Dobrodziej oszust

Edward Augustyn

publikacja 07.02.2008 12:20

Tym razem historia inspirowana postacią Emanuela Brunatto, najbardziej kontrowersyjną osobą z otoczenia Ojca Pio w latach 1921-1926, który był powodem jego wielu problemów i nałożonych kar kościelnych. Głos ojca Pio, 49/2008

Dobrodziej oszust



Opowiadanie z nowego cyklu w „Głosie Ojca Pio”. „Kartki z kalendarza” to sfabularyzowane historie, ale oparte na historycznych źródłach z czasów Ojca Pio. Dzięki nim możemy zobaczyć, jak wyglądał ówczesny świat i jak postrzegali rzeczywistość żyjący wówczas ludzie. I choć Ojciec Pio nie pojawia się w nich bezpośrednio, to każdy odcinek zbliża nas do poznania jego życia.

Tym razem historia inspirowana postacią Emanuela Brunatto – najbardziej kontrowersyjną osobą z otoczenia Ojca Pio w latach 1921-1926 – który był powodem jego wielu problemów i nałożonych kar kościelnych.


***



Budynek Sądu Rejonowego w Foggii przy placu Cavour był otwarty mimo późnej pory. Na korytarzu pierwszego piętra, w prawym skrzydle gmachu, gdzie mieściła się największa sala sądowa, zebrała się ponad setka ciekawskich. Rozprawa opóźniała się i nikt nie wiedział, z jakiego powodu. Nagle publiczność zgromadzona przed aulą zaczęła rozsuwać się przed przeciskającymi się wśród ciżby strażnikami sądowymi. W asyście policji korytarzem kroczył prefekt prowincji, faszystowski deputowany, generał Giuseppe Caradonna. Towarzyszył mu komisarz Camillo Camilleri, wysłannik naczelnego komendanta policji, generała De Bono, oraz Francesco Morcaldi, burmistrz San Giovanni Rotondo, wybrany z ramienia Narodowej Partii Faszystowskiej.

Był 2 grudnia 1926 roku. Dygnitarze weszli do auli, a w drzwiach pojawił się woźny sądowy i obwieścił:
– W sprawie przeciwko księdzu Giovanniemu Miscio, kanonikowi z San Giovanni Rotondo, o szantaż i wyłudzenie pieniędzy na szkodę Ojca Pio i jego rodziny! Proszę zajmować miejsca na sali rozpraw.

***

Rozprawa miała zakończyć trwający od blisko roku proces. Przewidziano mowy prokuratora Cucurollo i obrońcy, mecenasa Borellego. W czasie dwóch poprzednich posiedzeń sąd przesłuchał świadków przedstawionych przez strony.

Konflikt rozpoczął się 5 stycznia 1926 roku, gdy do brygadiera karabinierów w San Giovanni Rotondo zgłosił się niejaki Emanuel Brunatto z oskarżeniem, że kanonik Miscio szantażuje Ojca Pio i jego rodzinę, żądając pięciu tysięcy lirów za wycofanie z publikacji swej książki kompromitującej słynnego zakonnika. Wieść o rzekomo gotowej już książce obiegła szybko miejscowość, jako że ksiądz Miscio był nauczycielem w szkole podstawowej i opowiadał o swym dziele nauczycielom. Ojciec Pio nie przykładał do tych pogróżek żadnej wagi, ale jego bliscy byli oburzeni postępowaniem kanonika. Jeden z „synów duchowych” Stygmatyka, Emanuel Brunatto, otrzymał upoważnienie od Michele Forgione, starszego brata Ojca Pio, by wystąpić w obronie dobrego imienia kapucyna i jego rodziny.

Brunatto spotkał się kanonikiem, wręczył mu kwotę trzech tysięcy lirów i wspólnie ustalili, że po wpłaceniu kolejnego tysiąca oszczercza praca nie zostanie opublikowana. Kanonik twierdził, że pieniądze są potrzebne na pokrycie już poniesionych kosztów. Po otrzymaniu pisemnego potwierdzenia przyjęcia kwoty Brunatto złożył doniesienie o szantażu. W czasie przeszukania domu kanonika Miscio policja odnalazła dwa zeszyty stanowiące rękopis nieukończonej jeszcze książki, w sumie dziesięć rozdziałów, co uznano za wystarczający dowód w sprawie. Księdza aresztowano.



Na sali sądowej wyraźnie odczuwano podniosłość chwili, zwłaszcza gdy przewodniczący składu sędziowskiego przywitał oficjeli, a duża część publiczności stojąc pozdrowiła ich rzymskim salutem, czyli uniesioną, wyciągniętą prawą ręką. Generał Caradonna był inwalidą wojennym, kombatantem, współpracownikiem Mussoliniego, uczestnikiem słynnego marszu na Rzym, który jesienią 1922 roku otworzył faszystom drogę do władzy. Komisarz Camilleri od dwóch lat zarządzał siłami policyjnymi w regionie, osiągając znaczne sukcesy w walce z szerzącym się bandytyzmem i zdobywając niezwykłą popularność wśród mieszkańców. Dla wszystkich było oczywiste, po której stronie sporu stanęli politycy, wiedzieli o tym również sędziowie i strony konfliktu. Prokurator Cucurollo zdał sobie sprawę, że od jego wystąpienia zależy nie wyrok, w tej sytuacji łatwy do przewidzenia, ale jego przyszła kariera w aparacie władzy. Wyszedł na środek sali i rozpoczął przemowę.

– Wysoki Sądzie! Szanowni, dostojni goście, przedstawiciele najwyższych władz naszego państwa i partii!
Stoimy oto w obliczu majestatu prawa Królestwa Włoch, oczekując wydania sprawiedliwego wyroku o winie Giovanniego Miscio, oskarżonego o przestępstwo szantażu. Jest to czyn szczególnie obrzydliwy, ponieważ dokonany został na osobie znanej, szanowanej i cenionej w całym naszym regionie i naszym kraju. Ojciec Pio cieszy się nieskazitelną opinią świętego zakonnika, poświęcającego swe życie modlitwie i dziełom miłosierdzia, nieubiegającego się o zaszczyty ani nietroszczącego się o swoje sprawy. Nie dziwi więc fakt, że w obronie jego imienia stanęła czcigodna rodzina oraz szlachetni ludzie.

Dowody przestępstwa są niepodważalne, potwierdzone dodatkowo przez zeznania świadków przesłuchanych podczas pierwszej rozprawy, a mianowicie pana burmistrza San Giovanni Rotondo, ekscelencję Francesca Morcaldiego, nauczycielkę szkoły elementarnej z San Giovanni Rotondo, panią Marię Pompilio oraz – występującego z upoważnienia rodziny – kawalera Emanuela Brunatto, kombatanta, walczącego na pierwszej linii frontu.

Wysoki Sąd pozwoli, że w swej mowie odniosę się do niektórych tylko argumentów przedstawionych przez obronę na poprzedniej rozprawie, gdyż w mojej ocenie nie wolno pozostawić ich bez odpowiedzi.

Otóż obrona, świadoma przytłaczających dowodów winy, w sposób nikczemny i niegodny próbowała uczynić z procesu księdza Miscio sąd nad Ojcem Pio. Starała się przekonać Wysoki Sąd i opinię publiczną, że kanonik Miscio działał w obronie Kościoła, który rzekomo ośmieszany jest przez szerzących zabobony i ciemnotę kapucynów. Obrona wezwała na świadków przedstawicieli kleru diecezjalnego, w tym proboszcza San Giovanni Rotondo, Giuseppe Prencipe i kanonika Domenica Palladino, znanych ze swej niechęci do Ojca Pio i jego dzieła, czemu niejednokrotnie dawali wyraz w swych wystąpieniach, a czego potwierdzeniem były ich zeznania złożone na tej sali. Obrona przedstawiła też list od arcybiskupa Pasquale Gagliardiego popierający oskarżonego. Pytam dziś: cui bono? W jakim celu to uczyniono? Przecież nie po to, by zaprzeczyć oczywistemu przestępstwu szantażu. Chodziło o to, by skalać dobre imię zakonnika, by znieważyć jego zakon, obrazić osoby kochające go i gromadzące się w klasztornym kościele. Aby rzucić cień na szlachetne dzieła, jakie zakon podejmuje w San Giovanni Rotondo, spośród których wymienię tylko otwarty niedawno szpital św. Franciszka z dwudziestoma miejscami dla chorych, szkołę krawiectwa dla biednych dziewcząt, opiekę nad sierotami wojny, pomoc najuboższym. Dla mieszkańców San Giovanni Rotondo osoba Ojca Pio jest nie tylko znakiem świętości i pobożności, ale również opatrznościowym darem, gwarantującym utrzymanie rodzin przez przyjmowanie pielgrzymów, prowadzenie kuchni, hoteli, instytucji charytatywnych, co przy biedzie i wysokim bezrobociu w naszym regionie jest dodatkowym powodem czci i szacunku dla zakonnika i jego współbraci.


 



Obrona przyjęła nikczemną i pokrętną linię działania, próbując odwrócić uwagę od rzeczywistych przestępstw i dokonać sądu nad pokrzywdzonym. Ale postępowanie obrony nie dziwi, zważywszy na fakt, że adwokat oskarżonego to znany powszechnie socjalista, a z kolei kanonik Miscio to działacz rzekomo katolickiej partii ludowej, do której z taką rezerwą odniósł się sam ojciec święty Pius XI. Jakże przewidujący okazał się nasz wódz Mussolini, demaskując układy socjalistów i popolarów, których przecież najlepszym dowodem jest ta niegodziwa, wspólnie opracowana, linia obrony.

Oszustwo, przebiegłość, chciwość, zawiść i obrażanie narodu włoskiego należą do cech tego obozu. To przez takich jak oni podżegaczy nasz kraj, a także nasza prowincja były świadkiem krwawych zamieszek. To przez takich jak oni w San Giovanni Rotondo kilkanaście osób straciło życie, a blisko pięćdziesiąt zostało rannych, co na zawsze pozostanie w naszej pamięci. Na szczęście czasy, kiedy oszuści, szantażyści i krętacze z gatunku Borellich i Miscio ustanawiali w naszym kraju prawa, odeszły do niechlubnej przeszłości.
W imieniu prokuratury prowincji Foggia oraz strony pokrzywdzonej wnoszę do Wysokiegu Sądu o jak najsurowszy wymiar kary.

Wystąpienie prokuratora zostało przyjęte brawami większości osób zebranych na sali. Przewodniczący składu sędziowskiego musiał kilkakrotnie uspokajać publiczność, zanim głos zabrał adwokat oskarżonych.
– Wysoki Sądzie! Nie podejrzewam, aby wyrok na mojego klienta mógł zapaść gdzie indziej, aniżeli na tej sali. Dlatego, wbrew wszelkim oznakom przychylności władz politycznych i administracyjnych okazywanych stronie skarżącej, będę nadal starał się dowieść niewinności mojego mocodawcy. Zanim to nastąpi, chciałem dodać kilka słów gwoli jasności.

Tu, na tę salę rozpraw, wkroczyła dziś polityka. Ale nie w osobie czcigodnych gości. Otóż pan prokurator oskarżył nagle mojego klienta nie o szantaż i oszustwo, co jest przedmiotem sprawy, ale o wszelkie zbrodnie i gwałty popełniane w naszym kraju w ostatnich latach. Pominę fakt, że niezgodnie z prawdą posądził mnie i mojego mocodawcę o przynależność partyjną. Oświadczam, że nie jestem socjalistą, a don Miscio nie jest członkiem partii ludowej, ponieważ obie te partie zostały rozwiązane, podobnie jak wszystkie inne organizacje niepopierające faszystów. Możliwe, że prokurator poszedłby dalej w swych oskarżeniach. Może oskarżyłby nas o morderstwo deputowanych Mateottiego i Amendoli, może o zabójstwo setek i tysięcy przeciwników faszyzmu w ciągu ostatnich lat, o demolowanie lokali partyjnych, o zamykanie gazet… Może oskarżyłby nas i o to, gdyby nie fakt, że w styczniu ubiegłego roku, premier naszego rządu i wódz naszej jedynej partii, Benito Mussolini, przemawiając w parlamencie, powiedział: „oświadczam w obliczu całego narodu, że ja sam biorę na siebie odpowiedzialność polityczną, moralną i historyczną za wszystko, co się dokonało”…


 



Wystąpienie przerwały gwizdy i okrzyki oburzenia. Również siedzący w pierwszych ławach przedstawiciele władz głośno protestowali. Przewodniczący sądu z trudem uspokoił wzburzony tłum.

– Panie mecenasie, ostrzegam pana, że za kolejną prowokację polityczną odbiorę panu głos i zostanie pan oskarżony o obrazę sądu i władz państwowych.

– Przepraszam, Wysoki Sądzie. Wracam do meritum. Oświadczam zatem, że nigdy nie było naszą intencją, moją i mojego mocodawcy, szkalowanie dobrego imienia Ojca Pio, którego darzymy wielkim szacunkiem i czcią, jako świątobliwego zakonnika…

Te słowa obrony wywołały jeszcze większe poruszenie na sali i widoczną konsternację prokuratora, a nawet składu sędziowskiego. Gdy gwar ucichł, mecenas kontynuował mowę.

– Oskarża się mojego klienta o szantażowanie zakonnika z San Giovanni Rotondo. Jednak osoba, której ten szantaż miał dotknąć, Ojciec Pio, kapucyn, sama nie wniosła aktu oskarżenia. Skądinąd wiem, że była przeciwna rozpoczynaniu sporu sądowego. Kogo zatem miał szantażować kanonik Miscio? Czyżby pana Emanuela Brunatto, który uczynił się pełnomocnikiem rodziny zakonnika? Mowię: uczynił się, ponieważ wiem, że po wyrzuceniu go z klasztoru, co nastąpiło dopiero po interwencji najwyższych władz kościelnych, zamieszkał w Pietrelcinie, u rodziny Ojca Pio, ludzi prostych i niepiśmiennych, przedstawiając się im jako jedyny obrońca ich wielkiego krewnego. Wiem, że namówił obywatela Michele Forgione nie tylko do udzielenia mu pełnomocnictwa procesowego, ale i do podjęcia innych decyzji prawnych, o których nie miejsce tu i pora mówić, ale które z pewnością okażą się szkodliwe dla rodziny Forgione.

Kim jest zatem pan Brunatto, którego oskarżenie przedstawia jako czcigodnego i pobożnego kawalera oddanego Ojcu Pio?

Otóż to przestępca, skazany 10 maja 1921 roku przez sąd w Turynie za fałszowanie dokumentów i oszustwa; to spekulant i szantażysta, który dorobił się majątku, grożąc opublikowaniem materiałów kompromitujących wielu znakomitych obywateli naszego kraju. Owszem, jest byłym żołnierzem wielkiej wojny, lecz prokuratura zapomniała dodać, że na pierwszą linię frontu trafił wyrokiem sądu wojennego za organizowanie nielegalnego handlu prowiantem i bronią przeznaczonymi dla wojska.



To ten sam Brunatto, znany również pod nazwiskami De Felice albo De Rossi, który zamieszkał w klasztorze kapucyńskim w San Giovanni Rotondo, wkradając się w łaski Ojca Pio i udając jego duchowego syna. Być może zamieszkał tam wraz ze swoją kochanką Giuliettą, z którą wspólnie prowadził nielegalne interesy po porzuceniu prawowitej żony. To ten, który organizował bunty przeciwko władzom kościelnym, gdy te chciały przenieść świątobliwego zakonnika do innego klasztoru; który, podburzywszy tłum, przekonywał o potrzebie obrony klasztoru nie tylko przez kohortę milicji, ale również napuszczanie bojówek „czarnych koszul” na wizytujących klasztor dostojników; który pieniądze, przekazywane dla Ojca Pio przez jego czcicieli, wydawał w sposób budzący zastrzeżenia biskupa i proboszcza; który z tych pieniędzy, a także z dotacji otrzymanej od burmistrza Morcaldi, stworzył „Szkołę Kroju i Szycia” dla biednych dziewcząt, a jej kierowniczką uczynił, a jakże, rzeczoną Giuliettę. To wreszcie ten sam awanturnik, który przed kilkoma miesiącami wydał książkę szkalującą biskupa Manfredonii i kler diecezjalny, szumnie nazywając ją biografią Ojca Pio. Dodam, że Święte Oficjum już po kilku dniach umieściło tę pozycję na indeksie dzieł zakazanych.

I ten oto człowiek oskarża mojego klienta o szantaż i oszustwo!

Żałuję, że Wysoki Sąd nie zgodził się na odczytanie fragmentów książki mojego mocodawcy dołączonej do akt sprawy. Wtedy stałoby się jasne, że nie tyle godzi ona w dobre imię zakonnika, co demaskuje oszustów i aferzystów otaczających świątobliwą osobę i żyjących na jej koszt, jak pan Brunatto. Oskarża tych, którzy dostrzegli żyłę złota, jaką jest Ojciec Pio, i z niej zasilają swoją karierę polityczną, jak burmistrz Morcaldi. Którzy grzeją się w blasku świętości kapucyna i wynoszą się ponad innych, jak zakonnicy z klasztoru. Którzy twierdzą, że mają prawo do łamania kościelnej dyscypliny, jak fanatyczne kobiety otaczające zakonnika.

To właśnie oni przestraszyli się przygotowywanej publikacji księdza Miscio. I dlatego pan Brunatto sam zaproponował, podkreślam – zaproponował księdzu kanonikowi wycofanie książki w zamian za zwrot poniesionych kosztów. Nie ma tu więc mowy ani o szantażu, ani o oszustwie. Nie ma też żadnych dowodów winy, bowiem sam fakt napisania książki, choćby najbardziej krytycznej, jak również przyjęcie rekompensaty za poniesione koszta, mogą być rzeczą naganną, ale nie prawnie zabronioną. Mamy tylko słowo przeciwko słowu. Pamiętajmy jednak, że za jednym słowem stoi człowiek taki, jak pan Emanuel Brunatto, a za drugim – znany i szanowany, co przyznali nawet świadkowie oskarżenia – kapłan Giovanni Miscio. Dlatego wnoszę o uniewinnienie oskarżonego i uznanie bezpodstawności zarzutów.


 



Mowa adwokata rozgrzała publiczność do czerwoności. Gdy sąd udał się na naradę, w stronę oskarżonego, obrońcy i ich zwolenników posypały się niewybredne okrzyki i groźby. Wkroczyła straż sądowa, która oddzieliła kordonem przeciwne strony.

Po niespełna kwadransie przerwy woźny zapowiedział ogłoszenie wyroku. Zgromadzeni uciszyli się i stojąc słuchali słów przewodniczącego składu sędziowskiego.

– Wyrok w imieniu Królestwa Włoch. Sąd rejonowy w Foggii w składzie tu obecnym, 2 grudnia 1926 roku, po rozpoznaniu sprawy jak w akcie oskarżenia, uznaje oskarżonego winnym oszustwa i wyłudzenia pieniędzy na szkodę rodziny Forgione z Pietrelciny, jednocześnie zmieniając kwalifikację prawną czynu. Za popełnione przestępstwo sąd skazuje oskarżonego na karę pozbawienia wolności na okres trzech miesięcy oraz karę pieniężną w wysokości jednego tysiąca lirów według roszczenia strony wnoszącej, w tym na rzecz wykonania wyroku w wysokości jednego lira, oraz na zwrot kosztów postępowania. Sąd zawiesza wykonanie wyroku pozbawienia wolności na okres lat pięciu.

Po ogłoszeniu wyroku obie strony zapowiedziały wniesienie apelacji.

***

Emanuel Brunatto był najbardziej kontrowersyjną postacią z otoczenia Ojca Pio w latach 1921-1926. Był też powodem jego wielu problemów i nałożonych kar kościelnych.

Urodził się w Turynie w 1892 roku. W czasie wojny został oskarżony o przemyt i nielegalny handel, a także o szantaż i zbieranie kompromitujących dokumentów na przełożonych, co z czasem stało się jego sposobem na dostatnie życie. Po wojnie skazany został za wyłudzanie kredytów i fałszowanie dokumentów. Porzucił żonę i z kochanką o imieniu Giulietta wyjechał do Neapolu. Zakładał firmy, których jedynym celem było szybkie bogacenie się kosztem klientów.

W 1921 roku, po przeczytaniu w gazecie artykułu o stygmatyzowanym zakonniku z Gargano, udał się do San Giovanni Rotondo. Przeżył nawrócenie po spowiedzi u Ojca Pio i zamieszkał w szałasie w górach, skąd codziennie o czwartej rano przychodził do kościoła, by służyć do Mszy słynnemu zakonnikowi. W 1922 roku zapadł na zapalenie oskrzeli i Ojciec Pio poprosił gwardiana klasztoru o udzielenie choremu gościny. Brunatto został mieszkańcem klasztoru, brał udział we wszystkich praktykach zakonnych, został zaufanym „synem duchowym” Ojca Pio. Organizował mieszkańców San Giovanni Rotondo do pilnowania klasztoru, gdy władze kościelne postanowiły przenieść Ojca Pio w inne miejsce. Bunt i groźby mieszkańców były głównym powodem, dla którego decyzji o przeniesieniu nie wykonano.


 


W 1925 roku na polecenie Świętego Oficjum musiał opuścić klasztor. Ojciec Pio zgodnie z wolą przełożonych zerwał z nim kontakty, ale Brunatto do końca życia pozostał jego gorliwym czcicielem i obrońcą. Niestety obrona ta polegała głównie na atakowaniu Kościoła, który – zdaniem Brunatto – prześladował Stygmatyka. Próbował przekonać kardynałów Świętego Oficjum do zniesienia kar nałożonych na Ojca Pio, prezentując im materiały kompromitujące biskupa Manfredonii i księży z jego diecezji. W 1926 roku pod nazwiskiem De Rossi opublikował książkę „Padre Pio di Pietrelcina”, w której umieścił zebrane dokumenty obciążające kler diecezji Manfredonia. W 1933 roku wydał kolejną książkę „Antychryst w Kościele” (pod pseudonimem John Willougby), atakującą kardynałów, a nawet ojca świętego. Był też współautorem, wraz z Francesco Morcaldim, książki „Listy do Kościoła” (Lipsk 1929). Ojciec Pio kilkakrotnie korespondencyjnie prosił go o zaprzestanie tego typu działalności.

W latach trzydziestych oraz w czasie drugiej wojny światowej Brunatno był udziałowcem, wraz z ważnymi osobistościami faszystowskich Włoch, kilku niezwykle dochodowych firm. Ożenił się z ponad ćwierć wieku młodszą Francuzką, z którą miał czworo dzieci. Prowadził interesy we Francji i Szwajcarii. Przekazane przez niego ofiary pieniężne w znacznym stopniu przyczyniły się do powstania klasztoru kapucynów w Pietrelcinie i Domu Ulgi w Cierpieniu w San Giovanni Rotondo. W 1963 roku opublikował „Białą Księgę” o prześladowaniach Ojca Pio i domagał się międzynarodowego arbitrażu w tej sprawie pod patronatem ONZ.

Zmarł w Rzymie w 1965 roku w niewyjaśnionych okolicznościach. Bogate archiwum dokumentów i mikrofilmów, które zbierał przez całe życie, zaginęło.