Zerwanie zakazanego owocu

Jacek Salij OP

publikacja 04.12.2008 19:09

Dwa rajskie drzewa to symboliczne przedstawienie alternatywy, którą tak przejmująco ukazał św. Augustyn: „miłość własna posunięta aż do pogardy Boga albo też miłość Boga posunięta aż do gardzenia sobą” W drodze, 11/2008

Zerwanie zakazanego owocu



Czym było drzewo poznania dobra i zła?

Święty Grzegorz z Nyssy († 394) nie miał wątpliwości, że drzewo to należy rozumieć symbolicznie:

Drzewo, z którego Bóg zakazał jeść, nie było figowcem ani żadnym innym owocowym drzewem; gdyby bowiem wtedy figa była trująca, to i teraz nie mogłaby być jadalna. […] Kiedy usłyszeliśmy, że Bóg zasadził rajski ogród i drzewo życia pośrodku raju, starajmy się dowiedzieć od Tego, który wyjaśnia ukryte tajemnice, jakie rośliny uprawiał i sadził Ojciec oraz jak to możliwe, by pośrodku raju były dwa drzewa, drzewo zbawienia i drzewo zguby[1].

Jak widzimy, Grzegorz odwołuje się tu do słów Pana Jezusa o tym, że „każda roślina, której nie sadził […] Ojciec niebieski, będzie wyrwana” (Mt 15,13), i zwraca uwagę, że niewątpliwie nie u botaników należy szukać odpowiedzi na pytanie, co to za roślina. Wśród wielu innych obrazów biblijnych, które można rozumieć tylko symbolicznie, Grzegorz wymienia mesjańskie proroctwo o gałązce z pnia Jessego (zob. Iz 11,1) – nikt przecież nie szuka w nim informacji na temat biblijnej flory. Również drzewo poznania dobra i zła nie należało do biblijnej flory i trzeba je rozumieć – zdaniem Grzegorza – symbolicznie.

Spostrzeżenie, że nie mogły przecież dwa różne drzewa stanowić równocześnie środka raju (zob. Rdz 2,9), Grzegorz z Nyssy w innym miejscu rozwija szerzej. Warto wczytać się w jego myśl, gdyż w jej świetle można zobaczyć coś bardzo ważnego, co dotyczy raju właśnie: „Pośrodku raju było drzewo pełne życia, ale zarazem pośrodku raju było drzewo śmiercionośne. Jest przecież niemożliwe, by dwa drzewa stały dokładnie pośrodku, bo gdy któremuś z nich przyznamy miejsce w środku, z konieczności to drugie zostanie ze środka wyparte”.

Słowem, dwa rajskie drzewa to symboliczne przedstawienie alternatywy, którą tak przejmująco ukazał św. Augustyn: „miłość własna posunięta aż do pogardy Boga albo też miłość Boga posunięta aż do gardzenia sobą”[2]. Niestety, nasi prarodzice wybrali to pierwsze, zerwali owoc z drzewa poznania dobra i zła. Wybrali siebie przeciwko Bogu.

Już sto lat przed św. Grzegorzem, pod koniec III wieku, dokładnie tak samo sens obu rajskich drzew widział Metody z Olimpu. Drzewo życia – wyjaśniał – symbolizowało skierowane do naszych prarodziców zaproszenie do zanurzenia w miłości Boga, natomiast to drugie drzewo – do zanurzenia w postawie buntu:

Człowiek, umieszczony w środku między drzewem życia a drzewem wiadomości dobrego i złego, miał się przekształcać w postać tkwiącą na drzewie, z którego owoce by spożywał. Sam jednak nie byłby ani drzewem życia, ani drzewem zniszczenia, lecz przez uczestnictwo i udział w zniszczeniu stał się śmiertelny. Gdyby jednak złączył się z olejem drzewa życia, stałby się niezniszczalny i nieśmiertelny[3].

Ten symboliczny wymiar podkreślali wszyscy ojcowie, którzy się nad znaczeniem obu rajskich drzew zastanawiali. Wszakże niektórzy – w tym św. Augustyn – skłaniali się ku opinii, że były to jednak jakieś dwa konkretne drzewa. Jeśli jednak uważnie się przyjrzymy ich wypowiedziom na ten temat, trudno się oprzeć wrażeniu, że chcieli oni w ten sposób przede wszystkim podkreślić, iż grzechu pierwszych rodziców w żadnym razie nie należy rozumieć symbolicznie, gdyż był to, niestety, grzech jak najbardziej konkretny.

Drzewo to – przytoczę objaśnienie Augustyna na temat drzewa poznania dobra i zła – nie miało owoców szkodliwych, ponieważ Ten, który wszystko uczynił bardzo dobre, nie posadził w raju czegoś złego. Złem natomiast dla człowieka było przekroczenie Bożego przykazania. Wypadało bowiem, by człowiekowi, który znajdował się pod władzą Pana Boga, czegoś zabroniono, tak ażeby samo posłuszeństwo było mu u Pana zasługą[4].

Tak czy inaczej, kiedy się czyta to, co na temat drzewa poznania dobra i zła mówi Katechizm Kościoła Katolickiego, nie ma wątpliwości, że jest to ta sama nauka, którą głosili już starożytni ojcowie:

Bóg stworzył człowieka na swój obraz i ukonstytuował go w swojej przyjaźni. Człowiek, stworzenie duchowe, może przeżywać tę przyjaźń tylko jako dobrowolne poddanie się Bogu. Wyraża to właśnie zakaz dany człowiekowi, by nie jadł z drzewa poznania dobra i zła, „bo gdy z niego spożyje, niechybnie umrze” (Rdz 2,17). Drzewo „poznania dobra i zła” przywołuje symbolicznie nieprzekraczalną granicę, którą człowiek jako stworzenie powinien w sposób wolny uznać i z ufnością szanować. Zależy on od Stwórcy; podlega prawom stworzenia i normom moralnym, które regulują korzystanie z wolności (KKK 396).



[1] Św. Grzegorz z Nyssy, Homilie do Pieśni nad pieśniami, Prolog, ŹMT 43, przeł. M. Przyszychowska, WAM, Kraków 2007, s. 20. Następny cytat Grzegorza z Nyssy: tamże, Homilia 12, s. 182. 
[2] Św. Augustyn, Państwo Boże, 14,28, przeł. W. Kornatowski, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1977, t. 2, s. 162. 
[3] Św. Metody z Olimpu, Uczta 3,7, PSP 24, przeł. S. Kalinkowski, ATK, Warszawa 1980, s. 45. 
[4] Św. Augustyn, Komentarz słowny do Księgi Rodzaju, 8,6,12, przeł. J. Sulowski, w: tenże, Pisma egzegetyczne przeciw manichejczykom, PSP 25, ATK, Warszawa 1980, s. 259.






Grzech przekraczający naszą wyobraźnię

Nie jest łatwo pokazać ciężar, a nawet straszliwość pierwszego grzechu w ludzkich dziejach. Mamy raczej tendencję do bagatelizowania go i wręcz dziwimy się, że jakieś tam zerwanie jabłka zostało tak ciężko ukarane.

Wyjaśnijmy przy okazji, skąd się wzięło jabłko w naszych wyobrażeniach o grzechu pierworodnym – przecież opowiadanie biblijne nie wspomina ani o jabłoni, ani o jabłku. Łaciński wyraz malum jest homonimem oznaczającym „zło” bądź „jabłko” – stąd skojarzenie zakazanego owocu z jabłkiem było w krajach cywilizacji łacińskiej poniekąd nieuchronne. Nie występuje ono w Kościele wschodnim, którego językiem źródłowym jest greka.

Wielkość grzechu naszych prarodziców próbuje się pomniejszać zwłaszcza na dwa sposoby – przez zamykanie się na cały wyłożony wyżej symboliczny wymiar drzewa poznania dobra i zła albo przez sugestię, że pierwsi rodzice niezbyt dokładnie sobie zdawali sprawę z tego, do czego namawia ich kusiciel. Z próbami ich infantylizowania i domyślania się, jakoby świadomość ludzka dopiero zaczynała się w nich kształtować, stanowczo rozprawia się św. Jan Złotousty († 407). Rozumuje on następująco: „Kozy i owce wiedzą, jakie rośliny są dla nich zdatne, a jakie zgubne”. Toteż byłoby niedorzecznością sądzić, jakoby człowiek przed grzechem nie umiał rozróżniać dobra i zła.

Dobra i zła ci tylko przecież nie znają, którzy z natury pozbawieni są rozumu. […] Gdyby przed tym, jak zjadł z drzewa, człowiek nie wiedział, czym jest dobro, a czym zło, lecz dowiedziałby się o tym po zjedzeniu, to grzech byłby dla niego nauczycielem mądrości, a wąż nie byłby zwodzicielem, lecz pożytecznym doradcą, bo ze zwierzęcia uczyniłby go człowiekiem. Gdyby człowiek nie wiedział wówczas, czym jest dobro, a czym zło, jak mógłby otrzymać nakaz? Nikt przecież nie daje prawa temu, kto nie wie, że jego przekroczenie jest złem[5].

Zauważmy wreszcie najważniejszą rzecz, którą na temat tego grzechu trzeba powiedzieć: był to jedyny w ludzkich dziejach grzech popełniony przez ludzi najdosłowniej bezgrzesznych. My wszyscy, jako potomkowie pierwszych grzeszników, nie wiemy, co to znaczy być bezgrzesznym. Cała nasza wiedza na temat zła czynionego przez ludzi dotyczy zła sprawianego przez grzeszników. Nigdy nie zrozumiemy, jak wielki, jak straszliwy musiał być grzech popełniony przez ludzi bez reszty świętych i sprawiedliwych. Wielkości i okropności tego grzechu nie da się porównać nawet z najstraszliwszymi grzechami popełnianymi później przez tych, którzy już w chwili urodzenia pozbawieni byli świętości i sprawiedliwości.

Na czym polegał ten straszliwy grzech naszych prarodziców – ludzi świętych i niepokalanych – przedstawiony w Piśmie Świętym w symbolu zerwania i skosztowania zakazanego owocu? Postanowili oni „znać dobro i zło” (Rdz 3,5). Zapomnieli o tym, że są tylko stworzeniami i że dobro jest czymś wcześniejszym od nich. Wydawało im się, że to oni mogą ustanawiać, co jest dobrem, a co złem.

Jeśli spojrzymy na ten grzech w perspektywie relacji pierwszych rodziców z Bogiem, zobaczymy, że polegał on na tym, iż zwątpili oni w miłość Bożą. Samego Boga zaczęli podejrzewać o to, że niekoniecznie jest im życzliwy i że swoim zakazem chce ich ograniczać.

Jeśli natomiast będziemy oceniać to w perspektywie ich niemądrego zakochania w samych sobie, zobaczymy, że mamy do czynienia z grzechem nieposłuszeństwa – odrzucenia Stwórcy, na szczęście odrzucenia nie do końca. Zafascynowani własnym pięknem, uznali, że Bóg jest im poniekąd niepotrzebny.

Był więc to grzech naprawdę straszliwy. Również jego skutki są szczególnie tragiczne. Jest to jedyny grzech, którego skutki ogarniają całą ludzkość. „Przez jednego człowieka – napisze później apostoł Paweł – grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli” (Rz 5,12).

Tu chciałoby się zaprotestować: Co to znaczy: „wszyscy zgrzeszyli”? Przecież wtedy, kiedy ów straszny grzech został popełniony, nas jeszcze nie było! Otóż wskutek tamtego grzechu naszych prarodziców coś tragicznego stało się z człowieczeństwem, z ludzką naturą. Ludzkie dzieci nie rodzą się już w tej świętości, która by je przenikała, gdyby do niego nie doszło. Na tym właśnie polega grzech pierworodny, że przychodzimy na ten świat duchowo wybrakowani, że nie rodzimy się w świętości i sprawiedliwości, którą pierwotnie Bóg dla nas przewidział.

Toteż nic dziwnego, że świat nasz tak urządziliśmy, że nieraz trudno w nim wytrzymać i niejednemu się wydaje, że Boga w ogóle nie ma.



[5] Św. Jan Chryzostom, Homilie na Księgę Rodzaju (Rdz 1–3), Homilia 6,1n; ŹMT 45, przeł. S. Kaczmarek, Kraków 2008 s. 92n.






Drzewo Życia

Pójdźmy za przedstawioną wyżej intuicją Metodego z Olimpu i Grzegorza z Nyssy, że rajskie drzewo dawało alternatywę i skoro pierwsi rodzice wybrali owoc z drzewa poznania dobra i zła, utracili tym samym dostęp do drzewa życia. „Bóg – czytamy na zakończenie opowieści o upadku pierworodnym – postawił przed ogrodem Eden cherubów i miecz z połyskującym ostrzem, aby strzec drogi do drzewa życia” (Rdz 3,24).

Konieczne było aż przyjście do nas Syna Bożego, żebyśmy odzyskali dostęp do drzewa życia – i wtedy się okazało, że drogę do tego drzewa zamknął nam nie Bóg, tylko nasz grzech. „Zwycięzcy – mówi Chrystus Pan w Apokalipsie – dam spożyć owoc z drzewa życia, które jest w raju Boga” (2,7). Według ostatniego rozdziału Apokalipsy drzewo to ogarnia całe Miasto Boże, tak aby każdy z jego mieszkańców miał do niego łatwy i nieustanny dostęp: „Pomiędzy rynkiem Miasta a rzeką, po obu brzegach, drzewo życia, rodzące dwanaście owoców – wydające swój owoc każdego miesiąca – a liście drzewa [służą] do leczenia narodów” (22,2).

Nietrudno się domyślić, że tym drzewem życia jest krzyż, na którym umarł Zbawiciel świata. Zapowiadał go już Mojżesz, kiedy na rozkaz Boży sporządził – jako przeciwieństwo węża kusiciela – wizerunek ratującego od śmierci węża miedzianego (zob. Lb 21,4–9). Nawiązując do tamtego wydarzenia, Pan Jezus powie wprost, że Jego krzyż będzie drzewem życia, a On sam – dającym życie wieczne Owocem tego drzewa: „A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne” (J 3,14).

Przypomnijmy sobie, że „na miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo” (J 19,41). Nawiązanie do raju jest tu oczywiste. Mamy zatem następne potwierdzenie, że krzyż Chrystusa Pana stał się drzewem życia, zaś Jego Grób okazuje się przeciwieństwem wszystkich ludzkich grobów – one są miejscami śmierci, a ten Grób jest źródłem życia.

To dlatego w prefacji wysławiającej tajemnicę Krzyża modlimy się: „Ty postanowiłeś dokonać zbawienia rodzaju ludzkiego na drzewie Krzyża. Na drzewie rajskim śmierć wzięła początek, na drzewie Krzyża powstało nowe życie, a szatan, który na drzewie zwyciężył, na drzewie również został pokonany przez naszego Pana Jezusa Chrystusa”.

Po dziś dzień wysławiamy, zwłaszcza w dniach Męki Pańskiej, Krzyż jako drzewo życia słowami pieśni Wenancjusza Fortunata († ok. 600), spolszczonej już w połowie XVI wieku:

Krzyżu święty, nade wszystko,
drzewo przenajszlachetniejsze!
W żadnym lesie takie nie jest,
jedno, na którym sam Bóg jest.
Słodkie drzewo, słodkie gwoździe
rozkoszny Owoc nosiło.


Postawmy sobie pytanie najważniejsze: Na czym polega spożywanie tego Owocu drzewa życia, którym jest nasz ukrzyżowany i zmartwychwstały Zbawiciel, Jezus Chrystus? Przedtem jednak zapytajmy, dlaczego właśnie Jego krzyż stał się drzewem życia.

Otóż dlatego że On – i to w sytuacji, kiedy siły zła rozpętały przeciwko Niemu najstraszniejszy cyklon, na jaki je było stać – zachował się dokładnie odwrotnie niż nasi pierwsi rodzice w momencie próby. On przez swój krzyż – mimo że cierpiał straszliwie – przeszedł w absolutnym zawierzeniu swojemu Ojcu i w bezwarunkowej miłości do wszystkich ludzi, nawet do własnych morderców.

Natomiast jest On Owocem tego drzewa życia w sensie najbardziej dosłownym. Sam oddał się swoim wyznawcom, żebyśmy Go spożywali: „Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6,54). Otóż po to spożywamy Go w Eucharystii, żeby się stawać jedno z Nim – i żeby dzięki temu realizować, na Jego wzór, postawę odwrotną do tej, która doprowadziła pierwszych ludzi do zerwania owocu z drzewa poznania dobra i zła.

Tylko jeśli będziemy prawdziwie spożywać ten Owoc z drzewa życia, zdobędziemy to, co Mickiewicz w dwuwierszu pt. Do raju przebojem określił jako takie trudne:

Do raju drzwi otwarte; ale rzadki zdoła
Przebić się przez ogniste miecze archanioła.