Niebezpieczne dryfowanie

Jadwiga Knie-Górna

publikacja 10.07.2007 10:29

Zainteresowanie sektami niestety często wzbudzają media. Zachęcają do odkrycia nowego świata, ukazując te grupy jako niezwykłe, fascynujące, otoczone wielką tajemnicą. Przewodnik Katolicki, 8 lipca 2007

Niebezpieczne dryfowanie




Joanna Chaberska konsultantka, ds. grup psychomanipulacyjnych z Centrum Przeciwdziałania Psychomanipulacji z Lublina podkreśla, że taki sposób przedstawiania jest atrakcyjny, a zarazem niebezpieczny dla osób mających np. problemy rodzinne czy też zdrowotne bądź poczucie wypalenia zawodowego. Natomiast ojciec Michał Adamski, dyrektor Krakowskiego Dominikańskiego Centrum Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach w Polsce, przestrzega przed formułowaniem stwierdzenia, że okres letnich wakacji jest czasem wzmożonej działalności werbunkowej sekt. - Nagłe podnoszenie tego problemu, połączone z gwałtownym wzbudzaniem podejrzliwości wobec własnych dzieci tuż przed wakacjami tak naprawdę może tylko niebezpiecznie pchnąć je w tym kierunku – stwierdza dominikanin. Dzieci trzeba formować i przygotowywać przez cały rok, tak by nabierały świadomości, jak niebezpieczne bywa zbyt łatwe wchodzenie w relacje, w których oferuje się podejrzanie szybkie osiągnięcie jakiegoś sukcesu lub nadmiernie afirmuje się obecność nowych osób.


Kochająca rodzina kontra sekty


Joanna Chaberska podkreśla, że grupami destrukcyjnymi nie zainteresują się dzieci, które w domu rodzinnym otrzymały wiele ciepła i zrozumienia. Najlepszą profilaktyką wobec problemu sekt jest bardzo bliski kontakt z dzieckiem, częste z nim rozmowy, i to na każdy temat. Zdaniem ojca Michała, pewnym uproszczeniem jest mówienie, że problem sekt dotyczy tylko młodych ludzi. Z doświadczenia krakowskiego ośrodka wynika, że ofiarami tych grup stają się nie tylko osoby będące w wieku dojrzewania, ale także czterdziesto- i sześćdziesięciolatkowie, których dosięga kryzys małżeński czy też zawodowy lub wieku. Nie ma chyba osoby, która potencjalnie byłaby odporna na manipulacje, jakich dokonuje się w grupach destrukcyjnych. Zależy to tylko od konkretnej sytuacji, w jakiej dana osoba się znajduje, i od czasu, kiedy nawiąże kontakt z taką grupą. Joanna Chaberska wskazuje na mniejszą agresywność i działalność niektórych sekt spowodowaną transformacjami społeczno-ekonomicznymi, zachodzącymi w naszym kraju. Polska przestała być dla nich krajem atrakcyjnym. Obecnie grupy psychomanipulacyjne skupiają się na pozyskiwaniu osób, które osiągnęły już jakiś status życiowy.


Niezdefiniowane sekty wciąż manipulują


Tak naprawdę trudno jest podać definicję sekty. Ojciec Michał Adamski przypomina, że samo słowo sekta ma swoje korzenie w XIX–wiecznym religioznawstwie: sektą określano młodą grupę religijną, która oderwała się od głównego nurtu Kościoła (w domyśle katolickiego). Dziś przy całym pluralizmie religijnym, błyskawicznym przepływie informacji, myśli, a także idei takie przedstawienie problemu wydaje się naiwne. Trudno także ująć ten problem poprzez literę prawa. Ojcowie dominikanie od lat gorąco dyskutują nad tym, czy słowo sekta powinno znajdować się w nazwie ich Centrum. Prawdą jest jednak, że w rozumieniu społecznym słowo to oznacza niebezpieczną grupę, charakteryzującą się groźną i ekspansywną ideologię.





Ojciec Michał twierdzi, że słowo sekta zawęża pojęcie tylko do kwestii religii.
– A dziś coraz częściej w naszych ośrodkach okazuje się, że mamy do czynienia z grupami destrukcyjnymi, w których w ogóle nie istnieje pojęcie jakiegokolwiek sacrum - mówi. Joanna Chaberska dodaje, że w Polsce aktywnie działają grupy destrukcyjne, mające charakter terapeutyczny, ekologiczny oraz okultystyczny. Powstają także grupy destrukcyjne o charakterze politycznym, w których oczywiście polityka zamienia się w ideologię. W opinii ojca Adamskiego obecnie w naszym kraju prężnie działają grupy o charakterze ekonomicznym i terapeutycznym, formalnie zarejestrowane jako fundacje i stowarzyszenia. Wszystkie łączy wspólny istotny element - stosowanie technik psychomanipulacyjnych. I choć powstająca ustawa próbująca zdefiniować pojęcie psychomanipulacji wywołuje dużo kontrowersji, to udaremnienie działalności tych grup, zdaniem ojca Michała, jest możliwe tylko przez absolutne zdyskredytowanie mechanizmów, jakie stosują.


Niebezpieczne ścieżki


W ostatnim trzydziestoleciu w Kościele katolickim zauważalna jest duża aktywność wspólnot charyzmatycznych. Jak zauważa Hayat El Mountacir, znana działaczka, a także przedstawicielka Centrum Dokumentacji i Przeciwdziałania Psychomanipulacji w Paryżu, wiele z nich podąża w bardzo niebezpiecznym kierunku. Zdaniem ojca Adamskiego, w ruchach charyzmatycznych są dwa potencjalne poziomy wkroczenia ich na drogę „sekciarstwa”. Pierwszym z nich jest fakt, że ruch charyzmatyczny ma swoje początki w Kościele protestanckim. Łączy się to z pewną określoną wizją Kościoła, obecną w łonie protestantyzmu, a bardzo różniącą się od eklezjologii katolickiej. Drugim problem jest zaniedbanie realnych potrzeb wiernych w klasycznej parafialnej wspólnocie katolickiej. Ludzie poszukują czegoś bardziej żywego, autentycznego, co często może być źródłem manipulacji, nadużyć (nawet nieświadomych) wewnątrz grup modlitewnych.

Nie można przekreślać osobistego kontaktu ze Słowem Bożym, własnego doświadczenia Pana Boga. Ważne jest też uruchomienie całej sfery emocjonalnej w naszym formowaniu dojrzałości chrześcijańskiej, jednak – jak przestrzega ojciec dyrektor – jeśli w tym wszystkim zapomina się o całościowym wymiarze działania Jezusa Chrystusa w Kościele, zwłaszcza w sakramentach: Eucharystii i spowiedzi, przeakcentowując charyzmatyczność (mylnie kojarzoną często z emocjonalnym przeżywaniem wiary), to nagle zaczyna się dziać coś dziwnego we wspólnotach charyzmatycznych. Niebezpieczeństwo tkwi również w tym, że w niektórych ruchach charyzmatyczno-modlitewnych pojawia się pewien ekskluzywizm i elitarność. Osobnym problemem, na który zwraca uwagę ojciec Michał, jest zwrot ruchów modlitewnych ku demonologii, co w ocenie ojca Adamskiego jest dryfowaniem w bardzo niebezpiecznym kierunku, zwłaszcza jeżeli zabraknie wyważonej katolickiej nauki o łasce i grzechu (a co za tym idzie miejsca i roli szatana), a skrzętniej będzie się korzystać z wizji protestanckiej.





Postakademicy nowym problemem


Zakonnik dostrzega też nowy problem, jaki pojawił się w polskim Kościele – są nim postakademicy, czyli osoby, które podczas studiów czynnie angażowały się w duszpasterskie życie akademickie. Dziś już pracują, założyły rodziny i muszą konfrontować swą wiarę z życiem. Jak zauważa ojciec Michał, w tym miejscu wielu postakademików zaczyna mieć poważne problemy, z którymi najczęściej pozostają sami. Wciąż brakuje w Kościele katolickim dobrze zorganizowanych, na poziomie intelektualnym i duchowym ośrodków, gdzie nie tylko znaleźliby dla siebie odpowiednie miejsce na dalszą formację, ale także właściwą pomoc. Niestety osoby te stają się doskonałym materiałem na ofiarę destrukcyjnych ruchów religijnych, które nie tylko posiadają fantastyczną intuicję wyszukiwania tego rodzaju niszy w Kościele, ale także niepokojąco wyprzedzają go w ich zapełnianiu. – Sekty są bardzo dobrym chłopcem do bicia, to fakt, ale może warto się przyjrzeć, a także zastanowić, dlaczego tak jest i wyciągnąć z tego wnioski – konstatuje ojciec Adamski.