O szczęściu i przyjemnościach „pastuchów świń”

Jan Bilewicz

publikacja 16.02.2007 20:30

Z pewnością czasami się zastanawiasz, jaka będzie Twoja przyszłość… Chciałbyś skończyć szkołę, może studia, znaleźć dobrą pracę, ożenić się, założyć rodzinę, odnieść jakiś sukces. I to wszystko ma służyć Twojemu szczęściu. Bo chciałbyś być szczęśliwy. Tak prawdziwie, a nie tylko robić dobrą minę do złej gry. Miłujcie się, 1/2007

O szczęściu i przyjemnościach „pastuchów świń”




Każdy chce być szczęśliwy… Ale nie każdy jest! Rozejrzyj się wokoło. Myślisz, że Ty na pewno będziesz? Na pewno? Czujesz się bezpieczny? Bardzo bym chciał, żeby tak się stało. Ale widzę także zagrożenia dla Twojego szczęścia…

Jak osiągnąć szczęście?

Jak będziesz miał znakomitą posadę, dużo pieniędzy, seksowną żonę, willę i mercedesa, to na pewno będziesz szczęśliwy? Może i tak – a może i nie. A ktoś, kto jest na przykład listonoszem, zarabia 1000 zł miesięcznie, nie ma anteny satelitarnej, jeździ autobusem albo rowerem, ma pięcioro dzieci, a żonę nie tyle seksowną, ile dobrą i mądrą – niemożliwe, żeby był szczęśliwy? Jasne, może być najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Prawda? Prawda! Szczęście nie zależy przede wszystkim od tego, ile będziesz miał przyjemności, pieniędzy, rzeczy itd. Możesz dużo mieć i być bardzo nieszczęśliwy. A możesz mało mieć i być bardzo szczęśliwy. Masz jakąś konkretną receptę na szczęście? Nie zastanawiałeś się nad tym?...

Jesteś ochrzczony, bierzmowany i wierzący. (Bo są również ochrzczeni i bierzmowani ateiści. Albo nawet walczący ateiści. Pośród Twoich kolegów dostrzegasz łatwo takich walczących ateistów na lekcjach religii. Czyż nie mam racji?). Jesteś wierzący – to znaczy wierzysz w to, co mówi Pismo św. A mówi ono tak: „Znajdzie szczęście – kto zważa na przykazania, kto zaufał Panu – szczęśliwy” (Prz 16, 20); „(…) szczęśliwi, co dróg mych strzegą” (Prz 8, 32); „Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników (…), lecz ma upodobanie w Prawie Pana…” (Ps 1, 1-2). Tylko Bóg jest Dawcą szczęścia. Tego prawdziwego – mam na myśli. Bo różnie ludzie pojmują szczęście, prawda?

Masz majątek!

Pamiętasz przypowieść o dobrym ojcu i synu marnotrawnym z Ewangelii św. Łukasza (15, 11-32)? Przypomnę Ci ją krótko. Pewien człowiek miał dwóch synów. Żyli razem dostatnio, spokojnie i szczęśliwie. Pewnego dnia młodszy syn postanowił zabrać swoją część majątku i wyjechać w dalekie strony. Niewykluczone, że ktoś podsunął mu tę myśl: „Sam przecież wiesz, co jest dla ciebie dobre. Tu jest tak nudno, tam jest dopiero wolność!”. I właśnie „tam” roztrwonił swój majątek („z nierządnicami” – jak powiedział jego brat). Zaczął cierpieć niedostatek. Najął się do pasania świń i w końcu nawet gotów był jeść to, co one… Pewnego dnia zastanowił się nad swoim życiem. Przypomniał sobie pokój, dostatek, bezpieczeństwo, miłość rodzinnego domu. Postanowił wrócić i pojednać się z ojcem.



Pewien uniwersalny obraz. Zawsze aktualny. Opowiada o życiu każdego z nas. Ojcem jest Bóg. Jego dziećmi – my wszyscy, ochrzczeni. Odchodzi się od Boga przez grzech. Młodzi posiadają pewien majątek. Mam na myśli majątek duchowy. Prawdziwe skarby: idealizm, optymizm, odwagę, bezinteresowność, umiłowanie dobra, tęsknotę za wielkimi wartościami, chęć poszukiwania prawdy itp. To wszystko przecież pochodzi od Boga. W ostatecznym rozrachunku tylko Bóg jest źródłem wszelkiego dobra.

Można jednak odejść od Ojca i roztrwonić Jego majątek, to znaczy utracić optymizm, stracić umiłowanie prawdy i dobra, wyzbyć się ideałów i pragnienia ich osiągnięcia. Co wtedy pozostaje? Duchowa nędza, degradacja i poniżenie. Tę nędzę ilustruje obraz pasania świń i chęć jadania z nimi. To obraz stanu duszy, w jakim każdy może się znaleźć... Niestety, wielu młodych znajduje się na etapie trwonienia swojego duchowego majątku. Najczęściej zostali skuszeni jakąś propagandą ludzi – wyglądających na całkiem przyzwoitych – ładnie ubranych, ładnie mówiących itp. Na razie jest jeszcze wesoło, można się bawić, jeszcze konto duże. Ale się nie powiększa. Przeciwnie, pomniejsza się – powoli, powoli…

Przypowieść kończy się „happy endem”. Syn powrócił do ojca, który z radością go przyjął. Nie było to z pewnością łatwe. Bo jeśli daleko się odchodzi, długa jest droga powrotu. I trudna – bo człowiek rozbity, słaby, wycieńczony… Ale wszystko dobre, co się dobrze kończy.

Pan Bóg ma bardzo wielu synów. Nie jeden odchodzi, lecz wielu. Nie dla wszystkich jednak to odejście – jak widzimy z własnych obserwacji – kończy się tak szczęśliwie jak w przypowieści Jezusa… Niektórzy odchodzą, trwonią majątek, ale nie wracają (choć mogliby to zawsze zrobić). Wstydzą się przyznać do swojej pomyłki? A może przyzwyczaili się po prostu do pasania świń i jadania z nimi... I teraz nawet chwalą sobie ten „styl życia”. „Ależ tak jest nam dobrze” – mówią. „Tak jest najlepiej. Jedzonko mamy świetne i wolność”. Nie chcą nigdzie iść. Podają mnóstwo argumentów za tym, żeby zostać. Zdają się rzeczywiście zadowoleni. Rechoczą bezmyślnie, pewni siebie. Naśmiewają się z tych, którzy się opamiętali i chcą powrócić… „Jesteście szczęśliwi?”. Odpowiadają: „Tak! Tak!”. Co byś powiedział – to jest prawdziwe szczęście?... Nie chcesz chyba być szczęśliwy tylko w taki sposób.

Największe zagrożenie

Bóg jest jedynym Dawcą prawdziwego szczęścia (i tego tu na ziemi, i tego wiecznego). Przez grzech i trwanie w nim odwracamy się, oddzielamy się od Boga, opuszczamy Dom Ojca.

A jaki grzech najbardziej zagraża młodemu mężczyźnie? Tobie?... Przypuszczam, że grzech nieczystości – tutaj są najsilniejsze pokusy. Może Ci się zdaje, że w seksie jest właśnie Twoje szczęście?… Błąd! Tu jest jedynie chwila przyjemności. Chwila przyjemności a trwałe szczęście to przecież dwie różne rzeczy. Zamierzasz poszukiwać w życiu przyjemności czy szczęścia? Musisz pamiętać, że grzech, choć może dawać trochę przyjemności, zawsze odbiera szczęście. (Seks nie zawsze oczywiście jest grzeszny. W małżeństwie może być bardzo dobry, miły Panu Bogu, błogosławiony przez Niego – i dlatego szczęściodajny. Choć i małżonkowie mogą zgrzeszyć przeciwko VI i IX przykazaniu).



Wśród grzechów nieczystości chyba największym zagrożeniem dla chłopaka jest pornografia. Niektórzy mówią, że nie ma nic złego w pornografii, albo nawet, że jest dobra – np. pewien krytyk filmowy czy pewien pisarz współpracujący z pornograficznym pismem. Są pewni siebie i zadowoleni. (Oni także, jak wszyscy, są postaciami z Przypowieści o synu marnotrawnym, prawda? W którym miejscu byś ich umieścił? Czy nie na pastwisku?).

A więc w pornografii nie ma nic złego – twierdzą niektórzy. No to teraz dwa malutkie pytanka. Pierwsze: czy chciałbyś, żeby Twoja siostra wystąpiła w jakimś dobrym filmie – w Panu Tadeuszu na przykład? Jasne, dlaczego nie! I drugie: a czy chciałbyś, żeby wystąpiła w filmie pornograficznym? „No bo przecież nie ma w tym nic złego” – jak mówią niektórzy... Oczywiście nie chciałbyś, żeby Twoja siostra rozbierała się ku uciesze jakichś facetów, którzy akurat mają ochotę się podniecić. A tym bardziej, żeby się ktoś nią wulgarnie i prymitywnie zabawiał – ku uciesze jakichś facetów…

Pornografia uzależnia

Zetknięcie się z pornografią przez chłopaka w okresie dojrzewania jest dla jego słabej i niedojrzałej jeszcze psychiki niczym atak tajfunu. Powiem Ci – w telegraficznym skrócie – co się wtedy dzieje. Otóż pornografia rozbudza tak silne pożądanie, że nastoletni chłopak nie potrafi sobie z nim poradzić. I bez tego jest mu ciężko. Oglądanych obrazów nie można zapomnieć. Pojawiają się w wyobraźni – czy się tego chce, czy nie. Zresztą nie zawsze chce się je zapomnieć, ponieważ wywołują przyjemny seksualny „haj”. Niestety, prowadzi on do uzależnienia, tak samo jak „haj” alkoholowy czy narkotyczny. Najpierw trudno się skupić na czymś, co wcześniej wydawało się ważne. Potem wszystko schodzi powoli na dalszy plan i wydaje się mało atrakcyjne i mało ważne w porównaniu z seksem. Coraz mniej myśli się o swoich ideałach, planach, zasadach. Pożądanie stale się rozrasta i zajmuje coraz więcej miejsca w myślach, pragnieniach i działaniach. Stają się one coraz bardziej wyuzdane i perwersyjne. O dziewczynach myśli się wyłącznie w kategoriach zabawki.

86% badanych w USA gwałcicieli przyznało się do korzystania z pornografii, a 57% przestępców seksualnych naśladuje sceny oglądane w materiałach pornograficznych. Po owocach ich poznacie... Ale to nie są jedyne skutki oglądania pornografii. To tylko wierzchołek góry lodowej...

Pornografia pociąga za sobą inne grzechy. Jeżeli chłopak ogląda ją, także się masturbuje. Ogląda się gołe panienki i się onanizuje. Głupie, co?… I cóż to ma niby być – ta „wolność”, o której się tyle mówi? Ten „nowoczesny styl życia”? Praktyczne uczenie się właściwych relacji z kobietami? Przygotowanie do małżeństwa? Do wierności małżeńskiej? Takie ma się relacje z kobietami, m.in. ze swoją żoną, jakich się wcześniej nauczyło.



Czego uczy oglądanie pornografii? Kobieta służy do podniecania mężczyzny i zaspokajania go seksualnie. Koniec lekcji. Nic poza tym. Pod wpływem takiej „edukacji” uzależnienie seksualne nazywają obecnie niektórzy „potrzebami seksualnymi”, a zaspokojenie nałogu masturbacji przy pomocy ciała kobiety – „kochaniem się”… Myślisz, że Twojej żonie wystarczy, jak będziesz ją tak „kochał”? A Tobie wystarczy taka karykatura miłości? No nie! Ty oczywiście nie chcesz spędzić reszty swojego życia na pastwisku. Ty chcesz żyć – mam nadzieję – pięknie, szlachetnie, kochać prawdziwą miłością, być prawdziwie szczęśliwym.

Czystość jest zadaniem

Aby tak żyć, musisz się wyzbyć pożądliwości. „Zadajcie więc śmierć temu, co jest przyziemne w waszych członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy…” – mówi Pismo św. (Kol 3, 5). Owo wyzbywanie się pożądliwości nie jest łatwe. Przeciwnie: żyjesz w „kulturze śmierci”, która chce uśmiercić to, co w Tobie szlachetne. Dorośli – politycy, dziennikarze, różne inne „autorytety” (osoby przeważnie ochrzczone i bierzmowane), którzy powinni troszczyć się o Twoje dobro, mówią, że pornografia musi być. Nawet by im do głowy nie przyszło, żeby się zastanowić, co na to Pan Bóg. A co na to Pan Bóg? „Władze cywilne powinny zabronić wytwarzania i rozpowszechniania materiałów pornograficznych” (Katechizm Kościoła Katolickiego, 2354). Tak wielkie jest jej zło! Nie tylko dla młodych. Dla każdego.

Ale nie możesz po prostu zrzucić odpowiedzialności za swoje życie na innych i zadowolić się takim rozwiązaniem problemu, bo to nie jest żadne rozwiązanie. Oni, jak chcą, niech sobie dalej będą pastuchami świń. Ty przecież nie musisz żyć tak jak oni i przegrać swojego życia. Wcale nie jesteś skazany na porażkę, choć tak wiele i wielu jest przeciwko Tobie. Co więc zrobić, by zwyciężyć? Ojciec św. Jan Paweł II powiedział kiedyś do młodzieży takie słowa: „(…) czystość serca jest każdemu człowiekowi zadana. Musi on stale podejmować trud opierania się siłom zła, tym działającym z zewnątrz i tym wewnątrz – siłom, które chcą go od Boga oderwać. I tak w sercu ludzkim rozgrywa się nieustannie walka o prawdę i szczęście. Aby zwyciężyć w tej walce, człowiek musi zwrócić się ku Chrystusowi. Może zwyciężyć tylko umocniony Jego mocą…” (Sandomierz, 12.06.1999 r.). Każde słowo jest tu superważne. Czystość serca jest zadaniem. Są siły, które chcą nas oderwać od Boga, kusząc nieczystością. Działają na zewnątrz nas i w nas samych. Walka o trwanie przy Bogu oznacza walkę o prawdę i szczęście. Potrzebujemy mocy Chrystusa, żeby w niej zwyciężyć. Dlatego konieczne jest, byśmy zwrócili się ku Niemu… Jak? Przede wszystkim w sakramentach i modlitwie.

Niech Ci Pan błogosławi w poszukiwaniu i w walce o prawdę i szczęście!