Gdy dziecko pyta o prawdę

s. M. Urszula Kłusek SAC

publikacja 28.02.2009 20:22

Ciągle nie wiem, jak odpowiadać dzieciom na trudne pytania. A może to dorosłym trzeba tłumaczyć, że prawda winna prawdę znaczyć? Wychowawca, 2/2009

Gdy dziecko pyta o prawdę



Niektórzy mówią, że „oczy są zwierciadłem duszy”, tak wiele mówią o człowieku.

Takie były oczy Wojtka. Czarne jak węgielki, błyszczące i zamyślone. Napatrzyły się te Wojtkowe oczy na wiele spraw trudnych i niezrozumiałych, sprzecznych i zawiłych. Tyle w nich było zadziwienia, pytań, powagi... miałam wrażenie, że to oczy kogoś dorosłego, nie dziewięciolatka. Czasem prowadziłam z małym Wojtkiem dorosłe rozmowy, wyczytując z jego oczu pytania, których słowami chyba jeszcze wypowiedzieć nie umiał.

– Siostro, mówił któregoś dnia – mama uczyła mnie, że mam zawsze mówić prawdę. Co to znaczy?
– To znaczy mówić to, co jest, co się dzieje naprawdę, na przykład...
– Na przykład, jak ktoś jest w domu, to nie należy mówić sąsiadce, że go nie ma?
– Tak, Wojtku.
– Dlaczego moja mama... i tu Wojtek się zatrzymał, bo za bardzo kochał mamę, żeby zadać pytanie: „Dlaczego moja mama kłamie”? Nie wiem, dlaczego jego mama kłamała, ale wiem, że przeżywał to bardzo boleśnie.

Wojtek często zadawał trudne pytania, wymagające jeszcze trudniejszych odpowiedzi.

– Czy dorosłym nie wolno odmawiać pacierza? Dlaczego mój tato nigdy nie uklęknął ze mną do modlitwy?
– Wczoraj nie chciałem się bić z Radkiem. Nie lubię się bić, to takie głupie...wróciłem do domu z siniakiem na nodze. Tata powiedział mi, że jestem mazgaj i niedorajda! Obiecałem sobie, że dziś oddam Radkowi, ale jakoś nie mogę, przecież to będzie go bolało! Co jest lepiej, być mazgajem, czy bić się?

– Prawie cała klasa ściągała na matematyce. Jedyny dostałem dwóję. Rozpłakałem się. Wszyscy się śmiali, a pani powiedziała, że w życiu liczy się nie tylko wiedza, ale też spryt. Nie rozumiem tego... ale ściąganie to kłamstwo, prawda?

Któregoś dnia Wojtek rozpłakał się na katechezie, potem mówił: Tak bardzo się wczoraj cieszyłem. Tatuś był we Francji. Przywiózł mi nowe mazaki, takie same jak przed trzema miesiącami. Tamte jeszcze piszą, więc te nowe dałem Monice, której umarła mamusia... Pierwszy raz od dnia pogrzebu się roześmiała. Biegłem szybko do domu, żeby o tym uśmiechu powiedzieć mamie. Ale chyba źle zrobiłem. Mamusia strasznie na mnie krzyczała, a tatuś powiedział, że jak będę taki głupi, to niczego w życiu się nie dorobię, i że ma syna naiwniaka.

Bolały mnie te Wojtkowe opowieści. Bo jak tłumaczyć dziewięcioletniemu chłopcu, że to on ma rację, że lepiej czuje i wie od tych, którzy wiedzieć powinni?

Wojtek dużo myśli, pyta, szuka. Ma w sobie niezwykłą prawość, szlachetność, dobroć i... rozdarte serce. Jego oczy czasem zdają się prosić o ratunek, jakby on sam wołał: „powiedzcie, co to naprawdę znaczy być dobrym i prawym człowiekiem?”.

I ciągle nie wiem, jak odpowiadać dzieciom na takie trudne pytania. A może to dorosłym trzeba tłumaczyć, że prawda winna prawdę znaczyć?

*****

s. M. Urszula Kłusek SAC – pallotynka. Współpracuje z czasopismami „Anioł Stróż”, „Sygnały Troski”, „Biblioteka Kaznodziejska”, „Katecheta”. Jest autorką książek ze zbiorami scenariuszy lekcji dla nauczycieli i katechetów