Modlić się tańcem

s. Angela, Uczennica Krzyża

publikacja 25.01.2008 13:16

Czwartek, godzina 18. Kilkunastoosobowa grupa studentów spotyka się w salce pod jednym ze szczecińskich sanktuariów, aby się modlić. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że modlitwą jest… taniec. Przewodnik Katolicki, 20 stycznia 2008

Modlić się tańcem




Wielu zapewne zadaje sobie pytanie, czy można modlić się tańcem? Odpowiedź znalazłam kilka lat temu, przeglądając widokówki. Była na niej zapisana krótka myśl: jest wiele rodzajów modlitwy, bo miłość można na wiele sposobów wyrazić. Wtedy z radości wykrzyknęłam: skoro kochasz, to tańcz!


„Chwalcie Boga w waszym ciele”


Żyjemy w dobie degradacji ludzkiego ciała. Zatraciliśmy harmonię między tym, co duchowe a tym, co cielesne. Nie potrafimy cieszyć się z rzeczy małych. Wciąż szukamy coraz silniejszych impulsów, które podniosą nasz poziom adrenaliny. Doświadczamy wewnętrznego smutku, pustki, poczucia bezsensu życia. Tymczasem już w starożytności Platon nawoływał do porzucenia ciała, które dla człowieka jest więzieniem i odbiera mu szczęście. Dziś znaleźliśmy sobie nowe rozwiązanie, wpadliśmy w inną skrajność – podporządkowaliśmy się ciału, temu, co ciało do nas mówi, spełniamy jego zachcianki, rozkoszujemy się codziennością, nie stawiamy sobie żadnych ograniczeń ani pytań o dobro drugiego człowieka. Ciało stało się problemem, z którym człowiek się mocuje jak z herosem, na którego trudno znaleźć sposób. Wyjście jest jednak proste: przestań walczyć, a zacznij tańczyć!

Termin „taniec” jest pojęciem bardzo szerokim. Określa wiele rzeczywistości, od tańca ludowego, przez towarzyski, dyskotekowy czy balet, zatem gatunek sztuki, który sprowadza się do popisu tańczących i do zachwytu oglądających. Kiedy po raz pierwszy spotkałam się z rzeczywistością modlitwy tańcem, odkryłam w tym znak czasu. To odpowiedź na rozdarcie, którego doświadcza dzisiejszy człowiek. Jezus, odnaleziony przez Maryję i Józefa w Świątyni Jerozolimskiej, zwraca się do nich tymi słowami: „Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2, 49). Świątynia jest własnością Ojca, jest miejscem przebywania Jezusa. Święty Paweł w swoim Liście do Koryntian dodaje: „czyż nie wiecie, żeście Świątynią Boga, i że Duch Boży mieszka w was?” (1Kor 3,16). Ojciec, Syn i Duch - Święta Trójca zamieszkująca w człowieku. Dziś, podobnie jak 2000 lat temu, Jezus wchodzi do świątyni. Tym razem jest nią moje ciało. Ten, który stał się człowiekiem i uświęcił ludzki wymiar cielesności, na nowo rozpala się gorliwością o jego czystość i piękno (por. J 2,13nn).

Jest to walka o głębię. Bóg nie chce, aby człowiek pozostał na poziomie tego, co łatwe, szybkie i przyjemne. Święty Ireneusz wołał, że „chwałą Boga jest człowiek żyjący w pełni”, czyli w jedności swojej psychofizyczno-duchowej istoty. Wsłuchajmy się dziś na nowo w wezwanie św. Pawła, który woła: „Chwalcie więc Boga w waszym ciele!”(1Kor 6,20b).




Radość z miłości


„Człowiek jest Słowem, gdy tańczy przemawia, wypowiada siebie”. Taniec jest „swego rodzaju pomostem prowadzącym do doświadczenia religijnego” (Jan Paweł II). To forma sztuki, w którą człowiek jest zaangażowany całkowicie: ciało, dusza i umysł. Modlitwa tańcem to coś więcej niż zwykły taniec. Trudno ją przyrównać do rzeczywistości, którą znamy z dyskotek czy kursów tańca. To owoc Spotkania przez duże „S” i zarazem ścieżka do Spotkania. Prowadzi od miłości „eros”, przepełnionej uczuciem, do „agape” zanurzonej w obecność Boga, która jak mówi Ojciec Święty Benedykt XVI „wyprowadza mnie z koncentracji na sobie samym i kieruje ku Niemu, a jednocześnie ku jedności ze wszystkimi chrześcijanami”.

Ta forma modlitwy, tworząc przestrzeń relacji, wyzwala mnie z mojego zamkniętego „ja”. Gdy doświadczamy radości, nasze serce podrywa się, a uwidacznia to tańczące ciało. Radość to owoc Ducha Świętego. Kiedy radość ogarnia ciało człowieka, podnoszą się jego ręce i stopy. Nie można wtedy powstrzymać się od tańczenia. „Taniec jest «epifanią» piękna, która przez kontemplację estetyczną prowadzi na wyżyny wiary” - napisał Jan Paweł II w Liście do Artystów.

Taniec stawia mnie w „tu i teraz” wobec tego, co mnie otacza. Nie sposób tańczyć i myśleć o tym, co było czy będzie. W tańcu wyrażam tęsknotę za wolnością, za poczuciem bezpieczeństwa, za Bożym pięknem. Wobec miłującego spojrzenia Ojca, który mnie nie ocenia, lecz kocha z całą historią mojego życia, przestaję gonić za tym, co wielkie i co przerasta moje siły (por. Ps 131) i w końcu odkrywam, że zaczynam być SOBĄ, to znaczy tym, kim zaplanował mnie Bóg!


Taniec jak ikona


Modlitwa tańcem charakteryzuje się czystością i prostotą gestów. One czynią moje ruchy delikatnymi i łagodnymi. Taniec staje się okrzykiem zachwytu i nadziei. Dzięki temu inni mogą się przekonać, że Bóg chrześcijan jest naprawdę Bogiem bliskim, Emmanuelem, czyniącym z człowieka świątynię swego Ducha.

Modlitwa tańcem tworzy przestrzeń, którą można by przedstawić jako okrąg. Taniec rodzi się ze Spotkania z Bogiem. Jest owocem Eucharystii, adoracji zachwytu czy zachwytu nad tajemnicą Słowa. Słowo staje się w nas ciałem, abyśmy mogli wytańczyć Tajemnicę.





Lubię modlitwę tańcem porównywać do pisania i czytania ikon. Każda ikona jest owocem modlitwy. Kanoniczne ikony niosą w sobie ogromną treść. Każdy kolor, ułożenie dłoni, spojrzenie ma swoje znaczenie. Ikony się nie ogląda, ją się czyta. Oglądanie pozostawia nas na poziomie „podoba mi się” lub nie. Natomiast czytać to znaczy szukać i docierać do istoty. Ikona prowadzi do kontemplacji Tajemnicy. Jest „sakramentem”, który uobecnia to, co święte. Jednak bywa i tak, że ikony ocenia się pod względem estetycznym, jak typowe obrazy, nie dostrzegając ich głębi. Podobnie jest z modlitwą tańcem. Ona nie powinna zatrzymywać na sobie. Nie jest to popis tancerzy nagradzany oklaskami. Zachwyt, który wzbudza, ma odsyłać do Boga. On jest jego Twórcą. Ma pobudzać do uwielbienia zgodnie ze słowami psalmu: „Chwalcie Go bębnem i tańcem” (Ps 150,4).

Modlitwa tańcem nie jest celem, ale bramą do zjednoczenia z Bogiem. Kiedy ciało doświadczy tego impulsu Spotkania - wycisza się. To, co zewnętrzne, przestaje być istotne, Bóg pozwala się odkryć. Podczas pewnych warsztatów, po zakończeniu modlitwy jednym z tańców, kilkunastoosobowa grupa osób przez kilka minut trwała w głębokiej ciszy. Miało się wrażenie, że Duch Święty przechadza się między nimi. Wtedy jeden z uczestników podszedł do mnie i skomentował to słowami: „a teraz to tylko trzeba uklęknąć i trwać”. W tym miejscu zamyka się nasz okrąg, dotykamy Pełni - to jakby przedsionek nieba.

Nasze życie jest jak walc. Jezus jest tym, który zaprasza nas do tańca. Od nas jedynie zależy, czy damy Mu się zaprosić i poprowadzić. Najpiękniejszy walc prowadzi rytm, nie dwóch, lecz jednego serca. Poddać się Temu, który ma moc nas uczynić prawdziwie wolnymi. W Nim możemy doświadczyć wolności „od”, aby być w całości „dla”. W Nim możemy wyrazić siebie, całą miłość do Tego, który nas stworzył i obdarował życiem w sobie. To jedno z najpiękniejszych doświadczeń. Może i ciebie Bóg zaprasza, abyś w ten sposób wyraził Mu swoją miłość i mógł wytańczyć Dobrą Nowinę…



W tekście wykorzystano: Jan Paweł II, „List do Artystów”; Benedykt XVI, encyklika “Deus caritas est”; Ks. Tomasz Jelonek, Chasydzi. Radośni mistycy Żydowscy, Kraków 2007.