Bitwa o krzyże

Andrzej Solak

publikacja 10.01.2010 14:14

Najpierw był cios w twarz. Głowa odskoczyła do tyłu. Esbek złapał chłopaka za włosy, zaczął tłuc jego głową o ścianę. Młody aresztant siedział wciśnięty w narożnik pokoju przesłuchań – nie mógł uchylić się przed biciem. Wzrastanie, 1/2010

Bitwa o krzyże



Po zwycięskich strajkach sierpniowych w 1980 r., w szkołach i zakładach pracy pojawiły się krzyże. Komunistyczna władza patrzyła na nie krzywym okiem, ale przez pewien czas musiała je tolerować. Dopiero, gdy szef komunistycznego rządu, generał Wojciech Jaruzelski ogłosił stan wojenny, zwolennicy „szkoły neutralnej światopoglądowo” nabrali odwagi. Rozpoczęło się wyrzucanie krzyży z sal lekcyjnych.

Miętne chce krzyża

W marcu 1984 r. uczniowie Zespołu Szkół Rolniczych w Miętnem k. Garwolina rozpoczęli strajk okupacyjny. Chcieli bronić krzyży usuniętych przez dyrektora. Pod szkołę przybyły oddziały ZOMO. Młodzież nie ustąpiła. Sześciuset uczniów rzuciło wyzwanie władzy, która niejeden strajk utopiła we krwi.

Tym razem komuniści nie odważyli się stłumić protestu siłą. Uczniów wspierali miejscowi księża, interweniował w ich obronie biskup siedlecki Jan Mazur. W okolicznych kościołach trwały nabożeństwa w ich intencji. Strajk trwał ponad miesiąc. W końcu zawarto kompromis. Krzyż pozostał w szkolnej bibliotece. Potem wielu uczniów i solidaryzujących się z nimi nauczycieli spotkały różnorakie szykany.

Konfrontacja w Miętnem była jednym z wielu ówczesnych konfliktów o podłożu religijnym. „Wojny o krzyże” toczono m.in. we Włoszczowej, w Malborku, Lidzbarku, Głogowie...

Tylko pod tym znakiem

Strajk w Miętnem odbił się szerokim echem w całym kraju. W szkołach średnich Torunia pojawiły się plakaty nawołujące do akcji solidarnościowej. Miała ona polegać na wieszaniu krzyży w szkołach, wspólnych modlitwach na przerwach międzylekcyjnych, noszeniu dewocjonaliów i białych opasek. Plakaty zawierały też przejrzyste cytaty: „Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi”, „My chcemy Boga w książce, w szkole” oraz „Tylko pod tym krzyżem, tylko pod tym znakiem, Polska jest Polską, a Polak Polakiem.”

W toruńskim LO nr 1 akcję plakatową prowadziło pięcioro uczniów: 18-letni Wojciech Dembek, o rok młodsi Hanka Lewandowska i Mariusz Gumienny, wreszcie szesnastolatki Hanka Roguska i Dorota Kosińska.

21 marca 1984 r. Służba Bezpieczeństwa zatrzymała całą piątkę. Początkowo straszono ich, że zostaną wywiezieni do lasu i pobici. Padały „propozycje”: milicyjna izba dziecka, izba wytrzeźwień, więzienie dla kobiet w Grudziądzu... Po kilku godzinach szykan zwolniono czwórkę nieletnich.

Najstarszy z aresztowanych, Wojciech Dembek, przetrzymywany był ponad dwie doby. W śledztwie straszono go, że „skończy jak Przemyk” - warszawski maturzysta zakatowany na śmierć na komisariacie MO niespełna rok wcześniej. Tym razem, na szczęście, skończyło się na kilku ciosach w twarz.

Wkrótce bezpieka odniosła kolejny sukces „w walce z reakcją”. Zatrzymano ucznia Technikum Budowlanego, Marka Bernaciaka. W śledztwie rozbierano go do naga i bito. To jego głową tłukli o ścianę esbecy.

*****

Wiele lat później, 6 marca 2006 r., Sąd Okręgowy w Toruniu uznał winę czterech oprawców z SB: Cyryla Wolskiego, Zbigniewa Porazińskiego, Andrzeja Radzieckiego i Janusza Nędzusiaka Za fizyczne i psychiczne maltretowanie młodych aresztantów groziło im do 10 lat więzienia. Sąd okazał jednak pobłażliwość (typową w procesach komunistycznych przestępców): bicie, zastraszanie i wyzwiska wyceniono na karę 1 roku więzienia w zawieszeniu i niewielką grzywnę dla trzech oskarżonych; czwarty (jeszcze niedawno rzecznik prasowy toruńskiej policji!) został objęty amnestią.




Następni po hitlerowcach

Życie dopisało do tych wydarzeń niesamowitą puentę. W listopadzie 2009 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu orzekł, że obecność krzyży we włoskich szkołach narusza „prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z religijnymi przekonaniami” oraz „wolność religijną uczniów”.

Ogół Włochów, i to nie tylko katolików, zareagował na wyrok z oburzeniem. Pod adresem euro-sędziów kierowano mnóstwo złośliwych „dobrych rad”: że może by też pousuwać krzyże przydrożne i cmentarne? A co z krzyżami na flagach kilku krajów europejskich? Zakazać? Co ze znakiem dodawania, mającym przecież formę krzyżyka – czy kogoś on nie „obraża”?

A jeśli komuś przeszkadza krucyfiks – to zapewne widok kościoła jeszcze bardziej? To może by tak wyburzyć - rozjechać buldożerami, wysadzić w powietrze – wszystkie katedry, kościoły, kapliczki przydrożne...? Zrównać z ziemią Bazylikę św. Piotra, Katedrę Santa Maria del Fiore, Katedrę w Mediolanie - bo jeszcze jakiś nadwrażliwy ateusz lub poganin poczuje się gorzej na ich widok?

Któryś z publicystów zauważył, że „urazić uczucia” może nawet zwykły kalendarz - wszak lata liczymy od narodzin Chrystusa! Inny przypomniał, że ostatni raz krzyże usuwano we Włoszech na polecenie hitlerowców...

Tolerancja po masońsku

Znalazły się jednak środowiska, które orzeczenie strasburskiego Trybunału przyjęły z entuzjazmem. We Włoszech głos zabrał Aldo Chiarle, wysoki rangą mason, wielki mistrz Wielkiego Wschodu Włoch, wypowiadając się przeciw konkordatowi i nauczaniu religii w szkołach.

- Religia niech będzie sprawą prywatną... – zaapelował.

Trzeba przyznać, że mistrz Aldo okazał katolikom nadzwyczajną pobłażliwość. Mógł przecie „pojechać” cytatami z klasyków masońskich lóż. Ot, powołać się na takiego Quineta („Nie wystarczy dać papizmowi odprawę, trzeba go nadto wykorzenić; nie dosyć go wykorzenić, trzeba go nadto zbezcześcić; nie dosyć go zbezcześcić, trzeba go nadto zdusić w błocie!”). Albo na Tejedę, ministra spraw wewnętrznych w przedwojennym rządzie Meksyku („Uchwyciliśmy Kościół za gardło i zrobimy wszystko, aby go zadusić!”).

Wystąpienie wielkiego mistrza musiało wywołać pewien dysonans poznawczy u tych wszystkich, którzy uważają, że masoneria „nie istnieje”; oraz u innych, którzy głoszą wszem i wobec, że wolnomularstwo to nieszkodliwe stowarzyszenie, co trudni się wyłącznie chwalebną działalnością charytatywną oraz propagowaniem tolerancji i braterstwa.

Jaruzelski wyprzedza Europę

W Polsce antykatolickie race odpaliła Joanna Senyszyn, eurodeputowana SLD, żądając wyrzucenia krzyży ze szkół. Wszystkich przebił jednak Wojciech Jaruzelski, były komunistyczny dyktator, który podczas rozmowy w studio TVN24 wykrzyknął radośnie:

- Można powiedzieć, że w sprawie wieszania krzyży w szkołach wyprzedziliśmy Europejski Trybunał Praw Człowieka!

Dawny czerwony generał miał powody do satysfakcji. Jeżeli sytuacja będzie rozwijała się dalej w kierunku wyznaczonym przez strasburski Trybunał, niewykluczone, że Jaruzelski, również esbecy Wolski, Radziecki, Poraziński, Nędzusiak, i im podobni oprawcy, zostaną zatrudnieni przez władze Unii Europejskiej jako eksperci.

Andrzej Solak - www.krzyzowiec.prv.pl