On + Ona = para

Z Marysią i Maciejem rozmawiał Błażej Tobolski

publikacja 09.02.2007 07:25

Ich rodzinne miejscowości dzieli odległość ok. 300 km. Choć studiowali w tym samym mieście, nie wiedzieli o swoim istnieniu, dopóki nie spotkali się w Sieci. Tak było niecały rok temu. Teraz są już małżeństwem i, jak mówią, są szczęśliwi. Przewodnik Katolicki, 11 lutego 2007

On + Ona = para






Z Marysią i Maciejem, umówiliśmy się w kawiarence. Zgodzili się bowiem opowiedzieć o dość nietypowych, jak się wydaje, początkach swojej znajomości – ale przecież nieodgadnione są ścieżki miłości. Usiedli obok siebie przy stoliku, tacy uśmiechnięci, zadowoleni z życia – po prostu zakochani i szczęśliwi, i zaczęli swoją internetową opowieść...

Przeznaczeni.pl

– O portalu przeznaczeni.pl usłyszeliśmy od znajomych, jako o miejscu w Internecie, gdzie można poznać wartościowe, ciekawe osoby, wierzące w Boga, no i przede wszystkim takie, które chcą spotkać tę swoją drugą połowę i założyć rodzinę – mówią. Marysia już wcześniej słyszała od swoich koleżanek, że umawiają się one z chłopakami poznanymi przez Internet. Sama jednak, jak twierdzi, nie miała nigdy odwagi, ani ochoty na takie przypadkowe znajomości. – Szukałam osoby, dla której ważne są chrześcijańskie wartości, dla której mają znaczenie takie słowa jak miłość, rodzina, Bóg.

– Z pewnością szukanie pary dla siebie w Internecie wynikało po części z samotności i odrobiny desperacji. Myślę, że dziś jest to po prostu jeden z wielu sposobów, coraz bardziej powszechny i skuteczny znajdywania czegokolwiek potrzebujemy, także nawiązywania znajomości – przekonuje Maciej.
Brakowało tylko takiego miejsca dla osób, które jeszcze nie znalazły swojego partnera życiowego, tzw. „singli”; przestrzeni, w której mogliby się ze sobą zetknąć ludzie podobnie myślący, wierzący, chcący założyć własne rodziny.

Ślub bez myszki

Znaleźli takie miejsce i odszukali tam siebie. Jednak te internetowe początki znajomości i miłości nie są dla nich najważniejsze, nie wracają do tego zbyt często, nie tłumaczą i nie rozpowiadają wszystkim, jak się poznali. To był pewien etap w ich życiu, który już jest zamknięty. – Znamy się i już! Kiedy tylko zaczęliśmy spotykać się w „realu”, zaczęło to być dla nas tak naturalne, jakbyśmy znali się od dawna, więc szybko zapomnieliśmy o sieci – mówi Maria. – Traktujemy Internet tylko jako narzędzie, sposób, dzięki któremu mogliśmy się poznać. Teraz nie przesiadujemy już w Sieci, nie wracamy wciąż i nie podkreślamy internetowych początków naszego związku. Zaczęło się rzeczywiste życie i na nim się skupiliśmy. – dodaje Maciej. Śmieją się też, że na ślubie nie mieli rąk przewiązanych kablem od myszki, o czym słyszeli od znajomych, którzy w ten sposób akcentowali swoje poznanie się przez Internet. – My nie czujemy się internetowym małżeństwem, czujemy się dopasowanym małżeństwem, i choć Internet rzeczywiście spełnił tu szczególną rolę, to trudno powiedzieć, aby dawał w tym zakresie jakąś gwarancję …





Prosiłam Boga o rozeznanie...

Jednak, aby cieszyć się teraz sobą, musieli zrobić ten pierwszy krok: podjąć decyzję i zalogować się w portalu. Potem stworzyć swój własny profil, dzięki, któremu pozostali internauci mogli dowiedzieć się podstawowych informacji na ich temat. Maciej podkreśla wagę tych „drobiazgów”, bowiem od tego, jak zaprezentujemy siebie, zależy też, jak będą postrzegali nas inni.

– Profil Macieja, zamieszczony w portalu, od razu mnie zachwycił, był pełen humoru; zainteresowałam się więc jego właścicielem – wspomina Marysia. – Szukałam też kogoś mieszkającego lub studiującego tam, gdzie ja, aby później łatwiejsze było ewentualne spotkanie. Nie był to jednak pierwszy chłopak, jakiego tu poznałam. Każdy z nas miał już za sobą kilka spotkań zapoczątkowanych przez Internet, które nie zaowocowały trwalszą znajomością. Postanowiłam, że jeśli i tym razem nic nie wyjdzie, to rezygnuję z Internetu. Ale stało się inaczej, bo zjawił się Maciej!

– Przy każdym z tych spotkań trzeba było wyjść zza ekranu komputera, zapewniającego pewną prywatność i bezpieczeństwo. Na pewno nie jest to łatwe, ale nie można poprzestać na wirtualnym świecie, bo to nie jest prawdziwe życie. Odrobinę trzeba zaryzykować i ten portal to na pewno ułatwia; przez stopniowe poznawanie się, pozwala dojrzeć do takiego spotkania. Oczywiście jego „katolickość” nie załatwia wszystkiego, nie daje recepty na szczęście. To już zależy od nas – przekonuje Maciej.
– Traktowaliśmy to również bardzo poważnie, nie jak zabawę, czy okazję do przeżycia przygody – dodaje Maria. – Cały czas towarzyszyła mi też modlitwa. Prosiłam Boga o rozeznanie, o dobre pokierowanie moimi poczynaniami, zawieranymi znajomościami.

Zaczęło się wspólne życie!

Poznali się w kwietniu. „Mailowali” przez niecałe trzy tygodnie, pisząc do siebie o wierze, zainteresowaniach, o tym, co lubią robić, jak spędzają czas, czego oczekują od przyszłej rodziny, jak ją sobie wyobrażają... – „Rozmawialiśmy” na tematy poważne i takie zwykłe, codzienne, a nawet śmieszne, ale nie mniej ważne. W ten sposób, coraz bardziej poznając się, doszliśmy do wniosku, że chyba nieźle do siebie pasujemy, i że warto spotkać się na żywo – mówi Maciej.

– Znając już trochę Macieja, wiedząc jaki on jest, kiedy zobaczyłam po raz pierwszy jego uśmiech, rozbroił mnie zupełnie. Potem spędziliśmy wspólny wieczór w centrum sportowym. Świetnie się razem bawiliśmy! To była nasza pierwsza randka w „realu” i już wiedziałam że chciałabym go bliżej poznać – śmieje się Maria. – Po kilku miesiącach zaręczyliśmy się – byliśmy przekonani, że razem będziemy szczęśliwi. W grudniu wzięliśmy ślub. Teraz jesteśmy małżeństwem. Nasze życie zupełnie się zmieniło i jesteśmy przekonani co do słuszności naszej decyzji. Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że szczęście jest w naszych rękach i wciąż musimy o nie dbać. Po prostu zaczęło się wspólne życie!