Miłość nie szuka swego...

Rozmowa z Ireną i Jerzym Grzybowskimi

publikacja 17.03.2007 08:08

Małżeństwo nie jest celem samym w sobie, ale drogą do realizacji celu, jakim jest przynoszenie owocu i to trwałego owocu. Najbardziej naturalnym i oczywistym owocem miłości małżeńskiej są dzieci. Jednakże małżeństwo jest płodne także wtedy, gdy w inny sposób daje z siebie coś innym. Przewodnik Katolicki, 18 marca 2007

Miłość nie szuka swego...




Czy Irena i Jerzy Grzybowscy w ogóle się kłócą?

Jerzy Grzybowski (JG): Od czasu do czasu nam się to zdarza, ale kłócimy się inaczej niż kiedyś. Mamy świadomość, że wszelkie napięcia, spory i pretensje mają swoje źródło w negatywnych emocjach takich, jak: lęk, strach, czy gniew. Oczywiście nie sposób się od tych uczuć zupełnie uwolnić, ale zamiast je w sobie podsycać i utrwalać, można je okiełznać i kontrolować.

Dla wielu może to być trudne. W końcu nie każdy wyposażony został w anielską cierpliwość...

Irena Grzybowska (IG): Racja, ale praca nad sobą się opłaca. Opłaca się także poznanie i zaakceptowanie osobowości małżonka. Dobrze zobaczyć go takim, jakim jest, a nie takim, jakim chcielibyśmy by był. Pan Bóg dał nam wiele pięknych cech, które często zagłusza nasza złość, słabość, zniechęcenie... Warto te dobre cechy eksponować, warto się na nich skupiać i pamiętać, że Pan Bóg kocha nas takimi, jakimi jesteśmy i bardzo Mu zależy na naszym małżeństwie.

Irena i Jerzy Grzybowscy są współzałożycielami i głównymi animatorami ruchu rekolekcyjnego ,,Spotkania Małżeńskie”, które powstał w 1977 roku. W 2004 roku ruch ten został zatwierdzony przez Papieską Radę ds. Świeckich, jako międzynarodowe stowarzyszenie wiernych. Więcej szczegółów oraz terminy rekolekcji na stronie internetowej Stowarzyszenia :.



Co robić, by miłość nie wygasła? Jak ją ożywiać i podtrzymywać?



JG: Przede wszystkim nie należy kojarzyć miłości wyłącznie z przyjemnymi doznaniami. Miłość to coś więcej niż ulotna przyjemność. To trwanie przy ukochanej osobie. A jak miłość ożywiać? Cóż...



IG: Dla nas ożywcza jest świadomość, że Pan Bóg powołał nas, abyśmy szli i owoc przynosili. By nie zawieść Pana Boga i siebie potrzebne jest obudowanie miłości życzliwością, cierpliwością, ufnością i tym wszystkim, o czym wspomina św. Paweł w swoim Hymnie o miłości. Warto do niego czasami zajrzeć.



Choćby po to, żeby przeczytać, że ,,miłość nie szuka swego”?



JG: Właśnie tak! Miłość nie szuka swego. A jak jest w wielu małżeństwach? Ilu mężów, ile żon dba w małżeństwie wyłącznie o własny interes? Ilu mężczyzn, ile kobiet szuka w małżeństwie uznania, satysfakcji seksualnej, zaspokojenia własnych potrzeb, bez oglądania się na potrzeby tej drugiej strony? Tymczasem w miłości ważna jest troska o ukochaną osobę i dążenie do zaspokojenia jej potrzeb. Ta troska, to papierek lakmusowy mówiący o tym, jak bardzo zależy nam na naszym małżeństwie. Oczywiście nie chciałbym, by po przeczytaniu tych słów mężowie i żony ruszyli do siebie z wyrzutem: „nie dbasz o mnie, myślisz tylko o sobie”. Chciałbym natomiast, by każde zastanowiło się, w jaki sposób troszczy się o współmałżonka i tym samym o wzajemną miłość. Drugą niezwykle ważną sprawą jest zrozumienie, że małżeństwo nie jest celem samym w sobie, ale drogą do realizacji celu, jakim jest – wróćmy do słów Pana Jezusa – przynoszenie owocu i to trwałego owocu. Najbardziej naturalnym i oczywistym owocem miłości małżeńskiej są dzieci. Jednakże małżeństwo jest płodne także wtedy, gdy w inny sposób daje z siebie coś innym. Kiedy z miłości małżeńskiej wynika konkretne zaangażowanie na rzecz bliźnich.




Najlepszym nawet małżeństwom zdarzają się trudne chwile. Jak je przetrwać? Jak rozwiązywać pojawiające się problemy?

JG
: Jedyną konstruktywną metodą jest dialog. W życiu codziennym oznacza on rozmowę, w której staramy się uważnie i do końca siebie wysłuchać. Nie z grzeczności, niecierpliwie, tylko po to, by samemu móc wygłosić swoje, jedynie słuszne zdanie, zaraz, jak tylko mąż, żona skończy. Ale wysłuchać z uwagą i zrozumieniem. Nie przerywajmy małżonkowi, nie kończmy za niego zdań, ale słuchajmy i starajmy się zaakceptować fakt, że niektóre sprawy widzi inaczej. Ma do tego prawo. Jego punkt widzenia, jest równie ważny, jak nasz. Starajmy się go zrozumieć, a nie oceniać. Nie mówmy: „nie masz racji, mówisz bez sensu”, ale starajmy się zaakceptować lęki, niepokoje, rozczarowania i frustracje, które przeżywa nasz mąż, czy żona. Musimy zrozumieć, że ten drugi nie jest winny, ale inny. Taka postawa pogłębia wzajemne zaufanie i prowadzi niekiedy do bardzo twórczych odkryć.

Taki dialog jest niekiedy bardzo trudny...

IG
: Owszem jest trudny, ale nie niemożliwy. Trzeba tylko w małżeństwie trochę popracować, Nie wystarczy wiedzieć. Trzeba nieustannie ćwiczyć i co najważniejsze, że zrażać się porażkami. Kiedyś w naszym małżeństwie temperatura emocji była tak wysoka, że zdawało nam się, że nigdy się nie porozumiemy, że tak już będzie zawsze. I nagle zrozumieliśmy, że w chodzi nam dokładnie o to samo, że przeszkodą w porozumieniu się były cechy osobowości, a nie hierarchia wartości. Od tego czasu transponujemy to doświadczenie na inne sytuacje, których doświadczamy.

Nie przerywajmy małżonkowi, nie kończmy za niego zdań, ale słuchajmy i starajmy się zaakceptować fakt, że niektóre sprawy widzi inaczej. Ma do tego prawo. Jego punkt widzenia, jest równie ważny, jak nasz.


JG: W małżeństwie spotykają się osoby o bardzo różnych osobowościach. Jedni są bardziej wojowniczy, inni ugodowi. Jedni na przeżywane wydarzenia reagują szybko, inni potrzebują więcej czasu na refleksję. Jedni są bardziej aktywni, towarzyscy, inni preferują samotność. Jesteśmy różni i nic na to nie poradzimy. Dialog pomaga nam się wzajemnie poznać, zrozumieć i zaakceptować. Musimy pamiętać, że jesteśmy sobie dani i zarazem zadani.

Co jest, zdaniem Państwa, największym zagrożeniem dla współczesnego małżeństwa i rodziny?

JG
: Jest wiele takich zagrożeń. Osobiście podzieliłbym je na zewnętrze i wewnętrzne. Do pierwszych należy z całą pewnością relatywizacja takich wartości, jak miłość, wierność, uczciwość, prawda, czy zaufanie. Zagrożenia wewnętrzne to przede wszystkim ujawniająca się coraz częściej niedojrzałość osobowości. Mam tu na myśli bazowanie na emocjach i szukanie własnego interesu w małżeństwie. Zagrożeniem wewnętrznym jest także brak czasu. Małżonkowie mają go dla siebie coraz mniej. Rozmowy prowadzi się na ogół o codziennych sprawach: co trzeba zrobić, kupić, załatwić, a nie o tym, co się odczuwa, przeżywa. Brakuje rozmów o wartościach i o tym, jak bardziej „być”. Wszystko to można by określić mianem konsumowania małżeństwa, tymczasem w małżeństwo trzeba inwestować. Kiedy zapraszamy małżonków na nasze rekolekcje, często słyszymy: „nie mamy czasu”. Kryje się za tym niekiedy nie tylko brak czasu, ale także lęk przed rozmową na naprawdę ważne tematy.

Czy istnieje patent, recepta na udane małżeństwo?

IG
: Cierpliwość i wytrwałość w uczeniu się siebie. Dialog. I zrozumienie tego, że każdy kryzys może być twórczy. Polecam to wszystkim małżeństwom, bez względu na staż oraz problemy, z jakimi się borykają. Zapraszam też na nasze spotkania małżeńskie i warsztaty rekolekcyjne, które dla wielu par są swego rodzaju zastrzykiem umacniającym, a niekiedy reanimującym ich związek małżeński.

Rozmawiała Bernadeta Gozdowska