"Bądź wierny. Idź." Rok 2008 rokiem Zbigniewa Herberta

Natalia Budzyńska

publikacja 15.01.2008 10:44

W tym roku minie dziesięć lat od śmierci jednego z najwybitniejszych współczesnych polskich poetów – Zbigniewa Herberta. Swoją poezją i niezłomną postawą wciąż daje nadzieję na godne życie, wskazuje na cnotę wierności wartościom i odwagę podejmowania wyborów. Przewodnik Katolicki, 13 stycznia 2008

"Bądź wierny. Idź." Rok 2008 rokiem Zbigniewa Herberta




„Wydaje mi się, że podejmuje się walkę nie tylko dla wygranej, bo to byłoby zbyt łatwe, i nie tylko dla samej walki, ale w obronie wartości, dla których warto żyć i za które warto umrzeć” – mówił Zbigniew Herbert w jednym z wywiadów. Był poetą – patriotą, moralistą, spadkobiercą romantycznej idei poezji powstańczej, wyznawcą Conradowskiego nakazu wierności. W trudnych czasach komunistycznej Polski pokazywał, jak ważna jest wierność wartościom, dodawał odwagi i swoim życiem udowadniał, że jest to możliwe. Nienawidził zdrajców i głośno o tym mówił, wzbudzając niechęć wśród tych twórców, którzy uśmiechali się do władzy. Później swoimi prawicowymi poglądami naraził się innym do tego stopnia, że publicznie, na łamach największego polskiego dziennika, oskarżano go o chorobę umysłową. „W ostatnich latach życia poety zaczęła się jakaś nieprawdopodobna licytacja poprawności politycznej, której kryterium stanowiło opowiedzenie się przeciw Herbertowi” – pisał biograf poety, Bohdan Urbankowski. Doznał poniżenia i upokorzenia z powodu wierności i bezkompromisowości. Pewnie się temu nie dziwił, wszak sam w „Przesłaniu Pana Cogito” nie obiecywał zwycięstwa, a wręcz przekonany był o klęsce. Mimo to – jak mówił w swoich wierszach – warto walczyć.


Za odwagę


Zbigniew Herbert urodził się we Lwowie w 1924 roku i choć jego rodzina miała międzynarodowe korzenie, to wychowany był w klimacie głęboko patriotycznym. Przeżył dwie okupacje Lwowa: radziecką i niemiecką, imał się różnych zajęć; był m.in. „karmicielem wszy”, co zabezpieczało przed wywózką. W czasie okupacji zdał tajną maturę i był związany z Armią Krajową. Ta sprawa jednak do końca jego życia nie została jasno wyjaśniona i przez lata narosła różnymi nieporozumieniami. Czy był w podchorążówce, w jakich akcjach brał udział, czy rany, które odniósł, miały z tym jakiś związek? Herbert wspominał, że był przeciwny rozkazowi pułkownika Radosława, by się ujawnić po wojnie i nie zrobił tego. W każdym razie czuł pokoleniową i losową więź z chłopcami z AK, a potem, w wolnej Polsce, zawsze bronił honoru i sensu walki w Powstaniu Warszawskim. W 1944 roku przeniósł się z rodzicami do Krakowa, a po wojnie – pod wpływem ojca – rozpoczął studia prawnicze i handlowe.

Prawo ukończył w Toruniu, jednocześnie studiując na Wydziale Filozofii. Studia filozoficzne kontynuował potem w Warszawie. W latach 50. pisywał i był publikowany w pismach o charakterze katolickim, m.in. w tygodniku „Dziś i Jutro”. Choć był wielokrotnie namawiany – nigdy nie wstąpił do PAX-u. Nie wahał się wystąpić ze Związku Literatów Polskich w Sopocie z powodów ideologicznych i moralnych. Dostał za to „propozycję nie do odrzucenia”, by zostać prokuratorem wojskowym. Miał odwagę odmówić i tułał się po kraju, uciekając przed opiekuńczą władzą. Rezygnując z ciepłych posadek w PAX-ie i ZLP, klepał biedę. Pracował więc w Inwalidzkiej Spółdzielni Emerytów Nauczycieli, potem w „Torf-projekcie”, zarabiał na chleb oddając krew. Za wiersz „Ornamentatorzy”, opublikowany na początku lat 60., poobrażali się literaci, którzy rozpoznali siebie wśród „sztukatorów” współpracujących ze zbrodniczym reżimem.





W latach 60. kilkakrotnie wyjeżdżał na Zachód dzięki uzyskanym stypendiom, jeździł na odczyty i festiwale, i choć za każdym razem nie miał ochoty wracać do „Ubekistaniu”, to jednak zawsze wracał. Wydawał kolejne tomiki poezji, drukował wiersze w „Tygodniku Powszechnym”, był coraz bardziej znany na Zachodzie.


W obronie wartości


Kiedy w styczniu 1973 roku w „Tygodniku Powszechnym” ukazał się wiersz „Przesłanie Pana Cogito”, cały nakład gazety wykupiono w ciągu godziny! To były czasy, gdy czekało się na kolejny tomik poety z utęsknieniem, to były czasy, gdy poezja dodawała odwagi, przywracała wartości i przekonywała, że cnoty mają sens. „Wydaje mi się bowiem, że pisarz jest, a przynajmniej powinien być po stronie poniżonych i pokrzywdzonych i od tego nie mogą go zwolnić żadne instancje świeckie czy duchowe” – mówił poeta w wywiadzie z lat 80. Stał obok prześladowanych, gdy upominał się o Polaków mieszkających w ZSRR, gdy włączył się w ruch „Solidarności”, gdy bronił pamięci AK, gdy stawał w obronie Czeczenii, gdy domagał się uniewinnienia płk. Kuklińskiego. Jego zaangażowanie polityczne i jawne prawicowe poglądy zaczynały razić do tego stopnia, że twierdzono, iż oszalał. Pierwszą taką tezę wygłosił Jerzy Urban po opublikowaniu w 1985 roku wywiadu, w którym Herbert obnażył polskie środowisko literackie, wymieniając z nazwiska tych, którzy współpracowali ze stalinowską władzą. Polityka wprawdzie zdominowała ostatnie lata życia Herberta, ale wciąż powstawała poezja, która pokazywała, jak godnie żyć. „Mówi się często na przykład, że pokazywanie wzorów indywidualnej odwagi jest reakcyjną starocią” – zauważał w wywiadzie poeta, wyznawca II Rzeczypospolitej, sławiący honor rycerski i narodową dumę – „Naczelne wartości dawnej etyki obowiązują nadal”. Wyliczał: miłość, honor, litość, współczucie, poświęcenie, dumę.

Był podejrzewany o stoicyzm i ateizm, ale uważny czytelnik zauważy, że przez całe życie poszukiwał Boga. Bóg był dla niego „Niepojętym”. Raz traktował Go na równi z bogami starożytności, innym razem modlił się właśnie do Niego. W ostatnim tomiku wierszy zamieścił cztery dzieła o wspólnym tytule „Brewiarz” – są to bodaj najbardziej osobiste wyznania poety. Umarł w lipcową noc 1998 roku na korytarzu warszawskiego szpitala - nikt z pielęgniarek czy lekarzy nie wiedział, że to najwybitniejszy współczesny polski poeta. Człowiek, który głęboko umiłował kulturę europejską, spotkał się z całkowitą ignorancją kulturalną.

Herbert pozostawił nam świat czarno-biały: „Wierzę, że są rzeczy piękne i brzydkie, dobre i złe, szlachetne i podłe i biada takim strukturom, w których te granice zostaną zatarte w imię czegokolwiek” – pisał. Czy te słowa zostaną zrozumiane przez dzisiejszy świat, którym rządzi relatywizm? W każdym razie warto walczyć. „Bądź wierny. Idź”.



Cytaty pochodzą z książki Bohdana Urbankowskiego pt. „Poeta, czyli człowiek zwielokrotniony”, Polwen 2004, którą gorąco polecam.