Rozważania nad ewolucją kultury strategicznej NATO

Jerzy M. Nowak

publikacja 23.10.2009 01:05

Kultura strategiczna NATO powinna ułatwiać tę ewolucję, dalej „cywilizować” stosunki w dziedzinie wojskowości, obronności i bezpieczeństwa, równoważyć nadmierne tendencje pacyfistyczne w Unii Europejskiej, wnosić pozytywny wkład do unikalnej tożsamości europejskiej w omawianej tu dziedzinie. Przegląd Powszechny, 10/2009

Rozważania nad ewolucją kultury strategicznej NATO



Trochę niepostrzeżenie kształtuje się nowa kultura, a nawet tożsamość europejska w szeroko pojętej europejskiej sferze bezpieczeństwa i obronności. Różnice cech z wcześniejszą epoką w tej dziedzinie można sobie uzmysłowić, porównując np. sytuację w latach trzydziestych ubiegłego wieku z warunkami panującymi w pierwszej dekadzie obecnego wieku na naszym kontynencie. W tej kwestii Europa różni się też wyraźnie od Rosji oraz krajów na innych kontynentach.

Chodzi o sposób traktowania potencjalnego wroga, opracowywania doktryn wojennych, organizacji sił zbrojnych i ich miejsca w państwie, funkcjonowania sojuszy. W dużym stopniu dotyczy to wkładu NATO oraz Unii Europejskiej, a także – w nieco mniejszym stopniu – Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) w traktowanie problematyki obronności, bezpieczeństwa i wojskowości.

* W powyższych rozważaniach wykorzystano elementy wypowiedzi autora w panelu Europa w poszukiwaniu trwonionej tożsamości na VII Międzynarodowej Konferencji z cyklu Rola Kościoła katolickiego w procesie integracji europejskiej, w Krakowie 14 IX 2007 r.


Rys historyczny

W czasie zimnej wojny polityka obronna i związana z nią kultura zachowania i postępowania w dziedzinie wojskowości i bezpieczeństwa rozwijała się w Europie Zachodniej w ramach Przymierza Północnoatlantyckiego na jasnych zasadach:

– istnienia wspólnego, jasno zdefiniowanego wroga, tj. sowieckiego totalitaryzmu i powstałego nieco później, w 1955 r., Układu Warszawskiego oraz konieczności obrony przed nimi;

– istnienia – w ramach ogólnego pojęcia „Zachodu” – wspólne¬go przyjaciela i partnera, tj. Stanów Zjednoczonych, które w ramach NATO roztaczały nad Europą Zachodnią tzw. ochronny parasol atomowy;

– poczucia potrzeby i gotowości obrony nie tylko integralności terytorialnej, ale także wspólnych wartości, tj. demokracji, gospodarki rynkowej, praw człowieka, w tym wolności osobistych (indywidualnych).

Była to więc polityka oparta z konieczności na dychotomicznym widzeniu świata. Cechowała się eksponowaniem czynnika militar¬nego i wojowniczego języka w stosunku do zewnętrznego wroga, a w odniesieniu do partnerów – poszukiwaniem wspólnoty intere¬sów i utrwalaniem wspólnych standardów postępowania, zwłaszcza w kwestii cywilnej kontroli nad siłami zbrojnymi.

Poczucie wspólnych zagrożeń, ale i wartości, rodziło idee wspólnoty obronnej państw demokratycznych. Do tworzenia euro¬pejskiej wspólnoty obronnej, budowy swego rodzaju europejskiego filaru obronnego, zachęcały wtedy Stany Zjednoczone upatrujące w niej skuteczny instrument konsolidacji Europy w ramach świata zachodniego i możliwość pozyskiwania mocnego, podobnie myślącego partnera w dziedzinie wojskowości i bezpieczeństwa.

Ta myśl legła u podstaw tworzenia Sojuszu Północnoatlantyckiego w 1949 r. Przez kilka najtrudniejszych lat zimnej woj¬ny, do końca lat pięćdziesiątych, NATO było jedynym ośrodkiem koordynującym politykę obronną Zachodu, gdyż pełnej integracji wojskowej w zasadzie wówczas nie zakładano. Symbolem trudności w kształtowaniu się tego procesu były losy idei Europejskiej Wspólnoty Obronnej, czyli układu podpisanego w 1952 r. przez 6 państw zachodnioeuropejskich, powołującego do życia zintegrowaną organizację obronną.

Układ ten nie wszedł jednak w życie na skutek odrzucenia go w 1954 r. przez parlament Francji wobec wątpliwości lewicy w kwestii udziału niemieckiej Bundeswehry we wspólnej organizacji. Pamięć o wojnie była jeszcze zbyt silna, by wcielać w życie ten daleko idący projekt. Rok później jednak utworzono Unię Zachodnioeuropejską (Francja, Wielka Brytania, Belgia, Holandia i Luksemburg oraz dwa kraje byłej Osi – NRF i Włochy), związaną ściśle z NATO i kontrolującą m.in. ogranicze¬nia w dziedzinie zbrojeń NRF.







Mimo tych trudności i meandrów politycznych w polityce obronnej Europy Zachodniej, w miarę jej odbudowy dzięki Planowi Marshalla, umacniał się europejski czynnik tożsamości, poczynając od świadomości własnej odrębności oraz wprowadzania nowych elementów do doktryn wojennych i sposobów organizacji obrony. Pojęcie „obronność” zaczęto uzupełniać także o „bezpieczeństwo” i „kontrolę zbrojeń”. Pojawiły się też po raz pierwszy różnice między USA i ich europejskimi sojusznikami w postrzeganiu strategii i taktyki wobec ZSRR.

Przejawiło się to nie tylko w specyfice polityki gaullistowskiej Francji, ale przede wszystkim w europejskim dorobku myślowym przenoszonym na forum NATO. Tzw. Raport Harmela z 1967 r., w którym zasada „elastycznej odpowiedzi” na lata określiła podstawy zachodniej strategii w drugiej fazie zimnej wojny. Koncepcję obrony uzupełniono więc o możliwość prowadzenia rozmów a nawet dialogu. Powstanie Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, przekształconej później w Unię Europejską, a w jej ramach Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa (której „ramieniem” jest dzisiaj Europejska Polityka Bezpieczeństwa i Obrony – ESDP), nadawało temu procesowi nowy, bardziej zdecydowany kształt.

Krystalizował się więc stopniowo modus vivendi w dziedzinie obronności i bezpieczeństwa w stosunkach Europy z USA. Nie był on wolny od kryzysów w ramach NATO, co stało się szczególnie widoczne po uwolnieniu w 1989 r. (zniknięcie jasno zdefiniowanego wroga) potencjału różnic i specyfiki narodowej w polityce obronnej. Jednakże, co interesujące, Sojusz Północnoatlantycki wychodził wzmocniony po tych kryzysach. W tych warunkach pojawiało się nowe podejście nie tylko do struktury obronnej Zachodu, ale także do sposobów użycia siły zbrojnej, roli narodowych i wspólnych sił zbrojnych, prewencji itd.

Momentem zwrotnym okazało się tu zakończenie zimnej wojny, które spowodowało zmiany sojuszniczej strategii NATO. Jak pisze zapewne najlepszy polski znawca problematyki NATO Robert Ku¬piecki[1], zmiana doprowadziła do odejścia od prymatu przygotowań wojennych i zastąpienia go gotowością do dialogu i współpracy z byłymi przeciwnikami (przyjmującymi konwencję kooperacji, respektującymi prawne normy postępowania oraz świat wartości opartych na demokracji i wolności).

Wschodnia część naszego kontynentu była oczywiście wyłączona z tego procesu, tracąc – jak się później okazało – na aktywnej możliwości współtworzenia nowych wartości. Kiedy na przełomie stulecia do NATO i Unii Europejskiej przystępowały państwa Środkowej Europy zastały już zaawansowaną, choć jeszcze nie okrzepłą, nową tożsamość w dziedzinie bezpieczeństwa i obronności i akceptowały ten dorobek (acquis).

Główne treści współczesnej europejskiej kultury obronnej

Europejska kultura obronna nie nabrała jeszcze w pełni zdecydowanego i jasnego kształtu, ale można pokusić się o wskazanie jej pięciu istotnych cech lub treści:

PO PIERWSZE, jest to uznanie pokoju jako celu samego w sobie – początkowo przyjęto głównie, że państwa europejskie nie będą walczyć między sobą. Odrzucono tym samym, przynajmniej w teorii, zasadę utrzymywania równowagi sił w Europie i świecie jako podstawy budowy pokoju. Zastąpiono ją pojęciem „kooperatywnego bezpieczeństwa”, opartego na integracji wewnętrznej w ramach UE, wzajemnych powiązaniach oraz odejściem od absolutyzacji interesu narodowego w omawianej tu dziedzinie, przyznając w niektórych kwestiach pierwszeństwo interesowi wspólnotowemu.

W ten sposób realizowano w praktyce postulaty Karla Deutscha o tworzeniu „wspólnoty bezpieczeństwa” [2] na obszarze Europy i Północnego Atlantyku. Doprowadziło to już w końcu ubiegłego stu¬lecia do zmiany strategicznej pozycji Niemiec w Europie, zwłaszcza w relacji do Francji i odwrotnie, gdyż eliminowało dążenia do hegemonii obu tych państwa na kontynencie. Ten fakt, a nie tylko rola USA w rozgrywce z ZSRR, przyczynił się do zwycięstwa tego pierwszego mocarstwa w zimnej wojnie.

PO DRUGIE, do kultury i tożsamości europejskiej włączono relacje Europy z USA, jako stały czynnik polityki bezpieczeństwa, niezależnie od różnic i wspomnianych kryzysów w relacjach wzajemnych. Główną rolę w tym dziele odgrywa NATO, a w ostatnim okresie także zinstytucjonalizowany dialog UE–USA. Przez działalność Sojuszu Północnoatlantyckiego Europa „nasiąka” niejako amerykańską myślą wojskową, sposobem planowania obronnego i budowy sił zbrojnych, prowadzenia operacji stabilizacyjnych (np. w Afganistanie). Z kolei Stany Zjednoczone są „temperowane” przez ich europejskich sojuszników w ich „popędliwości” w odniesieniu do gotowości użycia siły zbrojnej w konfliktach.




[1] R. Kupiecki, Siła i solidarność. Strategia NATO 1949-1989, Warszawa 2009.







PO TRZECIE, do praktyki składającej się na współczesną tożsamość obronną Europy wprowadzono liczne środki, określane w literaturze jako „miękkie”. Obejmują one całą gamę działań prewencyjnych w celu opanowywania konfliktów, integracji wysiłków wojskowych i cywilnych, zażegnywania sporów, stabilizowania sytuacji, niejednokrotnie z użyciem sił zbrojnych, ale bez konieczności prowadzenia działań zbrojnych. Szczególne znaczenie przyznano różnym misjom stabilizującym, monitorującym, środkom budowy zaufania i bezpieczeństwa (CSBMs), w postaci maksymalnej wzajemnej otwartości i przejrzystości, weryfikowanych przez rozwinięty system wzajemnych inspekcji, wymiany informacji o stanie sił zbrojnych, dialogowi nt. doktryn militarnych itd.

W większości przypadków te środki uzyskały sankcję prawną w postaci Traktatu o Konwencjonalnych Siłach Zbrojnych w Europie (CFE), zmodyfikowanego w 1992 r., wprowadzającego po raz pierwszy w historii rozwiązania ponadnarodowe w dziedzinie kontroli zbrojeń. Jeśli chodzi o Sojusz Północnoatlantycki, to oprócz statutowych funkcji obronnych pełnił on i pełni nadal rolę czynnika utrwalania na wyższym poziomie poczucia bezpieczeństwa, np. w stosunkach grecko-tureckich, oraz obniżania stopnia przywiązania państw członkowskich do restrykcyjnie pojmowanej zasady suwerenności narodowej w sferze obronności. Służ-ba pod wspólnym dowództwem, wspólne planowanie obronne, a zwłaszcza indywidualne plany wariantowe na wypadek zagrożenia utrwala nową świadomość żołnierzy i cywilów. Dzięki tym funkcjom NATO usunięto znane ze współczesnej historii obawy, że siły obronne, mogą w określonych warunkach same stanowić także zagrożenie.

PO CZWARTE, w kulturę strategiczną wbudowano zasadę nadrzędności i ścisłej kontroli sił zbrojnych przez czynnik cywilny. Ten istotny komponent europejskiej tożsamości obronnej był i jest twardo egzekwowany przez NATO w toku akcesji państw środkowoeuropejskich. Symbolem tej zasady jest praktyka posiedzeń Rady Północnoatlantyckiej (NAC), najwyższego organu NATO, na których nawet w czasie nieobecności stałego przedstawiciela (ambasadora) nie może zastępować go żołnierz, choćby generalskiej rangi. Jednocześnie wprowadzono liczne wspólne standardy organizowania i funkcjonowania sił zbrojnych, co zbliża do siebie państwa członkowskie. Nie zatraca się przy tym specyficznych cech tradycyjnych, np. instytucji kapelanów w przypadku polskiego woj¬ska, podobnie jak zresztą w przypadku wielu innych sojuszników (NATO jest płaszczyzną współpracy także w tej kwestii).

PO PIĄTE, rozwinięto teorię i praktykę partnerstwa strategiczne¬go z ONZ i organizacjami regionalnymi, państwami wyznającymi bliskie lub zbliżone wartości, promując nowoczesne rozwiązania w dziedzinie bezpieczeństwa i obronności, a więc cywilnej kontroli nad wojskiem, pierwszeństwa prewencji w przypadku konfliktów, łączenia misji stabilizacyjnych z wysiłkami na rzecz odbudowy kraju (nation building) itd.

Koncepcja partnerstwa jest elementem wychodzenia NATO poza obszar euroatlantycki, pozyskiwania sojuszników do misji zewnętrznych oraz generalnie – rozszerzania strefy stabilności i wspólnych wartości (przez co można także rozumieć wpływy demokratycznego Zachodu). Partnerstwo zinstytucjonalizowano przez utworzenie Rady Partnerstwa Euroatlantyckiego (EAPC). Sprawnym i cenionym instrumentem okazało się Partnerstwo dla Pokoju, działające przez kilkanaście wyspecjalizowanych programów. Do jego osiągnięć należy upowszechnianie cywilnej kontroli nad wojskiem, rozwijanie tzw. interoperacyjności wojsk sojuszniczych z partnerskimi i łagodzenie negatywnych stereotypów na temat NATO w wielu krajach.

W wyniku rozwoju tych elementów tożsamości europejskiej kultury strategicznej utrwaliło się przekonanie, że Europa jest kontynentem bez wojen i rozwinęły się znacząco nastroje pacyfistyczne. Jednakże, jak słusznie zwraca uwagę Bartłomiej Sienkiewicz[3], nie ma podstaw do przekonania o trwałości tego modelu, choćby w obliczu konfliktów zbrojnych o ograniczonym zasięgu na obrzeżach NATO i UE (np. sierpniowa wojna Rosji z Gruzją w 2008 r.). To zjawisko jest jednym z czynników obniżenia wiarygodności NATO, zwłaszcza w oczach państw Europy Środkowej.




[2] K. Deutsch, Political Community and the North Atlantic Area, New York 1969.
[3] B. Sienkiewicz, Wojna w Europie (czas przyszły), „Tygodnik Powszechny” z dn. 9 VIII 2009.





Kultura obrony i bezpieczeństwa NATO

Oficjalne oświadczenia i działalność NATO pokazują, że u końca bieżącej dekady organizacja ta jest zainteresowana przede wszystkim wspólnym bezpieczeństwem i kształtowaniem właściwej kultury postępowania, a także wypracowywaniem standardów w dziedzinie bezpieczeństwa i polityki wewnętrznej państw, a nie tylko obroną i utrzymywaniem równowagi bezpieczeństwa (czyli klasyczną geostrategią) oraz afirmowaniem bloków czy linii podziałów. Taki typ kultury strategicznej ułatwia dostosowanie Sojuszu do nowych warunków i wyzwań współczesnego świata charakteryzujących się, wg określenia prof. Adama D. Rotfelda, „trzema n”, tj. nieprzewidywalnością, niepewnością i niejasnością.

Kolektywna obrona i planowanie obronne pozostały zasadniczą częścią sojuszniczego acquis, ale nie są już jedynymi formami aktywności NATO, jak w okresie zimnej wojny. Jeśli nie liczyć działań zbrojnych w ramach misji stabilizacyjnej (ISAF) w Afganistanie, to na czoło priorytetów wysunęły się stabilizacja i utrzymywanie pokoju, wspieranie rządów państw podejmujących wyzwania modernizujące i demokratyzujące w polityce obronnej, zwłaszcza w kwestii cywilnej kontroli nad wojskiem w państwach partnerskich.

Zamiast wyłącznej koncentracji na przeciwstawianiu się strategicznemu wrogowi, którego już nie ma, Sojusz stara się stawiać czoło transgranicznym zagrożeniom i podejmuje wyzwania, takie jak terroryzm, piractwo, bezpieczeństwo energetyczne, zorganizowana przestępczość, narkobiznes, a także pomoc w przypadku katastrof naturalnych. Te tendencje zbliżają NATO do Unii Europejskiej, chociaż nie znajduje to jeszcze odpowiednich form organizacyjno-instytucjonalnych.

Warto także zwrócić uwagę na karierę, jaką w NATO zrobiły instrumenty wykraczające poza sferę ściśle wojskową, np. wspomniane już partnerstwo, szkolenia różnego rodzaju, czy też metoda nazwana kompleksowym podejściem do opanowywania kryzysów (chodzi tu o szerokie stosowanie pozawojskowych środków, jak pomoc w odbudowie kraju i organizacji państwa, wspieranie finanso¬we). Stwarzają one nową jakość w porównaniu do czasów zimnej wojny, gdy koncentrowano się na zagrożeniu, potencjale obronnym oraz analizowaniu poczynań wroga.

Wreszcie zmienił się też język Sojuszu. Znikły zwroty konfrontacyjne: pojęcia „wróg” nie używa się, nie ma już dawno strategii „zmasowanego odwetu” i „elastycznej odpowiedzi”. Pojawiły się natomiast określenia zawierające pierwiastki współdziałania i więzi partnerskiej, np.: „współodpowiedzialność”, „projekcja stabilizacji” (a nie „siły” jak niegdyś), „NATO jako dostarczyciel bezpieczeństwa” (security provider), „włączanie a nie wyłączanie partnerów do wspólnych projektów” (inclusion not exclusion), „proporcjonalne użycie siły”. Na wszystkie sposoby w dokumentach NATO odmieniane są rzeczowniki takie jak „dialog” (najczęściej „pogłębiony”), „współpraca i współdziałanie”, „pomoc”, „reformy”, „odbudowa” itd. Jednym zdaniem – intelektualne dziedzictwo zimnej wojny, przynajmniej w języku organizacji, praktycznie zanikło.

Skutki

Ta nowa kultura strategiczna NATO, a szerzej – nowy profil tej organizacji, nie potwierdza jednak w pełni tezy prof. Romana Kuźniara[4] o ewolucji Sojuszu w kierunku wspólnoty bezpieczeństwa, do czego zresztą stale nakłania Rosja, ostatnio w tzw. propozycji Miedwiediewa o tworzeniu nowej architektury bezpieczeństwa europejskiego. Idea sama w sobie nie byłaby zła, gdyby nie postulat, by w ramach takiej wspólnoty pozbawić Sojusz militarnego instrumentu obrony. Realizując wiele elementów takiej wspólnoty, jak tego chciał wspomniany już Karl Deutsch, NATO nie może po-zbyć się komponentu kolektywnej i autonomicznej obrony. Jest to i zapewne na długo pozostanie niezbywalną i integralną cechą tej organizacji. Dla Polski i innych krajów naszego regionu jest to fundamentalna sprawa.

Posługując się kategoryzacją międzynarodowego systemu za-proponowaną przez brytyjskiego politologa Roberta Coopera[5], można powiedzieć, że NATO staje się stopniowo raczej postmodernistycznym sojuszem obronno-stabilizacyjnym, o coraz bardziej globalnym zasięgu. Według rozumowania R. Coopera, postmodernistyczny system charakteryzuje się coraz częstszym odchodzeniem od tradycyjnych pojęć równowagi sił, absolutyzacji suwerenności oraz stosowania ścisłego rozdziału między sprawami wewnętrznymi a zagranicznymi; szczególną rolę odgrywają w nim współdziałanie, środki budowy zaufania, przejrzystość, uprawniony wgląd w sprawy wewnętrzne partnerów, tworzenie wspólnych instytucji (w tym ponadnarodowych) oraz koncentracja na rozwiązywaniu sporów i pokojowym opanowywaniu konfliktów.




[4] Zob. R. Kuźniar, Polityka i siła, Warszawa 2005.
[5] R. Cooper, The Breaking of Nations: Order and Chaos in the Twenty-First Cen¬tury, London 2003.







Do takiego stanu rzeczy doprowadziła Sojusz nieustanna jego transformacja w pierwszym dziesięcioleciu XXI w. Skuteczność tej odmienionej organizacji zależy m.in. od tego, czy stanie się ona miejscem sprawnej koordynacji strategii i skutecznej polityki obronnej Zachodu oraz czy uda się przełamać charakterystyczną dla pierwszej dekady naszego wieku apatię zachodnioeuropejskich sojuszników, wyrażającą się m.in. próbami denacjonalizacji polityki bezpieczeństwa w kontekście rosyjskim.

Faktem jest, że to właśnie USA są czynnikiem inspirującym (często nie bez błędów, jak w epoce G.W. Busha) transformację i dialog, podczas, gdy Europa, ściślej Europa Zachodnia, pozostaje bierna, pacyfistyczna lub reaktywna, domagająca się wynikających z ustania zimnej wojny bonusów w postaci zmniejszenia wydatków na obronność. Sprzyja temu kultura strategiczna Unii Europejskiej, („emanacji dobra i pokoju” – wg ulubionego żargonu unijnego), wprawdzie zbliżonej do NATO-wskiej, ale kładącej jeszcze silniejszy nacisk na metody pokojowe i kooperatywne, opanowywanie kryzysów bez użycia siły, polegającej na sile cywilnej, i wspieranie ekonomiczno-finansowym państw dotkniętych kryzysem.

Nieprzypadkowo w politycznym języku zachodnioeuropejskich sojuszników zaczął zanikać termin „Zachód”, na co zwraca uwagę niemiecki politolog Christoph Bertram. Przypisuje on zanikanie tego określenia m.in. konsumpcjonistycznym i pacyfistycznym na¬strojom w Europie Zachodniej, utracie poczucia wspólnego wroga. Pojęcie „Zachód”, do niedawna użyteczne w kreowaniu demokratycznej wspólnoty państw zachodnich jako podmiotu stosunków międzynarodowych i układu sił, zastępowane jest teraz coraz częściej bezbarwnym określeniem „obszar euroatlantycki”. Patrząc z polskiego punktu widzenia, powrót do pojęcia „Zachód”, czy też „wspólnota zachodnia” i nadawanie mu nowej treści, byłby korzystny jako symbol odnowienia pozycji poszerzonego obecnie Zachodu w globalnej polityce. NATO z kolei mogłoby być nowoczesnym „zbrojnym ramieniem” takiej wspólnoty.

Debata i rokowania nad nową koncepcją strategiczną Sojuszu, nakreślone w decyzjach szczytu NATO w Strasburgu/Kehl wiosną 2009 r., obejmują m.in.: nową naturę zagrożeń i wyzwań dla bezpieczeństwa i stabilizacji, pojęcie euroatlantyckiej solidarności w nowych warunkach, kierunek transformacji tej organizacji, charakter i skuteczność zobowiązań do kolektywnej obrony przed ewentualną zbrojną napaścią. Ten ostatni element to szczególnie istotny dla Europy Środkowej sposób umocnienia artykułu V Traktatu Waszyngtońskiego, tak by w chwili próby sojusznicy zadziałali niezwłocznie, automatycznie i wszystkimi dostępnymi środkami. Jak mówi wspomniany już prof. A.D. Rotfeld (mianowany w sierpniu 2009 r. członkiem grupy mędrców przygotowujących projekt nowej koncepcji strategicznej): Afganistan to nie jest test, ale zadanie. Testem dla NATO jest bezpieczeństwo państw członkowskich.

* * *

Nie wchodząc w szczegóły, można się pokusić o prognozę, że – mimo wielu sprzecznych interesów państw członkowskich i jeśli nie zajdą nieprzewidywalne wydarzenia – NATO będzie ewoluować w kierunku bardziej globalnej organizacji, lepiej dostosowanej do nowych wyzwań i zachowującej zdolności zarówno do ekspedycyjnej, jak i stacjonarnej (terytorialnej) obrony oraz do organizowania efektywnych misji stabilizujących nowoczesnego typu. Rozstrzygające będą rokowania nad wspomnianą koncepcją strategiczną w 2010 r.

Natomiast kultura strategiczna NATO powinna ułatwiać tę ewolucję, dalej „cywilizować” stosunki w dziedzinie wojskowości, obronności i bezpieczeństwa, równoważyć nadmierne tendencje pacyfistyczne w Unii Europejskiej, wnosić pozytywny wkład do unikalnej tożsamości europejskiej w omawianej tu dziedzinie.

*****

JERZY M. NOWAK, ur. 1937, dr prawa, wieloletni dyplomata, b. ambasador RP przy NATO, od 2008 r. prezes Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego, wykładowca na UMK w Toruniu.