Już nie Ja, lecz My

Kamila Tobolska

publikacja 07.12.2009 20:42

Życia we dwoje trzeba się nauczyć. Pomimo własnych niedoskonałości, pojawiających się przeszkód i trudności, warto od siebie wymagać. Szczęście w małżeństwie nie pojawia się bowiem samo, musimy na nie zapracować. Przewodnik Katolicki, 6 grudnia 2009

Już nie Ja, lecz My



Młodzi ludzie zawierając sakramentalny związek małżeński, wchodzą w nową, odmienną dla siebie rzeczywistość. Następuje wtedy zderzenie dwóch światów wartości oraz konfrontacja marzeń i wyobrażeń z rzeczywistym życiem. U małżonków mogą się także pojawić trudności adaptacyjne wobec zaistniałych warunków, chociażby mieszkaniowych.

Najważniejsze, co należy uczynić na początku wspólnej drogi, to zadbać o solidny fundament, zacząć budować „na skale”. Młodzi małżonkowie nie powinni bać się zaproszenia Pana Boga do swojego codziennego życia. Co więcej, powinni postawić Go na pierwszym miejscu.

Dobry start

Wróćmy jeszcze na moment do okresu przed ślubem, czyli do narzeczeństwa, bowiem to bardzo ważny dla przyszłych małżonków czas. – Moim zdaniem dobrze przeżyte narzeczeństwo jest podstawą, a jego jakość rzutuje na jakość małżeństwa – mówi Wanda Napieralska, doradca i mediator rodzinny, pracująca na co dzień m.in. w Archidiecezjalnej Poradni Rodzinnej w Poznaniu. − Dobrze przeżyte narzeczeństwo rokuje nie tylko dobrym startem w małżeństwie, ale może zaowocować trwałym i szczęśliwym związkiem − dodaje.

Narzeczeni powinni skupić się na budowaniu wzajemnej więzi, miłości i przyjaźni oraz dobrym poznaniu współmałżonka. To również czas przyjrzenia się rodzinom i środowiskom, z których się wywodzą, a także rozmów o przyszłości. Warto podzielić się poglądami na temat wychowywania dzieci, podziału obowiązków, sposobów spędzania wolnego czasu czy zarządzania domowymi finansami. − Kiedy młodzi ludzie planują ślub, najlepiej, aby jak najwcześniej udali się na katechezę przedmałżeńską z założeniem dobrego jej przeżycia. Daje to możliwość spokojnego przedyskutowania przedstawianych tam treści – zauważa Michał Tomaszewski, prowadzący poradnię przedmałżeńską w Obrzycku.

Przekraczając samego siebie

Na początku małżeństwa, gdy młodzi ludzie wspólnie zamieszkają, często okazuje się, że różnią się zachowaniami. Inaczej odkładają szczoteczkę do zębów, chodzą spać o różnych porach, lubią inne potrawy... To pozornie drobiazgi. Są jednak ważne, bowiem składają się na codzienność. − Najważniejsze jest zrozumienie istoty miłości małżeńskiej – podkreśla Wanda Napieralska. − Jeżeli popatrzymy na małżeństwo jako na wzajemne łamanie swoich charakterów, przyzwyczajeń i upodobań, to będziemy określać je jako niewolę. Wszystkie wzajemne relacje małżonków powinny wynikać z miłości.

Jeżeli jestem otwarta, jeżeli kocham, to jestem w stanie zmienić siebie po to, żeby być źródłem radości dla współmałżonka – wyjaśnia doradca i mediator rodzinny. − Gdy byliśmy jeszcze parą i wracałem zmęczony po pracy do rodzinnego domu, dzwoniłem po prostu do Doroty, że będę u niej później, bo muszę się zdrzemnąć – opowiada Paweł. − Kiedy pobraliśmy się trzy lata temu i zamieszkaliśmy razem, musiałem nauczyć się, że wracam do żony czekającej na męża, który pomimo zmęczenia będzie dzielił z nią obowiązki domowe, a nie przesypiał popołudnia. Dobrze, że udało mi się opanować tę sztukę, zanim urodziła się Zuzka, nasza córka – dodaje z uśmiechem.

− Samo myślenie o małżeństwie zaczyna się wtedy, kiedy pojawia się świadomość „my” – mówi natomiast Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny wydawanego w Warszawie katolickiego miesięcznika „Więź”. − Na skutek małżeństwa w sposób nieodwołalny do mojego „ja” wchodzi na trwałe „ty” mojego współmałżonka, stając się jego częścią – wyjaśnia.

Otwarta wspólnota

Poczucie więzi jest w małżeństwie bardzo ważne. Żona i mąż pozostając odrębnymi osobami, są jednak ze sobą ściśle związani. Małżonkowie tworząc unikalną wspólnotę, nie powinni jednak zamykać się na otoczenie. − Małżeństwo jest nie tylko po to, żeby żonie i mężowi było dobrze ze sobą, ale również po to, aby świat stawał się lepszy – tłumaczy Zbigniew Nosowski. – Małżeństwo jest bowiem również wyzwaniem do otwartości na innych ludzi i ich potrzeby, do dzielenia się miłością – dodaje.

Najbardziej widocznym owocem miłości małżeńskiej są dzieci. Przyjście na świat szczególnie pierwszego dziecka jest znaczącym momentem w życiu młodego małżeństwa. – Już jako rodzice muszą uczyć się swojej nowej roli, tym bardziej że miłość, która ich łączyła, dzielona jest na troje – wyjaśnia Wanda Napieralska. W niektórych małżeństwach to dzielenie zostaje zaburzone. − Wiele młodych kobiet uczucia przynależne mężowi przerzuca na dziecko, traktując je jako lokatę uczuć. Odsuwają wtedy własnego męża, który staje im się w tym momencie „niepotrzebny” – stwierdza Jacek Pulikowski, autor kilkunastu książek dotyczących tematyki rodzinnej.






Głębia wyrazu uczuć

Młodzi małżonkowie tymczasem powinni dbać o mnożenie wyrazów miłości i sposobów jej okazywania. – Siódmy i dwudziesty dzień każdego miesiąca to dla nas wyjątkowe dni – opowiada Kasia, od dwóch lat żona Marka. − Obchodzimy wtedy „miesięcznice” naszego ślubu i zaręczyn, zaskakując się wzajemnie dowodami serdeczności. Czasami jest to coś drobnego, czekoladka lub kwiatek, a czasami wyjście do kina. Te gesty wspaniale odświeżają nasze uczucia – dodaje z radością. To naturalne, że młodym ludziom na początku małżeństwa towarzyszy intensywność przeżywania uczuć i emocji. – Muszą mieć jednak świadomość, że uczucia w małżeństwie z czasem ulegają pewnej stagnacji. Tę malejącą siłę uczuć powinna zastąpić głębia ich wyrazu – mówi Wanda Napieralska.

Dla małżeństwa w początkowym okresie jego trwania wielką wartość ma pragnienie bliskości. Współżycie płciowe jest bardzo ważną siłą jednoczącą małżonków, a jego jakość w sposób znaczący rzutuje na inne sfery życia małżeńskiego. − Od samego początku młodzi ludzie powinni zadbać o to, aby ich akty małżeńskie miały podwójne znaczenie. Pełniąc funkcję jednoczącą, powinny budować miłość oraz być znakiem płodności i służyć przekazywaniu życia – podkreśla doradca rodzinny.

Dobrzy teściowie to skarb

Nie bez powodu napisano w Piśmie Świętym: „opuści człowiek ojca swego i matkę swoją i złączy się ze swoją żoną”. To opuszczenie jest konieczne, nie zmienia jednak faktu, że teściowie odgrywają ważną rolę w życiu nowej rodziny. Jako dojrzali, mający wzajemnie dobre relacje ze sobą małżonkowie, przyczyniają się oni w dużej mierze do poprawności rozwoju młodego małżeństwa. − Zagrożeniem są natomiast niedojrzałe uczucia głównie teściowych, które mają niepohamowaną chęć urządzenia dzieciom życia.

Znam przypadek, gdzie ojciec był pracodawcą syna i synowej, i chciał z tego powodu rządzić w ich małżeństwie. Posunął się nawet do tego, że kazał im rozliczać się z pensji – opowiada Jacek Pulikowski. − Małżonkowie powinni zawsze występować przy rodzicach jednej i drugiej strony z pozycji my-wy. To daje im szansę odpowiedniego ustawienia relacji z teściami. Mieszkając wspólnie z rodzicami, warto zorganizować sobie klucz do pokoju czy umówić się na odwiedziny na zaproszenie − podpowiada. Także właściwe odnoszenie się do teściów powinno wynikać z szacunku do współmałżonka i jego uczuć do rodziców.

Nie spodziewajmy się cudu

Niezwykle ważna w małżeństwie jest umiejętność rozmawiania ze sobą. – Kobiety muszą mieć jednak świadomość, że najczęściej mężczyźni wolniej, niż one wypowiadają myśli – tłumaczy Michał Tomaszewski. − Podczas rozmowy żona powinna poczekać, aż mąż zastanowi się, dobierze odpowiednie słowo. Cierpliwość jest zresztą, moim zdaniem, kluczową rzeczą w relacjach młodych małżonków. Pomimo że rozmowa jest bardzo ważna, to niekiedy warto poczekać na odpowiednią chwilę na podjęcie „ciężkich” tematów − dodaje. Nie warto ich zaczynać, kiedy np. mąż po powrocie z pracy marzy tylko o chwili odpoczynku.

Młodzi mają często wygórowane oczekiwania wobec małżeństwa. − Ludzie spodziewają się cudu, że wszystko poukłada się w ich związku automatycznie, bez żadnego wysiłku – zwraca uwagę Zbigniew Nosowski. − Tymczasem małżeństwo jest wymagającą wspólnotą – dodaje. Razem trzeba zapracować na małżeńskie szczęście.

*****

O budującej roli trudności pojawiających się w małżeństwie mówi Wanda Napieralska, doradca i mediator rodzinny

− Trudności w małżeństwie są naturalne i może zabrzmi to paradoksalnie, ale są czymś pozytywnym i potrzebnym. Wytyczają one danemu małżeństwu kierunek pracy. Trzeba przyjąć, iż po pierwsze, trudności są integralną częścią naszego życia i nie sposób ich uniknąć, a po drugie dają niepowtarzalną okazję do rozwoju. Na tym właśnie polega twórcze podejście do nich. Pokonywanie trudności umożliwia budowanie wzajemnych więzi między małżonkami i w jakiś sposób ich scala.

Żona i mąż mogą z sytuacji, gdy uda im się zaradzić pewnemu problemowi, czerpać autentyczną radość, której towarzyszy poczucie siły. Często następuje wtedy wzajemne, głębokie otwarcie się małżonków na siebie, pozwalające im łatwiej znosić trudy codziennego dnia. Lepiej zauważają swoje potrzeby i lepiej się komunikują, co sprawia, że z kolejnych prób wychodzą obronną ręką. Niestety, zdarza się jednak, że już na początku trwania małżeństwa, przy pierwszych trudnościach, małżonkowie popadają w zniechęcenie. Zapominają, że sakrament małżeństwa obdarza ich łaską stanu, która jest im pomocą w trudnych chwilach.