Psalm 2: Wyrocznia dla króla... i dla mnie

Danuta Piekarz

publikacja 17.01.2008 10:12

Współczesny człowiek, który czyta Psalm 2, często zadaje sobie pytanie: O co tu w ogóle chodzi? A nawet jeśli odkryje się logikę tego niełatwego tekstu, może zrodzić się inne pytanie: Jak (albo raczej: po co) mam modlić się słowami, które mówią o problemach jakiegoś króla sprzed wielu wieków? eSPe 80/2008

Psalm 2: Wyrocznia dla króla... i dla mnie




Przenieśmy się w odległe czasy, kilkanaście wieków przed Chrystusem, na teren Ziemi Świętej. Po śmierci władcy nastąpił niespokojny czas bezkrólewia, z którego chcą skorzystać wasale, by uwolnić się spod zależności od silnego państwa. Daremne złudzenia! Oto na tron wstępuje nowy król, cieszący się Bożą opieką i pomocą, dlatego to Bóg pomoże władcy pokonać buntowników. Może nas szokować przedstawienie Boga w Psalmie: Boga, który naigrawa się z wrogich knowań i okazuje wobec nich swój gniew. Nie gorszmy się jednak tymi opisami: narodowi zagrożonemu przez wrogów trudno było ukazywać dobrego Ojca przebaczającego czy tym bardziej „transcendentny Absolut”; jedyne, co budziło zaufanie, to obraz Boga-wojownika, stającego w obronie swego ludu.

Sam Bóg zapewnia o swoim wyborze: „Ja ustanowiłem sobie króla na Syjonie (tzn. w Jerozolimie).” Zatem władza królewska nie jest tylko kwestią dziedziczenia, ale przede wszystkim jest przejawem Bożej woli (co nie znaczy, że Bóg akceptuje wszelkie poczynania władcy: przekonał się o tym odrzucony król Saul!). Fakt Bożego wybrania stwierdza teraz sam nowy władca: „Pan powiedział do mnie: «Tyś Synem moim, Ja Ciebie dziś zrodziłem»”. Z całym szacunkiem dla jego wysokości, ale chyba ten król przesadził... Jednak jeśli przyjrzymy się obrzędom koronacyjnym sąsiednich krajów, zobaczymy, że nowi władcy otrzymywali dokument (tzw. protokół królewski) z podobnymi słowami; np. faraon Tutmosis III otrzymał takie „słowa” boga Amona: „Ja jestem twoim ojcem, zrodziłem cię jako boga”. Cały problem w tym, że Egipcjanie rozumieli te słowa jak najbardziej dosłownie: w dniu koronacji nowy faraon stawał się synem boga, godnym boskiej czci! W Izraelu natomiast istniał zwyczaj wręczania „protokołu królewskiego”, ale jego słowa rozumiano jedynie jako zapewnienie szczególnej Bożej opieki i życzliwości dla króla, natomiast nikt nie uważałby króla za istotę boską!

Normalną rzeczą podczas wielkich uroczystości jest wręczanie darów ich bohaterom – także i tutaj sam Bóg proponuje władcy koronacyjny prezent: „Żądaj ode Mnie, a dam Ci w dziedzictwo narody... jak naczynie garncarza ich pokruszysz.” I znów mamy przed oczyma typowy obrzęd koronacyjny: przed młodym władcą ustawiano gliniane naczynia, na których wypisywano nazwy największych wrogów, a król swoim berłem rozbijał te naczynia na znak przyszłego zwycięstwa.

Jeśli jednak czytelnik zna dzieje Starego Testamentu, odczuwa teraz pewne zakłopotanie: o jakim wspaniałym władcy mówi ten tekst, skoro następcy Salomona rządzili niedużymi państewkami (Salomonowe królestwo zostało podzielone na Izraela i Judę), które nigdy nie stały się wielkimi mocarstwami i nawet przy uwzględnieniu wschodniej przesady i przy całej życzliwości poddanych dla nowego władcy treść psalmu może wydawać się grubo przesadzona. A jednak...





A jednak sam autor Psalmu, działający przecież pod natchnieniem Ducha, nie wiedział zapewne, jak dosłownie spełnią się te – zdawać by się mogło – „pobożne życzenia”. Oto po wiekach pojawił się Ktoś, do kogo Bóg z całą dosłownością mówi: „Tyś Synem moim, Ja Ciebie dziś zrodziłem” – nie na zasadzie otoczenia opieką, swoistej „adopcji”, ale rzeczywistego odwiecznego zrodzenia. To On, Jezus Chrystus jest naprawdę Królem nad narodami, który pokonał największego wroga – diabła i śmierć. I choć wciąż trwa bezsensowny bunt przeciw Jego panowaniu, to On będzie ostatecznym zwycięzcą.

Zatem prorocza myśl Psalmu 2 znajduje swoją wspaniałą realizację w Chrystusie... ale to jeszcze nie koniec! Oto w Apokalipsie (2,26–28) Chrystus zapewnia tych, którzy są Mu wierni, czyli tych, którzy wraz z Nim zwyciężają: „A zwycięzcy i temu, co czynów mych strzeże do końca, dam władzę nad poganami, a rózgą żelazną będzie ich pasał: jak naczynie gliniane będą rozbici, jak i Ja wszystko to otrzymałem od mojego Ojca.” Nietrudno dostrzec w podkreślonych słowach wyraźnie nawiązanie do Ps 2: oto Chrystus chce dzielić się z nami swą królewską władzą! W następnym rozdziale Apokalipsy obiecuje On zwycięzcy: „Dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie (3,21).” Oczywiście, nie chodzi o to, że chrześcijanin będzie toczył walkę zbrojną z poganami; tu chodzi o wojnę, która... wciąż trwa! Ten, kto żyje na serio Ewangelią, wydaje się w swoim otoczeniu naiwnym idealistą skazanym na porażkę. Ileż razy doświadcza on boleśnie na swej skórze tego buntu przeciw Panu i Jego Pomazańcowi! A jednak to chrześcijanin jest naprawdę zwycięzcą, jeśli tylko wytrwa do końca w wierności Chrystusowi.

Wyobraźmy sobie, że królowa Anglii mówi nam: „jeśli spełnicie pewien warunek, przyjmę was do rodziny królewskiej, będziecie spadkobiercami dóbr Korony!” Już widzę ten wyścig kandydatów, którzy oddaliby wszystko, byleby tylko na nich spełniła się ta wielka obietnica...

To tylko wyobraźnia podsunęła nam obraz angielskich pałaców; rzeczywistość jest... nieskończenie piękniejsza: sam Syn Boży daje nam Ewangelię i mówi każdemu z nas: „Jeśli będziesz nią żyć, posadzę cię na moim tronie, nie na 10–20 lat, ale na zawsze, na wieki”.