Źródło wody żywej

o. Robert Wawrzeniecki OMI

publikacja 27.12.2006 20:12

Celem tego tekstu jest pomoc w refleksji nad znaczeniem sakramentu pokuty i pojednania w moim życiu. Chodzi o medytację nad tym, jak do tego sakramentu podchodzę, jak go przeżywam i jakie owoce przynosi w moim życiu. Punktem odniesienia będzie tekst biblijny o spotkaniu Jezusa z Samarytanką przy Studni Jakuba (J 4,1-42). eSPe, 76/2007

Źródło wody żywej




„Przybył więc do miasteczka samarytańskiego, zwanego Sychar, w pobliżu pola, które [niegdyś] dał Jakub synowi swemu, Józefowi. Było tam źródło Jakuba. Jezus zmęczony drogą siedział sobie przy studni. Było to około szóstej godziny. Nadeszła [tam] kobieta z Samarii, aby zaczerpnąć wody. Jezus rzekł do niej: «Daj Mi pić!» Jego uczniowie bowiem udali się przedtem do miasta dla zakupienia żywności. Na to rzekła do Niego Samarytanka: «Jakżeż Ty będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić?» Żydzi bowiem z Samarytanami unikają się nawzajem” (J 4,5-9).

Jezus czeka na mnie w sakramencie pokuty i pojednania. Chce się ze mną spotkać, jak z tą kobietą. Czeka pośród mojej codzienności, tego, co dzieje się w moim życiu. Daje mi poznać swoją obecność w świecie wokół mnie, w ludziach, których Bóg stawia na mojej drodze ,wreszcie przez sakramenty. Otrzymuję więc widzialny znak niewidzialnej łaski, widzialny znak Jego obecności i zainteresowania mną. Jezus widzi mój grzech, moją słabość, i właśnie dlatego zaprasza mnie do studni swojego miłosierdzia.

„Jezus odpowiedział jej na to: «O, gdybyś znała dar Boży i [wiedziała], kim jest Ten, kto ci mówi: Daj Mi się napić – prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej». Powiedziała do Niego kobieta: «Panie, nie masz czerpaka, a studnia jest głęboka. Skądże więc weźmiesz wody żywej? Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Jakuba, który dał nam tę studnię, z której pił i on sam, i jego synowie i jego bydło?» W odpowiedzi na to rzekł do niej Jezus: «Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu» (J 4,10-14).

Kiedy już się pojawię na tym szczególnym spotkaniu, Jezus rozpoczyna ze mną dialog tak, jak to miało miejsce przy spotkaniu z Samarytanką. Światło, o które proszę Ducha Świętego na początku mojego przygotowania do spowiedzi, uzdalnia mnie do podjęcia tego dialogu. Jego owocem jest rachunek sumienia. Dzięki temu, że to „rozmowa” z Jezusem, nie jest to rachunek, który wystawia mi Bóga, a raczej dostrzeżenie braku mojej odpowiedzi na Jego miłość, która wciąż chce prowadzić mnie drogami szczęścia. Bóg nie jest kimś, kto tylko stara się ukarać moje przewinienia, ale staje się prawdziwie Miłością, która otwiera dla mnie swoje serce, chcąc mnie przytulić i przygarnąć, aby dać siłę do czynienia dobra.

„Rzekła do Niego kobieta: «Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać». A On jej odpowiedział: «Idź, zawołaj swego męża i wróć tutaj!» A kobieta odrzekła Mu na to: «Nie mam męża». Rzekł do niej Jezus: «Dobrze powiedziałaś: ‘Nie mam męża’. Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą» (J 4,15-18).



Ta pewność miłości ze strony Jezusa prowadzi mnie do wołania do Niego. Dostrzegam wtedy to, co nie było odpowiedzią miłości na Jego miłość, a tym samym staję w prawdzie przed Bogiem, sobą i innymi, jak Samarytanka, która przed Jezusem odkryła swoje życie. Wtedy potrafię wykrzyczeć, czy nawet czasem wypłakać mój żal i uznać, że bez pomocy Jezusa nie dam rady. Mój żal za grzechy wynika jednak nie ze strachu, ale z miłości do tego, który mnie nią obdarował jako pierwszy, bowiem żałując, widzę, jak wiele rzeczy otrzymałem od Boga, jak w moim życiu objawiała się Jego miłość. To jest tajemnica żalu za grzechy, który nie przytłacza, ale dźwiga.

„Rzekła do Niego kobieta: «Panie, widzę, że jesteś prorokiem. Ojcowie nasi oddawali cześć Bogu na tej górze, a wy mówicie, że w Jerozolimie jest miejsce, gdzie należy czcić Boga». Odpowiedział jej Jezus: «Wierz Mi, kobieto, że nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca. Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów. Nadchodzi jednak godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec. Bóg jest duchem: potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie». Rzekła do Niego kobieta: «Wiem, że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko». Powiedział do niej Jezus: «Jestem nim Ja, który z tobą mówię» (J 4,19-26).

Konsekwencją spotkania z miłosierdziem Boga jest mocne postanowienie poprawy. Wiem już, co jest moją słabością i co muszę zmienić w moim życiu. Teraz z pomocą Boga tworzę plan, w jaki sposób to zrealizować. Zaczyna się wówczas zmieniać także moje myślenie. Nie realizuję już własnych planów, z którymi przychodzę do Boga, aby On je pobłogosławił, ale zaczynam stawiać Bogu poważne pytania o Jego plan względem mnie, o drogę szczęścia, którą On chce mi pokazać. Zachowuję się jak Samarytanka, która pyta o rzeczy najważniejsze. Bóg chce mnie mieć nie tylko od święta lub przy okazji korzystania z sakramentów, ale cały czas. Nie chodzi Mu o to, abym na pokaz wykonywał to, co mogę nazwać „kościółkowymi rytuałami” czy „zewnętrznymi obrzędami”, ale aby z tym, co zewnętrzne, współgrało moje serce, rozum, moje słowa i moje pragnienia. On chce, abym w ten sposób oddawał mu chwałę „w duchu i prawdzie”. W ten sposób Jezus objawia mi swoją największą tajemnicę. Pokazuje, że tylko On jest w stanie zaspokoić moje pragnienia i tęsknoty, że tylko On może być moim Panem i Zbawicielem.



„Na to przyszli Jego uczniowie i dziwili się, że rozmawiał z kobietą. Jednakże żaden nie powiedział: «Czego od niej chcesz?» lub: «Czemu z nią rozmawiasz?» Kobieta zaś zostawiła swój dzban i odeszła do miasta. I mówiła tam ludziom: «Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział wszystko, co uczyniłam: Czyż On nie jest Mesjaszem?» Wyszli z miasta i szli do Niego. Tymczasem prosili Go uczniowie, mówiąc: «Rabbi, jedz!» On im rzekł: «Ja mam do jedzenia pokarm, o którym wy nie wiecie». Mówili więc uczniowie jeden do drugiego: «Czyż Mu kto przyniósł coś do zjedzenia?» Powiedział im Jezus: «Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło. Czyż nie mówicie: ‘Jeszcze cztery miesiące, a nadejdą żniwa?’ Oto powiadam wam: Podnieście oczy i popatrzcie na pola, jak bieleją na żniwo. Żniwiarz otrzymuje już zapłatę i zbiera plon na życie wieczne, tak iż siewca cieszy się razem ze żniwiarzem. Tu bowiem okazuje się prawdziwym powiedzenie: Jeden sieje, a drugi zbiera. Ja was wysłałem żąć to, nad czym wyście się nie natrudzili. Inni się natrudzili, a w ich trud wyście weszli»” (J 4,27-38).

Nieraz zastanawiam się, po co mam się spowiadać. Może nawet czasem zastanawia mnie sformułowanie „szczera spowiedź” – przecież Bóg wszystko wie. Po co mam Mu to raz jeszcze mówić i to w obecności człowieka – kapłana, zwłaszcza, że wtedy pojawia się wstyd czy zażenowanie. Jest to myślenie kategoriami uczniów Jezusa, którzy dziwili się, że On rozmawia z Samarytanką. Czasami też może, widząc osoby spowiadające się często, nie zadaję tego pytania głośno, ale zastanawiam się, po co one to robią. Wyznanie grzechów nie czynione byle jak i pospiesznie, ale z pełną świadomością miłości Boga, daje spokój serca, pozwala znów na nowo rozpocząć z Jezusem pełnienie woli Boga i czerpanie z tego pokarmu łaski, jaki On mi daje. Ów niewidzialny pokarm pozwala mi pokonywać nowe odcinki drogi, wciąż na nowo powstawać, nie zniechęcać się, choć czasem zdaje mi się, że nie widzę owoców swojej pracy. Mogę jednak być pewien, że gdy korzystam z pomocy Jezusa, otwieram przed Nim swoje serce i odkrywam moje słabości, podejmuje pracę nad sobą, to z perspektywy czasu zobaczę owoce własnej przemiany. Potrzeba mi jednak cierpliwości.

„Wielu Samarytan z owego miasta zaczęło w Niego wierzyć dzięki słowu kobiety świadczącej: «Powiedział mi wszystko, co uczyniłam». Kiedy więc Samarytanie przybyli do Niego, prosili Go, aby u nich pozostał. Pozostał tam zatem dwa dni. I o wiele więcej ich uwierzyło na Jego słowo, a do tej kobiety mówili: «Wierzymy już nie dzięki twemu opowiadaniu, na własne bowiem uszy usłyszeliśmy i jesteśmy przekonani, że On prawdziwie jest Zbawicielem świata» (J 4,39-42).

Sakrament pokuty i pojednania kończy się zadośćuczynieniem Panu Bogu i drugiemu człowiekowi. Jest ono niezmiernie ważne, bo pokazuje moją odpowiedź względem Boga bogatego w miłosierdzie, posyłającego mnie, bym tym miłosierdziem dzielił się z innymi. Przez moje „przepraszam” wypowiedziane względem bliźniego, przez przebaczenie, które przychodzi mi z trudnością, mogę stać się jak owa kobieta samarytańska: jestem w stanie przyprowadzić innych do Jezusa, wskazać im drogę do Niego, jak drogowskaz przy drodze i zaproszenie, aby inni uwierzyli, że Bóg jest miłością i że tę miłość objawia w poważnie przeżytym przeze mnie sakramencie pokuty i pojednania, który przynosi konkretne owoce w mojej codzienności.