Gross zapomniał o Kowalskich

Natalia Budzyńska

publikacja 29.01.2008 11:04

Czy Tomaszowi Grossowi uda się wmówić Polakom, że są narodem bezwzględnych antysemitów? Nie, jeśli sami pamiętać będziemy o heroicznych postawach zwykłych ludzi. Pomóc ma w tym projekt „Życie za Życie”. Przewodnik Katolicki, 27 stycznia 2008

Gross zapomniał o Kowalskich




Od kilku tygodni trwa wrzawa wokół najnowszej książki prof. Tomasza Grossa, autora nie mniej kontrowersyjnych „Sąsiadów” o pogromie w Jedwabnem. „Strach” nie jest książką historyczną, bazuje na uczuciach wstrząsu, które poprzednio już przyniosły profesorowi rozgłos. Dzięki manipulacjom, jakich dokonuje na materiale historycznym, można wysnuć tezę, że Polacy to naród antysemitów, którzy w czasie wojny i krótko po niej, masowo mordowali Żydów, denuncjowali i okradali a w narodzie istniało społeczne przyzwolenie na tego typu zbrodnie. Polemiką z warsztatem badań Grossa i oceną wartości historycznej jego publikacji niech zajmą się naukowcy. Zanim bezkrytycznie przyjmiemy do wiadomości jego „rewelacje” odpowiedzmy sobie na pytanie, co wiemy o rodzinach Ulmów czy Kowalskich, zwykłych przeciętnych rodzinach, które oddały życie za swoją postawę wobec Żydów. Czy słyszał o nich prof. Gross?


Anonimowi bohaterowie


„Ich śmierć nie została opisana. Ginęli całymi rodzinami, wraz z tymi, których próbowali ratować. Byli polskimi bohaterami. Dlaczego wciąż nieznanymi?” – pyta Maciej Pawlicki, pomysłodawca i producent filmu „Życie za Życie”. Premiera obrazu miała miejsce 5 grudnia 2007 roku w Warszawie a projekcji towarzyszyła dyskusja „Co wiemy o Kowalskich, którzy ginęli ratując Żydów?”.

Film jest częścią większego projektu badawczego zapoczątkowanego pod koniec lat 90-tych przez prof. Strzembosza i kontynuowaną od dwóch lat przez IPN i Instytut Studiów Strategicznych, jego edukacyjną i medialną prezentacją. Projekt działa w ramach programu „Patriotyzm Jutra”. Profesor Tomasz Strzembosz w 1999 roku założył społeczny Komitet dla Upamiętnienia Polaków Ratujących Żydów, który gromadził nazwiska Polaków i weryfikował zgłaszane historie. Do dziś, wśród kilkunastu tysięcy zarejestrowanych nazwisk znajduje się około 2 tysiące osób zamordowanych przez Niemców za udzielenie pomocy Żydom. Prof. Jan Żaryn podaje, że w ratowanie Żydów w czasie wojny mogło być zaangażowanych od 500 tysięcy do miliona Polaków.

Tylko niektóre osoby znamy z imienia i nazwiska. Instytut Yad Vashem medalem „Sprawiedliwych wśród Narodów Świata” uhonorował ponad 6000 Polaków. A więc większość to anonimowi bohaterowie, którzy być może „tylko” załatwiali podrobione dokumenty, „tylko” stali na czatach, „tylko” farbowali włosy, „tylko” udzielali pomocy medycznej, „tylko”… Za to „tylko” narażali życie nie tylko swoje ale i całej rodziny. Polska bowiem była jedynym krajem, w którym za jakąkolwiek pomoc Żydom, nawet za podanie kromki chleba czy nie zadenuncjowanie ukrywających się, groziła kara śmierci. Podziemne państwo polskie było jedynym rządem, które powołało do życia instytucję, mającą na celu pomoc Żydom w kraju. Rada Pomocy Żydom – „Żegota” od 1942 roku dostała od rządu polskiego ponad milion dolarów, 200 tys. franków szwajcarskich i ponad 37 tysięcy złotych. (dane wg Stefana Korbońskiego). W tym samym czasie na przykład rząd Francji dobrowolnie oddawał francuskich Żydów w niemieckie ręce.




Jak giną polskie świnie


Autor „Strachu” sugeruje, że powojenna nienawiść Polaków do Żydów wynikała z poczucia winy, że nie dość, że nie pomogli swoim sąsiadom w tragicznych czasach Holokaustu to jeszcze dołożyli im, grabiąc ich domy i majątki i denuncjując Gestapo. Gross buduje obraz Polski antysemickiej, zamieszkanej przez chciwych „katoendeków” (wyrażenie wymyślone i używane przez Grossa), w której nie ma miejsca na odruchy współczucia i pomocy. Jak to więc możliwe, że – na przykład – w podwarszawskich Gołąbkach całe wsie i osiedla były zaangażowane w pomoc ukrywającym się Żydom? Nie jedna wystraszona rodzina, która bała się sąsiada biegnącego na Gestapo, ale była to cała wtajemniczona wspólnota. Małe dzieci pełniły dyżury stając na czatach, a gdy nadjeżdżał niemiecki samochód całe Gołąbki przygotowywały się na „przyjęcie” gości, by Żydzi zdążyli się dostać do swoich kryjówek. Najbardziej znanym przykładem heroizmu jest rodzina Ulmów. Józef i Wiktoria Ulmowie razem z sześciorgiem dzieci w wieku od roczku do 8 lat, mieszkali w Markowej koło Łańcuta. Ukrywali ośmioro Żydów. 24 marca 1944 roku zostali za to publicznie zamordowani, również dzieci, towarzyszyły temu słowa jednego z oprawców: „Patrzcie, jak polskie świnie giną – które przechowują Żydów”. Wiktoria była w 9 miesiącu ciąży. Obecnie trwa proces beatyfikacyjny rodziny Ulmów.


Śmierć za farbowanie włosów


Data premiery filmu „Życie za Życie” nie była przypadkowa. Początek grudnia 2007 to 65 rocznica dwóch ważnych wydarzeń: powstania „Żegoty” oraz zbrodni w Ciepielowie, gdzie oddziały Waffen SS zastrzeliły lub spaliły żywcem ponad trzydzieści osób – Polaków udzielającym pomocy Żydom. Wśród nich była rodzina Kowalskich: Bronisława i Adam wraz z dziećmi: Janiną, Stefanem, Henrykiem, Zosią, Tadeuszem. Film przedstawia dziesięć historii osób, które oddały swoje życie za uratowanie Żydów w czasie II wojny światowej. Wybrano je spośród kilkuset udokumentowanych wydarzeń. „Zdecydowałem się zrobić ten film dlatego, że zobaczyłem bezradność naukowców w docieraniu do masowej opinii publicznej. Zrozumiałem, że w mediach tego tematu nie ma i że nic nie wiemy o tych, którzy zginęli. Są relacje dzieci, wnuków – ale oni odchodzą i to jest ostatni moment, żeby tych świadków rejestrować” – powiedział KAI Maciej Pawlicki.

Poznamy więc między innymi historię rodziny Baranków ze wsi Siedliska, którzy ukrywali pięcioro Żydów z pobliskiego Miechowa. Małżeństwo Baranków zostało zastrzelone wraz ze swoimi synami: 12-letnim Henrykiem i 10-letnim Tadeuszem. Katarzyna Kazimierczak, brzemienna matka dwojga dzieci wraz z innymi mieszkańcami Radomia przywoziła żywność mieszkańcom getta. Zginęła jesienią 1942 roku podczas zastawionej przez Niemców zasadzki, a jej ojciec i brat zostali z tego powodu wywiezieni do obozów, gdzie umarli. Mieszkańcy Woli Przybysławskiej pomagali przeżyć ukrywającym się w leśnych bunkrach ocalałym z likwidacji gett. Niemcy zamordowali za to 19 osób. Franciszka Budziaszek-Resich była właścicielką zakładu fryzjerskiego w Krakowie. By nadać Żydom „aryjski” wygląd farbowała i prostowała im włosy. Zginęła w Ravensbrϋck. A to zaledwie kilka przykładów postaw zwykłych Polaków, gorliwych katolików, dla których taka postawa wynikała z poważnego traktowania Dekalogu. To tylko – jak mawiał prof. Strzembosz – wycinek „góry lodowej tego wielkiego nieopisanego dobra”.