Wirtualne „środowisko życia” w przestrzeni samotności

Katarzyna Padło

publikacja 05.12.2008 22:16

Internet coraz częściej zastępuje kontakt z drugim, fizycznym człowiekiem, wypierając go z wielu miejsc pracy, ale również z życia codziennego, a niekiedy nawet wyrzuca nas samych z naszego własnego życia, powodując, że wciągnięci w wirtualną przygodę przestajemy funkcjonować w świecie realnym. Wychowawca, 12/2008

Wirtualne „środowisko życia” w przestrzeni samotności



Gdy wepchnięci zostaniemy do pociągu życia, pędzącego po chłodnej tarczy zegara, porywa nas ów pęd cywilizacyjny, by zanieść nas do stacji docelowej. Odtąd jak w kalejdoskopie zmieniać się będą obrazy za oknem, ktoś będzie do naszej podróży dołączał, ktoś inny odchodził. Czasem zaabsorbuje nas jakiś obrazek, lecz zaraz pojawi się nowy. Może czasem zrodzi się w duszy jakieś pragnienie – miłości, przyjaźni, życzliwości, lecz nie zdążymy na nie odpowiedzieć, bo oto już coś nowego kusić będzie swoim urokiem.

Zegar podróży wybijać będzie tylko pełne godziny, odmierzające kolejne większe stacje w naszym życiu – dzieciństwo (może pierwsza komunia, a może pierwszy rower), młodość (nowa szkoła, pierwsza miłość), pierwsze lata dorosłości – studia, praca, miłość, sukcesy, porażki, dziecko, itd. Pomiędzy tymi stacjami umyka większość naszej podróży, na tych samych czynnościach, często bezmyślnie wybieranych – na pląsaniu pomiędzy sklepowymi pólkami i złudzeniu wolności wyboru, na tzw. „city surfingu”, czy „clubbingu”, na oglądaniu telewizji czy grach komputerowych albo czatach. I oto pociąg życia mknie dalej, byle prędzej do celu.

Mniejsze stacje przysypiamy na bezsensownych, tymczasowych czynnościach, na zabijaniu czasu, czekamy na coś wielkiego, na tę większą stację, na której „naprawdę czuje się, że żyje”. Czasem tylko przypadek rzuca nas na małe stacje życia. Wyrzuceni z wielkiej machiny, oszołomieni nieznanym zaczynamy spowalniać nasz bieg, słyszeć w ciszy Głos. Albo podnosimy się i szarpani strachem zaczynamy biec dalej na oślep, byle nie wypaść z roli, nie stracić z oczu „globalnej wioski”.

I przychodzi czas, gdy przybywamy do celu – czasem z opóźnieniem sztucznie stymulowanego życia, podenerwowani. Czasem z ogromnym bagażem niespełnionych marzeń i pragnień. Niekiedy ograbieni z człowieczeństwa. A czasem o kilka stacji za wcześnie. I za krótka wydaje się nam podróż, próbujemy targować się o kilka chwil jeszcze, bo za mało poznaliśmy, nie zdążyliśmy nikogo pokochać, nie osiągnęliśmy nic trwałego, co by po nas pozostało, itd. Docieramy jednak zawsze. A gdy okazuje się, że ta podróż zabrała nam zbyt wiele czasu, by żyć, szukamy tego, co całe życie wyrzucaliśmy jako niewygodne poza margines codzienności.

Początki Internetu sięgają końca lat 50. i ściśle wiążą się z celami militarnymi. Z początkiem lat 60. stworzona została naukowa koncepcja sieci komputerowej, która umożliwiałaby szybką wymianę informacji pomiędzy uczelniami. I kiedy w 1969 roku po raz pierwszy z Uniwersytetu w Los Angeles przesłano dane do Stanford Research Instiute w Palo Alto, rozpoczęła się nowa era w komunikacji masowej.

Funkcjonujący odtąd coraz sprawniej Arpanet, w 1983 roku rozdziela się na sieć militarną oraz cywilną czyli Internet. Choć od czasu tego minęło zaledwie dwadzieścia pięć lat, Internet coraz częściej zastępuje kontakt z drugim, fizycznym człowiekiem, wypierając go z wielu miejsc pracy (banki, urzędy, biura, biblioteki, sklepy), ale również z życia codziennego (czaty, randki, porady psychologiczne, itd.), a niekiedy nawet wyrzuca nas samych z naszego własnego życia, powodując, że wciągnięci w wirtualną przygodę przestajemy funkcjonować w świecie realnym.

Jako pozytywne aspekty korzystania z Internetu wymienia się najczęściej:
– szybki, łatwy i wszechstronny dostęp co różnorodnych treści, duże możliwości uczenia się, przyswajania i zdobywania informacji,
– możliwość kontaktowania się w sposób wygodny i szybki, a jednocześnie nie wymagający szczególnego zaangażowania emocjonalnego w proces komunikowania się,
– pomocny w organizacji codziennego życia sposób na płacenie rachunków, zlecanie różnych czynności, kupowanie itd.



Dla młodych ludzi Internet (podobnie jak hipermarkety, puby i kawiarnie) stał się swoistym „środowiskiem życia” w którym, doznają pewnych wrażeń zmysłowych. To w tym środowisku zdobywają wiedzę o świecie (niekoniecznie realnym), nawiązują znajomości i przyjaźnie, spędzają wolny czas słuchając muzyki, rozmawiając z innymi, przeglądając czy grając, kupują różne przedmioty itd.

Korzystając z konsumpcyjnych, skomercjalizowanych ofert młody człowiek wpisuje się w globalny obraz ludzi społeczeństwa doznań, w którym somatyzacja tożsamości nie tylko prowadzi do poważnych kryzysów osobowościowych, ale również poważnych zaburzeń w funkcjonowaniu społecznym młodzieży. W praktyce terapeutycznej coraz częściej spotyka się młodych ludzi (nie tylko młodzież) uzależnionych od Internetu. Nazwano to uzależnienie infoholizmem czy też siecioholizmem.

Jak inne uzależnienia, charakteryzuje je brak kontroli nad korzystaniem z możliwości, co prowadzi do zaniedbywania swojego codziennego funkcjonowania w świecie realnym. Najczęstszym zagrożeniem ze względu na łatwość uzależnienia są:

– pogawędki (na IRC-u, Gadu – Gadu, możliwość „gawędkowania” w trakcie gier itd.); są to pogawędki z rzeczywistymi użytkownikami sieci, przed którymi można prowadzić swoista grę – kreowania Idealnego Ja i odsłaniania w dialogach pragnień na co dzień skrywanych lub narażanych na porażkę. Zygmunt Bauman charakteryzując czas postmodernistycznego rozpadu wszelakich struktur powiada, że jest to czas, w którym każdy może zbyt łatwo wybrać sobie tożsamość, jednak nie jest w stanie utrzymać jej przez dłuższą chwilę[1].

Stąd pojawiają się zabawy z sobą i innymi, kalejdoskopowo zmieniające się w tymczasowo zastanych konfiguracjach kolaże ludzkich indywiduów. Podstawowym mechanizmem konstruowania tożsamości jest konsumpcyjna zabawa znakami i symbolami, a znakiem czasu staje się „rozpadanie projektów życiowych na kalejdoskop samoistnych epizodów, niepowiązanych ani przyczynowo ani logicznie”[2].

Wszystko w takim kontekście (w tym komunikowanie się z drugim człowiekiem, spotkanie z drugim człowiekiem, tworzenie tożsamości, wychowanie itd.) skazane zostaje na fragmentaryczność i tymczasowość, staje się zbiorem epizodów, samoistnych i niezdeterminowanych. Podążając za myślą Baumana, strukturę życia społecznego czy wychowania można przyrównać do specyfiki serialu telewizyjnego.

W każdym odcinku występuje kilka „tych samych osób” oraz kilka nowych, gościnnie pojawiających się znikąd postaci bez przeszłości i przyszłości, mających do odegrania pewną rolę, by następnie zniknąć bez potrzeby kontynuacji. Pogaduszki w sieci, najczęściej zaczynające się niewinnie, okazują się niejednokrotnie silnym narzędziem zniewolenia, gdy jest nam źle, gdy nudzimy się, gdy szukamy przygody, gdy wchodzimy w inny świat – marzeń, projekcji, ideałów, pragnień i nie spostrzegamy, kiedy pochłania nam on za wiele czasu i życiowej energii.

– strony internetowe (www) czyli tzw. pajęczyna światowa, której zasoby niezmierzone i nieogarnione, kuszą coraz bardziej migotliwymi i agresywnymi reklamami zachęcającymi do skorzystania. Niezwykła szybkość zmian świetlistości punktów ekranu (monitora) powoduje „wyłączenie” lewej półkuli mózgu odpowiadającej za myślenie analityczne. Przekaz zostaje odebrany globalnie, emocjonalnie i intuicyjnie.

Nadmiar informacji powoduje, że człowiek traci umiejętność powiązania ich w jakiekolwiek struktury. Brak interpretowania zdarzeń i informacji przyczynia się z kolei do szumu informacyjnego, przemęczenia, depresji. Człowiek staje się z czasem obserwatorem raczej niż uczestnikiem życia społecznego. Schemat uzależniania się od Internetu jest niezmienny – początkowo przyjemnością staje się samo surfowanie po stronach www, z czasem doprecyzowują się zainteresowania konkretnymi informacjami, by w końcu nawyk korzystania z Internetu przerodził się w konieczność pochłaniającą coraz więcej czasu i energii.
 




[1] Z. Bauman, Dwa eseje o ponowoczesności, Warszawa Instytut Kultury, 1994, s. 17
[2] ibidem



– gry fabularne – swego rodzaju teatr, w którym uczestniczymy poprzez wcielanie się w postaci, z którymi identyfikujemy się poprzez zbliżone ukryte pragnienia, pasje, przezywane porażki. Zdarza się, że identyfikacja z postacią jest tak silna i trwała, że zacierają się granice pomiędzy fikcją a rzeczywistością i elementy „życia” wirtualnego, tej postaci przenikają do sfery snów, marzeń, a nawet rzeczywistego życia.

Nieodpartą pokusą w grach sieciowych stają się gratyfikacje (zwycięstwa, uznanie, bycie kimś wielkim, podziw innych graczy). Uzależnienie od gratyfikacji może się stać tak silne jak potrzeba wypicia kolejnego trunku dla alkoholika czy pragnienie „wypełnienia pustki” u bulimiczki.

– aukcje internetowe i kupowanie produktów w e-sklepach, gdzie wciągać może ułuda wolności wyboru (niczym w hipermarketach) ale jednocześnie odzywająca się dusza hazardzisty (możliwość targowania się i podbijania ceny w zależności od rodzaju zakupu, gra w zdobywanie, rywalizacja, ryzyko). Emocje stają się wartością samą w sobie, licytuje się dla emocji, jakie ta gra wywołuje.

– grupy dyskusyjne (usenet) – założeniem tego pomysłu było stworzenie wielkiej tablicy ogłoszeniowej, na której każdy mógłby zamieścić ogłoszenie czy też komunikat dowolnej treści. Jednak natłok informacji spowodował, że komunikaty zaczęły tworzyć swego rodzaju zlepek formułek trudnych do odnalezienia, jak również – co za tym idzie – zaistnienia (zwłaszcza przeszukiwanie grup dyskusyjnych jest czasochłonne).

W trosce o to, by „wirus” nie zniszczył programu na życie młodego człowieka (na przyjaźń, życzliwość, naukę, pracę, rodzinę i inne wartości), konieczny staje się przewodnik po globalnej wiosce medialnej, Internecie i życiu. Jak zauważa wielu pedagogów, postmodernistyczne przesłanki opisu rzeczywistości zmieniły zasadniczo proces wychowania młodego człowieka.

Pierwszym etapem wychowania powinno być kształtowanie umiejętności dekonstruowania aktualnych wersji istnienia; na drugim etapie niezbędne stanie się zaprezentowanie określonego ideału wychowania i ideału obywatela wraz z alternatywnymi propozycjami oraz swoista gra, w której negocjowana i rekonstruowana jest koncepcja własnej tożsamości młodego obywatela. Postuluje się nadto rezygnacje z metanarracji (wartości uniwersalnych i absolutnych) na rzecz narracji lokalnych, by mieć wpływ na kształt aktualnej wersji rzeczywistości, być uczestnikiem życia społecznego czy publicznego w sposób świadomy (zgodnie z założeniem, ze to lokalny mikrokosmos spełnia większość naszych potrzeb życiowych).

By zapobiec zjawisku adiaforyzacji – jak nazwie ów stan rzeczy Hohn[3] – a więc rozdzielenia istoty relacji z drugim człowiekiem od oceny moralnej oraz poczucia odpowiedzialności czy obowiązku wobec drugiego człowieka należy dbać o to, by wolność jednego człowieka nie tylko nie kończyła się tam, gdzie zaczyna się sfera wolności drugiej osoby, ale by w tym punkcie stycznym zaczynała się sfera odpowiedzialności – za siebie i za tego drugiego. Chodzi o to, by wartość spotkania z drugim człowiekiem wzrosła. Zmienić musi się zatem zasadniczo relacja z przedmiotowej na podmiotową, a wymiar wolności zyskać musi aspekt pozytywny – do konkretnych wartości.

*****

Katarzyna Padło – doktorantka Instytutu Pedagogiki UJ, pracownik Zespołu Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie, kurator sądowy
 




[3] Hohn H.J. Passagen und Passanten – oder Religion in der City [w:] H.W. Danowski (red) Religions als Wahrheit und Ware, Hamburg 1991, s. 25-35