Córki Kościoła

Kamila Tobolska

publikacja 02.11.2009 20:29

Kościół bez kobiet? To absurd! – usłyszałam kiedyś takie stwierdzenie i w pełni się z nim zgadzam. Warto więc przyjrzeć się, jak kobiety odnajdują się w Kościele. Przewodnik Katolicki, 1 listopada 2009

Córki Kościoła



Na początku należy jednak przywołać pewne fundamentalne stwierdzenie: kobiety i mężczyźni są równi co do godności i wspólnie stanowią lud Boży. − Kościół tworzą wszyscy ochrzczeni i każdy ma w nim do wypełnienia jakieś zadanie zgodnie ze swoim powołaniem. Nie uważam, aby był on w jakiś sposób podzielony, a już na pewno nie według płci – wyraża swoje poglądy pani Sylwia, która pracuje jako katechetka w jednej z poznańskich szkół.

Nie chodzi o parzenie kawy

Chrystus powołał kobiety do swojego Kościoła i wyznaczył im konkretne zadania. Kobiety działają więc w Kościele na różnych polach i pełnią wiele funkcji. − Z tego co zauważyłam, kobiety dominują w każdej wspólnocie w parafiach, z wyłączeniem służby liturgicznej ołtarza – mówi pani Romana, angażująca się w życie parafii zmartwychwstańców w Poznaniu. − Nie mówię tu tylko o najbardziej typowych, tych modlitewnych, ale o wielu różnych grupach działających przy parafiach. To właśnie kobiety najczęściej nimi kierują i nie słyszę lamentu mężczyzn z tego powodu – stwierdza pani Romana. Ona sama realizuje się, tworząc pismo parafialne, angażując na rzecz całej wspólnoty swoje umiejętności i doświadczenie.

Kobiety są także członkiniami Duszpasterskich Rad Parafialnych, służąc radą proboszczom w podejmowaniu istotnych decyzji dotyczących parafii. Przykładem może być osiemnastoosobowa Rada Parafialna z jednej z podpoznańskich wspólnot, do której należy siedem pań. – Aktywnie uczestniczymy w spotkaniach Rady i zauważam, że ksiądz proboszcz z uwagą wysłuchuje naszych wypowiedzi. Może to niektórych zdziwić, ale nie jesteśmy tam od „parzenia kawy” – mówi pani Anna.

Czuję się spełniona

Są także parafie, w których kobiety angażują się w liturgię, śpiewają psalmy lub czytają lekcje. – Często podczas niedzielnej Eucharystii śpiewam psalm i wkładam w to całe moje serce. Dzięki takiemu zaangażowaniu przeżywam głębiej swoją wiarę i czuję się duchowo wzmocniona – opowiada pani Maria z Kalisza. Osobną grupą świeckich kobiet są odpowiedzialne za katechezę szkolną, które w ten sposób angażują się w życie duszpasterskie parafii.

Zdecydowaną większość wśród nauczających religii stanowią właśnie panie. − Czuję się spełniona jako kobieta w Kościele. Uczę dzieci i staram się im przekazywać wartości chrześcijańskie, którymi sama żyję – mówi pani Sylwia. − Co ważne, jako katechetka czuję się też doceniana przez proboszcza parafii, w której pracuję. Wiem, że popiera podejmowane przeze mnie inicjatywy i cieszy się z ich dobrych owoców – dodaje zaznaczając, że od koleżanek uczących w innych parafiach słyszy, iż nie zawsze „wygląda to tak różowo”. − Czasami współpraca z księżmi jest bardzo trudna – puentuje pani Sylwia.

Kto się boi kobiet?

Aktywne uczestnictwo kobiet w Kościele w ogromnej mierze zależy właśnie od duszpasterzy. Niestety, niektórzy księża, szczególnie proboszczowie, nie zachęcają wiernych, w tym także kobiet, do włączania się w życie parafii. Bywa też, że kapłani nieradzący sobie z własnymi emocjami wręcz boją się kobiet o silnych osobowościach, wykształconych, angażujących się w parafii. To istotny problem, z którym musi zmierzyć się polski Kościół.







Na szczęście są kapłani, którzy pozwalają kobietom być aktywnymi i ich postawa pozwala mieć nadzieję, że w tej kwestii nastąpią w Kościele zmiany. − Jestem kreatywna, przebojowa i energiczna i nigdy nie stanowiło to przeszkody dla mojego zaangażowania w parafii. Wręcz przeciwnie, jestem zachęcana do podejmowania kolejnych inicjatyw – mówi pani Romana. − Jeśli kiedykolwiek w życiu spotkałam się z zachowawczą i zamkniętą postawą księży, to była ona raczej skierowana do świeckich w ogóle, niż wyłącznie względem kobiet i interpretowałam ją jako słabość danego księdza, a nie jako problem całego Kościoła − dodaje.

Geniusz kobiety

W Kościele nadszedł więc czas na docenienie talentów kobiety, z których, jak sądzę, najważniejszym jest wyjątkowa zdolność obdarzania miłością. – Także Jan Paweł II intuicyjnie wyczuł, że Kościół nie może dalej milczeć w kwestii kobiet i wprowadził pojęcie nowego feminizmu – zauważa publicysta Jarosław Makowski. Istota nowego feminizmu polega na tym, żeby dowartościować kobiety w Kościele i wsłuchać się w ich głos. − Nowy feminizm sprowadza się do tego, że Kościół to mężczyzna i kobieta, że razem jesteśmy odpowiedzialni za Boże orędzie – dodaje Makowski. Jednak, jak zauważa ks. Paweł Pacholak, zaangażowany w duszpasterstwo rodzin, „praktyka nowego feminizmu to między innymi podejmowanie takich działań, również na płaszczyźnie społeczno-politycznej i ekonomicznej, aby kobieta mogła pozostać sobą i nie była zmuszona wbrew swej woli do zastępowania mężczyzny czy przejmowania jego zadań”.

– Papież Polak stworzył teoretyczne podstawy do tego, żeby potencjał, który jak pięknie mówił, zawarty jest w geniuszu kobiety, teraz wykorzystać. Czy starczy nam jednak wyobraźni i odwagi, aby to, co napisał on chociażby w Liście Apostolskim „Mulieris Dignitatem” (O godności i powołaniu kobiety) przekuć w konkretny program duszpasterski? – zadaje sobie pytanie Makowski. Wątek kobiecy jest zresztą stałym elementem nauczania Jana Pawła II. Głosił on zawsze aktualne orędzie, płynące z postawy samego Chrystusa, dotyczące wyzwolenia kobiet spod wszelkich form ucisku i dominacji. To również kobiety, jak zauważa Papież, wnosiły i wnoszą ogromny wkład w rozwój społeczeństw i ludzkości.

Domowy Kościół

Jan Paweł II zwracał też uwagę na dwa szczególne wymiary spełniania się kobiecej osobowości: dziewictwo, a przede wszystkimi macierzyństwo. Trzeba tu podkreślić, że dla kobiet wypełnianie zadań związanych z byciem żoną i matką jest angażowaniem się w życie Kościoła, a najistotniejszym miejscem jego realizacji jest domowy Kościół. − Dlatego właśnie mówiąc o małżeństwie jak również o macierzyństwie mówimy o powołaniu – wyjaśnia ks. Paweł Pacholak.

− Przyjęcie konkretnego powołania pociąga jednak za sobą określone obowiązki. W konsekwencji złym działaniem będzie jakiekolwiek zaangażowanie kobiety, które godziłoby w stan małżeński lub w zadania związane z macierzyństwem. Nawet jeżeli byłyby to zajęcia najbardziej pobożne, ale sprzeczne z powołaniem kobiety jako żony i matki, są po prostu niewłaściwe – tłumaczy ks. Pacholak. W tym wypadku, podobnie jak w każdej tego typu sytuacji, rozwiązaniem jest znalezienie tzw. złotego środka.







Celowo wywołany temat

Podejmując temat obecności kobiet w Kościele, nie sposób nie poruszyć kwestii ewentualnych święceń kapłańskich kobiet. − Znam swoje miejsce w Kościele i nie mam zapędów, żeby stać przy ołtarzu – krótko komentuje propozycję, z którą wystąpiła ostatnio wąska grupa kobiet pani Sylwia. − Nie jest mi żal, że tylko mężczyznom dane jest być kapłanami − dodaje pani Romana. Natomiast znana publicystka Joanna Najfeld podkreśla, iż „nie ma najmniejszych wątpliwości, że temat „kapłaństwa kobiet” wywołany jest celowo, aby niszczyć Kościół od środka”.

− Myślę też, że ludzie, którzy go promują, nienawidzą kobiet, obrażając je sugestią, że kobieta musi imitować mężczyzn, żeby się spełniać – wyjaśnia Joanna Najfeld, podkreślając, że „Jezus Chrystus mógł powołać kapłanki, gdyby chciał”. − Mógł to uczynić nie tylko dlatego, że było to w Jego czasach normą w innych religiach, ale przede wszystkim dlatego, że był Bogiem i nie ograniczał Go „kontekst kulturowy”. Jezus wielokrotnie głosił nauki niepopularne, odrzucane, dla niektórych gorszące. A jednak, chociaż dopuścił bardzo blisko swoją Matkę, Marię Magdalenę i inne kobiety, nie powołał ich do kapłaństwa – podsumowuje publicystka.

Dajmy szansę kobietom

Część kobiet duchowo ukształtowanych chce głośno mówić o swojej wizji Kościoła. Wykazują też coraz większą chęć współdecydowania o swojej w nim roli i pragną brać na siebie większą odpowiedzialność za tę wspólnotę. − Moim zdaniem mężczyźni powinni wsłuchiwać się w głos mądrych kobiet, które na szczęście mamy w polskim Kościele. Kobiety mogłyby na większą niż dotychczas skalę pomagać np. w pisaniu listów Episkopatu dotyczących spraw rodziny – proponuje Jarosław Makowski.

Bowiem panie, które cechuje dojrzałość chrześcijańska, znają swoje miejsce w Kościele. Wiedzą, do czego zostały powołane i dlatego z radością oraz cierpliwością chcą służyć jego wspólnocie. Dlatego już na poziomie parafii bardzo ważna jest dobra współpraca kapłanów z kobietami. Potrzeba także ciągłego informowania, w jaki sposób świeccy, w tym kobiety, mogą angażować się w swoich wspólnotach. Dajmy więc katoliczkom szansę i możliwość realizowania się w Kościele. Jeśli zabraknie ich w naszych kościołach, któż w nich zostanie?

OPINIE:

Joanna Najfeld, publicystka i feministka pro-life

– Kocham mój Kościół w tym jedynym prawdziwym kształcie. Kościół, który założył na ziemi sam Syn Boga Ojca, a spośród ludzi najbardziej wywyższył Kobietę, naszą Matkę. Nie znam innej instytucji na świecie tak bardzo zatroskanej o kobietę i mężczyznę, tak heroicznie broniącej godności człowieka, jak Kościół rzymskokatolicki, nie znam też innej, tak bardzo za to prześladowanej.

Miałam zaszczyt być ochrzczona w Kościele katolickim. Mam szczęście doświadczać Kościoła na co dzień, bezpośrednio i bez uprzedzeń. Daj Boże, żebym umarła jako katoliczka. Nie interesują mnie antychrześcijańskie sekty wymyślane przez współczesnych ideologów. Ja chcę być w tym Kościele, który założył Chrystus. Mój Ojciec w Niebie obiecał mi, że bramy piekielne go nie przemogą.






Ks. dr Paweł Pacholak, przewodniczący Rady Duszpasterstwa Rodzin Archidiecezji Poznańskiej

– Stawiany przez pewne kręgi zarzut, iż księża nie słuchają kobiet i nie liczą się z ich zdaniem, wydaje mi się poprzez swoje uogólnienie nieco absurdalny, tym bardziej gdy weźmiemy pod uwagę proporcje płci obecnych w działaniach duszpasterskich. Domyślam się, że tego typu zarzuty wyrastają z powracającej jak bumerang dyskusji na temat kapłaństwa kobiet, która z perspektywy teologicznej została zamknięta przez Jana Pawła II.

Mam wrażenie, że odzwierciedla ona raczej pewien socjologiczno-statystyczny sposób patrzenia na rzeczywistość Kościoła, gdzie oczywiście nie są zachowywane parytety. Ale taka wizja nie jest wizją kompletną. Oczywistym jest, że niewątpliwie możemy wskazać w Kościele na konkretne osoby, w tym księży, które z jakimś lekceważeniem podchodzą do kobiet, ale najprawdopodobniej są to dokładnie te same osoby, które lekceważą po prostu wszystkich. Taka postawa bowiem jest efektem określonej kultury osobistej czy raczej jej braku, a na pewno nie odzwierciedla postaw i nauczania Kościoła.

Bogumiła Kania-Łącka, przewodnicząca Rady Ruchów i Stowarzyszeń Katolickich Archidiecezji Poznańskiej

– Jestem dość mocno zaangażowana w działalność Akcji Katolickiej. Od 1999 r. byłam członkiem, a od 2002 r. jestem prezesem zarządu Diecezjalnego Instytutu Akcji Katolickiej. Drugi rok przewodniczę też Radzie Ruchów i Stowarzyszeń Katolickich, a to jeszcze nie wszystkie moje obowiązki. Cieszę się, że Pan Bóg stawia na mojej drodze wiele osób, z którymi wspólnie tworzę coś dobrego. Angażując się w życie Kościoła, staram się pamiętać o tym, by dobrze dzielić czas między rodzinę i działalność społeczną, a wcześniej, gdy byłam aktywna zawodowo, moją pracę.

Gdy nie ma czasu na wszystko, bardziej się go ceni i dokładniej planuje dzień. Jednak nigdy nie zwalniam się z obowiązków domowych. To zawsze były i są moje podstawowe zadania. Tak wiele zajęć daje się pogodzić, kiedy ma się zrozumienie i pomoc ze strony męża i dzieci. Gdyby nie ich wsparcie, nie mogłabym się tak bardzo poświęcać sprawom społecznym. Jestem pewna, że Duch Święty czuwa nade mną i Pan Bóg daje mi siły i czas, który poświęcam na budowanie dobra z innymi i dla innych.

Dr Paweł Wosicki, prezes Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia

– Osobiście uważam, że najważniejszą i najpiękniejszą formą zaangażowania kobiet w życie Kościoła jest wychowywanie dzieci na dobrych katolików. Jeżeli jednak matki pragną podejmować dodatkowe działania w parafii, to bardzo dobrze. Muszą tyko pamiętać o tym, aby nie odbywało się to ze szkodą dla ich rodziny. Będąc we wspólnocie Kościoła, każdy z jej członków, niezależnie od płci, powinien zdawać sobie sprawę ze służebnego charakteru swojego powołania, jakiekolwiek by ono nie było i z odpowiedzialności za tę wspólnotę.

Stąd też należy zadawać sobie pytanie, jak możemy jej służyć, a nie jakie mamy w niej prawa. Jeżeli więc jakaś grupa kobiet domaga się dla siebie pewnych praw, np. święceń kapłańskich, oczekując, że Kościół przystanie na ich oczekiwania, to mamy do czynienia z błędem metodologicznym. Zresztą obserwuję nie tylko w Kościele, ale w całym życiu społecznym powstawanie absurdalnych teorii mówiących o tym, że w zasadzie nie ma różnicy między kobietą i mężczyzną.