probówki otworzyły pole społecznych eksperymentów, podlegających kontroli i represji w kontekście moralnym i prawnym. Fakt, że kobieta może mieć dziecko, nie znając ojca, albo że mężczyzna nawet po śmierci może stać się ojcem, zrywa związek między biologicznym i społecznym aspektem reprodukcji gatunku ludzkiego, oddziela socjalizację od rodzicielstwa.





Popęd płciowy ulega autonomizacji i funkcjonuje w oddzieleniu od miłości seksualnej, może degradować się do prostego poszukiwania satysfakcji, do autoerotyzmu i niepokojącej infantylności zachowań. Banalizacja seksu związana jest z uznaniem, że jego aspekty techniczne, sprawnościowe i rekreacyjne są podstawowe.

Socjologowie zauważają, że od lat siedemdziesiątych konsekwentnie dąży się do „odmoralnienia” seksu i przesuwa granice tego, co dozwolone. Seks – pojmowany jako przedmiot konsumpcji czy kultu, jako działanie ludyczne lub jako miara ludzkiej godności, jako niewinne igraszki lub jako przemoc – stał się przedmiotem dwóch sprzecznych dyskursów.

Termin „seks” określa rodzaj społeczno-kulturowego spektaklu, który rozgrywany jest przez kobiety i mężczyzn wokół sfery seksualnej. Przez całe wieki wchodził on w zakres obowiązków małżeńskich: jego celem było zaspokoić pragnienie mężczyzny i potrzebę przedłużenia gatunku. Uczciwa kobieta nie doznaje rozkoszy, pożądanie i przyjemność były uznanymi przywilejami mężczyzn – w czasie stosunku „uczciwa” kobieta zamykała oczy i obmyślała menu na następny tydzień.

Według Anthony’ego Giddensa, rewolucja seksualna ostatnich trzydziestu czy czterdziestu lat to nie tylko, ani nawet przede wszystkim, neutralny płciowo rozkwit swobody seksualnej. Składają się na nią dwa podstawowe elementy: wyzwolenie seksualne kobiet oraz rozkwit homoseksualizmu, tak męskiego, jak kobiecego. Podaje się dziś w wątpliwość stereotyp, że kobiety pragną miłości, a mężczyźni poszukują jedynie doznań seksualnych. Jego zdaniem, te nieaktualne wyobrażenia na temat kobiet i mężczyzn mogłyby zostać całkowicie zmienione, a nawet odwrócone.

Badania potwierdzają, że emocjonalna bliskość i intymność z partnerem są dla kobiety ważniejsze niż osiąganie orgazmu. Dla kobiety grą wstępną jest wszystko, co dzieje się w ciągu 24 godzin przed stosunkiem, a dla mężczyzny – to 3 minuty poprzedzające stosunek. W badaniu, przeprowadzonym przez Millward Brown MSG/KRC na zlecenie firmy Janssen Cilag na temat życia seksualnego i antykoncepcji, ponad 12% Polek na pytanie: Czy prowadzi Pani życie seksualne? – odpowiedziało: Nie wiem. Prawdopodobnie oznacza to w istocie odmowę odpowiedzi; chyba że jest specyficzną formą krytyki partnera.

W koncepcji Strenberga istnieją trzy komponenty miłości: namiętność, intymność i zaangażowanie. W różnych związkach różne jest nasilenie tych komponentów. Namiętność wiąże się z seksualnością. Jest to bardzo gorące odczuwanie drugiego człowieka, są to silne emocje związane z pociągiem seksualnym. Oczywiście mitem jest, że namiętność będzie trwała przez całe życie. Badania wykazują, że jest ona najsilniejsza przez kilka pierwszych lat trwania związku. W późniejszych latach seks zdecydowanie odchodzi na dalszy plan.

Drugim ważnym elementem jest intymność. Bez namiętności związek przetrwa, nawet może bardzo dobrze funkcjonować, ale bez intymności chyba już nie. Intymność to bliskość, szczerość, bycie sobą w kontakcie z drugim człowiekiem. Intymność może również zastąpić namiętność. Trzecia sprawa to zaangażowanie. Jest ono bardzo ważne, ale okazuje się, że jeżeli jest TYLKO zaangażowanie, to związek umiera.

Jego wyrazem są słowa przysięgi małżeńskiej, to znaczy deklaracja tego, że będziemy ze sobą na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie; obejmuje ono takie sfery życia jak wydawanie pieniędzy, budowanie domu, wychowywanie dzieci. Jeśli nie ma nic ponad to, w związek wdziera się rutyna i nuda. Zaangażowanie jest oczywiście istotne, ale nie tworzy ono „kleju” spajającego związek, którym jest na początku namiętność, a potem intymność. Ważne jest, by te 3 komponenty w związku funkcjonowały, ale namiętność nie jest najważniejsza.





Życie z kimś nie jest już życiem dla kogoś. Dlatego współcześnie nie istnieje jeden określony model idealnego związku, ale pojawiają się wciąż nowe wzory bycia we dwoje. Każda para określa, co jest dla niej możliwe do zaakceptowania, a co nie do przyjęcia, organizuje wspólną przestrzeń, wyznacza obszar chroniony tak, by żyć razem bez zespolenia, zachować tożsamość partnerów, tworząc jednocześnie tożsamość związku. W sumie żaden związek nie jest taki, jak inne. Każdy jest negocjowany jako niepowtarzalna historia dwojga ludzi.

Medialna obsesja na punkcie ciała i seksu

Współczesny świat, określany przez socjologów jako ponowoczesny, jest światem błyszczących, migocących ekranów i powierzchni medialnych, mieniących się wszystkimi kolorami utowarowionych obrazów; środowiskiem społecznym, w którym wszystko jest przejrzyste, jasne i jawne. To jednocześnie świat nadmiaru, przesady i ekscesu, w którym obrazy stają się potężniejsze od samej rzeczywistości, gdzie wszystko jest jedynie kopią czegoś innego i gdzie różnica między przedstawieniem a tym, co przedstawiane, ulega zatarciu, scenę zastępuje obsceniczność.

Dzisiaj już nie prowokacja wobec mieszczańskiego społeczeństwa, ale zwykłe zainteresowanie konsumenckie przesądza o wyborze przez klientów i klientki obrazów seksualności – czy to pod postacią filmów, reprodukcji aktów seksualnych, manifestacji płciowości, czy wpisywania obrazu seksualności w najbardziej nawet banalne konteksty.

Dziś za pomocą seksu artyści załatwiają wiele mniej lub bardziej ważnych spraw. Sztuka zwraca się raczej ku prowokacji seksualnej niż ku erotyzmowi. Jest to batalia o pokazanie kilku dodatkowych centymetrów ciała. Artyści korzystają z motywów seksualnych, które są dla nich bardzo funkcjonalnymi metaforami. Sztuka współczesna prowokuje przez odwołanie się do sfery seksualnej i cielesności. Widz może odczuwać wstyd i zażenowanie, jak w przypadku spektaklu „Sex Addict” wystawianego w Edynburgu, gdzie aktor każdego wieczora znajduje w internecie homoseksualnego partnera na jedną noc, by na deskach teatru następnego wieczora zrelacjonować publiczności swoje przeżycia. Perwersja, wczoraj piętnowana, staje się grą, inscenizacją, która stwarza nowe podejście do seksu. Wydaje się, że to, co wczoraj stanowiło zjawisko marginalne, może dzisiaj bezkarnie zyskać charakter masowy.

Przekonanie, że sztuka nie może być niemoralna, staje się obecnie dyskusyjne. Amerykańska malarka sprzedawała w jednej z londyńskich galerii sztuki swe dzieła wraz z własnym ciałem. Innym, odnotowanym ostatnio w Stanach Zjednoczonych, bezprecedensowym faktem było to, że zakazem wstępu do sali muzealnej, w której zgromadzone zostały najbardziej obsceniczne i pełne przemocy dzieła, objęci zostali nieletni. W ten sposób zniesiona została różnica między tzw. prezentacją kultury a pierwszym z brzegu obscenicznym spektaklem oznaczonym kategorią X. W tym miejscu należy przypomnieć, że słowo „obsceniczny” pochodzi od łacińskiego terminu „obscenus” oznaczającego złą wróżbę – zapowiedź budzącej lęk przyszłości.

Ciało było i jest przedmiotem licznych fantazji i tabu. W pierwszych wspólnotach części ciała, a zwłaszcza narządy płciowe, nie były własnością intymną. Stanowiły jawny zasób znaków, mogły podlegać demonstrowaniu. Jednak już w języku biblijnym „odsłanianie czyjejś nagości” stało się synonimem nieuporządkowanych kontaktów seksualnych. Oglądanie nagości drugiego uważano za czyn hańbiący, godny potępienia.





Ciało jest niewątpliwie produktem społecznym, a tym samym przedmiotem społecznej kontroli. Podobnie jak seksualność, jest ono dziś elementem kultury konsumpcji i symbolicznym wyznacznikiem tożsamości. Ciało to najpiękniejszy, wszechobecny przedmiot konsumpcji, a zarazem przedmiot zbawienia. Zajęło ono, i to dosłownie, miejsce duszy w jej roli moralnej i ideologicznej. Pielęgnacja ludzkiego ciała wyraża również pragnienie nieśmiertelności. Na określenie tego zjawiska ukuto termin „beautification”, łącząc angielskie słowa „piękno” i „beatyfikacja”.

W tym ujęciu człowiek staje się raczej przedmiotem oceny estetycznej niż moralnej. Nie jest już źródłem odpowiedzialności, ale spodziewanych doznań. Ciało jest fetyszem i kapitałem, który spowija mit przyjemności w sferze reklamy, mody i kultury masowej. Kultura popularna tkwi w pułapce fascynacji seksualnością. Jesteśmy zniewoleni kulturowo przez sam „obraz” seksu, kuszeni przez różnorodne kody płciowe.

Współcześnie dyskurs dotyczący seksualności z powodzeniem podejmują media – niekwestionowana czwarta władza w społeczeństwie. Cechą nowoczesnej kultury jest komercjalizacja seksualności i powszechna fascynacja seksem. Seksualność generuje przyjemność, przyjemność zaś, a w każdym razie jej obietnica, jest w nowoczesnym świecie dźwignią marketingu dóbr konsumpcyjnych. Wyobraźnia seksualna jest na rynku niemal wszechobecna, jest jak jeden gigantyczny chwyt reklamowy. Można powiedzieć, że skomercjalizowana seksualność służy odwracaniu uwagi społeczeństwa masowego od jego prawdziwych potrzeb, jakiekolwiek by one były.

Społeczna sztuka obnażania

Cywilizacja europejska przywiązuje obecnie wielką wagę do postrzegania wzrokowego, kosztem innych zmysłów. Fascynacja seksem jest fenomenem psychologicznym i w dużym stopniu kulturowym. Medialny obraz seksu zamknięto w nawiasie nierzeczywistego, rządzącego się własnym kodeksem spektaklu, w ramach którego nie pozostał już ani milimetr niezagospodarowanej strefy erogennej. Medialne prezentacje nabierają ostentacyjnie seksualnego zabarwienia. Wszechobecny pod najróżniejszymi postaciami seks, albo sugerujące jego obecność erotyczne wyobrażenie ciała, zawładnęły mediami.

Cyfrowe technologie komunikacyjne technicznie rozszerzają nasze zmysły, są ich przedłużeniem, umożliwiają postrzeganie oczu, warg, włosów czy piersi i pośladków celebrities w sposób przekraczający nasze zdolności sensoryczne. Ta możliwość, codziennie proponowana w mediach, nie tylko obniża tajemniczość tradycyjnie wiążącą się z tzw. elitami, ale jednocześnie stymuluje naszą chęć dowiedzenia się jeszcze więcej o życiu prywatnym, a właściwie intymnym osób znanych z mediów.

Brian McNair używa określenia „kultura obnażania”, rozumiejąc ją jako medialną dostępność seksu, nagości na pokaz i ekshibicjonizmu. W tym kontekście obnażanie ma znaczenie zarówno dosłowne jak i metaforyczne, obejmując szeroki wachlarz tekstów i przedstawień od pornografii, przez seksualnie nacechowaną sztukę ciała, filmy dokumentalne o striptizerkach oraz telewizyjne wyznania podczas telewizyjnych programów typu talk-show.

Do tej kategorii można również zaliczyć nowe zjawisko, określane przez neologizm „sporno”, określający miejsce, w którym sport spotyka się z pornografią. Obiektem komercyjnej eksploatacji są sportowcy obojga płci, którzy stają się coraz częściej nie twarzą, ale ciałem kampanii reklamowych. W czasie transmisji sportowych, na filmach dokumentalnych czy sesjach reklamowych kamery koncentrują się na szczegółach ich anatomii, wypełniają oni sobą ekran, co nasuwa skojarzenia z bohaterami filmów pornograficznych, w których zbliżenia ciał są równie częste.




Konsumowanie złudzeń w seksualnej przestrzeni społecznej

Erich Fromm w rozprawie „O sztuce miłości” krytykował system kapitalistyczny, który nakłania, w jego opinii, głównie do konsumowania i zabawiania się, zamieniając cały świat w przedmiot pożądania, wielką pierś, promując przy okazji postawy hedonistyczne oraz permisywne. Kierowanie uwagi na sprawy seksu pociąga za sobą konkretną zmianę w świecie przeżywanym.

Z jednej strony pojawiają się na świecie programy i organizacje walczące o wstrzemięźliwość płciową i promujące abstynencję seksualną wśród młodych ludzi, przy okazji hasło „no sex” obrasta w tak wiele produktów pochodnych, w ile hollywoodzkie produkcje. Z drugiej strony konsumenci złudzeń, kolekcjonując wrażenia w sferze seksualnej, są zdeprawowani masową ich podażą.

Współczesna kultura konsumpcyjna, lansując styl życia oparty na szybkim działaniu, podejmowaniu natychmiastowych decyzji oraz łatwych receptach, doświadczenie seksualne sprowadza do serii krótkotrwałych, hedonistycznych wydarzeń. Partnerom seksualnym coraz częściej zależy na używaniu niż na przeżywaniu, poznaniu zmysłowości ciała, a nie ducha, doświadczaniu natychmiastowego spełnienia, a nie budowaniu więzi uczuciowej.

Punkt ciężkości w sferze wzajemnych relacji przesuwa się w stronę seksu i cielesnego zaspokojenia. Metafizyka, duchowość, tajemnica zostają boleśnie strywializowane.
Perwersja, wczoraj piętnowana, staje się grą, inscenizacją, która stwarza nowe kalki kulturowe. Tym kodem posługują się marki handlowe, jeszcze wczoraj czytelne dla bardzo wąskiego kręgu wtajemniczonych, a dziś powszechnie znane. Sadomasochizm, fetyszyzm, przemoc są wykorzystywane jako znaki rozpoznawcze, ułatwiające sprzedaż określonego produktu. Tego typu komunikaty przenikają coraz częściej wyobraźnię seksualną odbiorców konsumujących obrazy. Seks w naszej świadomości staje się wirtualny, a przez to abstrakcyjny i na swój sposób odzmysłowiony.

Już starożytni Grecy używali słowa „seksus”, ale było ono inaczej rozumiane niż dzisiaj, łączyło się ono z zupełnie innymi skojarzeniami. W starożytności posługiwano się również słowem „eros”, jednakże Grecy nie rozumieli go tak wąsko jak my dzisiaj, czyli jako pociąg seksualny, płciowy. Dla nich eros to była raczej namiętność, radość, szaleństwo. Mało tego, św. Augustyn nazywał eros siłą, która prowadzi do Boga.

Ze sferą seksualną związane było również słowo „pieta”, czyli coś, co oznacza czułość, delikatność, czy też „studium”, a więc chęć służenia, poświęcenia się osobie kochanej. Było słowo „affectio”, czyli coś, co łączy się z pewną spontanicznością w kwestii uczuć. Również słowo „dilectio” – tj. wybór – odgrywało ważną rolę: przecież miłość, a zarazem seks jest pewnym wyborem podejmowanym przez dwoje ludzi.

Dla starożytnych Greków jedzenie i dieta były dużo ważniejsze niż seks. Wiązali oni przyjemność z indywidualną wolnością sprawowania kontroli nad sobą w uregulowanych stosunkach z innymi. Bez pracy nad sobą – która prowadzi do zwiększenia samokontroli – dostęp do przyjemności i prawdy staje się bardzo ograniczony. Niebezpieczeństwo kryje się bowiem w sposobie życia, w którym dominuje troska o siebie i nieumiarkowanie, a nie dewiacja; problemem nie jest seks pozamałżeński, lecz nadmiar seksu małżeńskiego.

*****

MARIOLA BIEŃKO, dr socjologii w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego. Zajmuje się problematyką socjologii małżeństwa i rodziny oraz wychowania seksualnego, a także społecznymi zagadnieniami seksualności człowieka.