Bóg przemawia pośród nocy. 100 rocznica śmierci św. Rafała Kalinowskiego

o. Stanisław Fudala OCD

publikacja 02.11.2007 15:47

„Świat wszystkiego mię może pozbawić, ale zostanie zawsze jedna kryjówka dla niego niedostępna: modlitwa; w niej się da streścić przeszłość, teraźniejszość i przyszłość w postaci nadziei!”. - św. Rafał Kalinowski Czas serca, 6/2007

Bóg przemawia pośród nocy. 100 rocznica śmierci św. Rafała Kalinowskiego




Niekiedy może się nam wydawać, że święci niejako od razu wiedzieli, co mają czynić, jak mają postępować, jak sobie radzić z trudnościami, jak przezwyciężać kryzysy, czy też kim mają być w życiu. A przecież także oni, będąc jak my „synami Adama”, mieli swoje dylematy, wątpliwości, porażki. Nie godząc się jednak na przeciętność, podejmowali trud walki z sobą, ze swymi ułomnościami. Nie bez lęku udawali się na samotność, by tam toczyć ową walkę i dokonać wielkiego odkrycia, że mogą zwyciężyć zwycięstwem Boga. Takim doświadczeniem pragnie się z nami podzielić św. Rafał Kalinowski – powstaniec, sybirak, wychowawca, zakonnik, mąż modlitwy, człowiek święty. 15 listopada 2007 roku przypada 100. rocznica jego śmierci.

Św. Rafał Kalinowski (1835-1907) w dzieciństwie, pomimo trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się jego rodzina – wczesna śmierć rodzonej matki Świętego – otrzymał staranne wychowanie religijne i gruntowne wykształcenie. Formacja religijna, jaką otrzymał w rodzinie, nie była jednak na tyle silna, by oprzeć się pewnym zewnętrznym wpływom i nie ulec znacznemu osłabieniu.

Zapoczątkowany kryzys wiary będzie się w jakimś stopniu pogłębiał, nigdy jednak nie stanie się na tyle silny, by całkowicie odciągnąć Kalinowskiego od Boga. Święty sam zresztą we „Wspomnieniach” napisze o tym: „Praktyki kościelne zaniedbywałem, do pobożności jednak wewnętrznej popęd tu i ówdzie mocno, acz przechodnio, w duszy się budził. Nie byłem jednak temu głosowi wierny”. Pewnego razu wstępuje do kościoła i klęka przy konfesjonale, który okazuje się pusty, ogarnia go wtedy niezrozumiały płacz i tęsknota. Nie podejmuje jednak wysiłku, by znaleźć kapłana i się wyspowiadać. Duże znaczenie miał tutaj wpływ otoczenia, i to nie tylko kolegów, lecz także pewnych trendów panujących wśród sfer inteligenckich Petersburga. W jego sercu rodzi się wewnętrzny niepokój, który każe mu szukać innych odpowiedzi na nurtujące go pytania o sens własnego życia.

Nie znajdując zadowolenia w życiu towarzyskim, nie widząc możliwości znalezienia go w życiu małżeńskim, Kalinowski większość wolnego czasu spędza na intelektualnych poszukiwaniach, szczególnie zajmuje go lektura „Wyznań” św. Augustyna. Lecz fascynacja ta nie powoduje zasadniczego przełomu w jego życiu. Nadal dręczy go niepokój, z czego pewnego dnia zwierzy się bratu: „Ty nie znasz jeszcze całego ciężaru uczucia, kiedy obcując z osobami, u których widzisz dla siebie zawsze duszę na ustach i serce na dłoni, trzeba to kółko ludzi przychylnych opuścić i zostać lub zupełnie samotnym, lub też zgrywać ciągle komedię, nigdy nie być zupełnie otwartym i nie móc z kimkolwiek bądź podzielić swych uczuć i wrażeń!”.

Instynktownie szuka samotności i bardzo ją sobie ceni. Jak sam się wyrazi: „samotność to jest przyjemność mądrych”. Dzięki tym odkryciom zaczyna rozumieć, że człowiek wobec Boga jest sam, rozpoznaje siebie jako Jego obraz i dostrzega swą przynależność do Niego. To nowe doświadczenie samotności pozwala mu spojrzeć na siebie i otaczający świat w inny sposób, o wiele bardziej dojrzały i pełny.





Po zakończeniu studiów staje przed dylematem, co dalej czynić. Ponowna lektura „Wyznań” św. Augustyna skłania go do głębokich przemyśleń nad sensem własnego życia. Pewne wydarzenie, które zaważy na późniejszym losie Kalinowskiego, miało miejsce w czasie jego pobytu na wsi: „Zawitał razu jednego kwestarz, nikogo nie omijał. Widząc mnie, młodego oficera, przystąpił śmiało z wesołą postawą. Na nieszczęście nie bardzom co miał przy sobie, czym bym mógł się podzielić, wyprosiłem się grzecznie od kwesty i dodałem, nie bardzo myśląc, co mówię, iż w miejsce ofiary pieniężnej osobą własną Kościołowi służyć będę. «Chwytam za słowo» – odrzekł poczciwy braciszek – «pamiętaj wykonać, co przyrzekasz»”. Kalinowski – jak sam zauważy – nie zdawał sobie sprawy z tego, co mówi, lecz po wielu latach powie: „Rzecz się sprawdziła w lat z górą dwadzieścia. Bóg mnie powołał do służby w Kościele świętym”.

Na wieść o przystąpieniu brata Karola oraz licznej młodzieży polskiej do powstania napisze do brata Wiktora znamienne słowa: „(…) nie krwi, której do zbytku się przelało na niwach Polski – ale potu ona potrzebuje! Na nieszczęście kraju, młodzież tego zrozumieć nie chce”. Po długich wewnętrznych walkach i rozmowach z bliskimi osobami Kalinowski ostatecznie podejmuje decyzję o przystąpieniu do powstania, chociaż jest świadomy klęski oraz konsekwencji tego wyboru. O jego wewnętrznych dylematach, swoistym tragizmie świadczą słowa: „Stawiałem przed oczy swe to wszystko i zadawałem sobie pytanie, czy wolno mi wobec tylu osób, które dla sprawy, uważanej już wówczas za istotnie narodową, wszystko poświęciły, czy wolno mi zostawać bezczynnym”. W tym czasie prowadzi głębokie życie religijne. Wtedy ma miejsce przystąpienie – po dziesięcioletniej przerwie – do sakramentu pojednania.

Zesłanie na Syberię odczytuje w duchu wiary jako pokutę za grzechy i zaniedbania młodości. Jest wewnętrznie spokojny, ufając Bogu, że za pomocą Jego łaski wszystko zniesie. Kolejne etapy swojej „drogi krzyżowej” po bezdrożach Syberii znosi mężnie, jest wciąż gotowy do niesienia pomocy innym, nie może bowiem obojętnie patrzeć na nędzę zarówno materialną, jak i moralną bliźnich. Podczas całej drogi na miejsce zesłania wiele czasu przeznacza na osobistą modlitwę i korzysta z każdej okazji, by przystąpić do spowiedzi i Komunii Świętej, a także by uczestniczyć w ofierze mszy świętej. Odkrywa wielką wartość modlitwy i życia sakramentalnego, co wyrazi w liście do rodziny: „Świat wszystkiego mię może pozbawić, ale zostanie zawsze jedna kryjówka dla niego niedostępna: modlitwa, w niej się da streścić przeszłość, teraźniejszość i przyszłość w postaci nadziei!”.

Po powrocie z zesłania podejmuje obowiązki wychowawcy księcia Augusta Czartoryskiego, czyni to z wielkim poświęceniem. W tym okresie dojrzewa w nim także decyzja wstąpienia do zakonu. Kalinowski z tym zamiarem nosił się od dawna, zawsze jednak na jego drodze pojawiały się jakieś przeszkody, które uniemożliwiały mu zrealizowanie tego pragnienia.

Mając już 42 lata, decyduje się zostać zakonnikiem i kapłanem w zakonie karmelitów bosych. Wybierając ten zakon o bogatej tradycji pustelniczej, pragnął oddać się pokucie i modlitwie, a kapłaństwo wybrał dlatego, ponieważ uważał, że w tym stanie będzie mógł najlepiej służyć Bogu i bliźnim. Nie jako społecznik, czy też innego typu działacz, ale jako świadek Chrystusa i życia nadprzyrodzonego.